Witamy bones-fanfiction, ocenia As.
Pierwsze wrażenie 3/10
„Bones” to amerykański serial kryminalny, który powstał z pomysłu producentki serialu, która jest antropologiem i naukowcem. Postanowiła pewnego dnia napisać książkę opowiadającą o postaci kobiety (wzorowanej na niej samej), która rozwiązuje zagadki kryminalne, dzięki swojej wrodzonej inteligencji, jednak jest bardzo wycofana z codziennego życia. Skomplikowana historia, a jeszcze nie obejrzeliśmy ani jednego odcinka, nieprawdaż? W Polsce serial ten jest emitowany pod nazwą „Kości” przez Polszmat i –jak przy większości amerykańskich produkcji- osiąga niezłe wyniki oglądalności. Z takimi seriami bywa często tak, że pierwsza seria ukazuje się „na obczajkę”, czy aby się spodoba widzom. Jeśli nie, to serial ląduje w koszu, tymczasem w przypadku sukcesu hoduje się kurę znoszącą złote jajka, a kolejne serie przynoszą coraz większe zyski. Zaletą tego typu seriali jest zmienność –w każdym odcinku nowy wątek pozwala zapełnić luki pomiędzy wątkami miłosnymi głównych bohaterów. Te natomiast wyczerpują się około serii czwartej, lub piątej i wtedy pojawiają się pierwsze głosy sprzeciwów „fanatyków”, którzy lepiej od reżysera, scenarzysty, aktorów i całej ekipy wiedzą lepiej, że seria schodzi na psy, bo wszyscy z wszystkimi już mieli romanse, a główna para wciąż się nie „zeszła”. Dlatego ostatnia seria jest rosołkiem ze zdychającej zarżniętej kury (która znosiła złote jajka). Takie są moje doświadczenia, z amerykańskimi produkcjami, w której rozwiązuje się zagadki nie do rozwiązania.
Serial „Kości” jest jednym z wyżej opisanych seriali, więc wstęp uważam za udany. Blog o adresie bones-fanfiction to –łopatologicznie rzecz ujmując- blog o opowiadaniach opartych na postaciach z tegoż serialu. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnego typu tworem, więc będzie wesoło, rokowania są dobre, co oznacza, że albo blog będzie zdrów, albo umrze bez cierpienia! Zaczynajmy!
Belka rzuca w moja stronę anglojęzyczne „One year from today”, ale leniwy Asetejek nie lubi tłumaczyć, więc musicie sami zajrzeć do wujka Gógla, jeśli nie wystarcza Wam znajomości angielskiego. Witamy Panią Virginię, która nas dziś gości w swym przybytku i niegościnnie mówi do nas w języku obcym. Myślicie, że to dowodzi światowości? Jesteś -Virginio- jak Pan na Hali Banacha, który wśród sprzedawców z Korei i Chin chodzi z wycieraczkami podłogowymi z napisem „Herzlich Wilkommen!” i próbuje przekonać Warszawiaków, że to NAPRAWDĘ oznacza „Serdecznie witamy!” Lepiej, że przypominasz mi tego Pana, niż tego, który za dwadzieścia złotych chciał mi sprzedać perfumy od Armaniego, ale to wciąż pewnego rodzaju lingwistyczne przechwałki. Blog naładował się mocą czekoladowego koloru i moje oczekiwanie na „coś jeszcze” spełzły na niczym. Twój blog składa się z nagłówka, wstępu, linków, postu i szerokiej listy. Ach, pominęłam statystykę, która wyziera spod szerokiej. Tak, układ jest do kitu, z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, Twoje posty są długości kabelka od mojej ładowarki (nawet nie idzie dwóch kółek wokoło ładowarki zawinąć) a wąska główna kolumna wydłuża je do rozmiarów makaronu spaghetti. Powinnaś zainwestować w układ z dwiema kolumnami, wtedy linki, nagłówek i reszta wyrównałaby się z długością postu i Twój układ przypominałby solidną tabliczkę czekolady leżącą stabilnie na dłuższym boku. Teraz przypomina czekoladowego wielkanocnego królika stojącego na uszach (no i jest pusty w środku). Po drugie linki pomiędzy postem a ciężkim nagłówkiem przypominają chybotliwą szyjkę niestabilnej kaczuszki (osoby, które grały w Jengę wiedzą, o czym mówię). Po trzecie na dobitkę – nagłówek jest ciemnym, niewyraźnym masywnym zbędnym gratem, jak stary martwy kredens w mieszkaniu, które wynajmuję. Panuje w nim absolutny minimalizm – są to bowiem dwa kadry z serialu, kiedy to główni bohaterowie się przytulają, które nie wiedzieć czemu zostały zestawione jeden pod drugim, zamiast jeden obok drugiego – blog wtedy byłby szerszy i objętościowo mniejszy (patrz -tabliczka czekolady na szerszym boku). Teraz blog trzeba przewijać wzdłuż w nieskończoność, w dodatkowo nie da się uchwycić w jednym kadrze nagłówka i treści. To nie do przyjęcia –jakbyś założyła kapelusz wielkości słonia na twarz i przyszła się ze mną spotkać i musiała go zdjąć za każdym razem, gdybyś chciała coś powiedzieć. Tyle że taki duży kapelusz mógłby być ładny, a twój nagłówek przypomina jedynie zrzut ekranu zrobiony w trakcie oglądania seriu, a nawet nie „przypomina go” ale nim jest! Nie ma żadnego napisu, który wyjaśniałby zdezorientowanym, którzy nie mają pojęcia co to jest serial „Kości”, o co na tym blogu chodzi tak naprawdę. Powiem więcej – wyobraźmy sobie takiego serującego po bezdrożach blogosfery człowieka, który wchodzi na Twój blog. Pierwsze, co widzi, to jakiś napis po angielsku. „Komu by się chciało sprawdzać” myśli i ogląda dalej. Nagłówek z dwójką przytulających się ludzi jakości marnej – aż chciałoby się zapytać, czy zdjęcie było robione łokciem… No, ale bez złośliwości nasz potencjalny czytelnik przewija szeroką listę w poszukiwaniu czegoś do poczytania, więc łapie myszką za pasek przewijania i trzy godziny później przewinął do Twojego wstępu, który robi mu dziurę z bębenkach słuchowych wrzaskiem. „SPAMowi mówię NIE!!!” a chwilę później „Plagiatom mówię NIE!!!” Jak, pytam JAK ma się ktoś zainteresować, skoro tak go potraktowałaś? Czy na drzwiach do swojego domu też umieściłaś kartkę z napisem „ZŁODZIEJOM I AKWIZYTOROM DO WIDZENIA!!!”? Pytam, bo jak dla mnie to niekulturalne tak wrzeszczeć od progu na każdego wchodzącego, na przykład na mnie. Spamownicy i tak spamują, a kopiarze kopiują i nic ich nie powstrzyma. Spam się kasuje, a kopiarzy pozywa do Sądu Najwyższego Onetowego. Szkoda moich uszów i Twoich strun głosowych/nerwowych. We wspomnianym już wstępie dajesz ścisłe instrukcje, kto ma ten zaszczyt być Twoim odbiorcą, kto może komentować, a czyje komentarze są dla Ciebie nic nie warte. Znów Twoje podejście zionie szyderstwem „Jeżeli masz coś sensownego do powiedzenia, to zapraszam do komentowania” to tekst, który od Ciebie skopiuję na Opieprz. O ileż świat byłby szczęśliwszy, gdyby każdy odzywał się tylko wtedy, gdyby miał coś sensownego do powiedzenia! Tylko musielibyśmy mieć jadaczki na kłódki, lub zamek z szyfrem pozamykane, szczególnie płeć mieląca jadaczką intensywniej, czytaj płeć piękna. Linki są okropne i nawet nie będę o nich pisać, takie są brzydkie. Albo nie, będę! Jak można umieścić linki na stornie, która cała jest czarna i ma tylko trzy białe paski, stanowiące cały wystrój?! Jak można ciągnąć linki przez stronę główną?! Jak można w zakładce „O mnie” napisać „hmm co ja mogę o sobie powiedzieć? Zapewne dużo, ale nie po to tu jesteś, aby o mnie czytać :)” No tak, bo ja zwykłam klikać w „O mnie” nie po to, by czytać o Tobie, tylko myślałam, że w zakładce „O mnie” jest rozdział Twojego opowiadania i darmowe krówki. Dlatego tam weszłam.
Dobijcie mnie.
Podsumowując blog odpycha wszystkim. Nic nie znacząca belka, nagłówek ze zrzutu ekranu, układ tasiemcowy, linki na mhhocznej podstronie, czcionka dla ludzi, którzy lubią funkcję „lupa” i sympatyczne powitanko, jak woźna z mojego gimnazjum. Podoba mi się tematyka bloga, bo opowiadania na podstawie czegoś As lubi i zjada ze smaczkiem, dodatkowo informacja o prawach autorskich – również wielki plus!
Treść 5/25
As jak zwykle nadgorliwie przeczytała prawie wszystko, specjalnie dla wybrania najlepszych kąsków i smaczków! Opowiadania na Twoim blogu są podzielone na kilka serii dotyczących serialu, na kilka opowiadań o niejakim Demily (dowiemy się później) i jednoczęściowe opowiadnia. Zacznijmy od postów najstarszych.
„Wieczór sylwestrowy” [OP][K]
OP to skrót od „One Part” czyli jednoczęściówki, tymczasem „K” to wprowadzona przez Ciebie preferowana skala wiekowa odbiorców (K-dla wszystkich, T – od lat szesnastu i M- tylko dla dorosłych). Znaczy się, że będą momenty, hie, hie? Och, Asetejku uspokój się Ty świrze…
Opowiadanie jest bardzo płytkim owocem niezaspokojonych żądz fana serialu „Kości”, który wściekły, że bohaterowie potrzebują aż tylu serii, żeby zgotować nam gorący romans, sam dopisuje sprawie szczęśliwe zakończenie. Tak, Virginio, właśnie to wygląda. Booth przychodzi do Breenan w sylwestra, bo ją kocha i chce z nią spędzić ten wieczór, ale po drodze przeżywa rozkminki godne niejednej rozchwianej emocjonalnie nastolatki. Zastanawia się czy wejść, czy nie, czy kobieta jest sama, czy nie jest i czy go w ogóle przyjmie, tymczasem ona (oczywiście ubrana w kuse szorty) zapomniała o całym sylwestrze, ale zaprasza go do środka i proponuje mu gorącą czekoladę. Nie wiedzieć czemu na twarzy zostają jej czekoladowe wąsy, a Booth pozwala sobie je wytrzeć, a potem gładzić ją po policzku. Pomijając fakt, że głaska ją dłonią, którą dopiero co wytarł jej wąsy, wiec tylko rozmazuje jej czekoladą po twarzy (nie wierzycie – sprawdźcie, ja sprawdziłam i to naprawdę wygląda jak jakiś fetysz, a nie romantyczna scena), ale skupię się na tych wąsach. Wąsy z mleka lub czekolady, szczególnie parującej, bo taką piją u Ciebie, zrobić sobie bardzo trudno w taki sposób, żeby nie było tego czuć. Usta i skórę nad ustami mamy usiane naczynkami krwionośnymi i nerwowymi, dlatego (eureka!) całowanie się jest tak przyjemne. Gorąca czekolada (nawet jeśli jest tylko ciepła) jest bardziej gęsta niż woda, więc zostaje jej więcej niż wody, a w tak wrażliwym miejscu jakim jest górna warga, odczuwalibyśmy to. Dodatkowo, żeby takie wąsy się przykleiły, trzeba naprawdę głęboko wsadzić mordkę w kubek, lub przechylić kubek, ale to również się czuje. Do czego dążę w tym długim wywodzie o wąsach z czekolady? Że to niemożliwe, by zrobić sobie takie wąsy nie odczuwając tego. Porównajcie sobie łzę płynącą z oka do warg – czujemy ją przecież, mimo iż jest malutka, a nie mowa kropla czekolady! Siląc się na humor wpadłaś w pułapkę z czekolady, której nie wybaczę, bo również zrobiłam badania naukowe, które dowiodły, że nie da się nie czuć na twarzy świeżej ciepłej czekolady, skoro samemu się ja sobie na pyszczek wylało. „Romantyczną” scenę przerywają fajerwerki i Booth wychodzi na balkon, żeby obejrzeć widowisko, tymczasem Breenan nie chce się założyć butów, a na zewnątrz jest zimno. Booth wiec bierze kobietę w ramiona i wynosi ją na zewnątrz, bo czym scena kończy się pocałunkiem, który łamie granice, która sobie wcześniej wyznaczyli w ich skomplikowanej znajomości. Z serialu kryminalnego o wątkach obyczajowych zrobiłaś romans. Swoją drogą pytanie do specjalistów – czy pocałunek może „z każda chwilą stawać się coraz namiętniejszy”? Gramatycznie to jest na pewno niepoprawnie, powinno być „bardziej namiętny” ale z merytorycznego punktu widzenia, uważacie, że są pocałunki namiętne, bardziej namiętne i najbardziej namiętne? (To by oznaczało, że As ma braki!)
„Aerofobia” [OP][K]
Tym razem nasza Pani kościolog ze względu na złą pogodę (całe trzydzieści centymetrów śniegu, blizzard i noc) musi nocować u Bootha. Oczywiście dowiadujemy się o aerofobii dziewczyny, która trzęsie się ze strachu przed wiatrem, tymczasem Booth myśląc o „półnagiej w jego salonie” nie może spać i przynosi jej kolejne koce, lecz gdy ta wyznaje mu prawdę, o swojej fobii, przytula się do niej. Przytuleni mocno do siebie zasypiają jak dwa aniołki znów zapominając o całym Bożym świecie. Czy Booth nie mógł przypadkiem zasnąć, bo miał kudłate myśli na jej temat? To rozumiem, że dwa pokoje dalej nie mógł spać, ale jak ją (półnagą!) przytulił do siebie, to kudłate myśli go opuściły jak ręką odjął i zasnął jak ten aniołeczek. Sposób na pozbycie się kudłatych myśli i spokojny sen według Virginii – przytulić półnagą kobietę drżącą ze strachu i sen gotowy! Widzicie mężczyźni, wystarczy nad sobą panować i tulić kobiety!
„Miss You” [OP][T]
Tym razem Bones jest na skraju wyczerpania pokładów psychicznych sił. Booth upozorował własną śmierć, o czym zapomniano poinformować główną bohaterkę. Jest to przyczyną dramatu jej istnienia, zaczyna pić, znacząco chudnie, odcina się od agentów, a to wszystko od akcji, w której Booth ginie, aż do dnia jego pogrzebu. Czyli w tydzień? Może mniej? Zaskakująca przemiana, jak na tak krótki okres czasu. Na pogrzebie akcja złapania przestępcy się udaje i wśród gości pojawia się żywy trup. Obrażona Breenan (jak na kobietę przystało) wali go po mordzie (żywego trupa, który udał własną śmierć), a potem ucieka do lasu, gdzie się zachlipuje na śmierć. Nie, jednak nie na śmierć, bo Booth ją odnajduje, wyznają sobie miłość i żyją długo i szczęśliwie. Wyobraźcie sobie, chłopak umiera, nie mówi tego dziewczynie, by ją chronić, po czym łapie ważnego bandytę wsadza go do więzienia i wraca do niej w glorii chwały, a ona postanawia dać mu w twarz i strzelić focha w lesie. Tak, typowa kobieta. Odcinek kończy się –jak poprzednie dwa- chwilą upojenia miłosnego w łóżku. Przez upojenie nie mam na myśli „tenteges” tylko „coraz namiętniejszy pocałunek” zboczuszki.
Szansa [OP] – studium charakteru odcinek
Nazwa rozdziału niepotrzebnie długa, a konstrukcja postu jest tak śmieszna, że aż nie da się czytać. Pierwszą część postu poświeciłaś opisaniu sytuacji, w której Bones i Booth ostatecznie wyjaśniają sobie sytuację pomiędzy sobą i Booth stawia sprawę jasno – chcę z Toba być, kocham cię i tak dalej. Tu następuje jakiś dziwny przełom i resztę postu zajmują dwa zakończenia wyższej sytuacji. Jedno jest zgodne z tym, co pokazano w serialu (czyli Bones gasi zapał Booth’a i on postanawia szukać kogoś, kto będzie go kochał miłością wieczną), a drugie to Twoja inwencja twórcza, czyli Booth zalewa swoimi wyznaniami miłosnymi bezbronną Bones i ta się poddaje, nie ma siły i powodów, by stawiać opór. Oczywiście ta druga opcja kończy się delikatnym pocałunkiem, który „zmienia się w namiętniejszy”. Żeby było ciekawiej kwestie w tym opowiadaniu pisałaś po angielsku, a ich tłumaczenia zamieściłaś pod postem. Po co? Toż to gwałt na poprawności! Skoro Twój blog jest adresowany do Polaków, skoro potrafisz przetłumaczyć te zwroty i skoro zawarłaś te tłumaczenia w tym poście, to skąd to mieszane dziwadło??? To może ja po niemiecku Ci napiszę część oceny, a tłumaczenie zawrę na dole, przewijaj sobie, a co!
Nikt nie ma prawa mówić Ci jak masz żyć [4/?]
Temprance jest studentką, na którą uwzięła się koleżanka. Kolega wylewa jej na twarz jogurt, by koleżanka, która mieszka z Temprance mogła jej zrobić kompromitujące zdjęcie. Jednak gdy Temprance ucieka do akademika, nieświadoma zasadzki, jaka czeka na nią w pokoju (mianowicie Jenny z aparatem), łapie ją solidny deszcz, który zmywa z niej całe upokorzenie i pozwala się uspokoić. W wyniku tego Jenna jest wściekła i wypowiada w myślach kwestię, która jest nożem w serce, dla As. Mianowicie „Jeszcze jej pokarzę”. O pokaraniu już mówiłam dwa razy, a tu do trzech razy sztuka –wstrząsający to błąd ortograficzny! Nawet w Wybuchających Beczkach to było, a jeszcze się nie nauczyliście, czym się różni „pokarać” od „ pokazać” i „pokarzę od „pokażę”. Jest to jeden z nowszych postów, więc będę bezlitosna!
Pewien sposób [OP] – wersja poprawiona
Nareszcie coś, co w miarę mi się podoba. Nie jest to typowy romans, jakie zwykłaś pisać, choć znów mamy o kochaniu się. Tym razem to coś głębszego i naprawdę starannie napisane i poprawione. Miła odmiana po Twoim stylu „Dorabiam romanse do fabuły serialu – tanio”. Po poprzednich postach miałam wrażenie, że na siłę chcesz doprowadzić Botha i Bones do kontaktu intymnego, lub też do długich i męczących wyznań miłosnych. Ten post udowodnił, że masz też inne pomysły, lepsze!
Opisy 1/5
Opisy to tragedia u Ciebie – co tu dużo kryć. Charakterystyk jest na lekarstwo, a jeśli już są, to schematyczne. Wszystkie pocałunki są delikatne, lub namiętne, a Bones najczęściej drży, z zimna, podniecenia i aerofobii – nudy. Booth tymczasem bardzo często przeżywa „fale ciepła rozchodzące się po jego ciele”, co jest jakby zgodne z męską naturą, ale może wolelibyśmy poczytać, o czym innym? Jeśli zaś chodzi o opisy stanów emocjonalnych, to Bones przez wszystkie opowiadania przeżywa to samo do zanudzenia. Zawsze boi się zaufać, kocha ale nie szuka zranienia, zawsze ma „potrzeby biologiczne”, czyli chrapkę na małe co nie co, zawsze pragnie się przytulić do Bootha. To jest straszne czytać to samo tyle razy o tym jaka jest zawzięta, silna, ale krucha i twarda, ale zakochana. Dodatkowo pojawiają się kwiatki z brakiem synonimów w stylu „szczerze powiedziawszy Angela i Brennan były jedyna grupą, która w całości wykonała zadanie, za co zostały pochwalone przy całej grupie, która pominęła to milczeniem”. Opisy zdecydowanie kuleją, brak tu różnorodności słownictwa i pomysłowości. Uderzyło mnie natomiast to, że w opowiadaniu „Nikt nie ma…” opisałaś kompletny strój dziewczyny, która wylała Temprance jogurt na twarz. Jej strój był naprawdę aż tak ważny? Dalej… Kilkakrotnie pisałam tutaj, że w dziedzinie pierwszej pomocy jestem wyszkolona raczej więcej, niż wynosi przeciętna krajowa, więc nigdy nie uwierzę, że rana stopy zadana szkłem broczyła przez jakiś czas, po czym krwawienie ustąpiło, więc Temprance wyjęła to szkło! (opowiadanie „Obietnice”) Po wyjęciu ciała obcego z rany, jeśli człowiek jeszcze się nie wykrwawił oczywiście, krwawienie powinno się znacznie nasilić, dlatego w takich wypadkach ranę bandażuje się bez usuwania ciał typu nóż, szkło, czy pręty, tylko wokoło wystającego ciała obcego, do czasu przybycia pomocy. Dlatego Twoja wersja jest tak mało prawdopodobna. Pojawiają się też nieścisłości, jak to z głaskaniem policzka dłonią, którą wytarło się wąsy znad ust. Masz też problem z pisaniem zdań rozpoczynających się od „A” lub „że” lub „albo”. Przykład „Boję się tego, co możesz powiedzieć, boję się tego, co mogę powiedzieć ja. Że zaczniesz udawać, że nic się nie zmieniło. Że będziesz udawał, że wszystko jest OK. Ale obydwoje wiemy, że nie jest ok., i być może nigdy nie będzie”. Ten kulawy styl i krótkie, niepoprawne urwane zdania nie pozwalają czytać swobodnie tekstu. Długie, wyczerpujące zdania są przyjemne w lekturze, jest gdzie oddech złapać (w przecinku) i gdzie mrugnąć oczyma (w kropce). W tym wypadku długość ma znaczenie. Jeśli już o tych sprawach mówimy, to Twoje opisy pocałunków zdały mi sprawę, że jest to sprawa naprawdę obrzydliwa. Dlaczego? Bo Twoi bohaterowie nie potrafią się całować! Booth „użył własnych ust jako tłumika” tymczasem Bones odpowiedziała mu taką reakcją „mój język przyłączył się do tańca”. Jako fan całowania w każdej postaci mam na to tylko jedno określenie – BLE!
Dialogi 2/5
Odejmuję Ci punkt za wielokropki, których naużywasz i nimi absolutnie przesadzasz, to również powinnam napisać wyżej, ale tu są większym problemem. Wypowiedź nie powinna rozpoczynać się od wielokropka! Dodatkowo dialogi zapisujesz błędnie. Dialogi zapisujemy albo od myślnika, albo w cudzysłowach i traktujemy je wtedy jako cytaty. Jeśli dialog piszesz w cudzysłowie, wbrew informacjom, jakie znane są oceniającym, które do tej pory Cię oceniały (tak, również miałam przyjemność się pośmiać przy lekturze), to rób to poprawnie! Przykład
„Booth ja…” zaczęła, jednak mi przerwał. Powinno być:
„Booth, ja…” Zaczęłam, jednak mi przerwał.
Dodatkowo koniec wypowiedzi czasem kończy się u Ciebie kropką przed zamknięciem cudzysłowu, czasem po i nie robisz tego poprawnie. Zróżnicowanie zależy od tego, czy forma narracyjna, która następuje po wypowiedzi kontynuuje myśl dialogu, czy nie. Jeśli tak, to kropki może nie być, jeśli nie, kropka musi być! Zwróć na to uwagę. Błędy błędami, opisy opisami – bardzo słabo!
Fabuła 2/10
Wiem, że Cię rozczaruję, ale fabuła jest upłycona do granic możliwości. Z serialu kryminalnego zrobiłaś serię Harlequinów o parze Temprance Bones Brennan i Seeley Booth w ujęciach jakże zróżnicowanych; w domu Bones, w domu Bootha, w pracy. No rzeczywiście, jestem pod wrażeniem… Wszystkie opowiadania zaczynają się tak samo – albo Booth, albo Bones czuje się samotnie, wyznaje jako narrator wszystkie swoje uczucia do drugiej połówki, później coś się dzieje, na koniec są razem w uścisku/pocałunku/stosunku. Gdybyś nie pisała tylko o tym, zostałoby Ci Twoje bardzo oryginalne i interesujące opowiadanie „Nikt nie ma…”, „Pewien sposób”, albo „Kawa”, za które dostajesz punkty. Reszta to strata czasu, przykro mi to mówić. Najgorsze z wszystkiego są fabuły historii z serii Demily, czyli rodzaju dopisywania opowiadań o tym, jak to Emily i David (dwójka aktorów ról głównych) ma ze sobą romans, jest bliska romansu, lub rozstaje się po romansie. O ile kombinacje związane z serialem wydają się być czymś normalnym, bo każdy ma jakąś tam fantazję, o tyle kombinacje na temat prawdziwych ludzi, których rodziny, ukochanych i znajomych oczerniasz, w zależności od tego, jaką historię sobie wymyśliłaś. To na swój sposób chore, bo z tego co czytałam z tego Davida jest niezły Tiger Woods, tymczasem Emily to kobieta będąca w szczęśliwym związku, skąd więc pomysł, że miałaby takiego (przepraszam za określenie) leszcza polecieć? Fabuła większości opowiadań jest konwencjonalna i nieciekawa, przewidywalna i nudna, trzy mi się podobały i za nie dwa punkty.
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 0/5
Po części już była w poprzednich kategoriach, wiec podsumowując – nudni, mało realistyczni. Przerysowani, niedokończeni, brak im wątpliwości. Przypominają mi jedynie brazyliady, w których zło było złe od „a do zet”. Jeśli zaś chodzi o miejsca i świat przedstawiony – wybacz, kontakty intymne w pracy lub domu to nie jest „świat przedstawiony”, tylko Harlequin.
Ortografia i poprawność językowa 1/10
Za błąd ortograficzny (pokażę a pokarzę) nie daruję Ci tej nocy! Masz tak wiele problemów, że aż nie wiem, od czego zacząć.
Literówki:
„Lepka ciesz wymieszana z wodą strużkami splywała jej po twarzy niejako zastępujac łzy, które nie popłynęły.”
Ortograficzny:
„Jeszcze jej pokarzę, myślała wściekła.”
Logiczne:
„Gdyż pierwsze zajęcia zaczynała kwadrans do łóżka.”
„Zwłaszcza, że w tym roku zaczynają staże wszyscy marzą o prestiżowych instytucjach.”
Merytoryczne:
„Niejednokrotnie wykładowcy musieli gonić ją do domu z zajęć.” (wyganiać)
Mieszane:
„Tempe szybkim krokem przemierzała alejki pomiedzy budynkami uniwersyteckimi”.
Toniesz w błędach literówkowych przy dialogach. TONIESZ. Jesteś jak kajak, który odwrócił się do góry dnem i zassał się tak, że nie można go odwrócić, trzeba go zanurzyć do końca i dopiero po utonięciu wylać cała wodę. Dramat, ale punkt masz za to, że zaczęłaś poprawiać posty (nieskutecznie, ale punkt masz za ideę a nie za wykonanie).
Oryginalność tematyki 0/5
Nigdy nie czytałam bloga o „Bones”, co sugeruje że powinien być choć jeden punkt, ale zamiast niego dam Ci dialog, do przemyślenia. Dialog autentyczny z życia As.
- Proszę Pani, książki o takiej tematyce jeszcze nikt nie napisał! To innowacja!
-Mi to daje do myślenia, że nikt, oprócz Pani, nie chciał się tego podjąć…
Dodatkowe punkty 0/10
…
Podsumowanie : 9/60
Ocena : Niedostateczny
Idę pośpiewać „Koko koko Euro-spoko”. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz