Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 16 grudnia 2012

(791) magia-przynaleznosci

Widzę ten zawód w Waszych oczach, kiedy już dostaliście tę wiadomość na facebooku, lub też na RSS, że oto Asetej napisała nową ocenkę i już lecicie zobaczyć jak ta stara ropucha poradziła sobie z blogiem budzącym ostatnio tak wiele kontrowersji, czyli Klaudynkami, a tu taki zawód! Ocena magii-przynależności!
Zanim skoczycie do szerokiej listy, czy do kolejki sprawdzić, czy odmówiłam oceny, czy co się stało, że oto Asetej zaburzyła system numeracji kolejkowej (który sama pół wieku temu wymyśliła) informuję: otóż ASETEJ OCEN NIE ODMAWIA OCEN. Po prostu ocena Klaudynek musi poczekać do 20 grudnia. Ogłaszam ocenę nudną i bez żadnego skandalu, jakie u nas ostatnio modne. Niestety nie będziecie mogli po tej ocenie dyskutować zawzięcie aż do krwi ani o wystającej wątrobie, ani o botkach, ani o definicji sztuki, ani nawet o wegetarianizmie!

Tyle tytułem wstępu. Magię-przynależności ocenia As.

Estetyka

Wrażenia estetyczne 9/10
Witaj moja droga Phoe! Mam tę ambitną przyjemność ocenić Twojego bloga, ponieważ sama zaufałaś mi i oddałaś swoje dziecię w moje łapki. Jest też inna wersja (poza tą, że mi zaufałaś), że chcesz, by As przejechała się na ocenie Twojego bloga jak na narowistej klaczy i z hukiem spadła z piedestału, ale jednak As ma w sobie za dużo pychy, żeby czuć się w jakikolwiek sposób zagrożona kompromitacją... i bloga oczywiście oceni. Adres (poza spełnieniem wszystkich cech ociekającego jadowitością krótkiego i chwytliwego hasła marketingowego) byłby znakomitym tytułem książki. Dużo nie mówi, nęci, sugeruje czar, jakim zostaniemy uwiedzeni czytając tę książkę! Belka od czasu najnowszego Google Chrome'a niestety skurczyła się do kilku pierwszych liter na karcie przeglądarki z otwartym Twoim blogiem, aczkolwiek cała brzmi tak: „Severitus: Magia Przynależnosci”. No nie powiem, żeby to było coś oryginalnego, ale jeśli już miałabyś rzucić we mnie obłudnym frazesem, to wolę wariant minimalistyczny, łopatologiczny. Blog zbudowany jest z trzech barw: szarości, lazurowego niebieskiego i bieli. Współgra to ze sobą mniej więcej tak samo jak typowa grecka niewielkomiejska zabudowa – jest spokojnie i nie monotonnie. Asetej oczywiście coś tam przebąkuje o jakimś intensywnym akcencie zaczepnym w szablonie, a raczej jego braku, ale bąki Asetej zostawmy Asetej, a skupmy się na głównej stronie bloga. Widzę bardzo ładne, magicznie rozwijalne menu. Jak je zrobiłaś?! Asetej jest w stanie dać Ci pół świniaka za podpowiedź, co Ty na to? Skoro już przy robocie szablonowej, to widzę na dnie nagłówka przepięknie zalinkowane wszystkie źródła i dane dotyczące obrazków, postaci i reszty haremu. Polać tej kobiecie na mój koszt! Patrzcie i uczcie się wszyscy, jak wywrzeć dobre wrażenie na Asetej – wystarczy dodać linki do WSZYSTKICH źródeł, z których się czerpie. Popatrzcie na ten blog – milion punktów na start dla niego! Asetej -mówi irytujący głosik gdzieś ze środka mózgu- ale na Opieprzu nie mamy miliona punktów w skali... Kto wymyślił taką skalę!? Ty, Asetej – nie dawał za wygraną głosik. Zwolnić Asetej w takim wypadku i poszukać innego administratora! Co prawda odejmuję Ci jeden punkt za fakt, że nagłówek jest wybitnie malutki, a przedstawia przecież filmowego Severusa! Gdyby przedstawiał Asetej, mógłby być tak mikroskopijny (nie ma na czym oka zawiesić, serio), ale Severusa chcesz pomniejszać? Jego idealną figurę klepsydry chcesz zrobić mini-logotypem bloga? Ty chory człowieku! Trzeba mu dać odpowiednią oprawę graficzną, on jest dominantą na tym blogu, a jeśli nie jest, to ma być! Czemu? Odpowiem Ci w stylu naszej bardzo zabawnej konkurencyjnej ocenialni: bo ja tak mówię i koniec!!! Mała dygresja. Moi drodzy, Asetej dziś wysprzątała całe mieszkanie po bardzo ciężkim tygodniu i ma wyśmienity humor, dlatego wybaczcie mi te ironiczne zwroty. Ostatnio miałam tę przyjemność czytać kilka ocen z zewnątrz Opieprzu i uśmiałam się jak dziki osioł. Koniec dygresji, wracam do mojej, mam nadzieję poprawnie przez Was rozpoznanej, ironii: Natychmiast powiększ ten nagłówek, bo ja tak mówię, a jestem świętą (krową) oceniającą, mam już trzy statuetki najlepszej oceniającej na pierdupierdu.blog.onet.pl i w związku z tym jak tego nie zrobisz, to spadną na Ciebie plagi egejskie! Nie, wcale nie egipskie, ja czytałam o egejskich a jak uważasz inaczej, to masz problem. Mwahahaha.
Podsumowując, już zupełnie na serio – już dawno nikt nie miał takiego porządku, harmonii i spokoju na stronie głównej, linków do źródeł obrazków no i oczywiście Severusa, miłości mojego życia. Jedynym minusem jest bardzo mały nagłówek.

Posty

Treść 21/25 pkt
Rozdział 1. Rozstawienie figur
Rozdział wstępny jest dla mnie ciężkim szokiem. Po wielu opowiadaniach publikowanych w internecie spotykam się z czymś, co najchętniej zakupiłabym w aptece umysłów, czyli księgarni. Idealnie dobrane słowa, opisy godne pisarki wysokich lotów i nawet zrąbanie postu z dwóch storn (czyt. justowanie) wprawia mnie w nastrój czysto literacki. W ogóle nie czuję się jak oceniająca, ale jak mała dziewczynka skulona w fotelu przy lampce nocnej czytająca jakaś wielką skórzaną księgę. Przypomniałaś mi to uczucie, kiedy dostałam kolejny tom Pottera i płakałam w pół ze szczęścia, że w końcu się dowiem co dalej, a w pół z żalu, że to uczucie czytania pierwszy raz pojawia się tylko raz i kiedy skończę minie bezpowrotnie. Rozdział osadzony jest na początku piątego tomu i swoją ślizgońską bezczelnością post otwiera Snape. Witamy go razem z rozmyślaniami poprzedzającymi pierwsze (po wielkim powrocie) spotkanie z Czarnym Panem. Tak, spotkanie mogło tak wyglądać, jak piszesz – to największy komplement, jaki mogłaś ode mnie usłyszeć. W rozdziale przedstawiasz też wizję rozmowy Knota z Albusem. To również mogło tak wyglądać. Kolejna scena – ucieczka z Azkabanu śmierciożerców oraz torturowanie Severusa i ostateczny dowód lojalności wobec Voldemorta. Idealnie rozstawiłaś figury, dosłownie nie wiem gdzie mam się ruszyć, żeby nie przeszkadzać Ci mnie ograć w wielkim stylu. Aż muszę okulary przetrzeć. Na chwilę obecną postacie są ukradzione od Pani Rowling, ale z pełnym wyposażeniem charakterologicznym. Severus myśli jak Severus, a Knot międli melonik jak to Knot. Jestem oszołomiona, muszę dojść do siebie.
Rozdział 2. Przełamane zaklęcie
Dobra, okej, w porządku. Dudley i Harry zaczynają się kumplować, a Voldek ot tak deportuje się na Privet Drive i w ogródku Dursleyów urządza warsztat z Crucio wraz z demonstracją, a Harry przygląda się temu zza krzaka i nikt go nie widzi. Już wróciłam na ziemię, nie muszę Cię tylko cały czas wychwalać, hurra! Po pierwsze - że Voldi może nie czuć, że Harry jest kilkadziesiąt metrów od niego, to rozumiem, nie jest przecież psem, żeby po węchu poznać takie sprawy. Ale że wziął ze sobą kilku śmierciożerców i żaden z nich nie rozgląda się po okolicy, czy aby na pewno Harry nie obserwuje ich z boku? Albo śmierciożercy również nie mają takiego węchu, bo maska im przeszkadza, albo to po prostu debile, co zawsze powtarzałam! Druga sprawa – Twoje opowiadanie to alternatywna wersja piątego tomu – jestem bardzo ciekawa, czy Harry był obserwowany przez Zakon Feniksa, a jeśli tak, to który melepeta był wtedy na warcie. Czytam dalej. Harry przypomina sobie lekcję o zaklęciach niewybaczalnych i podchodzi do rzucenia Avady na Voldka, ale prędzej ten zabija Dudleya (och nie!) a Harrego od tyłu knebluje Pani Figg i każe biec ile sił w nogach do ulicy Rose Avenue. Oczywiście Pani Figg jest fest baba, zakneblowanie przeładowanego nienawiścią piętnastolatka to dla niej pestka! Powinniśmy w Polsce organizować kursy samoobrony dla staruszków pod patronatem Pani Figg! Dziwi mnie, że Harry tak po prostu się poddał – przed chwilą chciał zabić Voldka, a tu obezwładnia go babcia z komentarzem „leć chłopczyku” a on wcale nie podejrzewa, że to śmierciożerca w przebraniu, skądże! Przecież śmierciożercy to debile, nie potrafiliby uwarzyć eliksiru wielosokowego, heloł! Czytam dalej. Oczywiście biegnącego Harrego zaskakują śmierciożercy, którym udaje się powalić Harrego, a nawet zniszczyć mu różdżkę, a kiedy to na kilka sekund zapada ciemność, przylatuje błyskawica i już Potter im zwiał. No czy nie pisałam przed chwilą, że to debile? ŻADEN nie wziął miotły! Deportacja – mówili, będzie szybko – mówili! Sracja-deportacja, a Potter zwiał! Daleko jednak nie doleciał, bo w tyłek mu wstrzelili jakąś klątwę, błyskawica sczerniała i zrzuciła Harrego na polankę. Oczywiście żeby nie było zbyt wesoło zaczął padać deszczyk, zaczęły się przebłyski i Harry w nostalgicznym nastroju szuka szczęścia w lesie. Bez Błyskawicy, bez różdżki w dodatku zraniony w bok i dłoń. Swoją drogą czy głębokie rozcięcie od palca wskazującego do nadgarstka nie spowodowałoby wykrwawienia się chłopaka? Zasadniczo dłoń w przekroju ma od dwóch do czterech centymetrów, więc „głębokie” rozcięcie co najmniej dosięga żył, więc myślę że opatrunek ze skrawka dołu nogawki nie uratuje Harrego. W sumie fajnie byłoby, gdyby umarł już w drugim rozdziale, mogłabyś się skupić na Sevrusie! Czytam dalej. W lesie naszego bohatera znajduje Lucjusz, po czym urządza sobie miłą pogawędkę z Harrym. Wynika z niej, że Voldi użył zaklęcia cierpienia na Lucku, za niedopilnowanie dziennika Toma Riddla, który Harry zniszczył dzieckiem będąc, czyli dwa lata temu. W związku z tym Lucek pomyślał, że zemści się na Potterze tym samym – zaklęciem cierpienia... Lucek zakłada, że Voldi się nie zezłości, jeśli przyniesie Harrego martwego. Oj Lucek, Lucek... Voldka nie znasz? Harry zaczyna odchodzić od zmysłów (swoją drogą opisy tortur są tak obrazowe, że aż mnie coś w kolanie strzyka) kiedy wszystko ustaje. Kolejne zdarzenia widzimy z perspektywy Harrego, który nie do końca ogarnia co się dzieje wokoło. Słyszy głosy, ale nie może odpowiedzieć, nie może się ruszyć, nie wszystko rozumie. Kolejny genialny opis... Nie mam słów, Phoe! Kiedy po raz kolejny opiekująca się Harrym kobieta wlała mu do ust jakiś eliksir zapada ciemność, Harry odpływa. Przyglądający się zabiegom nad Potterem Severus nie potrafi uszanować ciszy przy chorym i wrzeszczy na Albusa, że zawiódł Lily. Yyy?
Rozdział 3. Mistyfikacja
Cały rozdział towarzyszy nam Sev. Nareszcie! Severus opisuje zarówno historię z poprzedniego rozdziału odpowiednio ją uzupełniając, jak i wprowadza nas w tajniki bardzo trudnego postępowania nad Harrym, którego Lucek torturował aż godzinę. Przeszkadza mi w tym rozdziale Poppy, która na każde słowo i pomysł Severusa jest w szoku, zasłania ręką usta, lub ogólnie stawia opór. Zawsze ją wyobrażałam sobie jako kobietę-piłkę, która swoim zdecydowaniem potrafi opindolić samego Voldemorta, że wyszedł na mróz bez czapki... Tymczasem Severus jest idealny, wypieczony, palce lizać! Dziwi mnie nazywanie skrzatów elfami... Niestety mam nieodparte wrażenie, że elfy to takie piękne stworzenia, że nawet Edward ze Zmierzchu przy nich blednie. No a skrzat, jak to skrzat – zęby jak u rekina, oczy jak u kota, skóra z morsa i uszy słonia – nic pięknego! Pod koniec rozdziału okazuje się, że szykuje się jatka w Ministerstwie, które Voldi planuje przetrzepać. Podsumowując przyjęłaś dla piątej części bardziej agresywną/szybką akcję. Voldek planuje od razu i z impetem zabić Pottera, dać popalić zdrajcom i podbić świat jak Lady Gaga. Dodatkowo cały czarodziejski świat wie już, jak sytuacja wygląda naprawdę, a w dodatku Zakon Feniksa ma siedzibę w domu Severusa. Koko – spoko.
Rozdział 6. Przypadkowe wspomnienie
Post rozpoczyna spotkanie Albusa z jakimś tajemniczym starcem, któremu -jakby w ostatniej przedśmiertnej prośbie- dyrektor podaje fiolkę... Nie lubię takich fragmentów „ufo”. Przylatuje skądś tam i nie wiadomo po co ląduje akurat w tym miejscu. Dodatkowo rozpala ciekawość, która zostanie zaspokojona za milion godzin rozdziałów później. Kolejna część rozdziału to rozmowa Hermiony i Rona w Norze, na temat wystąpienia Harrego w Ministerstwie. Obydwoje naśmiewają się z stylu przemówienia, a następnie dyskutują o rzuconym zaklęciu. Ron, który nie za bardzo ogarnął jak potężne było to zaklęcie, przypuszcza, że Harry zawsze był nad wyraz zdolny. Niestety Hermiona sprowadza go na ziemię i tłumaczy łopatologicznie (czyli dla Ronalda adekwatnie), że to niemożliwe. Ron mówi więcej od Hermiony i w dodatku używa zdań podrzędnie złożonych. Okej, możesz odstępować od fabuły, ale od męskości i kobiecości nie odstąpisz. Mózg mężczyzny nie jest stworzony do określeń „nie pachniał Ci on fiołkiem” jeśli po prostu cuchnie. Nie chcę też sugerować, że mężczyźni to burczące, harczące tarzany, nie! Po prostu w tym związku to Hermiona powinna mieć kwestie dłuższe i lepiej zbudowane, tak myślę. Możecie wszyscy się z tym nie zgadzać, ale polecam „Dlaczego mężczyźni nie słuchają, a kobiety nie umieją czytać map” Barbary i Alana Peasów. Tymczasem w rozdziale okazuje się, że eliksir działa i Harry nie ma w głowie już chaosu. Ponieważ Voldek zajął się czytaniem księgi, którą grabnął z ministerstwa Severus idzie sobie poczytać pewnego pięknego popołudnia gazetkę „Eksperymenty”, kiedy jego spokój zakłócił Albus. Po drodze minęłam też dygresję Severusa na temat wiary, która była dla mnie ciężkim tematem do zgryzienia. Severus mówi, że na mugolskich obrazkach widział Boga jako sędziwego dziadka z brodą. Chciałoby się rzec – istny Dumbledore! Ale nie, wydaje mi się że Sev nie widział po prostu obrazków, które najtrafniej obrazują Boga, lub nie miał świadomości, że to Bóg. O czym mówię? Na przykład o świecie – świat jest obrazem Boga, tak wierzą wierzący. Dobra, Asetejku, nie podniecaj się. Dumbledore mówi Severusowi, że musi wybrać się z nim do Hogwartu, bo chce mu pokazać coś w myślodsiewni, której nie może wynieść ze szkoły, bo jest jej własnością. Hola, hola! Czy nie mógł przetransportować konkretnego wspomnienia we fiolce? Czy myśli nie są prywatnością Dumbledora? Odpowiedź czeka chwilę później – kiedy panowie docierają już do gabinetu (za pomocą kominka i sieci fiuu) dyrektor wyjmuje fiolkę zza pazuchy, wlewa ją do myślodsiewni i logują się we wspomnieniu. Czy nie mogli w domu Severusa znaleźć żadnej myślodsiewni??? Lub naczynia nadającego się na nią? Tak, w ogóle nie szanują pieniędzy, tylko jeżdżą w te i we wte, a ceny paliwa rosną! Założę się, że Harrego ktoś zaatakuje, kiedy ich nie będzie! Wspomnienie wstrząsnęło mną do szpiku kości. Nie umiem go streścić, ani z niego szydzić. Nie chciałabym psuć zabawy tym, którzy kochają Severusa bardziej niż Harrego Pottera i czytają tę ocenę. Polecam każdemu lekturę tego rozdziału. Co z tego, że to naciągana teoria! Co z tego, że i tak Severus nadal cierpi – wbiła mnie w siedzenie i spowodowała absolutną miłość do tego opowiadania! Już kiedy Albus powiedział o tym, że James nie był tym, kim wszyscy myśleli, że był, podejrzewałam w którą stronę to biegnie, ale i tak wbiło mnie to w siedzenie! Phoe – zmiażdżyłaś mnie całkowicie, jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że aż przestałam pić colę. A ja ZAWSZE w trakcie oceny piję colę.
Rozdział 8. Przebudzenie
Aaaa! Harry się budzi! Cudownie. Opis budzenia się jest... bardzo ciężki powiedziałabym. Macie czasami tak, że w trakcie oglądania filmu, gdy ktoś próbuje wydostać się z tonącego auta, automatycznie wstrzymujecie powietrze i nogą prawie rozwalacie to pieprzone okno? Bo ja właśnie tak miałam, czytając opis przebudzenia! To komplement, tak myślę. To realizm, tak myślę! Niestety opis jest przerwany przez scenę „ufo” tym razem z Blackiem w roli głównej. Ani to było śmieszne, ani ciekawe, poza tym rozpaliło moją ciekawość jak harcerze ognisko w lesie, więc mogłaś sobie odpuścić*. Opis przebudzania jest genialny, po co go rozdzierać na dwie części? Kiedy już Harry się napoił i nawet odezwał przeżyłam totalny szok. Pomfrey powiedziała, że Harry był w stanie śpiączki dziewięć dni. DZIEWIĘĆ DNI. Chcesz mi powiedzieć, że atak na Privet Drive, atak na Ministerstwo i to, że nastał spokój, bo Voldka pochłonęła pasjonująca książka dla miłośników zwierzątek domowych, trwało mniej niż dwa tygodnie??? O „zapanowaniu spokoju” myślałam, że trwał co najmniej kilka tygodni! Zbiłaś mnie totalnie z pantałyku. Nie wiem co powiedzieć.
Oczywiście -jak zwykle- przeczytałam całość bloga. Jestem pod ogromnym wrażeniem i całość strasznie mi się podoba! Żeby jednak nie było, że ocena jest nudnym wypisywaniem zachwytów postaram się zwrócić Twoją uwagę na kilka detali. DETALI powiadam, bo to są detale i nie za wszystkie nawet wypada odjąć punkty.

Dialogi 5/5
Dialogi są naprawdę dopracowane, wyważone, mocne i sensowne. Każdy bohater ma swoje „naleciałości”, dialogi są odpowiednio obudowane opisami a opisy nie przeciążają kwestii. Bardzo wygodnie się czyta, są realistyczne! Jedynie wróciłabym do rozmowy Ron – Hermiona gdzie miałam wątpliwości, kto tu jest Ronaldem, kto Hermioną. Kwestie czasem są dowcipne, czasem złośliwe, czasami używasz odpowiednich słów dla odpowiednich emocji i to jest piękne, że masz świadomość jak kształtować emocje w tekście! Nie powinnam Cię oceniać, bo ja sama nie mam aż takich zdolności! Genialne!

Opisy 5/5
Opisy są długie, rozbudowane, dokładne. Po prostu idealne. Jednak udało mi się wysupłać kilka dziwnych śladów... przeoczenia? Chciałabym, choć nigdy tego nie robię w tej kategorii, podać Ci kilka przykładów, na które powinnaś zwrócić uwagę.
„Ciemność rozwiała się jakby ktoś włączył kontakt.” Kontakt to takie dwa otworki w ścianie, w których mieszka prąd, Tobie pewnie chodziło o światło.
„Snape zmarszczył brwi jeszcze chmurniej.” Opis pochmurności Severusa – zmarszczył brwi, zmarszczył brwi chmurniej, zmarszczył brwi najchmurniej! Ha, ha!
„Brwi Snape'a wygięły się w zdziwieniu.” Opisu emocji na podstawie układu brwi ciąg dalszy!
„Młodszy czarodziej (Severus – przyp. As) wygiął brew w zaskoczeniu i odłożył książkę na kawowy stolik.” I znów brwi.
„Snape zmarszczył brwi.” I znów brwi. Zachęcam Cię do pracy nad innymi częściami ciała Severusa, gwarantuję Ci, że są równie atrakcyjne.
„Pierwszą rzeczą, którą Harry zobaczył, było to, że leży na łóżku pod białymi prześcieradłami.” Jeśli Harry leżał i nie miał sił, by się ruszyć to prześcieradeł raczej nie widział, nieprawdaż? No i prześcieradło jest pod Harrym, więc Harry leży na białych prześcieradłach, a tę taką puchatą, która leży na nas w trakcie snu, nazywamy pierzyną tudzież kołdrą.
„Wysokie okna otwarte były na letnie popołudnie, pozwalając wślizgnąć się do środka światłu oraz świeżemu powietrzu.” Okno może być otwarte na oścież, na ogród, na południe. Ale nigdy na popołudnie!
„Matrona machnęła różdżką, przywołując dwie fiolki.” Matrona? Jeszcze nie tak dawno pisałaś, że Poppy nie miała życia prywatnego, a teraz piszesz, że to „matrona” czyli kobieta zamężna, zacna gospodyni domowa. Przynajmniej w takim znaczeniu ja rozumiem słowo „matrona”. Może w innych kręgach kulturowych (na przykład magicznych) używa się tego określenia dla pielęgniarek, ale powiadam Ci – jeśli używasz tego słowa w tych okolicznościach, to tylko świadomie.
To by było na tyle, więcej ubytków nie pamiętam, a za wszystkie dziękuję serdecznie i szczerze, bo pozwalają mi wierzyć, że nawet Ty popełniasz jakieś uchybionka...

Kreacja 7/10
Severus z Magii Przynależnosci, to Sev, którego kocham. Czy muszę coś jeszcze dodawać, rozmyślać, kontemplować? „Nie, Severus Snape nie kontempluje. Nie rozmyśla. Nie duma. Severus Snape co najwyżej rozważa opcje i działa według logicznego schematu.” Zaskoczyło mnie jedynie to, jak zareagował na wieść o tym, czego dowiedział się w myślodsiewni. To znaczy wiedziałam, że się wścieknie, i to jest całkiem w porządku! Nie wiedziałam, że będzie szukał dookoła winnych, jeśli wiesz co mam na myśli. Ja jednak żyję w przekonaniu, że do końca swojego życia on miał nadzieję, że Lilka kochała właśnie jego, a James i Harry to jakaś teoria spiskowa... „Dobrze wiedział, co myślą o nim uczniowie i jakie przezwiska krążą po szkole. Żadne jednak nie robiło na nim wrażenia, a niektóre z określeń ‒ takie jak Naczelny Postrach Hogwartu ‒ sam pielęgnował.” Lubię ten fragment, bo tego typu fragmenty pokazują, że Sev po prostu był super! Jeśli chodzi o innych bohaterów, to są tacy sami jak w książce Rowling, a nawet barwniejsi. Rewelacyjnie pokazujesz Albusa, który oczyma Severusa jest trochę dziwakiem, trochę popaprańcem – to jest super! Z Harrym niestety nie miałam wiele do czynienia, bo kiedy przychodziłam zawsze spał, ale jest nadzieja, że może niedługo wróci do akcji... Nie ukrywam, że brak mi odrobinę kreacji świata przedstawionego. Skupiasz się na relacjach i akcji, przez co dialogi, opisy i postaci są idealne, ale miejsca, w których się znajduję nie są już tak obudowane. To znaczy są, ale nie aż tak bardzo, jak reszta i takiej równowagi mi brakuje. Na przykład w tych dwóch fragmentach „ufo” opisy świata przedstawionego są bardzo fajne! Nie wiem czemu tak to wyważyłaś... Na przykład w sytuacji ataku na Ministerstwo trudno wyobrazić mi sobie gdzie stoją śmierciożercy, gdzie aurorzy, gdzie Harry z Voldkiem dialogują i pojedynkują, gdzie ludzie robią kopułę ochronną, a gdzie przebiega akcja ewakuacyjna. Bardzo trudno też mi sobie wyobrazić scenę walki-dialogu Harrego z Voldkiem, bo przecież jak można pojedynkować się i mówić kwestie na pięć zdań podrzędnych???

Fabuła 4/5

...która dopiero się rozwija. Początki są świetne i naprawdę jestem pod wrażeniem, ale wady w fabule są. Pierwsze założenie – rzecz się dzieje po książce czwartej, więc czemu nagle, bez uprzedzenia nazywasz Harrego „Wybrańcem” w rozdziale czwartym? Dodatkowo Harry wiedział od razu po odrodzeniu Czarnego Pana, że to on (Harry) musi go zabić... Hm, daleko idąca refleksja, na jakiej podstawie myślisz, że chłopak się tego domyślał? Wyrywa Ci się wiele określeń, które są niewyjaśnione, jak „a Albus, gdy tylko poczuł się na siłach, wrócił do swojej rezydencji.” To Albus ma rezydencję??? Fabuła powinna być uporządkowana. Nie musi być ciągła, literatura wie, co to retrospekcja na przykład, ale musi być uporządkowana, by czytelnik wiedział, dlaczego kogoś nazywają Wybrańcem – bo wcześniej gazety tak o nim pisały. Dlaczego Harry się budzi? Bo zapadł w śpiączkę. Dlaczego był w śpiączce? Bo miał ciężki stan po torturach Lucka. Czemu Lucek go torturował? I tak dalej. Fabuła -miedzy innymi- to system pytań i odpowiedzi. Zazwyczaj pytania fabuły odnoszą się po przyszłości – jak na przykład po cholerę Blackowi jakiś mały kluczyk? Im ciekawsze pytania, tym ciekawsze opowiadanie. Jednak jeśli pytanie odnoszą się do ubiegłych zdarzeń, o których już nie będziesz pisała – jak na przykład pochodzenie określenia „Wybraniec” – wtedy opowiadanie traci na zrozumieniu... Fabuła przestaje być logiczną. Do kwestii fabuły dodałabym czas trwania poszczególnych zdarzeń. Zbyt wiele w zbyt krótką ilość czasu. Ale Ty tu urządzisz! Podsumowując pomysł na fabułę jest, wątek główny jest cudownym zalążkiem i zobaczymy, jak się rozwinie!

Oryginalność 3/5
No jeśli chodzi o to, co Severus zobaczył w myślodsiewni, to temat jest oklepany. Ogólnie jeśli chodzi o opowiadania ze świata Hogwartu – czy jest jeszcze jakaś nieporuszona przez nikogo kwestia? Po czytaniu opowiadania, gdzie Pani Weasley miała romans z Severusem, co pamiętam jako traumę, już chyba nic mnie nie zdziwi i zaskoczy... Jednak podejście jest ambitne i profesjonalne. Że jest ambitne sądzę po dwóch wątkach „ufo” z których jeden już został powiązany z fabułą, a drugi (ten z Blackiem i kluczykiem) prawdopodobnie czeka nas w przyszłości. Nie mogę się doczekać! Natomiast „profesjonalne” odnoszę do wszystkiego, co wypisałam w analizie postów. Ot!

Poprawność 9/10
Błędów nie popełniasz, jesteś maszyną zaprogramowaną na wrażenia estetyczne niczym nie zakłócone, a już na pewno nie żadną niepoprawnością. Żadną? Nie! Przecież Asetej zawsze musi coś znaleźć!
„Jednak Severus Snape był bardzo dumnym człowiekiem. I kochał Lily całym sercem. Była jego jedyną przyjaciółką i ostoją, gdy był młody. I kiedy poprosiła go o ochronę dla syna, zanim ten osiągnie pełnoletność, zgodził się.” I kochał. I co jeszcze? I może jeszcze spójnik na początku zdania. A wiesz, że masz z tym problem?
„I Snape mógł nienawidzić, mógł wściekać się, ale dopóki to było w jego mocy, starał się uchować Pottera w jednym kawałku.” I czy Ty wiesz, Phoe, że to „i” stoi na początku akapitu? AKAPITU? Za spójnik na początku zdania powinna być chłosta, a za spójnik na początku akapitu – chłosta i drapanie paznokciami po tablicy szkolnej starego typu.
„Voldemort chciał, aby czarodziejski świat podjął grę. I on również przystał na ryzyko. I po części przegrał.” Bożesztymój, Phoe to przypadek tragiczny. Oczywiście As się nabija, piszesz świetnie, ale znalazła sobie punkt zaczepienia i już do końca oceny nie puści...
„Wiedział, że zaproszenie go do publicznego miejsca miało na celu zapewnienie marginesu bezpieczeństwa.” Margines bezpieczeństwa to pojęcie ekonomiczne, nie literackie. Tu lepiej brzmiałoby „strefę bezpieczeństwa”.
„Jakby spodziewano się, że zacznie ciskać paskudnymi klątwami już na „dzień dobry”.” Zupełnie niepotrzebnie wpuściłaś „dzień dobry” w cudzysłów. Usłyszeć od kogoś coś na dzień dobry nie wymaga nawiasu, bo to związek frazeologiczny. Związków frazeologicznych nie umieszczamy w cudzysłowie, choćby były dziwadłami jak filip z konopi. A nie jak „filip z konopi”!
„Niewątpliwie wkrótce nadejdzie burza. Już teraz z północy nadciągały ciężkie chmury, które na tle nieba wydawały się być nasycone czystym antracytem***. ” Zasadniczo uważam, że przypisy służą w książkach wyjaśnieniu jakiejś definicji osobom, które nie znają danego słowa. Ale w dobie internetu, gdzie wpisanie „antracyt” w Google dale szybszy efekt niż dojechanie do końca Twojego rozdziału jest nie niepoprawne, ale niepraktyczne... Taka moja uwaga, zupełnie subiektywna.
„Wewnątrz budynku hol prowadził do szerokich schodów z opalizującego obsydianu.” Moja Droga, to „antracyt” wyjaśniłaś, a określenie „opalizującego obsydianu” zostawiłaś bez słowa wyjaśnienia na pożarcie lwom? Trochę konsekwencji! Albo podjazd albo krużganek, jak mawia As.
„ Pod łukowatym sklepieniem znajdował się diamentowy żyrandol.” Moooment, to w domu magicznym jest żyrandol? As rozumie, że masz na myśli coś ze świeczkami, lub magicznymi płomykami, ale według języka polskiego żyrandol to świecznik z prądem. Tak, ja wiem, że nam świecznik kojarzy się ze staniem na stole, ale wisząca pod sklepieniem instalacja ze świecami/ogniem to świecznik właśnie.
„Od starszego czarodzieja aż wyczuwało się promieniującą magię, która zelektryzowała nawet najdelikatniejsze włoski na karku Knota.” Dziwi mnie to, że w świecie magicznym, w tak magicznym miejscu jak Ministerstwo Magii może być wyczuwalna czyjaś aura magiczna. Może? Pomijając ten fakt – piękne zdanie!
„Kolejna Drętwota dosięgła celu.” Lepiej – dosięgnęła. Obydwie formy poprawne, ale „dosięgła” jest formą potoczną.
„Snape nie wierzył w ani jedno słowo. Oczywiście ci którzy nie doświadczyli „łaski”, kończyli od Avadylub gorzej.” Oczywiście ci, którzy nie doświadczyli łaski kończyli od zaklęcia uśmiercającego lub gorzej.
„Aż nazbyt często wydawało mu się, że jest obserwowany, choć nigdy nie miał pewności, czy nie jest to jedynie przewrażliwienie. I choć mógłby przysiąc, że kilka razy widział zakapturzoną postać stojącą w półcieniu po drugiej stronie ulicy, po jednym mrugnięciu powiekami rozpływała się, jakby nigdy wcześniej jej tam nie było.” Tu cytat, który obrazuje wyjątek od reguły spójnikowania na początku zdań. Porównaj sobie z poprzedniki „a” i „i” na początku zdania i poczuj różnicę.
„Wszystko znikło, zgasły światła, a kurtyna opadła.” Lepiej – zniknęło.
„Bo coś, czego nie umiał nawet nazwać, wyrwało go z miejsca, które było lepsze od tego, co czekało go tutaj. Bo Harry wreszcie, po raz pierwszy od wydarzeń na Privet Drive, otworzył oczy i jego drugą myślą było, że nigdy wolałby ich nie otwierać.” Bo, bo, bo.
„(...) bez zastanowienia zerwał się z fotela i zafiukał do Wydziału Adopcyjnego.” ZAFIUKAŁ. On ZAFIUKAŁ. Na tym zakończymy, albowiem nowo stworzony na potrzeby opowiadania czasownik „zafiukać” podbił moje serce, a dobrze jest kończyć miłym sercu akcentem!

Detal

Dodatki 9/10
Szablon jest genialny. Zasadniczo jestem już tak zachwycona Twoim opowiadaniem, że widzę świat w różowych okularach, ale co mi tam. Po pierwsze – belka z przyciskami jest bardzo funkcjonalna i estetyczna. Po drugie – kolumna boczna. Rozpoczyna ją szukajka. Zawsze się zastanawiam po co szukajka na blogach? Żeby szukać porad? Może słowa klucz, o którym chcę poczytać? Dalej widzę bardzo ładne ikonki, z czego ponad połowę wyrzuciłabym. Fajny jest przycisk do Twojej fejsbukowej strony, RSS i mail, ale czy z reszty ktoś korzysta? Nie ważne, wyglądają ładnie, więc jeśli tylko Tobie pasują – jest okej. W ramce „Informacje” mamy wpis, że najnowszy post opublikujesz już niedługo! Nie mogę się doczekać! Sama zastanawiałam się nad wpisywaniem tego, kiedy u nas nowa ocena jest planowana, ale niestety jestem pierwszą, która się spóźnia z publikacjami, a takie zestawienie tylko obnażyłoby bolesną prawdę o Asetej. Ta ocena również według naszego ocenowego grafiku miała być opublikowana piętnastego grudnia, ale przecież Asetej musiała dorzucić swoje milion groszy. Kolejnym elementem jest kilka informacji o Tobie i spis rozdziałów. Pod koniec każdego postu zamieszczasz taki napis „Następny rozdział: Tytuł” i za każdym razem – uwierz mi – klikałam w tej cholerny napis i żaden mnie nie przeniósł do kolejnego rozdziału, więc po co on tam jest?! Za moja irytację odejmuję Ci jeden punkt, bo to naprawdę niewygodne po skończeniu rozdziału przewijać stronę na sama górę, by znaleźć kolejny rozdział... Dalej w kolumnie widzimy filmik z YouTube, cytat z Alana Rickama, jakiś awatar i statystykę na szarym końcu. Biorąc pod uwagę, że posty ciągną się jak nieleczona grypa, kolumna nie przytłacza treści bloga. Poza układem szablonu pragnę zwrócić uwagę na czcionkę – jest akuratniej wielkości, a w dodatku nie jest to standardowe połączenie czerni z bielą, przez co nie daje po oczach i czytałam w komfortowych warunkach. Do pełni kompleksów wprowadza mnie już ostatecznie Twoja strona „Autorka”. Jest tak perfekcyjna, że zawstydziłaby samą Perfekcyjną Panią Domu.

Dodatkowe punkty 3/5
Jesteś jedną z nielicznych autorek, którą będę śledzić po skończeniu oceny. Mam nadzieję, że będziesz pisała dalej, bo strasznie się wciągnęłam! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! To raz. Dwa - to najlepsze opowiadanie jakie o Severusie czytałam kiedykolwiek. Trzy - Twoje rozdziały są długie jak rozdziały prawdziwych książek, są wartościowe i pełne.

Suma: 54/60
Ocena: Celująca


Należało Ci się!

*Adekwatnie do dyskusji sprzed oceny. Asetej była w drużynie harcerskiej. Zasadniczo nadal jest harcerką, bo przysięgę składa się raz, na całe życie. Na jednym z obozów w trakcie punktowanych zadań na zwiadzie dostaliśmy zadanie – przygotować dobry podkład pod ognisko w lesie zgodnie ze wszystkimi zasadami. Byłyśmy gotowe po dwóch minutach i nasza odpowiedź brzmiała „harcerze nie organizują ognisk w lesie”. Odpowiedź druha brzmiała „bardzo dobrze, a teraz pokażcie jak przygotowałybyście podkład pod ognisko w lesie, gdybyście musiały”. Dopiero wtedy wykopałyśmy małe koło, odłożyłyśmy z niego ściółkę, a granice koła wyłożyłyśmy kamieniami. Ot!

29 komentarzy:

  1. " informuję: otóż ASETEJ OCEN NIE ODMAWIA OCEN." A nie poiwnno byc: Asetej nie odmawia ocen ? No chyba, że to miało byc specjalnie a ja nie rozumiem, co jest prawdopodobne ze względu na godzinę. A ocena zachęciła mnie do przeczytania, jak tylko znajdę chwilę trzeba się za to zabrac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mam tę ambitną przyjemność" Przyjemnośc raczej nie może byc ambitna... Tak, wiem, czepiam się ;)

      Usuń
    2. W pierwszym przypadku oczywiście masz rację ;] Zaraz poprawię ;]

      Jeśli zaś chodzi o drugi przypadek, to ocenianie bloga było bardzo przyjemne. Dodatkowo ocenianie kogoś, kto stoi dużo wyżej ponad moją zdolnością pisania, było to zadanie ambitne . Podsumowując - ocena była bardzo ambitną przyjemnością ;]

      A czepiaj się ile tylko potrafisz! Jestem dumna, że nasi czytelnicy się czepiają każdego określenia, bo to pozwala mi wykazać, że używam słów w sposób świadomy, jak w przypadku "ambitnej przyjemności"

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Hmm ... nie jestem nadal do tego chyba przekonana, ale uzasadnienie wygląda słusznie, więc należy pochylic głowę i powiedziec pomyliłam się ;) Człowiek się całe życie uczy a głupi umiera!
      Oj, będe się potem powoływac na te słowa bo czepianie się to moja życiowa misja xD

      Usuń
  2. Ocena świetna - wprawdzie wielką fanką Severusa i całego HP nie jestem, ale poczułam się zachęcona do choćby zajrzenia do tego bloga ;)
    No i literówka:
    "nawet zrąbanie postu z dwóch storn" - powinno być chyba 'stron'?

    OdpowiedzUsuń
  3. Juliza i Ester, Wasze konta NASA już doładowane po jednym punkcie ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. "Fabuła -miedzy innymi- to system pytań i odpowiedzi." - zjadło Ci spacje po pierwszym myślniku i przed drugim.
    "Zazwyczaj pytania fabuły odnoszą się po przyszłości" - do, nie po.
    "Ale Ty tu urządzisz!" - coś dziwnego każe mi sądzić, że miałaś na myśli "rządzisz", ale być może to coś jest w błędzie. W razie czego zdzielę żelazkiem po głowie.
    "Że jest ambitne sądzę po dwóch wątkach „ufo” z których jeden już został powiązany z fabułą" - Panna, "z których" bez przecinka przed wygląda łyso. Nie rozbierać mi tu wyrazów, na stronie mogą być dzieci.
    "I kochał. I co jeszcze? I może jeszcze spójnik na początku zdania. A wiesz, że masz z tym problem?" - A wiesz, że Ty też? :* I ja też. :D
    "Usłyszeć od kogoś coś na dzień dobry nie wymaga nawiasu, bo to związek frazeologiczny." - cudzysłowu, nie nawiasu.
    "„antracyt” w Google dale szybszy efekt" - daje.
    "do końca Twojego rozdziału jest nie niepoprawne" - przecinek przed "jest".
    "Albo podjazd albo krużganek" - przecinek przed drugim "albo".
    "„ Pod łukowatym sklepieniem" - bez spacji pomiędzy cudzysłowem a wyrazem.
    "że masz na myśli coś ze świeczkami, lub magicznymi płomykami" - po co ten przecinek przed "lub"?
    "Oczywiście ci, którzy nie doświadczyli łaski kończyli od zaklęcia uśmiercającego lub gorzej." - Oczywiście ci, którzy nie doświadczyli łaski, kończyli od zaklęcia uśmiercającego lub gorzej.
    "Porównaj sobie z poprzedniki „a” i „i” na początku zdania" - z poprzedniki...? Właściwie nie wiem nawet na chwilę obecną, co chciałaś tutaj zapisać. xD

    Skusiłabym się, gdybym lubiła Severitusy. A tak tylko napotykam się na tego bloczka od bór wie kiedy i za każdym razem konsekwentnie naciskam krzyżyk w górnym prawym rogu ekranu. :>

    Zacna ocena, As!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Myślniki nie zawsze są oddzielone spacjami z dwóch stron ;] w tym przypadku właśnie potrzebują być przyklejone jak nawias do wtrącenia.
      2. Do, nie po. Racja! ;]
      3. To parafraza reklamy IKEI "to jest Twój dom, ty tu urządzisz" ;] Oszczędź żelazko, po porstu pewnie As jest stara i pamieta reklamy sprzed epoki ;]
      4. Uwaga, ocena moze zawierać sceny erotyczne. Zdania występują bez przecinków XD
      5. W kategorii "Poprawność" specjalnie rozpoczynałam zdania od spójników, by pokazać gdzie leży problem i jak to się czyta. To raz. Dwa - często zaczynam zdania od spójników, ale zawsze w uzasadniony i poprawny sposób ;]
      6. Tak to jest pisać oceny nocą, już nawet cudzysłów z nawiasem pomylić...
      7. Daje! As daje juz trzeci punk NASA... co to będzie! ;]
      8. Znów masz rację!
      9. Zwalam wszystkie brakujące przecinki na ogólnoświatowy kryzys *wsydzisie*
      10. smirku nie dobijaj mnie xD
      11. przecinek przed "lub" też zwalam na światowy kryzys, poza tym mamy niedługo koniec świata, kto by się przejmował przecinkami...
      12. _._
      13. Chodziło o "porównaj sobie z poprzednimi przykładami"
      "Porównaj sobie z poprzedniki „a” i „i” na początku zdania" - z poprzedniki...? Właściwie nie wiem nawet na chwilę obecną, co chciałaś tutaj zapisać. xD


      Dziękuję smirku, Ty zawsze pilnujesz, żeby As nie pyszniła się zbyt długo ;P Przyznaję Ci DZIESIĘĆ punktów. Mam nadzieję, że to wyczerpało limit moich pomyłek w tej ocenie ;]

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. 1. a zarzucisz jakimś źródłem, bo nigdy nie słyszałam i chętnie bym sobie doczytała?
      3. Niedobry smirek, zły smirek, niedobry smirek! *wali się po głowie żelazkiem*
      5. wiem, wiem, jednak zwracanie uwagi na ogólnie zaczynanie zdań od spójników mnie rozczuliło, bo takie "jednak" też jest spójnikiem, a można od niego rozpoczynać zdanie. :D Chodzi mi właśnie o ten brak wyszczególnienia, że od pewnych spójników nie powinno się zaczynać zdań, a nie od wszystkich, bo to tak słodko zabrzmiało. ;)
      13. AAA! I jasne! :D

      Usuń
    3. 1. Da bum tss... Nie mogę nic znaleźć (aż sama się zdziwiłam xD) ale zastosowanie to nawiązuje do podobnego jak wtrącenie nawiasem... Hm... poszukam jeszcze ;]

      As.

      Usuń
    4. To w takim razie czekam, bo ja tez szukalam i niczego nie znalazlam. :)

      smirek

      Usuń
    5. Mam w głowie wspomnienei sprzed lat... ciocia Meei jak przez mgłę mnie opindala, że co? Że nie stawiam spacji koło myślnika przy wtrąceniach...

      Taaak smirku, oczywiście miałaś rację ;] Asetejek jutro, kiedy zaloguje się na konto Opieprzowe, przyzna Ci 11 punktów i poprawi ocenę, bo dzis wyczerpany pada na twarz ;]

      Pozdrawiam!

      Usuń
    6. As, wejdź jutro na gg tak przy okazji, dobrze? Zostawiłam tam dla Ciebie jedno pytanie ;)

      A tak nawiasem mówiąc, sama wyczekuje tych całych klaudynek, które były wspomniane na początku oceny. Raczej omijam z daleka wszystko, co jest z tym blogiem związane, ale ciekawi mnie jak sobie As z tym poradzi.

      Usuń
    7. Czyli w końcu to fake? As, ile ja się przez Ciebie nagrzebałam w wujku, Ty perwersie!

      Usuń
  5. Kiedy dostałam cynk (nie powiem od kogo ;D), że ocena mojego bloga pojawi się 15-stego, nie mogłam się zdecydować, czy bardziej nie mogę się doczekać czy bardziej się obawiam. No bo ja tak podśmiechuję się z innych blogów i podśmiechuję, a zaraz przyjdzie kryska na matyska i będzie bęc. Właściwie już trzy dni temu gryzłam swoją klawiaturę, a ten wczorajszy skok odsłon w statystyce to byłam ja :D Dlatego pierwsza rzecz: bardzo dziękuję za ocenę! Nie tylko uśmiałam się, czytając ją - a wiadomo, że śmiech to zdrowie - ale też dała mi do myślenia.

    Od czego ja mam zacząć w odpowiedzi na analizę? Aha! Zacznę od początku :D

    Magicznie rozwijane menu. Odpowiem, bo świniak się przyda (nawet pół) - jest zima, są ciężkie czasy, więc trzeba łapać okazję ;] Takie menu można łatwo zastosować na własnego bloga. Wystarczy skopiować ogólnodostępne i darmwe skrypty, które dostępne są w internecie. Jeśli chcesz znać autora, wystaczy, że dasz podgląd kodu html na moim blogu.

    Drugi rozdział. Tutaj to się popłakałam. Ze śmiechu oczywiście xD Ty tego nie wiesz, ale drugi rozdział był pierwotnie pierwszym, jaki napisałam, więc zdecydowanie poniosła mnie wyobraźnia xD No i tutaj też objawia się mój problem z fabułą, o którym pisałaś (tworzenie fabuły to mój najsłabszy punkt). Jako że moja Figg jest czarodziejką, również niewiele ma wspólnego z książkową Figg. Ona jedynie uchodziła przed Dursleyami nieporadną starszą panią, która złamie się na pół przy większym podmuchu wiatru. Na pewno jeszcze o niej napiszę, więc w pewien sposób postaram się też naprawić tę sytuację, bo czytelnik w mojej głowie nie siedzi i - tak jak Ty - może sobie ją wyobrażać jak w książce / filmie. Co do śmierciożerców, którzy nie widzieli Harry'ego - to było z premedytacją. Kojarzysz rozmowę Harry'ego i Dumbledore'a z 9 rozdziału? Tam jest wyjaśnione. Zastanawia mnie jednak, czy odpowiedzi na kluczowe pytania / niejasności / zagadki nie daję zbyt późno. No bo tu mamy rozdział 2 a wyjaśnienie jest dopiero w 9. Co do ostatniego zdania Severusa - że zawiódł Lily. Chodziło o to, że gdyby był uważniejszy w oklumencji, to nie zdradziłby Voldemortowi, że ochrona Harry'ego opiera się tylko na poświęceniu Lily. Severus przyrzekł jej, że będzie chronić jej dziecko. W trzecim rozdziale nieco przębąkiwałam o tym - pytanie czy jest to dalej niejasne? Nic nie stoi na przeszkodzie, by dopisać dwa dodatkowe zdania, aby nie było wątpliwości.

    Trzeci rozdział. Z Poppy miałam sporo problemów, bo nie wiedziałam jak ją nakreślić, w przyszłości postaram się dodać jej nieco stanowczości, bo racja - taka była książkowa pielęgniarka. Co do elfów - tutaj winne są angielskie fanficki i moje przeoczenie. Jak czyta się wciąż o "house elf" to potem wychodzą takie kwiatki ;)

    Szósty rozdział. Myślodsiewnia. Z pewnego powodu chciałam, aby scena ta odbyła się w Hogwarcie. W dziewiątym rozdziale napisałam też, że myślodsiewnie są cennymi i rzadko spotykanymi artefaktami. Jednak kiedy teraz sobie o tym wszystkim pomyślę, to latanie wte i wewte jest dość naciągane xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ósmy rozdział. Hm, hm, taaa, wiem, że sporo wydarzyło się w te 9 dni xD Doszłam do wniosku, że tylko dwie strategie byłyby owocne dla Voldemorta (kit z tym, że na obu się przejechał ;]) - albo jak w oryginale: powolne planowanie i nieujawnianie się, albo jak u mnie: szybki atak i zaskoczenie przeciwnika, zanim Zakon zdąży się zorganizować i przekonać ministerstwo do działania. Stąd ucieczka z Azkabanu, próba zabicia Pottera i napad na ministerstwo stały się niemal jedna po drugiej. Ten "względny spokój" jest kontrastem dla wojny, jaka wybuchła, bo wszystko wydarzyło się w mniej niż 48 godzin.

      Przebudzenie Harry'ego. Przyznam, że decyzja o rozdzieleniu sceny pojawiła się w ostatnim momencie. Ostatni akapit pasował mi jako zamknięcie rozdziału, a ponieważ niedługo na scenę wejdzie Syriusz, musiałam gdzieś wcisnąć informację, co się z nim działo (wiadomo, że nie było go podczas ogólnego zebrania Zakonu, a przynajmniej ja - jako autor - przemilczałam to). Nie byłam pewna, czy słusznie zrobiłam robiąc podział aceny, ale wychodzi na to, że nie. Myślę więc, że po prostu przeniosę ją na koniec rozdziału.

      Opis przestrzeni. O ich opisach często zapominam - możesz mi wierzyć na słowo ;) Czasami dopisuję je po czasie, bo nagle sobie przypominam, że "o kurka, wypadałoby". Popracuję nad tym.

      Przeświadczenie, że zadaniem Harry'ego jest zabicie Voldemorta. Czytając oryginał, zawsze miałam prześiadczenie (już od pierwszego tomu), że to na Harrym będzie spoczywać pokonanie Voldiego. Myślę, że Harry tak naprawdę zdawał sobie z tego sprawę, ale było to nie do końca uświadomione. U mnie Harry odkrywa to dużo wcześniej - dodatkowo dzięki wizjom widzi, że tylko zabicie go pozwoli go powstrzymać. W tym momencie znowu myślę, że powinnam dodać z dwa zdania w drugim rozdziale, aby to wyklarować.

      Dziękuję też za wskazanie potknięć oraz zwrócenie uwagi na sprawę "i" na początku zdania xD Co do kontaktu, tak, chodziło o włączenie światła. W mojej rodzinie włącznik nazywamy również kontaktem. Zajrzałam do PWN i to słowo jest poprawne na określenie zarówno gniazdka do prądu, jak i włącznika światła. Niemniej powinno być "nacisnąć kontakt" lub "włączyć światło". Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę :) Co do tytułów rozdziału - są tam dlatego, że przy każdym ostatnim od razu podaję tytuł następnego - tak na zaostrzenie apetytu, ludzie mogą snuć przypuszczenia, co ich będzie czekać. Niemniej nic nie stoi na przezkodzie, aby je zalinkować xD Myślę też, że nieco zmienię logo - na pewno dodam do niego tytuł opowiadania - to zdecydowanie będzie zmiana na lepsze :)

      Uff, chyba napisałam wszystko co chciałam :)

      Pozdrawiam,
      Phoe

      Usuń
    2. Nie wiem od czego zacząć, myślę, że nie będę z Toba dyskutować, lub poruszać wątków, bo w zdecydowanej większości się z Tobą zgadzam ;]

      Jedna sprawa mnie nurtuje - napisałaś, że czytając Pottera od pierwszego tomu czułaś, że to on musi Voldka wykurzyć. jasne, rozumiem. Ja też czytając książkę "Harry Potter" wiedziałam, że to on zabije Voldka, bo gdyby miał to zrobić Neville, to książka nazywałaby się "Neville Longbotom". ALE moje pytanie nie dotyczyło Ciebie samej, ale Harrego. On nie czytał książki "Harry Potter, nie wiedział, że jest bohaterem głównym w książce o walce dobra ze złem xD Moim zdaniem Harremu trudno było zaakceptować myśl, że musi sam zabić Voldka... Mogę się mylić ;]

      W rozdziale dziewiątym jest też jedna sprzeczna informacja tego typu - Harry wie jak skończyli Longbotomowie. W częściach 1-4 Harry nie słyszał od Nevilla tej historii, a nawet w piątym tomie mamy wzmiankę, że Harry i reszta znajomych zakładali, że jego rodzice nie żyli. Skąd więc Harry wiedział, jak oni wyglądali i jak się zachowywali?

      ;]

      Ta dyskusja jest drugorzędna, odpowiedz mi na najważniejsze, czyli KIEDY KOLEJNY ROZDZIAŁ??? ;]

      Doobra, teraz cała załogo Opieprzu staje pod tablicą i się spowiada Asetej - kto wypapluje terminy publikowanych ocen? ;P

      Pozdrawiam, Phoe!

      Usuń
    3. Nom, Harry nie mógł wiedzieć jak wyglądali i zachowywali się rodzice Neville'a - pomyrdały mi się tomy, bo dopiero w piątym był w Mungo ^^

      Kolejny rozdział pytasz. Yyy, mamy coś ze sobą wspólnego, bo rozdział wciąż jeszcze piszę i nie dam rady go opublikować przed Wigilią - tak jak pisałam na blogu ^^ 1 styczeń? Albo tuż przed Nowym Rokiem :)

      Usuń
    4. Ups. Nie powinnam mówić, że dostałam cynk xD

      Usuń
    5. "Moim zdaniem Harremu trudno było zaakceptować myśl, że musi sam zabić Voldka... Mogę się mylić ;]"

      Przemyślałam to, więc mogę odpowiedzieć :) Masz rację, jeśli spojrzymy na kanon. Nawet jeśli Harry podświadomie zdawał sobie sprawę, że losy jego i Voldemorta są ze sobą powiązane (Voldemort ścigał jego rodzinę i koniecznie chciał zabić Harry'ego, nawet jeśli nie wiadomo było dlaczego, konfrontacja z Quirrelem, porwanie w czasie turnieju, napad na Privet Drive), to jednak nie jest typem człowieka, który potrafi zabić. Myślę jednak, że kanon można tu łatwo nagiąć, bo przecież już w 3 klasie był bliski zabicia Petera. U mnie sytuacja jest podobna - Harry ma świadomość, że ich losy są powiązane, ale dalej nie umie zabić. Inaczej rzuciłby na Voldemorta tę Avadę i byłoby po krzyku ;) Miał wystarczająco dużo czasu na przemyślenie swojej sytuacji, a wydarzenia na cmentarzu były dla niego pewnego rodzaju katalizatorem. No i skoro w pierwszej wojnie Dumbledore nie potrafił zabić Voldemorta, to kto tego dokona? U mnie Harry na pewno zdaje sobie sprawę, jak potężnym przeciwnikiem jest Voldemort, jednak wie też, że coś jest na rzeczy skoro tyle razy wychodził cało z konfrontacji.

      Mam wrażenie, że się zakręciłam xD Mam nadzieję, że to będzie czytelne :)

      Usuń
  6. "„(...) bez zastanowienia zerwał się z fotela i zafiukał do Wydziału Adopcyjnego.” ZAFIUKAŁ. On ZAFIUKAŁ. Na tym zakończymy, albowiem nowo stworzony na potrzeby opowiadania czasownik „zafiukać” podbił moje serce, a dobrze jest kończyć miłym sercu akcentem!" Ale co tu jest nie tak? Znaczy się: rękę sobie dam uciąć, że widzę ten czasownik nie po raz pierwszy w ffie i znaczy to po prostu, że podszedł do kominka i użył sieci fiuu. Może tutaj jest faktycznie błąd, tylko ja go nie zauważyłam? Przyznam się, że czytam to już któryś raz i nic xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. As chodzilo pewnie o to, ze taki czasownik nie istnieje. Ale fakt - jest notorycznie uzywany w ffach, wiec to chyba zalezy od autora, czy sie tym przejmie czy nie. :D W sumie dziwne by bylo, aby w SJP istnial czasownik "fiukac", wiec nie wiem, czy rozpatrywanie tego pod katem, czy czasownik istnieje czy nie, jest rzeczywiscie sluszne. To tak jakby w SJP szukac rzeczownika "dementor".

      smirek

      Usuń
    2. Ja słowa "fiukać" w polskich ff nie widziałam. Widziałam za to coś takiego w angielskich ff i sobie je, że tak powiem, przekonwertowałam na polski ;) Kurczę, a już myślałam, że jestem tak zajebiaszczo nowatorska ;D

      Usuń
    3. anonimowy smirek - podpisuję się obydwiema łapkami! ;]

      Droga Beatrycze - kiedyś kategoria "Poprawność" zawierała w nazwie styl pisania. Co oznacza, że nei cytujemy tylko i wyłącznie błędów, tylko też styl i wtedy oceniamy, czy jest dobry, czy nie. Oczywiście "zafiukanie" oceniam na plus i dlatego takim miłym akcentem zakończyłam ;]

      Phoe - ja tez juz myslałam, że jesteś tak zajebiaszczo nowatorska! ;]

      Usuń
    4. smirek jest anonimowy i niepolski, kiedy pisze ze szkoły. Pierdoły francuskie poblokowały logowanie się do gógla oraz wejście na yt i fejsika. I jeszcze jakieś c z ogonkiem lub e z akcentem zamiast ć czy ę mają. >.>

      Usuń
  7. Cześć Asetej! Wiesz mnie chodziło, że to mój blog, czyli blog Klaudynki, a nie o to, że jest ich kilka! Ale spoko, to można też tak odczytywać. Bardzo się cieszę na ocenę i nie mogę się doczekać. wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  8. ...ale, że też nikt nie zauważył rażącego byka oceniającej? O_o
    "(...) Harrego od tyłu knebluje Pani Figg i każe biec ile sił w nogach do ulicy Rose Avenue."
    Imiona i nazwiska anglojęzyczne kończące się na -y w dopełniaczu, celowniku i bierniku l.poj. piszemy z apostrofem.
    "(...) za niedopilnowanie dziennika Toma Riddla."
    Oj As, As ja rozumiem "Lucka", rozumiem "Voldiego" i "Voldka", panowie aż sie proszą o zdrobnienie, ale nie rozumiem (i nie wybaczam) "Riddla". Tom miał na nazwisko RiddlE. A więc gdzie zaginął apostrof?

    (och, jak ja lubię źdźbło zobaczyć w cudzych oczętach
    :P)

    "Ale w dobie internetu, gdzie wpisanie „antracyt” w Google dale szybszy efekt niż dojechanie do końca Twojego rozdziału jest nie niepoprawne, ale niepraktyczne..." - a co z tymi, którzy czytają pod ławką na kartkach ciężko wydrukowanych na szkolnej drukarce, bądź na czytnikach? Toż dostępu do gógla nie mają i mogą się frustrować!

    :* dla oceniającej i dla ocenianej
    L.

    PS. 'A więc' na początku zdania użyte celowo. To jest takie moje prywatne zboczenie pozostałe po mojej polonistce z podstawówki, która owo 'a więc' tępiła bezlitośnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeden, dwa... dwa punkty.
    Ale za cholerę nie odszyfruję, kto to L. Zaloguj się na swoje konto i zgłoś tutaj, wtedy dodam punkty (:

    OdpowiedzUsuń