Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
sobota, 28 lipca 2012
(763) codziennosc-zlosnicy
Tym razem zamiast deszczu, corkatsw cierpi na paskudne choróbsko. W ramach przywrócenia do życia i poprawy humoru, siada przed kompem, włącza mocne bity i pod lupę bierze bloga, o jakże bliskim jej sercu temacie, codziennosc-zlosnicy.
Pierwsze wrażenie 2/10:
Och mój Boże. To jest zdecydowanie tyle, ile powinnam napisać w tej kategorii, żeby nie gnębić i Ciebie, i siebie. Nie mam jeszcze takiego przywileju, więc zacznijmy od omówienia adresu, z którym jesteś od tego momentu związana, jak mąż z żoną. Mówiąc inaczej, liczę na dużą dozę sarkastycznych uwag i wredne charakterki bohaterów. Jestem pewna, że to właśnie miałaś na myśli, kształtując słowa „codzienność złośnicy”, a moje przypuszczenia potwierdza cytat na belce: „Nadzieja umiera przedostatnia, po niej zostaje już tylko czarny humor”. To jest to. Słyszałaś może ten kawał: „Dlaczego Ania spadła z huśtawki”? Mam nadzieję, że go znasz, bo niestety nie mogę zamieścić tutaj odpowiedzi, to by podeszło pod nakłanianie do nienawiści, czy coś. Patrząc na Twojego bloga, przypomniała mi się peregrynacja obrazu Matki Boskiej Elektrycznej w mojej parafii. Postawiono targowiska, rozdawano cukierki, przywieszono lampiony, powpychano ludziom na siłę kije ze zniczami do fosy, które lądowały na śmietniku. Panuje tutaj istny jarmark. Najbardziej nie podobają mi się kolory i wielkości czcionek. Statystyka jest szara, menu burgundowe, data przyprawia o oczopląs jaskrawym fioletem, a czcionka opowiadania jest czarna. Chyba źle widzę, czy ty rzeczywiście piszesz pogrubioną czcionką? Moja droga, nie tędy droga do sławy. Absolutnie nie wiem, co zrobisz, gdy trzeba będzie coś zaznaczyć. Potem powstają wątki na forach: „Pomocy, podobno w Wordzie można dwa razy pogrubić tekst, dacie mi linka?” Dość dziwnie oznaczyłaś także ilość komentarzy, bo widzę ich osiem i napis „Wrzask”. Przejedź się na Woodstock, to zobaczysz, co to jest wrzask, o ile nie zginiesz przy tańczeniu pogo. Corkatsw jak zawsze wszystko zaczyna od końca i na odwrót, więc wracamy do grafiki i nagłówka. Kobieta przypomina mi Emmę Watson, ale to pewnie moja potteromania daje o sobie znać. Poza tym, czarny humor, pomijając, że czarny, też śmieszy. Dziewczyna jest smutna i przygaszona, jak kot po sterylizacji, a liczyłam na to, że będzie wesoło. Adres bloga/strony, którego autorzy wykonali grafikę, zawsze jest gdzieś z boku nagłówka, a nie na środku, w tym wypadku na sukience. Oj, ja bym z nimi porozmawiała poważnie, przecież to jest niedopuszczalne. Ostatnimi czasy trafiam na same jednokolumnowe blogi, ale w Twoim wypadku to dobry wybór, bo masz tylko statystykę i standardowe menu. Może czepiam się szczegółów, jednak w dużej mierze to one decydują o wyglądzie bloga. Powiedz mi, dlaczego przy liczbie komentarzy masz większą liczbę kropek, niż przy liczbie wejść na bloga? Czy to jest jakiś ukryty znak? Chyba nie mam podręcznika do kropkowego przy sobie. Corkatsw zaciera rączki i zastanawia się, gdzie ją też przeniesie po naciśnięciu odnośnika „Strona główna”? Chyba coś szwankuje, bo wracam tam, gdzie byłam. Po co ten odnośnik? Moim skromnym zdaniem to już jest przesada, brakuje tylko wyjścia ewakuacyjnego, które kierowałoby nas na pewno do Google lub „Chwila odpoczynku od Hayley” i przeniesienie na pasjansa. To już jest konkretna koncepcja. Z „Menu” najbardziej lubię czytać informacje o autorze bloga, bo ile ludzi, tyle jest sposobów na przedstawienie się. Twój opis przerósł jednak moje najśmielsze oczekiwania. Napisałaś: „Czy to coś zmieni jeśli napiszę Wam, że jestem uzależniona od coli i żelek?” Nie wiem, czy inni mają takie odczucia, ale mój świat legł w gruzach. „Czy to coś zmieni, kiedy napisze, iż jestem szatynką?” Ja też, co za zbieg okoliczności! „Mało ważne bzdury nieskładające się na osobowość żywego człowieka.” Masz rację, bo osobowość, mówiąc kolokwialnie, to z definicji to, co w środku. „A, ja jestem osobą z krwi i kości. Wiem, wiem nie spodziewaliście się.” Zagięłaś mnie, tyle lat żyję, a nie słyszałam o czymś podobnym. „Teraz osoba z krwi i kości, a ponadto ze zdrową wątrobą to faktycznie rzadkość.” Jeśli dobrze rozumiem, pijesz do picia alkoholu, tak? To Cię zaskoczę, bo ja też jestem z krwi i kości, mam zdrową wątrobę i nie czuję się na „faktyczną rzadkość”. Chyba się obie nie doceniamy po prostu. „Zakończmy to. Tak będzie lepiej dla waszego zdrowia psychicznego.” Mądrze mówi, polać jej! W „O blogu” zrobiłaś dwie niebywałe rzeczy. Raz, że nie napisałaś nic o blogu, a dwa, że zastosowałaś emotikonkę, na dodatek nieproporcjonalną do tekstu. Na Gadu-Gadu owszem, każdy używa, ale tutaj? Traktuj poważnie nas wszystkich. Wreszcie trafiłam na coś, co mi się spodobało. Zaskoczyłaś mnie zawartością „Bohaterowie”, bo wstawiłaś ładne zdjęcia, ograniczając się do podpisów. Nie ma żadnych opisów, kalendarzyków z datami urodzin i innych bzdur. Zakładka „Powiadamiam” jest kompletnie zbędna. Abstrahując od tego, że powinnaś mieć te osoby zapisane tylko na mailu lub GG, czy nawet smsy wysyłać im z informacją o nowym rozdziale, ale nie tutaj. Nawet nie ma odnośnika do ich blogów czy stron. Tym sposobem możesz wypisać paręset osób, z czego będzie tylko dwoje prawdziwych. Czytelnika nie interesują takie rzeczy. W kategorii „Czytam i polecam” jest dość skromnie. Tak mało czytasz, czy tak mało polecasz? Jeden z czterech linków nie działa, a odnośnika do Opieprzu w ogóle nie umieściłaś. Dobrze, że sam napis jest. Muszę jednak przyznać, że parę rzeczy jest w porządku. Przykładowo masz przecudowny kolor tła. Ponadto.. Hmm… Może przejdźmy dalej.
Treść 15/25:
Rozdział 1
Jeśli choć na chwilę przymkniemy oko na błędy, o których mowa będzie później, to opowiadanie samo w sobie nie jest złe. Mieszkanka Los Angeles, przyszła studentka, jest bardzo bogata i z tej racji rodzice planują jej ślub z równie bogatym kandydatem. Powiem szczerze, że bohaterka jest za bardzo infantylna jak na dziewczynę, która skończyła szkołę średnią. Wiem, że można się nudzić na weselu (choć na każdym znajdzie się wujek Franek, który rozweseli towarzystwo), ale żeby przyporządkowywać gości poszczególnym smerfom? Hayley rozmawia z jej potencjalnym przyszłym mężem i nie bezpośrednio nazywa go bucem, a facet nawet się nie zająknął. Już nawet nie mówię o tym, żeby mu się przykro zrobiło, albo po prostu dał jej w pysk. Bohaterka jest bardzo negatywnie nastawiona do żony brata i zachowuje się dziwnie, coś w stylu: „ No już dobra, idę na to wesele, ale worek na głowę i za ojczyznę”. Ach, cóż za męczarnia, iść na wesele w niebieskiej sukience, okropność. Hayley tak po prostu wychodzi sobie z imprezy, ale co tam. Tak się nie robi, tylko zaciska zęby (ale nie na czyimś gardle, tylko tak mentalnie) i wytrzymuje.
Rozdział 2
Minął miesiąc z haczykiem i napisałaś kolejny rozdział. Jestem kompletnie zaskoczona, a to niełatwa sztuka. W tej części było dużo mniej błędów, a historia zaczyna wciągać. Czyżbyś zatrudniła betę? Nie widzę takiej informacji. Do akcji wkracza Monica, koleżanka Hayley, jej kuzynka Ashley i tajemniczy sąsiad Christian. Coś mi się wydaje, że kroi nam się love story.
Rozdział 3
Bohaterka coraz bardziej działa mi na nerwy. Zachowuje się jak pyskata małolata, narzekając na wszystko i wszystkich. Ponadto coraz bardziej dziecinnieje z każdym rozdziałem, za sprawą Twoich opisów i dialogów z rodzicami w roli głównej. Hayley jest po prostu bezczelna, wypomniawszy ojcu, że jej w ogóle nie wychował. Z jej poziomem inteligencji także nie sądzę, by przyjęli ją na Dartmouth, chyba, że to zasługa czyichś lepkich łapek. Litości, mieć tyle lat na karku i w awanturach używać miny skrzywdzonego dziecka? Spodziewałabym się zażartej dysputy, mocnych argumentów i przede wszystkim jakiegokolwiek humoru. Na razie wspomniałaś jedynie o trumnie wyścielanej jedwabiem, pod kolor oczu tatusia. Słowa „trumna” nie czyni jeszcze humoru czarnym, oj nie. Tak czy siak, cóż ja bym dała za osobistego tragarza, niestety, chyba nie w tym życiu. Bohaterka posiada takowego, a on śmiał nie usłyszeć jej krzyków z okna. Rzuca z piętra doniczką, żeby zwrócić jego uwagę. Co za okrucieństwo i demoniczność, przecież ona też czuje!
Rozdział 8
Absolutnie mnie załamałaś. Było coraz lepiej i lepiej, a tu taka niemiła niespodzianka. Hayley przez pół rozdziału zastanawia się, ile botoksu jej matka wstrzyknie sobie, gdy dowie się o ciąży żony brata. Piszesz, że to przez dziecko jej brat musiał się ożenić. Przepraszam bardzo, to jego wina? Do tego tanga, choćby siłą woli i sznurów, potrzeba dwojga. Cytując: „To się nazywa szowinizm!” Szowinizm moja droga, to jest wroga postawa wobec jakiejś małej grupy. Szowinistami są Polacy, nienawidząc Żydów. Wytłumacz mi związek pomiędzy złapaniem faceta na dziecko, a szowinizmem, bo nie mogę tego połączyć. Piszesz: „Tak, to Jasmine jest winna tego że w jej organizmie znalazły się płyny ustrojowe Patrica. Tylko i wyłącznie ona, gdyż Patric jest tak czysty i niewinny, że nie wie co to takiego, chociażby p r e z e r w a t y w a.” Absolutnie pomijając określenie „płyny ustrojowe” (które śmiesznie wygląda na tle tekstu, czy słowo „nasienie” aż tak razi?), to żaden facet nie jest niewinny, a ona go przecież nie zgwałciła. Czyżbyś inspirację czerpała z księgi Rodzaju, gdzie córki Lota zgwałciły ojca, żeby za wszelką cenę mieć potomków? Piszesz, że to zawsze kobieta jest winna. Totalna ignorancja, obce są Ci statystyki gwałtów (ponad dwa tysiące rocznie na jedno województwo) i wymuszeń seksualnych na kobietach nawet w rodzinach. Jak w ogóle można coś takiego napisać? To absolutnie nie jest śmiesznie, a chyba taki był Twój zamiar. „Dorosła” Hayley przeprowadza się do hoteliku, gdzie właściciel całuje ją parokrotnie w jedną rękę, co chyba musiało komicznie wyglądać. To jednak dalej nie jest czarny humor. Bohaterka zasypia, a gdy się budzi idzie zaznać kąpieli i w samym staniku zastaje ją tatuś. Bardzo wyrozumiałego ma ojca, bo mój to by na pewno nie czekał, aż skończę brać prysznic, żeby pogadać ze mną. Dowiadujemy się, że tatuś zleca podlotkowi namówienie brata na rozwód i knuje, jak odebrać prawa rodzicielskie żonie Patrica. Co za rodzina…
Rozdział 9
Czuję się tak, jakby każdy rozdział pisała inna osoba. Przedostatni był straszny z wyżej wymienionych powodów, a ten spodobał mi się. Hayley przeprowadza się do domu, gdzie mieszka już jakieś rodzeństwo. Bardzo miło ją przywitali, dając w prezencie kota. Korzystając z okazji, zamiast pozdrowień, nie chce ktoś kota? Do wyboru do koloru, tylko u mnie. Wracając do tematu, brat Allysy, współlokatorki Hayley, zaczyna podrywać nam bohaterkę. Czy to nie za szybko? Znają się całe dziesięć minut. Kroi nam się kolejna love story, tym razem pod jednym dachem. Corkatsw z trudem powstrzymuje się od zadania pytania: „Czy będą brzydkie sceny?” Na pewno wrócę tutaj i sprawdzę.
Opisy 4/5:
Są takie, jakie lubię. Nie ma ich za dużo, a zawierają to, co trzeba. Mamy nowe miejsce – jest opis, nowa twarz – także. Są barwne i bez problemu mogę sobie wyobrazić osoby, o których piszesz. Jednocześnie nie zanudzasz i w odpowiednim momencie przechodzisz na dialog. Muszę przyznać, że czasami bohaterka mnie denerwuje, nie lubię takich ludzi, ale to przecież tylko postać. Taki nadałaś jej charakter i to też trzeba docenić. Czasami masz tylko problem z doborem słów, jak przykładowo ten Armagedon nieludzki. Byłoby idealnie, ale błędy psują wszystko, całe moje pozytywne wrażenie, więc za to jeden punkt odejmuję.
Dialogi 3/5:
Czytałaś kiedyś „Nad Niemnem”? Z tą książką można zwariować, bo Orzeszkowa ciągle opisuje każdy najdrobniejszy detal, a człowiek z utęsknieniem czeka na jakikolwiek dialog, bo zawsze szybciej się czyta. Tak kiedyś pisano, ale w dzisiejszych czasach niektórzy lubią się tak rozwodzić. U Ciebie nie ma takiej sytuacji. Zachowujesz ładną proporcję, a rozmowy psuje tylko dziwne mieszanie się stylów. Używasz patetycznych słów w stylu „- Zachowałaś się okropnie nieodpowiednio moja droga. Co to w ogóle za obyczaje?!”, „Nie wiem o co wam chodzi moi drodzy.” Niedługo później zwraca się do ojca „Mam tam po prostu wejść, powiedzieć siema i zapytać, który pokój jest mój?” Tak jak moja ukochana polonistka, bardzo nie lubię takiego mieszania. Poza tym jest w porządku.
Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 3/5:
Dobrze przedstawiłaś swoje kukiełki, bo po zaledwie kilku rozdziałach, mogę powiedzieć dużo na ich temat. Każdy z nich ma swoje charakterystyczne cechy, które pozwalały mi się identyfikować z nimi. Mogę przykładowo stwierdzić, że nie lubię Ashley, jak większości bezmózgich blondynek. Trochę zawaliłaś z głową rodziny. Samo przez siebie nasuwa się, że skoro tak dobrze im się powodzi, to musi mieć dobrą pracę, mało czasu. On tak sobie jeździ z/za córeczką, jak pies za pługiem, i to z nią pogada, to ponarzeka. Trochę gorzej jest z opisami miejsc wydarzeń. Skupiasz się wyłącznie na wielkości. Gdy opisywałaś pokoje hotelowe, to pisałaś jak duże jest łóżko i wanna. To samo z domem Hayley i z jej nowym miejscem zamieszkania.
Fabuła 5/10:
Trochę to takie bez polotu. Może parę lat temu, jak sama byłam młoda i piękna, to takie opowiadania z serii „Nastolatka w świecie” poruszyłyby głębią mojego serca. Z roziskrzonymi oczyma spekulowałabym na temat Hayley i brata Allysy. Zazdrościłabym jej pięknego domu, ubrań, auta. Niestety, chyba wyrosłam z tego, co świadczy, że opowiadanie może być interesującą lekturą dla młodszych ode mnie. Nie mówię, że to źle, ale do mnie to nie przemawia. Podczas prysznica jak żywo wpadła mi myśl do głowy, że blog przypomina mi High School Musical. Ach, dopiero, co się wymądrzałam o swej dojrzałości, ale corkatsw też kiedyś była młoda i oglądała Disney Channel. Mamy tutaj rozkapryszoną blondynę, ma nawet to samo imię, Ashley, Hayley w roli Gabrielle, Keith to Troy, a Allysa kumpelka chłopaka. Och w kapeć, to rzeczywiście pasuje. Ale daczego oni nie śpiewają? Trzeba przyznać, że pomiędzy pierwszym rozdziałem a ostatnim występuje diametralna różnica. Raz, że nie ma nawet połowy tych błędów, które były, a dwa, że zmienił się nieco Twój styl pisania. Krótko mówiąc, zorientowałaś się, o co w tym chodzi i jak zabawić czytelnika, a to, że ja znajduję się w nieodpowiedniej grupie wiekowej, to już nie Twoja wina.
Ortografia i poprawność językowa 3/10:
Ten ból jest nie do opisania. Mam ochotę wydłubać sobie oczy mikserem. Czytelników masz w swoich czterech szanownych literkach, bo błędy, które popełniasz, są po prostu śmieszne. Większość z nich wykryłby Word. Kojarzysz, taki czerwony szlaczek pod literkami? To znaczy, że musisz tak długo próbować poprawić, aż znaczek zniknie. Magia sama w sobie, nie?
„Patric ojcem, ja ciotką, Jasmine matką, ojciec dziadkiem, a matka babką” – czy ta wyliczanka jest na pewno konieczna? Dla mnie przykładowo to jest oczywiste, obrażasz czytelnika.
„ona zmierzyła mnie rentgenicznym spojrzeniem” – zabij mnie, pisze się rentgenowskim!
„Darmouth” – pisze się Dartmouth. Wiem, chciałaś poszaleć, że wiesz, co to Ivy League, ale chociaż posprawdzaj pisownię obcych wyrazów zanim je umieścisz w opowiadaniu.
„Armagedon nieludzki” – Słyszał ktoś kiedyś o ludzkim Armagedonie?
„Ja sama od godziny zabawiałam się dobieraniem do, każdego członka (…) – po co ten przecinek?
„jednak obfite jak masz Tytanica (…)” – zakładam, że chodziło o maszt? Tak czy siak dalej nie wiem, czemu określiłabyś go, jako „obfity”.
„Po głębszej rozmowie z tym idiota okazało się, ze nie wychodzi za maż tylko się żeni.” – Nie olewaj stawiania polskich liter, ma być „idiotą”, „że” i „mąż”. Poza tym strasznie mało roztropni ci Twoi bohaterowie. Nawet, gdybym była bardzo podekscytowana, to chyba bym musiała być nieźle wstawiona, żeby powiedzieć, że się żenię.
„I nie bardzo wyszło, bo idąc do ołtarza wyrypała się o własnego tatę.” – Nie zaczyna się zdań od spójnika, po „ołtarza” ma być przecinek i ciekawi mnie, jaka jest różnica między „własnym” a „nie własnym” tatą?
„- Witaj, Michaelu – przywitałam się grzecznie” – mieszkanka Los Angeles, młoda dziewczyna, wita kolegę słowami „Witaj”? Ja tam ograniczyłabym się do zwykłego „siema”. Zastanawiające.
„w końcu jego twarz znalazła się na poziomie moich oczu. Stanowczo pil za dużo mleka w dzieciństwie.” Chciałaś subtelnie przekazać, że od mleka się rośnie, a skoro był na poziomie oczu bohaterki to chyba nie urósł za bardzo, co?
„- Co Cie tutaj sprowadziło?” – To nie jest list, ani bezpośredni zwrot do adresata, „Cię” piszesz z małej litery.
„Byli pewni, ze kiedy dorosnę to spokojnie wyjdę za jakiegoś wybranego przez nich bogatego buca.” – Hayley właśnie rozmawia z tym bucem; nie ma co, bohaterka taktu ma tyle, co wór cementu.
„Za piętnaście minut będzie jutro (…),” – za piętnaście minut będzie północ brzmi lepiej.
„- Jestem Keith Gray. – przedstawił się i podszedł do mnie.” – Bez kropki i z małej litery, albo z kropką i z dużej, ale poprawniejsza jest ta pierwsza wersja.
Na początku było bardzo dużo błędów każdego rodzaju, ale co rozdział to lepiej. Taką, a nie inną liczbę punktów zawdzięczasz dzięki poprawie na lepsze. Nie wiem, co tak na Ciebie wpłynęło, ale mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że gdybyś przejrzała pierwsze posty przed zgłoszeniem się do oceny, to otrzymałabyś znacznie więcej punktów w tej kategorii?
Oryginalność tematyki 3/5:
Blogi o podobnej tematyce były niegdyś bardzo popularne, ale zastąpiła je niezliczona ilość fanficków. Potem była moda na mangę i wszelkiego rodzaju opowiadania yaoi i yuri. Twoją fabułę można zaliczyć do tych najzwyczajniejszych, które są z ludźmi od lat. Jednak brakowało tego. Ciągle smoki, latające węże i wazelina w d…łoniach na rozgrzanie stawów. Czasami potrzeba się od tego wszystkiego oderwać i odpocząć, a poczytać w pełni realistyczną historię.
Dodatkowe punkty 0/10:
Bardzo bym chciała przyznać Ci jakiś, ale nie mam po prostu za co, ani jednego. Co do grafiki to znasz moje zdanie, treść też nie jest jakaś specjalnie uderzająca. Poza tym, jak już wspominałam, tytuł i adres do czegoś zobowiązują. Nie ma tutaj żadnego humoru, a na pewno nie czarnego, tylko bohaterce zdarza się być okrutnie chamską, a dalej to historia taka jak inne, nic jej nie wyróżnia. Musimy pozostać przy tym, co jest.
Suma: 21/60
Cudem: ocena dostateczna
Uwierz mi na słowo, że ta ocena jest bardzo niska jak na twoje możliwości. Zawaliłaś z ortografią i grafiką. To są dwie rzeczy, które najłatwiej można zmienić, bo z kunsztem literackim to by było dużo trudniej. Proponuję rozglądnąć się za dobrą betą, która sprawdzi wszystkie rozdziały. Odwiedź też PROFESJONALNE blogi zajmujące się grafiką, zamów jakiś ładny szablon, a jeśli potrafisz, to wykonaj go sama, Opieprz potrafi docenić wkład własny! Musisz też nieco zmienić styl, bo masz predyspozycje do pisania fajnych komentarzy i ciekawych, ironicznych uwag, ale mam wrażenie, że nie zastanawiasz się, o czym piszesz. Ja, kształtując tą ocenę, parę razy czytam i poprawiam to, co uważam, że brzmi źle, nie do końca tak, jakbym chciała. Jak już to wszystko poprawisz, to proponuję zgłosić się ponownie – ocena na pewno będzie inna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz