Nerwowa reakcja na krytykę nie kładzie jej kresu. Przeciwnie, rodzi w oceniającym przekonanie, że ma rację w tym, co mówi. — Richard Carlson
Witamy na Opieprzu!
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
(767) yuuki-asakuras-life
Dziś trzynastego! Pierwsze koty za płoty stawiać w ocenach będzie Dziabara, a w początkujące łapki wpadła yuuki-asakuras-life. Czy dla kogoś będzie to pechowy dzionek?
Pierwsze wrażenie 4/10
Ładowanie bloga, niech bogom Internetu będą dzięki, idzie sprawnie i moim oczom ukazuje się dość kupkowa kolorystyka. Na dodatek jak gdyby ktoś jadł poprzedniego dnia jakąś smaczną zieleninkę. Ale! Nie zrażamy się przypadkowymi barwami i idziemy dalej. Adres bloga prezentuje się jak dobry tysiączek blogów o podobnej tematyce – imię (względnie z nazwiskiem) głównej bohaterki (tak, bohaterki, bohaterowie kanoniczni są, ha, ha, wykorzystywani, gdy występują jako obiekt westchnień), najlepiej z dodatkiem przygód, życia, miłości, opowiadania czy innego okolicznościowego wyrazu. Do wyboru opcjonalnie wersja angielska, niezwykle w środowisku polecana. Jeśli autorka bloga ma nick taki sam jak imię głównej bohaterki, następuje podwojenie punktów i trzeba brać nogi za pas, bo skończy się na opisywaniu miłosnych fantazji autorki. Widać, że odrobiłaś lekcję.
Belka to cytat z „Naruto”. Znajomy jak wszystkie i żadne, a brzmi jak z romansu. O ile mi się dobrze wydaje, „Naruto” nie jest romansem, tylko shounenem (manga przygodowa dla chłopców). Nie wiem w końcu, czy trafiłam na streszczenie miłosnego życia głównego bohatera, pełnego podniosłych przyrzeczeń i takich tam Sasuków, czy jednak opowiadania wypełnionego akcją, osadzonym w tamtejszym uniwersum. Och, chwilunia, wpadłam na jakiś głupi pomysł, że skoro to uniwersum „Naruto”, to będzie to jakaś żywsza historia.
I takowo przedstawia się sytuacja w dalszych krokach. Szablon wygląda dość smutnawo. W pogotowiu czeka na mnie paczka chusteczek, lecz kiedy spoglądam raz jeszcze na bloga, wyciągam drugą. Tak na wszelki wypadek, wszak w pierwszym szeregu ustawił się cały zastęp kiepskich wrażeń i domysłów.
Na nagłówek składa się fanart starej, dobrej drużyny A… Wróć! Starej, dobrej drużyny siódmej. składającej się z trójki najważniejszych bohaterów: Naruto, Sasuke i Sakury, oraz nauczyciela i mentora, którym jest Kakashi-sensei. Całość przerobiona jest na lekko dziwną i niewyraźną fotografię. W duplikacie. Fajnie, pewnie promocja była, wzorzyste tło dorobimy w komplecie, jedynie trzysta jenów drożej. W każdym razie sugerowałoby to, że opowiadanie rozgrywa się w tamtych czasach, ewentualnie są wspominki z tamtego okresu. Byłoby ciekawie, bo wiesz, tyle jest opowiadań, kiedy bohater X albo Y są w wieku reprodukcyjnym i z główną bohaterką ten tego… Ale tu na pewno tak nie jest! No przecież. Na pewno nie ma ani słowa o jakichś erotycznych ekscesach. Ani ciut ciut.
A mój pies pracował w NASA.
Opcję drugą, czyli zawężenie akcji z czasów dziecięcych do mało ważnego epizodu tej historii, podpowiada sentencja pod obrazkiem. „A kiedy wszystko zawodzi, pozostaje tylko… stara fotografia.” E tam, ja uważam, że tabliczka czekolady i telefon zaufania pomagają niezawodnie nawet w najgorszych sytuacjach. Ewentualnie zrzucić takiego narzekającego delikwenta z dachu i po problemie. Ciekawe, czy będziesz zasługiwała na łakoć czy siarczysty kop. Na razie szykuje się uraz obu części półdupkowych za brak odnośnika do deviantarta/pixiva/zerochana lub czegokolwiek, skąd obrazek wzięłaś. To podstawa szacunku do innego autora i do czytelników, którzy chcieliby poznać jego lub jej inne prace. Z drugiej strony pochwalam wartość estetyczną wybranego obrazka, że nie jest to koszmarek typu wizerunki kilku przystojnych bohaterów plus wymyślonej głównej bohaterki. I zawsze, ale to zawsze bohaterka ta, niebożę, dostaje twarz od postaci z innego, znanego anime.
Przejdźmy się boczkiem – staty, linki, czyli wszystko, czego blog odmówić sobie nie może. Statystyka póki co dziwna, tu pączki, kwiatki, tam kupki, zdjęcia, dzieci; trzeba przyznać, że wszystko jak na razie faktycznie trzyma się owej kupy. W powiadomieniach nie działa jeden link, poza tym nie do końca jestem przekonana, czy to ludzie, którzy chcą być powiadamiani o notkach czy jednak reklama zaprzyjaźnionych blogów. Po cóż innego umieszczać blogi powiadamianych na czele całej kolumny linków? Haracz wyczuwam, haracz płacony najpewniej w komentarzach. Pytanie kolejne – do czegóż służy kategoria „Inne”? Dlaczego inny blog ze świata tej samej mangi jest w oddzielnej kategorii, nazwanej tak bezpłciowo? Naruto jeden wie. Natomiast opisanie linku do tego bloga… Cóż, nie posiadam odpowiednich kompetencji, by taki szarak jak ja roześmiał się na widok przypisku „Skończę za to w piekle XD”. Jestem okrutnym smutasem, który lubi wiedzieć, o co chodzi na obcym mi blogu, którym mam w domyśle się zainteresować. Z innej strony za umieszczenie informacji o stronce zawierającej treści +18 bez choćby cienia poważnego ostrzeżenia, to ja potraktuję cię jak prawdziwy sukub i skończy się beztroska, a zacznie pożoga. Kategoria „Filmiki” i to co się wraz z nią znajduje nie jest pewnie wiadome nawet najtęższym fankom bloga, gdyż zawiera tylko przerwę bez tekstu. Na co to, po co to? Kumulujesz śmieci? Zbierasz złom? Zrzucić ci kowadło na głowę?
Treść 5/25
Sprawy organizacyjne
Jak zwykle organizacja na blogach wygląda w mniej więcej ten sam sposób:
„Cześć! Jestem Mariola, a to jest mój blogunio. Sorasy, ale nie mogę teraz pisać, dlatego w następnej notce wszystko wyjaśnię. To tyle! Całuski!”
Nie odstajesz od tej formułki nawet odrobinkę. Może ja się na tym nie znam, ale pierwsza notka albo powinna wprowadzić do tematyki bloga, albo mieć od razu podpis „żartowałam!”, dając znać, że czytelnik może bezpiecznie i szczęśliwie żyć dalej, bez czytania twojego opowiadania. Cóż, opowiadanie to zaiste wielkie, bo zaplanowane ma już kilka tomów (uwaga, uwaga, ministerstwo oświaty podpowiada, że tom to wersja pisana jednej części z książkowego cyklu). Ja nie wiem co jutro zjem na śniadanie i czy zdążę ze sprawozdaniem z tygodnia na tydzień, a ty masz od razu cel niczym wnuczka Tolkiena i Leonarda da Vinci. Zuch dziewczyna. Albo po prostu szalona, na co wskazują nadmiernie używane emotikony. Wiadomo, bez nich będziesz uznana za profesjonalnego ponuraka. A na blogach nie uznajemy profesjonalnych ponuraków.
Najważniejsze postaci #1 tomu
…co to ja mówiłam odnośnie tych głównych bohaterek i innych serii anime? Nie dość, że skleroza, to jeszcze dostałam oczopląsu. Ta notka zawiera przedstawienie czworga bohaterów opowiadania, na które składają się obrazki plus krótkie opisy. I już przy głównej bohaterce pojawia się zgryzota godna wyboru metody zamordowania Justina Biebera. Na górze jej opisu jest napisane „Yuuki Asakura” a na obrazku widzę Rin Kagamine z „Vocaloidów”. Matkę Yuuki, czyli pani z przepaską Konohy nie kojarzę, ale cóż – na deviantarcie na pewno był to jakiś autorki projekt, tylko podejrzewać źródło to ja sobie mogę. Trzeci opis to największa zmora tej notki. Nigdy nie podejrzewałam, że ktokolwiek może fanart Hibariego z „Katekyo Hitman Reborn!”, postaci z innego bardzo znanego shounena, użyć do opowiadania o „Naruto”. Na dodatek nazwałaś go sympatycznym! Choćby i pozorował. Zresztą jakie pozorował? A fu, a kysz i agape, zła maro, nieczysta i plugawa, bo choć łypiesz z obrazka przebiegłym okiem, część z odwiedzających nawet się nie wczuje w naprędce przygotowany opis. Autorkę obrazka to sama Akira Amano, autorka mangi „Katekyo Hitman Reborn!”, więc nie wierzę w to, że wybrałaś tę postać przypadkowo, a obrazek wpadł w łapska twe bez informacji o jego twórcy. Mało komu znającemu mangę nie podoba się Hibari, więc wyczuwam w tym posunięciu prywatę i chęć dogodzenia własnej wyobraźni. A ty, panie Hibari vel Namoru Asakura, możesz zgodnie z zamieszczonym opisem postaci nie znosić swej siostry za to, co ci uczyniła. A autorka bloga vel Yuuki Asakura uczyniła cię jednym z bohaterów tego bloga.
Jedynie ostatni opis wydaje się być upragnioną ostoją pośród wzburzonego morza głupotek, Naruto, dzięki ci, że jesteś Naruto. Albo i nie. „Znajduje jednego przyjaciela-Yuuki. To dzięki niemu mała Asakura zaczyna się uśmiechać.” Pierwsze – przyjaciółkę, nie przyjaciela, bo zaczęłam myśleć, że nastąpiło jakieś jutsu (technika walki ninja w „Naruto”) zmiany płci w zdaniu. Drugie – dopiero co to Naruto był niekochany i porzucony, a nagle to Yuuki zaczyna się cieszyć z życia. O co nagle biega? Terapia grupowa? Trzecie – ogólnie jakieś takieś przetragicznienie dzieciństwa Naruto, uzyskane w zaledwie kilku zdaniach. Ale w to można nie wnikać, historia po prostu od niemowlęcia została podporządkowana innym bogom fabuły. Z pierwotnych elementów świata mangi zostały tylko imiona i wygląd postaci.
Tom #1: Prolog
Przygotowanie chusteczek nie poszło na marne, bo zaczyna się dramatycznie. Żeby nie powiedzieć melodramatycznie. Yyy, znaczy jak z romansu… Miałam na myśli harlequina, tak, harlequina… A właściwie to jakiegoś Coelho? No, mniejsza z tym, tanio się zaczyna. Stosujesz dużo myślników, które mają sprawić wrażenie profesjonalizmu, ale są zwykłym zakamuflowaniem braku wiedzy na temat stawiania przecinków. Wiocha Konocha stała się rymem dokładnym nawet w piśmie, bo ja znam Konohę, wioskę ukrytą w liściach, a ty znasz chyba taką ukrytą w liźćah. Wracając do akcji – Yuuki opowiada nam o czasach sprzed i około swoich narodzin. Najlepsze jest to, że rodzice, trudzący się trzynaście lat nad planem spłodzenia broni/potwora/córki, są pypciem na kolanie swej pociechy, która chłodno przekalkulowała, że dziwienie się nad cudami stworzenia dziecka jest kompletnie zbędne. Tym i trzynastoma latami cowieczornego miłowania się rodziców. Rany boskie, za moich czasów pytało się o udźwig bociana, a nie było specjalistą lepszym od ginekologów. Ciekawe czy kalkulowała nad robieniem kupy i wybieraniem odpowiedniego cycka matki. Obliczała zawartość białka w każdej piersi i wybierała lepszą? Siusiała tylko w obecności osoby zdolnej zmienić pieluchę? Nie chorowała, bo nie było to wliczone w opłacalność żywota? Widzę tu materiał na opowiadanie zdecydowanie lepsze niż wnikanie w historię młodzieńczych przygód Yuuki. No, ale dzięki wspomnieniom ów dziwny kolor jej włosów się wyjaśnił. Plus dla ciebie, choć czy było to tak trudne do wyjaśnienia w opisie? Informacja wszak to podstawowa dla każdego uważnego i czepliwego człowieka. Nadal minus za cudzą postać.
Fobia i egzaminy
Główna bohaterka zgodnie z wcześniej określoną dewizą „mam dziesięć lat, ale jestem od was mądrzejsza, kretynki, bo tak mam w genach” ekspresowo nakreśla portret psychologiczny swoich koleżanek i wyraża się w sposób niecenzuralny, ale na pewno uzasadniony genowo. Polotem myśli też może się pochwalić – bohaterka niczym Batman ratuje uciśnionych, zwalcza zło i ma zawsze jako jedyna ma rację lub dobrze myśli. Jeśli nie ma racji, patrz zdanie wcześniej.
Moment, kiedy brat znęca się nad Yuuki wspominam całkiem zabawnie. Cały czas miałam przed oczami obrazek pani Amano i widziałam Hibariego, który „zagryza kogoś na śmierć” (jego powiedzonko z mangi, gdyż jest osobą wiecznie szukającą silnego przeciwnika do walki). Hm, jednak całkiem trafny był to wybór na bohatera twojej opowieści. Potem opis przyrządu do wyrywania paznokci przywołał mi na myśl „Higurashi no Naku Koro ni” i tamtejsze wesołe zabawy bohaterek z różnymi narzędziami tortur. Za przejaw twojej własnej weny uznaję finalne polanie rany Yuuki alkoholem, chociaż nie wiem czy wiesz, ale etanolem mało kto szafuje, nie wspominając o ninja z mangi, a z alkoholi to oni mogą tam mieć co najwyżej słabe procentowo sake. Woda utleniona bardziej by szczypała.
Po kilku latach Yuuki nadal jest zabawna, lubiana, a egzaminy zdaje z łatwością. Ogólnie mamy do czynienia z wpleceniem jej do oryginalnej historii z pierwszego tomu mangi, kiedy poznajemy Naruto, a następnie oblewa test kończący Akademię dla młodych ninja i aby uzyskać zaliczenie, daje się zmanipulować nauczycielowi Mizukiemu. I co my tu mamy! Naruto zgodnie z pierwotną fabułą nie zdaje egzaminu! Z rosnącym zainteresowaniem wczytałam się w rozdział. Lepiej późno niż wcale. Teraz główny bohater powinien ukraść wskazany przez Mizukiego zakazany zwój, z którego nauczy się legendarnej techniki!… Albo i nie. Przez dwa zdania skoczyłaś w czasie, Naruto zdał test niewiadomo jak i kiedy, a z opresji depresji na temat zapieczętowanego w nim demona ratuje go nie kto inny jak główna bohaterka. Jakaż ona kochana i uciśniona, jak sardynki w miodzie… Czy kierowała tobą chęć przerażenia, wywołania współczucia lub uwielbienia do przetragicznionej i niewinnej jak aniołek postaci? Przykro mi, nie kupuję przedstawienia twojej własnej osoby w zupie cudzych elementów.
Pierwszy raz
Ten dodatek specjalny dla samobójców na samym początku doprowadził mnie do niekontrolowanego wejścia na Allegro i kupienia młota pneumatycznego. Ot, autorka bloga na luzie rozmawia i odpowiada na komentarze razem z członkami Akatsuki, mrocznej jak kawa bez cukru organizacji, która zrzesza najniebezpieczniejszych, wyjętych spod prawa ninja. Takiego rozprawienia się z grupą bezwzględnych zabójców, zdawałoby się najlepszych z najgorszych tej mangi, nawet Inkwizycja by się nie podjęła. Było słitaśnie, dziecinnie i brutalnie, na swój straszny sposób. Osobowości bohaterów zostały przeżarte, przemiędlone, wyplute, wsadzone do mikrofalówki i wysadzone w powietrze; po tym wszystkim resztki zebrano do foremki Teletubisiów. Ostatecznie wyszło… to coś. Grupka nastolatków, których ktoś dopuścił do czata na Interii. A władcą rozstawiającą po kątach rozwydrzone dzieciaki o imionach postaci z Akatsuki jest nie kto inny jak autorka vel główna bohaterka.
Jeszcze komuś tu się wydaje, że jest zabawny i fajny…
Trzeba było od razu wielgachną czcionką na samej górze napisać, że jest to obłąkańcza parodia twej wyobraźni. Czytałam ja i takie rzeczy, ale założenie miały przedstawione od razu i świetnie się wówczas prezentowały. Tu to się jednak rozgrywa na poważnie.
A teraz czas na główną część, czyli rozdział! Yuuki jest genialna we wszystkich aspektach. Zaliczone. Jest za to chwalona głośno i wyraźnie. Zaliczone. Leje kogo popadnie, ale przecież to takie fajne. Zaliczone. Wszyscy ją lubią i chcą się z nią umówić, nawet stonogi, gdyby umiały. Zaliczone. Yuuki jest mega genialna, gdyby ktoś po drodze tego wywodu zwątpił. Zaliczone. Ogólny przekaz został zapamiętany, sir!
Nie wiem czy słyszałaś kiedyś o sformułowaniu „Mary Sue”, ale wiedz, że zakrawasz na ten tytuł idealnie, a na wykładach na ten temat mogłabyś robić za flagowy przykład. I to podwójnie, bo władać w ciągu całej historii dwiema bohaterkami i obie spiknąć z ulubionymi postaciami (potem to się robią jakieś męskie haremy) wygląda na łechtanie własnej wyobraźni.
Kwiatek nad kwiatkami to:
„Eh, wy moje małe zboczuszki! Pewnie spodziewaliście się innego „pierwszego razu”, co? Nie ma tak lekko! Pedofilii nie będzie (choć miała być!!!).”
W Polsce zabrania się publikowania materiałów pornograficznych w jakimkolwiek rodzaju – także opowiadań czy ich fragmentów, jeśli mają mieć z nimi styczność osoby nieletnie. Na twoim blogu nie ma żadnych zabezpieczeń w tej kwestii, a czerwony kolorek jeszcze nikomu oczu nie wybił, jak nie miał skończonych osiemnastu lat. Więc lepiej, żebyś nie ty uznawała, że nie umieścisz takich fragmentów bo zostawiasz to dla siebie i że robisz komuś tym łaskę lub nie. Lepiej, żeby w przyszłości podobny pomysł jednak nie przyszedł ci do głowy.
Twoje opowiadanie to zlepek cudzych pomysłów (zarówno pod względem obrazków jak i fabuły), a twój wkład to główna bohaterka, która nie odstaje nawet na krok od tych ze „Zmierzchu” pod względem osobowości i wspaniałości. Wielkiej grafomanii w tym nie ma, ale albo masz świadomość pisania to dla szerszego grona, albo pisz do szuflady i czytaj na dobranoc, gdy poczujesz się niedoceniana. Tworzenie własnej postaci i uczynienie z niej centrum jest podstawowym błędem wszystkich zachłystujących się jakąś opowieścią. Gdybyś zmieniła sposób patrzenia i zamiast Yuuki opisałabyś Sakurę, próbując pokazać czytelnikowi, że da się ją lubić, wtedy byłoby to oryginalne i wartościowe. Skupiłaś się przede wszystkim na schlebiających ci komentarzach, ale nie tworzysz ani niczego odkrywczego, ani kanonicznego, ani mądrego.
a) Opisy 1/5
Są jakie są. Po łebkach, byle publika dostała szybciej rozdział, byle przejść do kolejnej części historii, bo obecna jest nudna, a ta przyszła jest taka fajna! Iście reporterskie skróty. Wszystko opowiada główna bohaterka, przez co wczuwam się w to jak kapucynka w ścinanie stuletniej sosny. To świadczy też o tym, że główna bohaterka ma słabo rozbudowany system relacjonowania, skoro przede wszystkim mówi o swoich emocjach, a przestawienie jakiejś sytuacji lub widoku ogranicza się do „Ala ma kota” albo „piłka leżała przy drzewie”. Pierwszoosobowy narrator to nie zwierzanie się pamiętniczkowi, czytelnikom też należą się dobre opisy. Nic to, że nie wiem czyja była to piłka i czy drzewo żyło chociaż. Punkt jej siedzenia nie jest punktem mego patrzenia, a że Yuuki chyba nie przepada za opisywaniem sytuacji bez wtrącania osobistych osądów, więc przemykam ponad tekstem niczym amerykański bombowiec – zniszcz albo uciekaj.
b) Dialogi 2/5
Zwykle ktoś na kogoś krzyczy, grozi, jest złośliwy albo mówi „lisku”. W tekście jest zawsze dużo myślników, ale najwięcej przewija się i tak Yuuki, co wynikają z naturalnego przejmowania przez nią roli narratora po góra dwóch zdaniach innej postaci. Dialogi reprezentują tu funkcję „będę miała interakcje z innymi bohaterami, ale bez nich też wszystko opowiem”. Żarty w nich mają być śmieszne, a nie są. Taka słabsza o kilka poziomów wersja „Wilka i zająca”, przy czym tam występował tylko jeden dialog, a i tak był interesujący.
c) Kreacja bohaterów i świata przedstawionego 0/5
Poza bohaterami z mangi, którzy i tak są podporządkowani jednej głównej myśli tego bloga, czyli istnieć jako tło dla Yuuki, istnieją także bohaterowie wymyśleni przez ciebie. Całość dzieli się na trzy gromady: Yuuki, jej wielbiciele oraz jej wrogowie. Charakter wszystkich jest determinowany przez jedną prostą zależność – jeśli są dla Yuuki fajni, są fajni w ogóle, jak są dla niej niefajni, są skurczybykami, jakich by się Predator nie powstydził. Głębszych osobowości nie ma, postacie są albo do wychwalania bohaterki alfa, albo żeby robić jej bolesne kuku i ich nienawidzić z tego i tylko tego powodu. Mało to rozwinięte, powiedziałabym – niedorozwinięte. Działania postaci są zwykle wytłumaczone impulsami, instynktami i innymi natchnieniami, a wszystkie działania i tak kończą się na głównej bohaterce. Rozwój postaci nie istnieje. Sakura jest głupia. Naruto jest liskiem. Kakashi jest super. Tak z grubsza.
d) Fabuła 2/10
Do ostatniego rozdziału nie odnalazłam głównego założenia tej opowieści. Albo miała to być tajemnica dlaczego Yuuki jest jakąś super bronią (i jaką właściwie), ale pytanie to poszło w krzaki, albo zgodnie z realiami bloga od fanek dla fanek jest to opowieść o życiu fajowskiej dziewczyny, która przeżywa super przygody w świecie ninja. Nie zapominamy o przystojnych bohaterach. W zamyśle mogło być też tak, że każda dziewczyna miała się z tą bohaterką utożsamiać… Chyba. Właściwie to frajdę masz głównie ty sama, nie jestem pewna co do czytających. Ale skoro czytającym jestem również ja, to przyznam, że frajdy nie mam żadnej.
Gdyby nie oryginalna linia fabularna z mangi, to akcja skończyłaby się na spacerach i spotkaniach w szkole. Tak chociaż coś się dzieje, choć te dwa punkty to chyba bardziej dla pana Kishimoto, twórcy mangi, niż dla ciebie. Wymyślenie jednego klanu i wkręcenie jednej dziewczyny (no i brata z innej mangi) do historii nie wymaga szczególnie rozwiniętej wyobraźni, ale nawet korzystanie z istniejącej podstawy to też nie łatwy orzeszek. U ciebie to już nawet nie jest kokos.
Ortografia i poprawność językowa 5/10
Teraz weźmy sobie na warsztat kilka zdań z przykładowej notki i wywróćmy je na błędowe nice.
Postanowienie i obietnica
„Za wodospadem było malutka szczelina prowadząca do jaskini. właśnie tam bawiliśmy się z dala od ludzi.”
Było malutko szczelino, o górolo czy ci nie żolo. A za szczeliną była malutka jaskinia, bo się nawet za kropką wielkie „w” nie zmieściło i zdanie rozpoczęło się od mikruśnego „właśnie”.
„-Co jest lisek? – zapytałam chłopaka zerkając w stronę rozwrzeszczanych chłopców i śmiejących się dziewczyn.”
Kto to był Maciek? Kto to był, Maciek? Mały, niepozorny znak, a zdanie zaraz robi się takie… inne. Poza tym wspomniany wcześniej brak spacji po myślnikach w dialogach i nie tylko oraz brak przecinka po „chłopaka”. Każde zdanie zasługuje na trochę prywatności, jeśli nie kropką, to przecinkiem.
„Ehh cudowne towarzystwo.”
W języku polskim wymówienie dwóch „h” pod rząd jest wyzwaniem większym niż cały zapas chrząszczy Szczebrzeszyna.
„Gdy spojrzałam w bok humor jeszcze bardziej mi się popsuł: koło bramki ( oczywiście niedaleko Sasuke ) stała moja kuzynka od strony ojca: Sakura.”
Za „bokiem” przecinek, a że bramka była oczywiście niedaleko Sasuke i że jest to niezwykle ważne dla fabuły to… nie wiedziałam. Ten dopisek był wart pominięcia.
No, przykładowo, ale może były to nieporadne początki, więc zerkniemy jeszcze na jakiś późniejszy fragment. Ot, choćby taki:
Samotność
„Z tego co wiem, starszyzna chciała zrobić nowym hokage Jiraję.”
Hokage pierwotnie było u ciebie było z wielkiej litery, potem mianowało się małą. No trudno, czasy już je te, urząd nie tak prestiżowy, stawka licha, dużo papierkowej roboty… jednak jest to nazwa własna stanowiska i Hokage to Hokage. A Jiraya ma „y” – bo jak to tak można w twojej wersji wyrazu „j” raz czytać jako „dż”, a raz jako „j” w tym samym wyrazie? Niegodne to!
„Rozmowy z nim zupełnie różniły się od tych przeprowadzanych z Naruto: były na poważniejsze tematy i nie musiałam hamować się w używaniu skomplikowanych słów, które zawsze, gdy używałam ich przy lisku, musiałam tłumaczyć. Nie twierdzę, że blondyn był zbyt tępy na rozmowy ze mną, ale jego nigdy nie interesowały tematy, nad którymi ja i czarny mogliśmy dyskutować godzinami. Chociaż Uchiha stał się dla mnie dobrym przyjacielem, wciąż przez czas nieobecności dresiarza, tęskniłam za nim.”
Fragment jak cała kolia pereł. Przeprowadzać polecam babunie po pasach, a rozmowy można prowadzić, nie trzeba ich twardo uznawać za dokonane, koniec, kropka i nie będzie alimentów. Lisek, czarny i dresiarz to od dziś moja święta trójca zamienników na imiona, takie słodziutkie. Tylko nie wiem już, o co cię posądzić – o zoofilię, rasizm czy nietolerancję do subkultur? Na słodki dodatek tu akurat wstawiłaś o ten ostatni przecinek za dużo. Co się odwlecze, to nie uciecze?
„-Yuuki-chan! To jest Shizune! – wskazał na brązową – a to babcia Tsunade! Babcia dała mi taki wyczesany naszyjnik pierwszego! Patrz! – zawołał.”
Brak spacji to już stały element, pomińmy. Shizune jako brązowa pewnie poczuła moc kolorystyki bloga i przefarbowała się na kupkowo, choć włosy ma czarne jak piekło. Kończenie wierszyka niewskazane. No to minusik za brak wiedzy na temat postaci o których się pisze, choć to tylko trzy sekundy szukania w Google. Kropka po „brązowej” gdyby tylko ona była czarna. Albo w ogóle nie czarna, bo mi znowu rasizmem zalatuje, tfu, tfu. A „a” z wielkiej litery, jak pięknie pokazuję na obecnie czytanym zdaniu.
„Około godziny dwunastej otarłam do miejsca, gdzie moja drużyna miała się spotkać.”
Dobrze, że nie otarła się o miejsce, bo nie wiem jak mieszkańcy wioski by na to zareagowali.
We wcześniejszych i dalszych rozdziałach także widać błędy: brak spacji przy znakach interpunkcyjnych, pisanie zaimków w opowiadaniu z wielkiej litery (np. „Cię”), brak wielkich liter na początku niektórych zdań, a kropek na końcu, nagminny brak przecinków w zdaniach złożonych, niezrozumiałe korzystanie z japońskich słów (tłumacz się zaciął?), kolejne ehhy z nielimitowanymi literkami. Nie ma błędów niewybaczalnych, ale żeby twoje opowiadanie było w każdym calu przemyślane to już nie powiem. Takie raz pomyśli, a raz nie, dlatego połowa punktów za tą część z myśleniem. I bogom przyzwoitości dzięki za brak emotikon w samym opowiadaniu.
Oryginalność tematyki 0/5
Oryginalność jest żadna, jak widać choćby po linkach na blogu. O wymyślonych dziewczynach w uniwersum „Naruto” powstało już chyba multum blogów i fanfików. Dodatkowo zaliczyłaś wszystkie ważniejsze punkty przysługujące z tego tytułu: wspaniałość postaci, miłość najprzystojniejszego bohatera/bohaterów, jakieś smutne wątki na polanie łez strumieni, mile widziane nietrzymanie się kanonu i robienie błędów w opisywaniu wybranego, istniejącego w innym dziele świata. Za wykorzystywanie pomysłów oraz zamieszczanie obrazków z innych mang (bez linków) zabrakło skali w dół.
Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 0/10
Punktacja 14/60
Ocena: mierna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz