Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 3 października 2009

(355) legendy-enkelimai



Co można robić w tak zimne popołudnie? Na dworze wiatr szaleje, zimowy zapach ze sobą niesie, chłodno jest, nieprzyjemnie. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak uzbroić się w kubek pełen grzańca, do którego przytulę skostniałe szpony, jak również w laptopa. A teraz... huzia na http://legendy-enkelimai.blog.onet.pl/
Compositeur humor niezły dziś ma, może łaskawa będzie. Kto wie, może nawet szczęka, uzbrojona w dwa rzędy ostrych kłów (nie zwracajcie uwagi na okruszki ciasteczek na czarnych wargach) opadnie jej z wrażenia? Do roboty.
Pierwsze wrażenie - 6/10
Wielokrotnie zastanawiałam się, dlaczego większość młodych ludzi zaczyna swoją przygodę z piórem bądź klawiaturą właśnie od stworzenia własnego świata. Sama również się do nich zaliczam, wciąż przechowuję w tajnej skrytce ponad pięć kilogramów makulatury, zawierającej mapy, języki oraz schematy warstw gleby mojej pierwszej wysepki. Wspomnień czar... tworzenie czegoś, co jest tylko twoje, z pewnością kojarzy się nam z magią. To jak czary, prawda? Była pustka, teraz jest wyspa. Lub dwie. A na niej ludzie, drzewa, zwierzęta - o kształtach, kolorach i cechach, jakie tylko sobie wymarzymy. Wisława Szymborska opisała radość tworzenia o wiele lepiej, odsyłam do jej cudownego wiersza Radość pisana. I mam nadzieję, że wśród czytelników znajdzie się choć jedna osoba, której placówka oświatowa, znana jako szkoła, nie obrzydziła poezji.
Ponieważ, jak już wspominałam, mam sentyment do światów fantastycznych, ciepło spoglądam na Legendy Enkelimai. Adres bloga jest typowy dla tego typu tworów, każda wymyślona kraina ma swoje "opowieści", "kroniki"... ale między innymi w tym tkwi urok fantastyki. Człowiek sięga po tego typu literaturę, gdyż wie, czego powinien się po niej spodziewać. A spodziewa się kolejnego "ucznia" naszego ukochanego J. R. R. Tolkiena, który niezmiennie inspiruje pisarzy. W porządku, wchodzę na bloga.
Niestety... przykro mi to mówić, ale od strony wizualnej Legendy leżą. Wszystko jest takie malutkie, zmieszane ze sobą. Kwestię nagłówka omówię w następnym podpunkcie, skupmy się zatem na reszcie. Zacznijmy przede wszystkim od tła, otaczającego tekst właściwy. Przecina je sporych rozmiarów jasnoniebieska kreska, która kończy się w miejscu niespodziewanym, co pozwala mi zgadywać, iż być tu nie powinna. Na wspomnianym wyżej tle pyszni się opis w stylu noty wydawniczej, który niczym mnie nie zaskakuje - reklama niezwykłego, tajemniczego świata. Tekst ten wyjeżdża poza jasnoniebieską linię, a ja nie mam już najmniejszych wątpliwości co do tego, że kreseczka owa nie jest na blogu pożądana. Mimo to autorka nie zrobiła z nią nic.
Na samej górze bloga widnieją ozdobne zakrętasy, bluszcze, sałatki owocowe. A na nich, uwaga! - data dodania najnowszej notki. Onet oferuje tyle ciekawych rozwiązań, że z pewnością można było uniknąć nałożenia się na siebie obu cudeniek.
Podsumowując - pierwsze wrażenie wypadło niespecjalnie. Zobaczmy, co będzie dalej...
Nagłówek - 2/5
Owszem, lubię posłuchać od czasu do czasu zespołu Within Temptation. Podoba mi się słodki głos Sharon, jej diabelski uśmiech i niewinne spojrzenia, jakie rzuca wprost do kamery. Zdjęcie, będące nagłówkiem Legend znam doskonale i muszę przyznać, że zawsze mi się podobało. Jednak pasuje tu ono jak pięść do nosa.
Przede wszystkim - blog utrzymany jest w chłodnych barwach, króluje tu czerń, szarość i błękit. Zdjęcie z kolei pełne jest barw ciepłych. Zgaszonych, owszem, lecz wciąż ciepłych. Jego kolorystyka odcina się nieprzyjemnie od reszty szaty graficznej.
Poza tym nagłówek jest za mały, ginie wśród tekstu, maczkiem pisanego, jak również licznych blogowych niedoróbek. Radziłabym wstawić większy obrazek, pisać większą czcionką, a najlepiej poprosić o pomoc specjalistę. Tymczasem przejdźmy do treści, gdyż ciekawa jestem niezmiernie twej historii, Beatrix (a może Beatrycze? Nagłówek kojarzy mi się z Dantem...)
Treść - 6/10
Do tej pory nie zdarzyło mi się jeszcze oceniać opowiadania (a raczej zbioru opowiadań, sądząc po tytułach na liście), chcę więc, by wszystko poszło jak należy. Zabieram się za prolog.
Do zobaczenia w Enkelimai/Prolog - nim zajmę się tym, co najważniejsze, czyli stylem i warsztatem, kilka uwag. Tytuły bezwzględnie powinnaś pisać większą czcionką, autorko droga. Dzięki temu blog nabierze bardziej profesjonalnego wyglądu. Intytulacja to rzecz ważna nie tylko pod względem treści (chwytliwe hasło, zachęcające do czytania) ale i formy. A teraz do rzeczy.
Streszczenie:
Bohaterka, Anna, jedzie autokarem w nieznane (czyt. do Lwowa). Jest nielubiana, gdyż wierzy w anioły. Wdaje się w rozmowę z tajemniczym chłopakiem o imieniu Arian (sic!), który też wierzy w anioły, a wręcz sam nim jest - ratuje dziewczynę przed śmiercią w autokarze w sposób dość ciekawy. Mianowicie, kładzie się na niej. I, a jakże by inaczej, sam ginie. Ginie? Nie! Pojawia się znienacka (biedny Nienacek) i zabiera bohaterkę do Enkelimai. I wtedy zaczynam odczuwać deja vu. I to jakie...
Przykro mi to mówić, ale jestem... rozczarowana. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, lecz nie w tym rzecz. Mogłabym przełknąć tak wyraźne nawiązanie do Braci Lwie Serce, książki mego dzieciństwa, ale i tak nie chodzi o to. Problem tkwi w stylu, autorko kochana. Coś ciekawego tli się miejscami, wygląda zza słów, chichocze, skacząc między przecinkami. Jednakże wciąż ci ucieka. Gubisz iskrę, moja droga. A bez iskry trudno jest pisać. Kilka fragmentów prologu podobało mi się, inne przyprawiły mnie o mdłości. Póki co, twój styl definiuję tak oto: mieszanka Zmierzchu i Zemsty wiedźm plus kilka cech typowych dla Pullmana (którego, nawiasem mówiąc, nie cierpię). Ale kto wie? Może pracując i pisząc, wyrobiłaś sobie lepszy styl? Spoglądam na notkę, którą napisałaś niemal rok później.
Róża Rilijanny - cz. I - i znów kilka uwag. A właściwie jedna: czcionka zmieniła się przez ten rok, jak widzę. Znacznie schudła. Dzięki temu blog rzeczywiście wygląda lepiej. Ale powinnaś wobec tego konsekwentnie zmienić wielkość liter w poprzednich notkach. To bardzo proste i nie zajmuje wiele czasu. Wystarczy dostosować odpowiedni styl do tekstu.
Streszczenie:
Amras Silfalas (elf... czymże byłaby bez nich fantastyka?) zdążał do posiadłości, którą zamieszkują dwie kobiety, lub też córy człowiecze. Wędrował, wędrował, aż zawędrował. Lecz nie do posiadłości. Do przytulnej chaty, zawierającej w zestawie piękną dziewczynę, w której, notabene, nasz elf skrycie się podkochiwał. Druga dziewoja, niosąca kosz z praniem, podbiegła do uroczej parki, automatycznie niszcząc sny czytelników o romantycznym tete a tete.
Jak się okazało, piękna dziewczyna również zainteresowana była elfem, co wyrażała drżeniem. Serca. I na tym może zakończę streszczenie.
A teraz moja ulubiona część, czyli komentarz:
Niestety, styl twój nie uległ większej zmianie, Beatrix. Barokowe, kwieciste opisy, pałętające się miejscami wśród zwykłych, prostych słów, nie zmylą mego czujnego nosa. Jedno jednak mnie cieszy - Pullman odszedł w zapomnienie, a na jego miejsce wskoczył C. S. Lewis. Nestety, rzadko korzystasz z jego pomocy, a szkoda, bo jest on mistrzem atmosfery. Widmo pani S. Meyer też zniknęło w diabelskiej czeluści, przeznaczonej dla grafomanów. A jednak wciąż odbieram twój tekst tak samo.
Możliwe, że powinnam zerknąć na którąś z nowszych notek. Ale powiem szczerze, że bardzo zniechęciłam się do twego bloga. I nie mam siły czytać dalej.
Ortografia i poprawność językowa - 7/10
Produkcja Masowa Zdań Niezręcznych wita w swych skromnych progach. Proszę nie wycierać butów, troszkę brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Czy mieliby państwo ochotę na zwiedzanie? Serdecznie zapraszamy.
Legendy cierpią na stały deficyt błędów ortograficznych, co cieszy mnie niezmiernie. Jest jednak sporo stylistycznych potknięć, których pełno ostatnio w gazetach. A oto kilka przykładów niezręcznych zdań i zwrotów w wykonaniu Beatrix:
Przez wąską drogę jechał wóz. - Wąską drogą jechał wóz. Czyż nie brzmi to lepiej?
(...) wędrując swoimi dużymi, niebieskimi oczami po drzewach i kwiatach. - Rozumiem, że oczy miały małe nóżki, którymi radośnie podrygiwały w takt muzyki, gdy takową słyszały. Nie można wędrowaćoczami. Dozwolone jest za to wędrowanie wzrokiem.
Uśmiechnęła się (...) ten gest został odwzajemniony. - Jaki gest? Uśmiech nie jest gestem, przynajmniej nie w tym kontekście. Stwierdzam to z całą stanowczością.
Poza niezręcznymi zdaniami znalazłam również taki kwiatek:
Miał kruczo-czarne włosy. - Proszę usunąć myślnik. Kruczoczarne, oto forma prawidłowa. Kiedyś pisano osobno oba wyrazy, teraz jednak taki zapis jest dozwolony.

Układ - 4/5
Gdyby nie tekstura i towarzysząca jej kreseczka, której przygody opisałam wcześniej, czytelnik mógłby docenić przejrzyste menu i dodatki, zmyślnie ukryte na podstronach.
Jestem przeciwniczką opisywania bohaterów opowiadania. Po co to komu? Przecież każdy człowiek o inteligencji rzędu temperatury pokojowej domyśli się, czyje losy opisuje dany rozdział, zaręczam.
Temat - 3/5
Jak już wspominałam, światów fantastycznych mamy jak mrówków, zarówno w literaturze, jak i kinematografii. Wątpię, by można było dopisać do dziejów fantasy zupełnie nowy, świeży rozdział. Ale kto wie...
Czytelność, obrazki - 2/5
Wielkość czcionki zmienia się ciągle, w dodatku odwrotnie proporcjonalnie do wieku naszej autorki. Poza tym wyżej wspomniana linia i sałatki owocowe uniemożliwiają skupienie się na tekście, który winien być najważniejszą rzeczą na blogu.
Punkty dodatkowe: 0
Obawiam się, że tańczące gałki oczne Amrasa zbytnio je wystraszyły. Nie chcą cię odwiedzić, Beatrix.
Podsumowanie - 30/60
Ocena - dostateczna
Wiatr przestał wiać, gładka tafla grzańcowego jeziora pokryła się ohydnym nalotem. Ciekawe, co to jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz