Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 3 sierpnia 2009

(248) przygody-konskie



www.przygody-konskie.blog.onet.pl

Ocenia Ciotka Meei w dobrym nastroju.

Pierwsze wrażenie: 1/10
To żeście się na mnie uwzięli! Nie dość, że próbujecie mnie przekonać do miłosnych gniotów, to jeszcze do tęczowych kolorków w konwencji gej &les! Ja się pytam: czym zawiniłam? Przyznam bez bicia, że kiedy zobaczyłam adres w kolejce, od razu pomyślałam, że to może być coś dobrego. Miałaś na tyle inwencji własnej, że nie jest to angielski, zanumerkowany i innymi cudami zaspawany adres. Kojarzy mi się jednak z przygodami KONI, a więc z jakimś opowiadaniem, o koniach. Właśnie, jak to jest możliwe, że takowego jeszcze nie czytałam na Onecie? Tak, więc czuję się pozytywnie nastrojona, ale obawiam się, że zawiedziesz mnie i będą to standardowe opisy jazd. Byle lepsze niż dotychczas czytałam. Wzrok mój mimowolnie kieruje się na belkę, która dość sugestywnie przemawia mi do rozumu i uzmysławia, że opowiadaniem to nie będzie. Szkoda.
"Pamiętnik Koniary Natalii, czyli moje przeżycia z końmi". Przyznam, że dość dobitnie informujesz, o tym, co na blogu będzie i nie pozostawiasz złudzeń. Nie ma emotikon znaczków, znaczy jest poprawnie, a ja mam wrażenie, że rozsądny z ciebie 'ludź'. Mam jednak spore zastrzeżenia do słowa: Koniara, które z resztą jest jakimś brzydkim neologizmem. Wywołuje u mnie dziwne skojarzenia i zwyczajnie słowo to nie podoba mi się, tak samo, jak nie podoba mi się słowo 'kociara'. Kwestia gustu, rzec by się chciało. Dla zainteresowanych ciąg kolejnych skojarzeń, jakie słowo koniara przywołuje mi na myśl: koniarka, koniarek, żuczek gnojarek. No poważnie! Z drżeniem serca przechodzę na blog i widzę ( o Matko Polko!) gejowską tęczę, [przyp. red. Homofobem nie jestem.] która dość agresywnie atakuje moje oczy. Kolory są tak jaskrawe, że z powodzeniem mogłyby zastępować niejedną sygnalizację świetlną, czy znak drogowy. Zdecydowanie 'przedobrzyłaś'. Wspominana przeze mnie tęcza występuje na blogu w każdej możliwej odmianie. Czyli: poziomej, pionowej, a nawet standardowej, tj. pałąkowatej. Jakby wszystkiego było mało tło wewnętrzne okropnie się kafelkuje, tzn. między kolorem niebieskim i zielonym nie ma subtelnego przejścia. Normalnie mam ochotę pojechać do Rygi. W dodatku kolor czcionki, jakiego użyłaś jest granatowy, co niestety na tle tęczy prezentuje się beznadziejnie, zaryzykuję stwierdzenie, że oczowaląco. Masz też wielką, do niczego nie potrzebną statystykę, z której nawiała jedna flaga. Pasuje to razem jak garbaty aniołek do ściany. I szpeci jak cholera. Na swoje nieszczęście pod tytułami ramek wykorzystałaś tęczę w dziwnej odmianie, co mnie nieprzychylnie nastraja i sprawia, że regularnie odwracam wzrok od ekranu. Mało? Na samym dole umieściłaś przeogromny, tęczowy (jakżeby inaczej) avatar. Pech chciał, że twoja tęcza z tła wewnętrznego jest akurat czerwona w tym miejscu, a tonacja avatara jest pastelowa, co żre się niemiłosiernie. Nie widać? Oczywiście, że widać! Wystarczy nie być daltonistą i mieć trochę klasy. Wniosek: grafik z Ciebie żaden. Sugerowałabym zapożyczyć jakiś ambitny szablon z szabloniarni. Kilka z końmi już widziałam, więc problemu ze znalezieniem nie powinno być. Przynajmniej zmieściłoby się w jakichś nierzygownych granicach. Tak niestety, bez owijania w bawełnę, blog prezentuje się jako jeden wielki zamtuz.

Nagłówek: 0/5
Jest niestety tragedią z rodzaju tragedii niemile widzianych. I tak jak prawdziwy kicz można nazwać groteskowym, czy też nowatorskim dziełem sztuki, tak u Ciebie nagłówek jest bezużytecznym bublem. Istny krasnal ogrodowy wśród wiklinowych krzesełek. Połączenie tęczy z nienaturalną zielenią wzgórza, plus do tego jeździec rodem z zawodów to razem zestaw tak masakrujący moje poczucie estetyki, że zaraz trzewia wypłyną mi uszami i zanieczyszczą wykładzinę wszelkiego rodzaju, tęczowymi fekaliami. Podobne odczucia budzi we mnie twórczość Celnika Rousseau, chociaż jego uznają za artystę, a Ciebie niekoniecznie, zważywszy chociażby na wykonanie bubla, którego śmiem (dość śmiało) nazywać nagłówkiem. Sugeruję, wygrażając w kierunku monitora palcem, żebyś wstawiła najzwyklejsze w świecie zdjęcie.

Treść: 2/10
Dużo, dużo, dużo notek. Szukam, szukam normalnego tytułu. Nawet chyba mam:
"Miłe zaskoczenie"
Obym i ja się mile zaskoczyła. Wbrew moim oczekiwaniom, co do miłych niespodzianek fundujesz nam przeraźliwie długi opis tego, co działo się przed, w trakcie i po jeździe. Flaki z olejem. Czytam, jeszcze takie hity:
"aby wędzidło nie wypadło jej z pyska, i żeby założyć ten pasek potyliczny za te uszy...!" Ten pasek, za te uszy i za te głupoty stylistyczne będą te bęcki. Nadużywasz zaimków wskazujących, czy jak kto woli rzeczowych. Nie musisz za każdym razem mocno akcentować, że to był 'TEN pasek' i 'TE uszy', bo każdy, kto nie jest idiotą doskonale to wie. Takie zaimki zwykle stosujemy chcąc uniknąć powtórzeń, albo jak sama nazwa mówi 'wskazać' na coś, a w Twoim zdaniu są całkowicie zbędne. Starałaś się też wplątać w to morderczo nudne sprawozdanie poetycki zwrot, co wyszło z tak opłakanym skutkiem, że w sumie nie wiem czy mam płakać, czy się śmiać:
"Ta mżawka deszczu obijająca się o moją twarz, ten wiatr, który stojąc w bez ruchu nagle zerwał się i zwrócił się przeciwko Nam." Teraz pozwól, że wyjaśnię, co jest nie tak. Po pierwsze nie istnieje coś takiego jak 'mżawka deszczu'. Oba te zjawiska występują oddzielnie w przyrodzie, bo albo jest mżawka, czyli drobny deszczyk, albo pada deszcz, a czym on jest chyba tłumaczyć nie muszę, ominę też wywód o cyrkulacji wody w przyrodzie. Po drugie krople wody lecące z nieba, nie obijają się o twarz, tylko, albo w nią uderzają, albo po niej spływają. Obijają to się ludzie, o siebie w kościele podczas procesji. Obijać można też kanapę i fotele, a czasami nawet obijać się mogą leniuchy. Animizowany przez Ciebie wiatr, nie mógł 'stojąc w bezruchu nagle się zerwać', bo tego to nawet Chuck Norris nie potrafi. Powinno być: stojący do tej pory w bezruchu wiatr, nagle zerwał się. I po ostatnie nie mógł się zwrócić przeciwko Wam, bo zwracać to się można z prośbą, o ocenę. Zdecydowanie lepiej brzmiałoby w tym kontekście słowo: obrócił. Najlepsza opcja, jaką udało mi się wydumać byłaby taka:
"Ach, te krople drobnego deszczu, spływające po mojej twarzy, wiatr, który zerwał się nagle i obrócił przeciwko nam". Odpuść to 'stojący w bezruchu', bo nijak nie idzie tego wklepać w ten kontekst. No właśnie 'bezruch' piszemy razem. Potem opisujesz, co działo się dalej, nawet, że chciałaś się pobawić z koniem w Friendly Game, mimo, że padało, kilka innych bzdurek i walisz zdjęcie Dakoty. Może i nawet nie przyczepiłabym się, bo samo w sobie ujęcie jest ciekawe, ale podpisujesz je:
"Ach, te jej piękne ślepka =)". Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na owym zdjęciu, zrobionym: en face ślepków nie widać. Jaki jest koń każdy widzi, a niezaprzeczalnie ślepka ma po bokach głowy, w przeciwieństwie do przedstawicieli gatunku
homo sapiens. No cóż. Zauważyłam jeszcze, że każdy zwrot 'miłe zaskoczenie’, jaki występuje w poście podkreślasz, żeby przypadkiem czytelnicy nie zapomnieli, jaki był tytuł notki. Ambitne.
"Oxer 1,10 m.| Koń pomaga mi się dosiąść | Kąpiemy się w stawie"
Na samym wstępie łomot. Skąd Ci się wzięła, u licha, ta kropka przy m? Przypominasz sobie, że na jakiejkolwiek lekcji MATEMATYKI przy jednostce metra pisałaś kropkę? Nie? No właśnie. Zaraz potem czytam wymarzony tekst:
" Ach, mam do opisania 3 jazdy: czwartkową, sobotnią i niedzielną...Oczywiście nie opiszę wszystkich tak dokładnie, jak to robię z jedną. Aha, zapomniałabym- życzę miłej lektury :)" Czyli opcja full wypas, będzie tego dużo i coraz mniej mam na to ochotę, chociażby śladową. Tym bardziej, że chwilę potem czytam, jaki to wybitny matematyk z Ciebie:
"Składał się on z 4 przeszkód, więc żeby zrobić 8 skoków jechałam jeden parkur 2 razy ''jednym ciągiem''." Składałaś już podanie o stypendium naukowe? Potem czytam głodne kawałki, gdzie była zrzutka, ile miały wysokości pozostałe przeszkody, i na którym murku było wyłamanie. Żadnej nowości, żadnej refleksji. Stek suchych faktów, które inni czytają, albo z prawdziwej nudy, albo po to, żebyś Ty czytała ich nużące wywody. Masz pojęcie o jeździe. Znasz fachowe słownictwo, nie obce Ci metody Parelliego. Czemu się jeszcze bawisz w takie blogowanie? Może czas wreszcie zacząć udzielać porad czytelnikom, wypowiadać swoje zdanie, na podstawie swoich własnych doświadczeń dać coś blogowemu światu od siebie. Blah, blah, blah... Zaraz mnie objadą, że 'innym koniarkom się to podoba’, ale jakoś w to nie wierzę. Jesteś 'płotką' w 'komciowej machinie'. No dosłownie, to metafora była, jakby ktoś nie zauważył. Następny etap postu zatytułowany jest "Koń pomaga mi się dosiąść”, co stylistycznie wygląda, co najmniej kulawo. W związku z tym, gdzie się dosiadłaś? To brzmi jakby KOŃ zwolnił Ci miejsce w autobusie, a jak mniemam było trochę inaczej. Nie chce mi się dywagować, rozwodzić. Po prostu powiem tyle, że jest sto tysięcy dwieście dwadzieścia sześć innych form, dużo logiczniejszych.
"Ja takiego 'bloka' złapałam,(...)" Z ciekawości i czystej niewiedzy wygooglałam słowo 'blok'. Znalazłam kilka różnych definicji, m.in. blok mieszkalny, blok rysunkowy, blok podstawowy, blok czekoladowy z herbatnikami, blok Quebecu, blok silnika, blok kontynentalny, blok ścienny, blok sercowy, blok walcowy, Blok Mniejszości Narodowych, a nawet Petrus'a Johannes'a Blok'a. Czy wyjaśnisz mi, którą rzecz z powyższych złapałaś i w jakim celu? Dalej czytam:
"Dakota się napiła i zanurzyła aż 4 nogi do wody!" Pomijam już konstrukcję zdania, która jest niewątpliwie chaotyczna i gratuluję sukcesu. Mała rzecz, a cieszy.

Bunt wiatraków! Tak się zmęczyłam, że jestem cała mokra, a dla dociekliwych: ocenę pisałam cały, boży dzień. I tak oto cały dzień, jak psu w majtki. Suma tego, co widziałam składa się na mały ŻAL, że tak powiem. Myślałam, że bujniesz jakoś życie świata końskich, onetowych blogów. Pochłaniałam każde zdanie z nadzieją, że coś wreszcie się wydarzy, niestety nic takiego nie miało miejsca. Mogłoby się wydarzyć tylko tyle, że od przejaskrawiania pewnych treści, pękłyby mi wydymane w zdziwieniu usta, a wtedy język przysechłby mi do podniebienia. Sama przyznaj, że kina akcji to Ty nie zrobiłaś. Raczej nudny film autobiograficzny, w dodatku wielce monotematyczny. Gary'ego Rossa i jego "Niepokonanego Seabiscuit'a" nie pobiłaś na pewno. Szkoda. Obejrzałam też filmik i nic poza odgłosami mnie nie zainteresowało. Nie od dziś wiadomo, że jak to ładnie Noti powiedziała '(...) tworzymy rozkoszną grupkę zboczeńców chowających się za opinią wspaniałych oceniających.' I więcej nie skomentuję, bo mogłoby to być niesmaczne jak teledyski Shakiry.
Co jednak muszę przyznać: używasz fachowego słownictwa. Widać, że się na tym znasz, sprawia Ci to niewątpliwą przyjemność, co docenić oczywiście powinnam, ale niekoniecznie chcę.

Ortografia i poprawność językowa: 3/10
Jakichś tam tragicznych błędów nie było. Poza tymi logicznymi, dziwnymi naleciałościami językowymi i emotikonami jest przyzwoicie. Li tylko przyzwoicie. Pierwszym, co u Ciebie przeczytałam był wstęp do notki 'Miłe zaskoczenie', który od razu mnie do Twojej TFUrczości zniechęcił, cytuję:
" Wczoraj, po długiej przerwie, w końcu doczekałam się dość odpowiadającej pogody na jazdę. "U nas" w stajni nie ma hali, więc jesteśmy od niej zależni. Umówiłam się z Malwiną, że pojedziemy razem pojeździć." Uświadomię Cię: nie 'odpowiadającej' tylko 'odpowiedniej', bez słowa 'dość'. Dość, a nawet dosyć to ja mam w tej chwili. Drugie zdanie brzmi tak, jakbyście byli uzależnieni od hali, co jest absurdem. Ostatnie zdanie w przytoczonym cytacie zawiera powtórzenie. W dodatku nie najlepiej z interpunkcją. Zjadasz ogonki, co kwalifikuje się jako ortografy, klasy 3 (czyli tej znośnej), bo wbrew pozorom używanie 'A' zamiast 'Ą' to niemal to samo co używanie 'U' zamiast 'Ó'. Proste jak drut. Wielokrotnie używasz znaków interpunkcyjnych, w taki sposób, że sprawiasz wrażenie niemającej o nich pojęcia zielonego. Nie chodzi mi tu o same emotikony, ale także o apostrofy, nawiasy różnego rodzaju, poczynając od zwykłych, przez kwadratowe, kończąc na klamrach. Po co?
Sam styl jest ubogi jak Van Gogh za życia. Dowodzi temu także Twoja wynędzniała próba używania środków stylistycznych, takich jak metafory, czy animizacje, które jak już wspominałam wychodzą spod Twoich palców, wołając o pomstę do nieba. Składnia drugoklasisty, podstawowe słownictwo, jeśli idzie o opisy. Zero w tym wszystkim humoru, żeby było śmieszniej, także zero powagi. Czyli takie bliżej nieokreślone, nudne, ‘niewiadomoco’. Ni to kiszka, ni to beret. Chaos literacki zdecydowanie dorównuje chaosowi graficznemu; ziewam przeciągle.

Układ: 2/5
Absolutnie więcej punktów nie da się wycisnąć. Musicie wiedzieć, że punktacja to nie życie, z którego wg reklamy Lecha wycisnąć można jeszcze więcej. Głodnemu chleb na myśli. Najchętniej moja skołowana głowa uciekłaby teraz w jakieś promile, ale że nie ma jak, gdzie, z kim i najważniejsze: za co, więc zostanę przy komentowaniu Twojego 'cacuszka'. Sam w sobie układ nie jest zły, bo lewokolumnowy. Masz też jakieś tam menu, które na pierwszy rzut oka wydaje się być porządnym i schludnym. Jednak po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że masz tam wszystko i nic. Po co Ci, u licha, 'Dyplomy dla bloga'? Tylko mi nie mów, że bawisz się w konkurSIKI, bo zwomituję... Dawno nie widziałam albumów na blogu, ale skoro uważasz, że są niezbędne, to OK. Ważne, że notki nie ciągną się jak korek w Los Angeles, w godzinach szczytu i nie zmuszasz mnie do ich oglądania. Avatar jest całkowicie zbędny, bo chyba nikt nie jest tak głupi, żeby w ten sposób oszpecić sobie bloga. Jeżeli już musisz wywal go na podstronę, razem z innymi. I najgorsze w tym wszystkim: statystyka z brakującą flagą. Jeżeli naprawdę chcesz ją zostawić wytłumacz mi proszę, jaki to ma sens, żeby w tak masochistyczny i brutalny sposób okaleczać sobie bloga? Że niby Włosi Cię odwiedzają? Bujda na resorach.

Temat: 0/5
Prawdziwe 'ciamciaramcia', jakby to zabrzmiało w ustach 'szanownego', byłego (szczęśliwie z resztą) Ministra Edukacji. Cały blog jest w istocie wyciaramciamciany, niestety zabrakło mi jakiegokolwiek porywającego przekazu, akcji i dramatycznych środków przedstawiania świata.

Czytelność, obrazki: 2/5
Tak jak podoba mi się, że zdjęcia są w albumach, tak cała kolorystyczna oprawa, obrazek w nagłówku, avatarek wręcz mnie odstraszają. Co prawda posty są pisane czarno na białym, ale w menu brak przejrzystości. Kolor granatowy nie zawsze się z biednej tęczy wybija, więc używasz jeszcze białego i czarnego. Klęska.

Dodatkowe punkty:
Niestety wyłamały się i nie pokonały przeszkody pt. brak oryginalności.

Punkty: 10/60
Ocena: niedostateczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz