Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


poniedziałek, 2 stycznia 2012

(748) variatkovo



Pierwsze wrażenie 9/10

Oj, oj, oj, zacieram rączęta z podniecenia niczym mucha siedząca na guanie. Otaczający mnie, lekko dławiący, zapaszek wcale mi nie przeszkadza, w końcu to naturalne kadzidełko. Kadzę sobie, kadzę.
Otworzyłem stronkę, pięknie mi się wczytała i cóż widzę! No, cóż ja takiego widzę! Przepiękny szablonik ukazał się mym złożonym oczętom. Czerń, krem i czerwień tworzą razem szalony trójkącik, Zoltan się podłączy do tego wizualnego szaleństwa. O, jak mu dobrze. Zachwytu jestem pełen, normalnie dawno nie spotkałem takiego cacuszka, które od pierwszego spojrzenia sprawiłoby, że zapłonąłem niepohamowaną rządzą.

Udało Ci się, Agnes, sprawić, że pragnę więcej.

Teraz zagłębię się w szczegóły. Adres „variatkovo” pisane przez „v” – nie wzbudza we mnie większego zgorszenia, chociaż u nas nie zwykło się wykorzystywać tej litery, to jako pomysł sam w sobie zasługuje na małe wyróżnienie. Teraz pomyślmy dlaczego variatkovo? Czyżbyś tak postrzegała swoje życie i naszą kolorową rzeczywistość? To dosyć popularne skojarzenie, moje życie też może się wkrótce zmienić w istne wariatkowo, więc popieram adres. Ale, a nawet ALE… w sieci istnieje już blog posiadający „wariatkowo” i ciekaw jestem, ile razy czytelnikom pomyliły się internetowe drogi i zamiast do ciebie, trafili na tę stronę z kiepską grafiką w nagłówku. Olejmy to, kto raz zerknął na adres i komu szablon, tak jak mnie, do gustu przypadł ten z pewnością poszpera i znajdzie.

Z belką jednak nie trafiłaś „Powiem Ci, co znaczy szaleństwo.”. Niby pasuje do adresu, ale jakoś powątpiewam, że wiesz coś o tym. Jeżeli jest inaczej, odszczekam to na kolanach i z baranią skórą na grzbiecie – będziesz mogła zobaczyć połączenie idioty, brana i psa.
To zdanie jakoś do mnie nie przemawia i powiem Ci, że można się było go spodziewać, nie zaskakuje mnie ono ani głębią, ani przesłaniem i obniża punktację.

O nagłówku za chwilę, teraz wspomnę jeszcze o lewej kolumnie w której znalazły się zdjęcia jakiegoś skośnookiego kolesia. Fajnie, kolorystycznie, pasują do nagłówka, ale czy masz pozwolenie na wykorzystywanie jego wizerunku?

Na samym dole widnieje chmurka z wyskakującym z niej piorunem i napis nad nią „GOD HATES IDIOTS”. No, wybacz, ale nie nam sądzić, kogo On lubi, a kobo nienawidzi. Reszta przemyśleń w podpunkcie Układ.

Nagłówek 4/5

Powiem tak, jeśli chodzi o jego układ, grafikę i w końcu same wykonanie to ładnie się komponuje z całością bloga. Natomiast, jeśli mówimy o tych dwóch sentencjach, pseudo głębokich myślach, to wybacz, ale kałuże na chodniku przed moim domem bywają głębsze. Wiem, wiem, wydobyłaś je z tekstów piosenek swojej ulubionej jotkapeli. Ale czy Ty naprawdę uważasz, że to takie mądre? Może i fajnie brzmi śpiewane do ostrej muzyki w japońskim języku, bo niczego nie rozumiesz. Jak by cię ktoś po japońsku wyzywał też byś się jarała? Nie będę ich tutaj przytaczał, bo nie chcę sobie sztucznie treści rozciągać, chociaż pisząc o tym fakcie, już to robię. Napiszę za to, co moim zdaniem przedstawia ta grafika. „[...] tęczowa kraina, gdzie wszyscy są kucykami (po prawej widać koński zad z uniesionym ogonem), jedzą tęczę i kupkają motylkami (tym nawet ktoś dorysował trajektorię lotu)”. Gratulacje za pomysł, a dla mnie całus za skojarzenie.

Treść 6/10

Chciałem rozpocząć od odsłuchania tego, co proponujesz jako terapię, ale stwierdzam ze smutkiem, że to jakaś nerwo-terapia, bo na wrzucie nic mi nie działało. O rety, rety, ale ze mnie głąb, zapomniałam, że mam blokadę skryptów. Muzyka przypomniała mi moją starą płytę Acid Drinkers, kurczę, gdzie ona może być? Chociaż po tylu latach to już pewnie nie nadaje się do użytku. Stwierdzam też, że nie lubię japońskiego i ostrej muzy w jednym.

Widzę, że blog działa już dosyć długo i będę się musiał zagłębić w czasu otchłanie. Sporo tego, więc wybiorę sobie co mi w łapska wpadnie. W podsumowaniu spróbuję wszystko ogarnąć.

Przeczytałem już co nieco z „Chcesz więcej” i muszę stwierdzić, że chociaż Cię nie znam, to już Cię lubię. Zobaczymy co dalej.
Zacznę od postów poleconych, może dowiem się na początku, co Ci w trawie piszczy, bo co gra, to już wiem.

Czwartek. A skoro czwartek to…

Wybacz, ale ja nie uważam informacji o tym, że w ten dzień wydają Bravo za rzecz interesującą, tak jak nie dziwi mnie fakt, że w Twojej mieścinie jest wtedy targ, w pobliskim miasteczku też jest i wyobraź sobie, że w tym samym dniu. Nie ma tu czego pochwalić, ale jest za co się wstydzić i pomimo tego, że regulamin zabrana mi wciskać się w komentarze, to muszę Ci powiedzieć/napisać (wybierz, co Ci bardziej leży) – że dobry, szanujący się bloger nie wstawia sobie avatarków za siedem komców, bo to wstyd, żenada i wielkie fo pa. Teraz się wstydzisz co? Ale mimo wszystko nie usunęłaś ich, więc to coś mówi o jakości bloga. Ja w życiu nie wstawiłbym na swojego takiego chłamu i nie wystawiałbym komciów za komcie, co więcej nie śmigam po blogach i nie piszę „wpadnij do mnie”, bo kto się trafi, ten będzie, a mej jaźni wypociny nie są niczym godnym chwalenia się.
Wracając do treści.

Jak mnie widzą, tak mnie piszą

A guzik, bo nie zamierzam pisać o tym poście, lecz o poprzednim, moim zdaniem dużo lepszym. Chociaż pomysł z dialogiem był fajny.

Mieszczuchy są kimś lepszym?

To było ładnie napisane. Postawiłaś tezę i poparłaś ją argumentami, słusznymi i prawdziwymi. Nie pisałaś głupot o tym, że Bill wytarł kozę z nosa w rękaw albo ją wszamał, ale zajęłaś się czyś, co cię bulwersowało i spędzało spokój z serca. Słusznie, naród należy edukować, bo wystarczy wejść na fora lub poczytać komentarze na youtubie, a widać, jaki nasz polski ludek jest zacofany. Wyśmiewają się ze wszystkich i ze wszystkiego; mieszczuchy z wieśniaków, wieśniaki z Warszawki, Warszawka z całej reszty, a wszyscy razem pogardzają chińczykami, chociaż to najstarsza wciąż istniejąca cywilizacja, wyprzedzająca nas o tysiąclecia.

Jak to media wpływają na życie człowieka…

Nie mam niczego, czym mógłbym rzucić w ten post ani niczego, co mógłbym mu zarzucić. Poprawny stylistycznie, napisany z prostotą i chronologią, bez błędów, po prostu ideał. No, może przesadziłem z tym ideałem, ale to, że jest dobry, muszę przyznać.

Próbne matury all the time

„Śnieg wreszcie poszedł sobie w cholerę i z najwyższą przyjemnością obserwuję, jak trawa powolutku zazielenia każdy zakamarek. W moim oknie pojawiły się zajączki, w sklepach pełno czekoladowych jajek, a na drzewach pojawiają się bazie. To jest to preludium do wiosny, kiedy w sercu gości niezmącona niczym radość, kiedy człowiek wygrzebuje się ze swojej zimowej skorupy i wraca do życia.”
Czy potrzeba tu komentarza? Moje serce topnieje jak ten śnieg, którego jeszcze nie było, ale na pewno w końcu spadnie. Jestem usatysfakcjonowany (ło, ale mi długie słowo wyszło). Sie mi podobuje i w ogóle je git.
Jeszcze mi jeden polecony został, oj rączki zacieram na te pominięte.

Preludium do ukochanej pory roku

Ach i och, fajnie się Ciebie czyta. Naprawdę. Rozpisałaś się i po przeczytaniu, człowiek nie czuje niedosytu. Temat w pełni wyczerpany, napisany z humorem oraz bezbłędnie. Nie mam się czego przyczepić, dlatego zapoznam się z resztą bloga.

Napisałem, że Cię lubię? Odwołuje to, po przeczytaniu pierwszych postów z 2006 roku, może lepiej dla Ciebie i mnie byłoby, gdybym czytał tylko posty z tego roku? Wybacz, mam nadzieję, że po tylu latach już Ci przeszła fascynacja heimat melody i chłopczykami z jugendamtu? Żartowałem, nie załamuj się.

Tak sobie czytam i czytam i trafiam na taki wpis:

Szkoły Liderów odsłona kolejna (2006)

Po pierwsze wypadałoby napisać coś więcej o tej szkole, bo nie każdy o niej słyszał, ja – nie. Po drugie zagłębić się co nieco w temat i wyjaśnić, co się tam robi, jak to przebiega i z czym to łykać. Po trzecie przybliżyć ten konkretny dzień, umieszczając więcej szczegółów, a nie tylko tyle, że jakiś kolo woził się po blogach. Potem krótka informacja, że uciekłyście stamtąd z koleżankami, czekałyście na tatusia, było fajnie i – po jedenastu zdaniach – „Okey, kończę, bo już napisałam wszystko, co było warte opisania.”.
Że co proszę?! To co było warte opisania, pominęłaś i zajęłaś się jakimiś bzdetami, guzik mnie obchodzi, że zwiałaś i co wtedy robiłaś. Najciekawszą część pominęłaś.

Ach, te nasze lekcje polskiego… (2006)

To ostatni post z tego roku z jakim się zapoznałem, wybacz, ale nie mogę czytać o debilnych zachowaniach współczesnych nastolatków i jakoś sobie nie przypominam, aby w mojej klasie takie rzeczy się działy. Proponuję przeczytać sobie to po tylu latach jeszcze raz i zobaczymy, co o tym myślisz. Zgroza i sromota, stado małp ma więcej kultury niż dzisiejsza młodzież. Bogu dzięki za to, że nie wszyscy są tacy i mamy jeszcze normalnych młodych ludzi, niestety, Ty się do nich wtedy nie zaliczałaś, bo nie widziałaś w zachowaniu kolegów nic złego – wstyd. Przeskoczę sobie do następnego roku z nadzieją w sercu, że takich głupot nie będziesz już opisywać, dooobrze? I tak nie masz tu nic do powiedzenia, bo Cię tu po prostu nie ma, ha!

Miałem opisać po jednym z poście z każdego roku, ale szczerze mówiąc, tak sobie czytam i czytam i ciągle myślę o tych najnowszych z tego roku, bo ciekawi mnie, jak się zmieniłaś i wiesz, aż mnie skręca z chęci pominięcia tego, co było, bo podobno to nie pisze się w rejestr. Ale może znajdę coś, co mnie zaciekawi?
Co za pech kliknąłem na chybił trafił w przypadkowy tytuł z szerokiej listy i trafiłem na ten, który już czytałem.

Aaaaaaaaa, nie wytrzymałem. Dawać mi tu dorosłą Agnes.

Indeks słów zakazanych (2011)

To pierwszy post z tego roku, ale nie będę go komentował, bo mi po prostu nie wypada. Piszesz nadal więc… śmigam dalej. Hej, zapomniałbym, nie myśl, że będziesz miała u mnie fory z wiadomego powodu. Ale jak się poryczę, to będziesz miała przesrane, słyszysz, przesrane! Jeszcze jedno, ja też wolę okrągłe tyłki.

Tu na trzeźwo się nie da [...]

Wybacz, że ciachnąłem tytuł, ale jakiś taki długi był, nie, nic mu nie brakuje, jest OK, nawet. Chciałem też Ci podziękować, co racja to racja, czasami trzeba kokoś porządnie zje…ć, zwłaszcza jak na dzień dobry serwuje Ci ochrzan. Też nienawidzę takich sytuacji. Poprawiłaś mi nastrój, tak trzymaj. Co do Twojego „warsztatu słowa” co się będę mądrzył, gdy ty i tak lepiej ode mnie wiesz co i jak.

Abba Ojcze!

Ble, ble, o jak mi smutno – a guzik prawda, wiem, wredny jestem, ale jakoś się nie rozczuliłem i się nie rozczulę. Tobie wolno, bo czemuż i nie. Ładnie piszesz, ale mi nieznośnie to kościelne kazanie sztucznie stęsknionego ojczulka przypomina. Masz szczęście, że nie poświęcasz temu tematowi co roku posta, to tylko drugi albo ja więcej nie znalazłem.

Kawałki

Ostatni, świeżutki pościk z piętnastego grudnia zaserwowałem sobie jeszcze i co się stało? Agnes podbiła moje serce umieszczając pod tytułem postu cytat z utworu Rammsteinu „Keine Lust”. Ja nucę sobie „Ohne dich” i jest mi zaje dobrze.
A poza tym… bardzo sztampowo, jak to w pamiętniku. Czasami poważanie zastanawiam się na co ich twórcom ocena, ale niech Ci będzie – i całej reszcie też.

Powiem krótko, rewelacji jakiejś wyjątkowej nie ma, przeplatasz zapiski z życia z przemyśleniami, ale przynajmniej byków nie sadzisz, a przecinki stoją na baczność, tak jak stać powinny. Mógłbym się czepiać, że nudy, że oklepane, że coś tam, lecz po co? Czemuż to miałoby służyć poza tym, że postukałbym sobie w klawiaturę, obraziłbym Ciebie, satysfakcji nie maiłbym z tego żadnej, nawet tej perwersyjnej. Także… pisz, dziecino, pisz sobie dalej.

Ortografia i poprawność językowa 10/10

Dziękujemy pani, bardzo dobrze, proszę usiąść, piątka.
Wycacane te Twoje posty, wyprzecinkowane, wyjustowane, wykropkowane – alles gut und ordnung muss sein.
Also… Błędów nie znalazłem, nawet się zbytnio nie przykładałem, bo już od początku widać było, że dobrze piszesz. Wyszukiwanie tychże, byłoby szukaniem dziury w całym, tudzież dłubaniem patykiem w kupie – wiadomo co wtedy się robi – smrodek. Komu, jak nie Tobie, mam przyznać całą dychę, kotu pana Kaczyńskiego? No, błagam. W kuwecie pisane i poprawność językowa w jednym? U Ciebie natomiast wszystko ma swoje miejsce i jest tam, gdzie być powinno.


Temat 3/5

Z tematami u Ciebie różnie, jak to na blogu o charakterze pamiętnika bywa. Raz opisujesz swoje przeżycia, raz rozwodzisz się nad konkretnym tematem i próbujesz określić swój stosunek do niego, a tu czy tam lejesz wodę aż miło, a oszczędzać trzeba bo suszę mamy, bomby nam wyłażą, u mnie w bajorku za domem dziadkowego „Tygrysa” znalazłem. Innymi słowy, tak sobie myślę, że chciałbym mieć tyle współczucia dla innych, co Ty – niestety, u mnie po dwóch sekundach kończy się współczucie – takie życie, co poradzę – trzy punkty dostajesz.

Układ 5/5

Dwie kolumny i cześć, o nie, nie rozpędzaj się tak, nie będzie tak prosto, jak Ci się wydaje, człowiecze. Droga Agnes ma tak rozbudowaną lewicę, że Pudzian nawet nie podoła. Po prawej blog i komcie – ciągną się i ciągną, i wloką z mozołem i tłuką się, tłuką, koło za kołem.

Po lewej, och, spójrzmy, gościu na gitarce swojej wymiata, niezły ma sprzęt, musicie mu przyznać. Pod nim, nie, nie panna lecz muza daje taka, że aż… (tu sobie wstawcie to, co się wam akurat zrymuje). Następne pięterko agnesowej wierzy zajmuje krótkie przywitanie i opis bloga masą pirotechniczną doprawiony. Potem „złota myśl”, potem duuuużo linków, dalej trzy fotki kolesia z wielkim organem (gitarą), jeszcze cytacik, statystyka, chmurka z piorunkiem i jesteśmy w domu. Brawo, brawissimo! No, nareszcie.
Korek jak przy wyjeździe z miasta w godzinach szczytu podczas remontu nawierzchni. Ale to nic, bo oto ja – Zoltan – zamierzam się teraz zagłębić w każdą dziurę, jaką tu znajdę.

W archiwach i polecanych postach już byłem i muszę przyznać, że przez chwilę nawet dobrze mi się zrobiło, ale teraz wskoczę do „Variatkovych nutek” (nie poprawiać mnie, tak jest napisane) – ja pitolę, nazwa adekwatna do zawartości (nadal nie trawię rocka po japońsku, to brzmi jakby kolo przeżuwał kluchę i śpiewał – nie obrażać mi się tutaj, to moje prywatne zdanie). Teraz wślizguję się w „Autorkę specjalnej troski”. Ło… focia. Oj, jak to nie ładnie wyszło. Fotkę miałem na myśli, a nie fokę, chociaż może… Mniam, mniam. To już czytałem, daj może nowe zdjęcie, bo to już chyba nieaktualne jest, a jak się tak już ekshibicjonujesz to może być nagie, dla mnie bomba.

Pogmeram sobie w „Moich idolach moich inspiracjach”. O, są zdjęcia – to kobiety są, hm? Boszesztymój! To facaci, a ja sobie pomyślałem… łe, nie zasnę w nocy. Co za świat, w którym mężczyzna wygląda jak kobieta, można się pomylić i rano ostro zdziwić. Ja nie mogę, dawaj te „Ulubione cytaty wszelakie”. Dużo ich, dużo, może coś ci zwędzę i wstawię sobie jako opis na tablicy rejestracyjnej, albo pierdzielnę sobie taką nalepę na szybie z tyłu.
Fajne masz te cytaty, tylko… tylko, rozumiesz, cudzysłowy by się przydały. Cóż z tego, że napisałaś czyje to wypociny, skoro nie wiadomo, gdzie jest ich początek, a gdzie koniec. Może jednak tak jest dobrze, bo oddziela je inter linia? Nie, z cudzysłowem byłoby lepiej.

Została nam jeszcze „Nieobiektywna zbieranina linków” i „Literackie improwizacje Agnesowe”. Powiedz mi, proszę, nie gubisz się w takiej ilości podstron? Naprawdę jestem pod wrażeniem, napracowałaś się, dbasz o szczegóły i ciężko jest się tu nudzić.
Dlatego zajrzyjmy do linków i sprawdźmy, czy wszystkie działają. Oho! mamy jeden przekierowujący donikąd (żeby Ci ułatwić dodam, że to Bestian), następny zakręt w ślepą uliczkę (Brawurka), jest i trzeci (Rzotka) – chociaż to nie wiosna, porządki przedświąteczne też się robi, z moją skromną pomocą (ha! skromną) możesz sobie zrobić błysk jak ta lala.
„Inspiracje” opisałem przy okazji treści, więc została jeszcze tylko „Cała reszta”, a w niej jeszcze trochę linków do internetowych miejsc Twego bytowania. Kiedy Ty znajdujesz na to wszystko czas? Pomyślałem sobie: Boże, jaki jestem zacofany, bo nie mam takich stron, skoro się nie udzielam, to nie istnieję?

Wszedłem sobie na podstronę Weheartit i po prostu mnie zatkało, dlatego już milczę, ciiii – pogapię się trochę.

Przyznaję, blog jest rozbudowany i często prowadzi do miejsc, w których nigdy bym się nie znalazł, gdyby nie Twoja linkowa mapa. Na początku odniosłem wrażenie, że jest tego za dużo, ale przecież ktoś, kto wchodzi na tę stronę ,na przykład dzisiaj, nie będzie czytał wszystkich postów od początku istnienia bloga – dla takich osób są właśnie linki przekierowujące chociażby do tej strony ze zdjęciami z Japonii czy ciekawych – zdaniem czytelników lub Twoim – postów.
Myślę, że… to jest po prostu dobre, to się do czegoś nadaje, tym można posmarować, gębę zatkać i dziurę załatać.

Czytelność, obrazki 5/5

Przed ostatni ważny podpunkt, w którym mam się czytelności przyczepić, lecz w przypadku tego bloga zrobić tego po prostu nie mogę, a to z tej prostej przyczyny, że tu wszystko odpowiedni rozmiar ma (już chciałem jakieś sprośne porównanie rzucić, ale się powstrzymam, z trudem, lecz jednak. Boże, jak mi trudno – no, zamknij Zoltan wreszcie gębę).
Uf.
Nie często spotykam blogi, gdzie tyle obrazków ilustrowałoby posty, w zasadzie to trzeci taki blog. Zdjęcia są ładne, ostre i na niektóre naprawdę miło popatrzeć, nie przeważają też nad treścią, co oznacza dla mnie jednoznacznie, że jednak masz więcej do powiedzenia, a nie zapychasz obszaru fotami, bo w głowie pustaka, a prowadzenie bloga jest kłuul (po naszemu, a co).

Dodatkowe punkty za wybitne zasługi 2/10

Przyznaję dwa za długość poszczególnych postów, bo w pamiętnikowych blogach to różnie z tym bywa.


Suma: 44/60
Ocena: bardzo dobra


To tyle na dzisiaj. Och, ale się napukałem;0 To do napisania, kochani!!!
Ach, zapomniałbym:( Następnym razem opiszę wam, jak było u fryzjera, pa i całuski :))) o i najlepszego. W nowym roku życzę wszystkim skoku w boku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz