Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


piątek, 30 października 2009

(379) artemine



Prolog: Fumiko ijiri odwiedza artemine.blog.onet.pl

Rozdział pierwszy: Pierwsze wrażenie - 9/10
Chociaż zmagała się z potworną chorobą, fumiko ijiri spakowała manatki i dzierżąc w łapce swój kultowy kubeczek Pink Floyd'a zerknęła na znajdujący się w kolejce adres, mający być destynacją jej kolejnej podróży. Artemine. „Że niby co?” - zdziwiła się, przecierając oczka wolną łapką, po czym spojrzała na adres po raz kolejny - „Arte... Mine. Art-e-mine... Art-emi-ne... Enimetra...” - po dłuższym zastanowieniu, które właściwie niewiele dało, wzruszyła ramionami i kliknęła na adres przenosząc się do krainy Artemine. Z nielekkim zaskoczeniem rozejrzała się dookoła. „Osz w trąbę słonia” - wyrwało jej się szeptem pełnym uznania - „No tego jeszcze nie było”. Odstawiła kubeczek na najbliżej stojący przedmiot zdatny do odstawienia na nim kubeczka i trzęsącymi dłońmi wyszperała z kieszeni swojego czerwonego płaszczyka notesik i niebieski ołówek. Otwarła notesik gdzieś na środku i z miejsca zaczęła notować swoje obserwacje:
„Tak, to jest to, czego szukaliśmy od dawien dawna, profesorze Ziarenko: kraina z dodatkami, która nie przypomina zdziczałej puszczy! Delikatna, dopasowana i jakże przyjemna dla oka kolorystyka, choć może nieco za ciemna, czyni z niej miejsce doskonałe do spędzenia tu dłuższego czasu.
Chociaż nazwa zdradza niewiele i zawikłana jest jak profesorowa szopa, znaczy się fryz (czy co to tam profesor na tej swojej profesorowej łepetynie ma), świetnie będzie się prezentować na pocztówkach, tudzież belce. Być może jednak wypadałoby strzelić w to jakimś tekstem reklamowym, w końcu wszyscy ostatnio idą na komercję, a trochę reklamy nikomu prócz politykom jeszcze nie zaszkodziło. Tak, zdecydowanie należałoby coś nabazgrać w tej belce, tak w ramach doszlifowania do perfekcji!
Wolna przestrzeń wypełniona jest różnokolorowymi dodatkami łagodnej natury; to chyba jest pierwsza taka wyprawa, na której nie obawiam się nagłego ataku ze strony tubylców!”
Fumiko ijiri zagryzła ząbki na ołówku czytając zapisane zdania, po czym przewróciła kartkę, wzięła głęboki wdech i wykonała kolejny krok, zagłębiając się w nowej, pięknej krainie.





Rozdział drugi: Nagłówek - 3/5
Zaraz za zakrętem ponownie stanęła jak wryta: oto jej oczom ukazał się groteskowy widok rozkopanego grobu, taczki pełnej kości i czegoś, co wdzięcznie pchało ową taczkę w bliżej nieokreślonym kierunku, uśmiechając się dość perfidnie. Z jej ust wymknęło ciche „Iiik!”, po czym jej wzrok wyłapał coś w tle tej sceny. Z oburzeniem stwierdziła, że tuż nad rozkopanym grobem widniała nazwa krainy. Przygryzając dolną wargę podsunęła notesik pod nos i kontynuowała pisanie:
„Profesorze Ziarenko! Pod względem kolorów, kraina ta nadal wydaje się być dość przyjaźnie nastawiona, ale nie jestem pewna co sądzić o tubylcach. Właśnie miałam okazję być świadkiem, gdy jeden z nich uciekał ze świeżo wykopanymi zwłokami! Być może to jakiś tutejszy rytuał witania jesieni. Ogółem nie wygląda to tak makabrycznie, jak się może wydawać, wręcz przeciwnie, ale na miłość boską, cóż to ma wspólnego z dodatkami?
Zaobserwowałam rzecz zastanawiającą: czyżby tubylcy mieli nas za idiotów? Adres adresem, a adres w belce już niech tam siedzi, jak mu wygodnie, ale żeby zaraz na pierwszym planie ponownie się adresować? To jak witać się trzy razy z tą samą osobą w ciągu pięciu minut! No, chyba że wszyscy mają tu alzheimera...
Cóż, najpierw widzę sezonowe ograbianie grobów, potem kolejny znak informujący mnie, że jestem w tym samym miejscu co pięć minut temu... Mój zachwyt tą krainą zamienia się w zwykłe uznanie dla pierwszego wrażenia, jakie po sobie zostawia.”
Nieco bardziej zbulwersowana niż zachwycona schowała notesik i ołóweczek do kieszonki płaszczyka, a z innej wyszarpała dyktafon i ruszyła za pchającym taczkę stworzeniem w nadziei, że zaprowadzi ją ono do swojej wioski, gdzie będzie mogła zapoznać się bliżej z przywódcą tej dziwnej rasy, tudzież tym jej przedstawicielem, który sprawował władzę nad krainą.





Rozdział trzeci: Treść - 4/10
Nie minęło wiele czasu nim odnalazła przywódcę, z którym odbyła krótką rozmowę. W pierwszych chwilach przywódca, który okazał się być samicą imieniem Alex, używał zdań krótkich i prostych, doprowadzając tym fumiko ijiri do szewskiej pasji.
„Wiem, wiem. Robię strasznie brzydką grafikę. Ale będziecie musieli przeżyć oglądanie tych okropnych obrazków.” - oznajmiła w pewnym momencie Alex, przy czym fumiko ijiri wybuchnęła histerycznym śmiechem, a kiedy się wreszcie uspokoiła, wymamrotała cicho pod nosem „To po kiego grzyba tu siedzisz geniuszu?”
Jako że po swoim krótkim popisie poronionej wiary w siebie Alex ponownie zaczęła dukać zdaniami pojedynczymi, fumiko ijiri zajęła się obgryzaniem paznokci wyłączając się z rozmowy na jakiś czas. Na chwilę powróciła do świata żywych by zanotować, że przywódczyni, choć świadoma, że niektóre z dodatków pochodzą z innych krain, nie informuje z których tak właściwie są. „Być może należałoby tu sprowadzić kilka egzemplarzy drukowanych praw autorskich” - dopisała w dole strony w notesiku, po czym ziewnęła i kontynuowała obgryzanie paznokci i ignorowanie nudnych wywodów przywódczyni. Po dłuższym czasie najzwyczajniej w świecie zasnęła z nudów. W tym czasie Alex zaczęła dodawać do swoich wypowiedzi teksty w stylu „Piosenka: Take A Bow - Rihanna, Film: Wysyp Żywych Trupów”, które swym celnym niedopasowaniem do sytuacji przysporzyły fumiko koszmarów, ale niewiele więcej rozrywki.
Nie dane jej było spać zbyt długo, gdyż Alex zaczęła zastanawiać się bardzo głośno i bardzo konsekwentnie nad własnym szczęściem.
„Dzisiaj miałam dwa sprawdziany. Z polskiego i angielskiego. Może dobrze mi pójdą, może źle...” - stwierdziła przywódczyni. „Sprawdziany ci pójdą? No to na pewno nie jest dobrze, skoro sprawdziany dostają nóg...” - pomyślała fumiko ijiri, ale nie wypowiedziała tego na głos, gdyż Alex już zmieniła temat i tym razem rzekła: „Zawsze pisze takie krótkie notki, ale dlatego, że nie lubie rozpisywać. Dlaczego? Nie wiem”. Fumiko ijiri pozostała bez słów wobec tak wyrwanego z kontekstu stwierdzenia, więc całą swoją odpowiedź na nie zawarła w ambitnym uniesieniu ramion i pokazaniu języka. Jej totalny brak zainteresowania opowieściami przywódczyni został jednak źle zinterpretowany i już po chwili Alex rozpoczęła kolejną, złożoną z trzech zdań współrzędnie złożonych.
„Byliśmy na skałkach i się wspinaliśmy xdd.” - oznajmiła podwójnie krzywiąc mordę, podczas gdy w głębi duszy fumiko czuła, że powoli ma dość tej ambitnej konwersacji. Wbrew staraniom nie mogła zrozumieć, jak można się wspinać będąc już na skałkach.
Gdy po dłuższej chwili nie dostrzegła w tym żadnego sensu postanowiła coś z tym zrobić. Poderwała się, podziękowała za rozmowę i, tłumacząc się wcześniej chęcią odnalezienia sensu, puściła się biegiem przez krainę, aż się za nią kurzyło. Odprowadzona została nieco zaskoczonymi spojrzeniami dodatków.





Rozdział czwarty: Ortografia i poprawność językowa - 4/10
Biegnąc przez krainę co jakiś czas potykała się o kamienie, na których widniały napisy w stylu „Ja jutro idę do school ;/”, „A więc koniec dzisiejszej notki” oraz „Ale ludzie się zmieniają zmieniają”. Nie sądziła, że w tak pięknym miejscu mogą pojawić się przypadki mutacji języka, która zniekształcała słowa i zamieniała je na ich angielskie odpowiedniki, a przykrość sprawiały jej zdania zaczynające się od „ale” i „więc”. Powtarzające się niepotrzebnie wyrazy oraz miejscami ich brak poczytała jedynie jako zachętę do szybszego biegu, ale zaraz potem wdepnęła w bliżej niezidentyfikowany obiekt składający się ze znaków formujących symbole: ;( :) xD :D :*. Wykrzywiła twarz w obrzydzeniu. Do tej pory sądziła, że nic gorszego niż zdania pojedyncze jej nie spotka. Rozczarowała się, jednak największy zawód czekał ją tuż za zakrętem, gdzie natrafiła na tubylców odgryzających i połykających ogonki literek.
Opadając z sił wyciągnęła swój notesik i ołówek i zapisała te słowa: „Chcę przeprosić mamę Mike'a i mamę Josh'a i moją. Wszystkich przepraszam. Byłam taka naiwna. Tak bardzo przepraszam za wszystko co się zdarzyło, bo pomimo tego co mówił Mike, to wszystko jest moja wina, bo to był mój projekt, a ja nalegałam na wszystko. Upierałam się, że nie błądzimy, nalegałam, żeby iść dalej i żebyśmy szli na południe. Wszystko musiało być tak, jak ja chcę i oto gdzie skończyliśmy i tylko przeze mnie jesteśmy tutaj głodni i zmarznięci, prześladowani. Kocham was mamo i tato. Tak mi przykro... Co to było? Boję się zamknąć oczy i boję się je otworzyć...” - jej łapki zaczynały się ewidentnie trząść gdy pisała ostatnie słowa - „O Boże... Umrzemy tutaj”*.





Rozdział piąty: Układ - 4/5
Fumiko ijiri ocknęła się nagle. Nie była do końca pewna gdzie się znajdowała, ale fakt, że żyła upewnił ją w przekonaniu, że najgorsze chyba już minęło. Rozglądając się po znajomo już wyglądającej krainie dostrzegła pewną symetrię i schematy, które przypadły jej do gustu. Pojawiła się szansa na poprawę sytuacji.
Najważniejsze informacje były tu łatwo dostępne i chociaż kraina ta, jak każda inna była dżunglą o wielu drogach, wszystko sprawiało wrażenie mieć swoje miejsce. Panował tu ogólny porządek i właściwie jedyne, czego wybrednej podróżniczce brakowało była droga powrotna (tudzież link do strony głównej). Wkurzające było też to, że każda droga prowadziła do nowego okna.
Nieco podirytowana, ale zadowolona że wciąż jest przy życiu fumiko ijiri wstała z ziemi, otrzepała się i ruszyła w dalszą drogę. Niewiele zostało jej już do zobaczenia, a przypomniała sobie, że u wrót krainy Artemine, gdzieś na najbliższym przedmiocie zdatnym do pozostawienia na nim kubeczka pozostawiła swój kultowy kubeczek Pink Floyd'a, którego wypadałoby odzyskać, nim jakaś tubylcza potwora obżerająca się ogonkami literkowymi go zgarnie i zmieni dietę i zacznie ssać kubeczkowe ucho. Skrzywiła się na samą myśl o tym i przyspieszyła kroku.





Rozdział szósty: Temat - 4/5
W drodze powrotnej ominęła niezbyt szerokim łukiem wioskę tubylców. W tym czasie zaobserwowała ponownie ich dziwne zachowanie, nawyki i rytuały. Okazało się, że dziwne stwory oddały się rozrywce w postaci konkursów z dodatkami i obrazkami. Wszystko zdawało się mieć tu jakiś sens z wyjątkiem tych konkursów, ale fumiko ijiri nigdy nie widziała nic pociągającego w konkursach w których główną wygraną nie był pluszowy królik czy talerz spaghetti.
Zanotowała swoje obserwacje, po czym całkowicie oddała się podziwianiu innych widoków. Wystrój krainy naprawdę przypadł jej do gustu.





Rozdział siódmy: Czytelność i obrazki - 4/5
Z zadowoleniem stwierdziła, że ani razu nie musiała używać lupy ani lornetki. Brak mrówek sprawił, że mikroskop również stał się narzędziem zbytecznym. Obrazki uznała za całkiem niezłe, niezależnie od niskiej samooceny szefowej krainy. Jak na pokopany gust fumiko ijiri, kraina owa nie była w sumie taka straszna.





Rozdział ósmy: Wyciągnęła notesik i otworzyła go na ostatniej stronie, gdzie koślawymi literkami napisane było „punkty dodatkowe”. Ssąc końcówkę niebieskiego ołówka i nieświadomie barwiąc swoje usta na ten właśnie kolor zastanowiła się krótką chwilę. Marszcząc brwi przekartkowała notesik do początku notatek z dnia pierwszego i szybko przebiegła wzrokiem po zapisanych obserwacjach. Cofnęła się do strony pierwszej, gdzie rozrysowane były różnorodne tabele wypełnione skomplikowanymi równaniami i długimi ciągami cyfr i za pomocą palców jednej ręki szybko coś obliczyła. Po wykonaniu tej czynności wzruszyła ramionami, wróciła do ostatniej strony na której zakreśliła wielkie, okrągłe zero, po czym zamknęła notesik i opuściła krainę raz na zawsze, zabierając wcześniej kubeczek z miejsca, w którym go zostawiła.





Rozdział dziewiąty: Po powrocie do zacisza swojej norki zrobiła krótkie podsumowanie, które zakodowała w sposób czytelny tylko dla wtajemniczonych:
Suma - 32
Ocena – dobra.





Epilog: Późnym wieczorem przeglądając notatki z innych podróży i popijając mocną herbatę z kultowego kubeczka PF odkryła na nim lekkie, niebieskawe zabarwienie w miejscu w którym porcelana stykała się z jej ustami. Zbita z tropu zerknęła do lustra. Chwilę później jej wzrok padł na niewinnie wyglądający ołóweczek leżący sobie jak gdyby nigdy nic na biurku obok kubka. Spojrzała ponownie do lustra i przeklęła soczyście.





Słowo od autora: Uhm. Nudziło mi się. Wybitnie. Wyjątkowo.
* „Blair Witch Project”, słowa Heather Donahue.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz