Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


wtorek, 23 czerwca 2009

(156) die-finsternis


die-finsternis.blog.onet.pl staje ekran w ekran z fumiko ijiri.


Naszło mnie na eksperymentowanie - sprawdzę, czy jedzenie sałatki mojej matki i ocenianie blogów jednocześnie to dobry pomysł.

Pierwsze wrażenie - 9/10
Podoba mi się ta kolorystyka. To naprawdę ładna kolorystyka, szkoda tylko, że zagospodarowanie ramek wysiada na pierwszym zakręcie. Tło tytułu statystyki mogłoby dla mnie nie istnieć, ale istnieje i pogarsza tym samym ogólny efekt.
Patrząc na kolory ramek próbuję odnaleźć w tym jakiś schemat, a gryzienie kawałków sera feta zajmuje mi coraz więcej czasu. Jednak nie ma w tym schematu. Tytuł statystyki ma białe tło, a ramka jest szara. Potem jest szary tytuł działu o autorce i białe tło tekstu, a na końcu cały szary kalendarz. Tak bez ładu i składu. Nieładnie to wygląda, ale dziękuję bogu, że użyłaś takich a nie innych kolorów, bo się to mniej w oczy rzuca.
Adres bloga jest po niemiecku i nie bardzo wiem co oznacza, ale wisi mi to. Wystarczy mi fakt, że jest napisany w języku który lubię, choć w życiu nie przesiedziałam ani jednej lekcji niemieckiego przytomna na tyle, by cokolwiek zapamiętać. Na szczęście nauczyciel miał podobną przypadłość.
Belka też jest po niemiecku i tu rozumiem o co biega tylko dlatego, że swego czasu szalałam za niemieckimi zespołami muzycznymi i próbowałam nauczyć się tekstów na pamięć – stąd też cała moja wiedza w terenach samego języka. Nazwijcie to fetyszem, ale najzwyczajniej w świecie uwielbiam ten język. Wielbię, czczę i kocham. To oznacza plus dla Ciebie, moja droga.





Nagłówek - 3/5
Już w pierwszym wrażeniu mogłam o tym napisać, ale zrezygnowałam: chodzi mi o efekt użyty przy napisach. Efekt, który bezlitośnie wymierza celnego kopa w plecy estetycznej strony bloga. Efekt cienia. Wykonany jest bardzo nieudolnie i odbierze Ci punkty w czytelności.
W napisie rozpoznaję angielską wersję piosenki Tokio Hotel. Wielu ludzi w tym momencie spisałoby bloga na straty, ale tak się składa, że trafiłaś w moje łapki, a ja Tokio Hotel lubię. Nie lubię natomiast kontekstu tych dwóch zdań, a przemilczmy już kwestię tego, że „Sacred” do moich ulubionych utworów tego zespołu bynajmniej nie należy. Tak czy siak, te dwa zdania w nagłówku aż błagają się o to, by ktoś wytknął je palcem mówiąc z pogardą: EMO.
No nie mam nic przeciwko emo, ale kurczę, nagłówek jest pierwszą rzeczą w blogu, na którą potencjalny czytelnik patrzy – nie wszyscy od razu załapią, że chodzi o TH, ale z całą pewnością wszyscy zareagują w wyżej opisany sposób, bo takie właśnie wrażenie wzbudzają w człowieku te samotne, przepełnione żalem zdania.
Swoją drogą, trzy zdjęcia Kelly Clarkson w nagłówku mogą wprowadzić potencjalnego czytelnika w błąd, a tego nie chcemy, prawda? Nie chcemy, żeby ludzie myśleli, że to blog o Clarksonównej, bo to by się mijało z celem i kończyło przykrym rozczarowaniem czytelnika, a to dopiero się mija z celem. Mniejsza o to, że cały nagłówek wygląda raczej mało profesjonalnie, wręcz amatorsko. Trudno, zdarza się.





Treść - 4/10
Raz już miałam okazję oceniać czyjeś wypociny na temat czterech chłopaków z dojczlandu i nie było to specjalnie zachwycające. Niezrażona tym podchodzę do Twojego bloga i pierwszego (na chybił trafił wybieranego) postu z jak najbardziej obiektywnym nastawieniem, trzymając kij ZA plecami, a nie w wyprostowanej przed sobą ręce.
Tylko cztery rozdziały i prolog, więc może przeczytam wszystko, jeśli coś mnie tu zaintryguje. Tradycji niech stanie się zadość, rozpocznę od prologu.
Wow. Jestem dumną bloggerką już od bardzo dawna, ale nie spotkałam jeszcze takiego wstępniaka. Zupełnie tego się nie spodziewałam, ale jak bardzo usatysfakcjonowało mnie to, co przeczytałam! Brawa. Brnę dalej przez Twe słowa, gotowa na kolejne miłe zaskoczenia.
Trafiłam na pierwszy dyslogizm. „Nosił skrzynki z napojami gazowanymi.”. Nic nie wskazuje na to, by bohaterka miała coś, na podstawie czego mogłaby wywnioskować takie stwierdzenie, więc zakładam, że gdy się spotkali, Derek trzymał w dłoniach taką właśnie skrzynkę z napojami. Dlaczego więc dwa zdania później otrzepuje swobodnie dłonie, chociaż nie było ani słowa o tym, żeby jakąkolwiek skrzynkę gdziekolwiek odkładał? Chyba, że napoje są tak gazowane, że lewitują.
Kolejne śmieszne stwierdzenie: scena kłótni między pracodawcą i bohaterką. Ona się wścieka, że facet zwolnił niejaką Natalie, po czym mówi: „Ciekawa jestem co ty byś zrobił, gdyby twoją żonę wywalili z pracy za to, że jest w ciąży?!”. Zabawne porównanie, a podtekst (zakładam, że niezamierzony) jest taki, że Natalie jest żoną bohaterki i na dodatek jest w ciąży. Albo coś było w tej sałatce, albo zaczynasz mnie rozczarowywać w ten mniej miły dla nas obu sposób.
Cytat: „– Zawsze można zamówić pizzę. – oznajmił. Patrzył przy tym na moją koleżankę, jak na potencjalny worek treningowy.” - co zamawianie pizzy ma wspólnego z biciem ludzi? Jakim cholernym cudem facet może nie lubić homoseksualnej koleżanki swojej dziewczyny?! To jest wbrew prawom natury.
Cytat: „Powinnam zadzwonić do Derek’a i zapytać się czy mam jeszcze czego tam szukać. Po tym, jak na niego nawrzeszczałam są raczej nikłe szanse na to, że mnie nie wywali.
Znowu przyciągnął mój wzrok. Jego miarowe ciche westchnięcia i trochę przyspieszony oddech sprawiały, że pomieszczenie żyło.” - dla potencjalnego czytelnika bloga ten cytat mógłby się wydawać równym idiotyzmem jak stwierdzenie, że motyl to gad, ale wtajemniczone osoby wiedzą, że wzroku bohaterki nie przyciąga śpiący Derek, lecz jej własny facet. Uznaję do za kolejne niedoinformowanie czytelnika. Przemilczam kwestię żywego pokoju, chociaż w zakamarkach mojego mózgu siedzą wspomnienia filmu 1408.
Cytat: „lecz gdy zobaczyła, że tylko mierzymy się nawzajem elektryzującymi spojrzeniami uspokoiła się. – No co jest?!” - normalnie oaza spokoju.
Chryste, poddaję się. Nie było w tym nic o zespole z dojczlandu, ale nie w tym rzecz. Nie ważne, czego się spodziewałam, ważne, że się zawiodłam. Taki piękny prolog, a pierwszy rozdział już powala na kolana swoją treścią. Nagle, z przerażeniem odkrywam, że napis w nagłówku rzeczywiście ma powiązanie z zawartością postów, a przez ostatnie tygodnie sama przechodziłam przez piekło, więc te wszystkie korkociągi jakie przeżywa główna bohaterka naprawdę mnie nie wzruszają. Tekst po prostu zalatuje niskim poziomem doświadczenia życiowego.
Dla świętego spokoju, nim wydam mój ostateczny werdykt w tej sprawie, zajrzę jeszcze do najnowszej notki bloga, by upewnić się w moim przekonaniu.
Cytat: „Kiedy zachorowała ja zbuntowałam się i przestałam mieć coś wspólnego z tymi pięknymi zwierzętami i jeździectwem.” - a co ma kółko do wiatraka? Buntujesz się i odmawiasz jazdy konnej, bo Ci matka choruje? To ja mam chore pojęcie na temat najbliższych i rzeczy które lubię, czy coś tu po prostu jest nie tak? No dobra, przyjmuje do wiadomości, że to kwestia psychiki.
Czekaj no... HA! WHO'S THE MASTER?! I'M THE MASTER!!! Oh yeah. Wiedziałam, że jednak chodziło o bliźniaki K. Po prostu to czułam, aż mi łupało w kręgosłupie! Pogratulować muszę, masz rękę do interesów. Piszesz piekielnie długie posty, prawie nie chce się tego czytać, a o postaciach, naokoło których kręcić się będzie reszta fabuły wspominasz dopiero w czwartym rozdziale. Tego się nie spotyka często i ja może dziwna jestem, ale uważam to za dobrą cechę. Najważniejsze to nie odkrywać wszystkich kart na początku gry, co nie? Szkoda tylko, że poza prologiem nie spotkałam tu ani kawałka tekstu który by mnie zaintrygował lub zachęcił do dalszego czytania. Na poprawę humoru zjem sobie kilka fasolek z mojej sałatki i przejdę do kolejnego kawałka oceny.





Ortografia i poprawność językowa - 5/10
Cytat: „A może przesadziłam i mnie też zwolni?” - to już jest klasyk. Nie zaczynaj zdania od 'a'.
Cytat: „jak mi powiedziała „rodzina powiedziała” - powtórzenie. 'Jak mi powiedziała „rodzina oznajmiła”' i lepiej by to wyglądało.
Na tekst o dziewczynie będącej homoseksualistą jedna z fasolek stanęła mi w gardle w poprzek. Słyszałaś o czymś takim jak 'forma żeńska'? Stosuje się jej do określenia osobników płci żeńskiej, a więc 'homoseksualistką' jak już. No chyba, że szanowna koleżanka jest mężczyzną.
Cytat: „Chciałam ci zrobić pewną niespodziankę, ale chyba już ją widziałaś? – zdanie twierdzące w ostatniej chwili zmieniła na pytanie.” - moment w którym to zdanie kiedykolwiek było czymkolwiek innym niż pytaniem umknął mi bezpowrotnie łącznie z tą 'ostatnią chwilą'. Ten kawałek tekstu ma w sobie tyle sensu co fasolka którą właśnie udało mi się przełknąć do porządku.
Teraz dochodzimy do takiej ciekawostki którą zaobserwowałam na tym blogu: nadużywasz znaków '?!' i psują one czasami kontekst w dialogach, ale śmiać mi się chce, kiedy zapominasz o wykrzykniku w miejscu, w którym najbardziej byłby wskazany, mianowicie: „- Gotowa? – krzyk taty ściągnął mnie z powrotem na ziemię”.
Cytat: „Obok niej stał ojciec w profesjonalnych spodniach i kamizelce.” - a możesz mi powiedzieć, czym takie profesjonalne spodnie i kamizelka się cechują? O jaką profesję chodzi? Chciałabym wiedzieć, bo nuż okaże się, że mam w domu profesjonalne skarpetki i nic o tym nie wiem!
Zmasakrowałam przy tym kilka fasolek. Niech to jeż kopnie, ale ze mnie sadystka.





Układ - 2/5
Mam wątpliwości co do tej szerokiej listy na szczycie bloga. Ogromne wątpliwości, zważywszy na fakt, że piszesz potwornie długie notki. Niby to żadna filozofia, żeby raz na cztery godziny myszką przewinąć bloga na samą górę (co trwa kolejny kwadrans), ale gdyby lista znajdowała się na dole, wielu ludziom ułatwiłoby to życie.
Statystyka, kilka słów o opowiadaniu i kalendarz. Stawiasz na minimalizm, polecam jednak inwestycję w archiwum. Przy takich długościach notek, menu wygląda jak zahamowane w rozwoju.





Temat - 3/5
Opowiadanie. Koncentrujesz się cały czas na głównej bohaterce, a do jej pierwszej konfrontacji z 'pod tematem' jakim są chłopcy z Tokio Hotel, doprowadzasz podczas mini wypadku samochodowego. Tak naprawdę po tych czterech, niemiłosiernie długich i dość nudnych postach akcja jeszcze się nie rozwinęła na tyle, bym mogła cokolwiek powiedzieć o wykorzystaniu tematu. Prolog wskazuje, że będzie o miłości. Wskazuje również, że będzie ciekawie, a nie jest. Zawiodłam się i to bardzo. Na razie przypomina to wieczne pojękiwania nastolatki które można znaleźć praktycznie na każdym blogu. Nie ma nic o miłości, jest natomiast trochę o facetach i wszystko jest zapaćkane gęstą, oleistą nudą. Zastanawia mnie, dlaczego po przeczytaniu aż trzech postów (z pięciu, dość obfitych w tekst) nadal czuję, że niewiele wiem o samej fabule opowiadania. Tu jest po prostu tak cholernie nudno. Wydarzeń wartych opisania doliczyłam się może pięciu, a między nimi rozciąga się ta nuda. Nuda... Nawet sałatka w wykonaniu mojej matki jest ciekawsza. Czuję, że robię się niemiła. Mówi się trudno i kocha się dalej. NUDA, NUDA, NUDA. Tak, od razu mi lepiej.





Czytelność i obrazki - 2/5
No kiepsko, bo i bez nagłówka w kwestii obrazków jest tu beznadziejnie. Jeżeli blog jest w odcieniach jasnoszarych, to skąd u licha ta sepia w zdjęciu obok tekstu? Znowu mam się produkować nad ilością kolorów w blogu i ich odcieniami? TRZY odcienie, albo DWA kolory. Więcej pisać mi się na ten temat nie chce, a jeśli jakoś specjalnie Ci na tym zależy, to polecam przeczytać sobie kilka wcześniejszych ocen mojego autorstwa, zaczynając od najstarszych, bo wtedy jeszcze byłam wyczulona na takie bajery. Po ocenieniu któregoś tam bloga z kolejki, którego kolorystyka prosiła się o pomstę do nieba uznałam, że czas symulować daltonizm, ale kiedy ktoś łączy b&w z sepią to kuźwa nie mam litości. Idź, czytaj, ucz się, wróć za parę tygodni i zobaczymy jak miewają się Twoje zdolności poprawnej dedukcji.





Dodatkowe punkty... przyznaję się bez bicia, zjadłam je razem z sałatką, więc będzie ładniutkie, okrąglutkie zero.
Oto i kolejny blog który na własną niekorzyść zrezygnował z posiadania linków i/lub autorka nie czytała uważnie regulaminu. Minus pięć punktów, a nawiasem mówiąc, linki naprawdę nie ujmują urody blogom, więc na miłość boską, ludzie, skończcie mnie dobijać ich brakiem.





Suma - 23/60
Ocena – dostateczna.





Bwahaha, że tak powiem. Eksperyment zakończony prawie pełnym sukcesem - to znaczy, przeżyłam jedzenie sałatki i ocenianie, ale więcej tego nie powtórzę, nie ma mocnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz