Stąpanie po szkle może spowodować powstanie trwałych dziur w
stopie lub pisanie takich blogów jak brokenglass, którego corkatsw ma
przyjemność oceniać dzisiaj.
Estetyka
Wrażenia
estetyczne: 4/10
Adres, jak
już wszyscy widzą, jest jak niewiadoma x w równaniu z trzema innymi
niewiadomymi. "Broken" ma sto i jeden znaczeń, ale możemy ustalić, że stojąc
skromnie obok „glass”, musi oznaczać:
rozbity, tłuczony. Z kolei „glass” ma sto i dwa znaczenia, bo może to
być zwykłe szkło, kryształowa waza, w skrajnych przypadkach szklanka, lusterko
i sami Anglicy nie wiedzą, co jeszcze można wcisnąć pod to określenie. Żeby nie
wywyższać szklanek ponad okna, przyjmijmy, że adres będzie się tłumaczyć jako
„rozbite szkło”. Do tego momentu wszystko jest jasne, ale co z tym szkłem?
Jesienna kolekcja szklanek z Tesco natchnęła Cię do wybrania tych słów? Adres
nie oznacza nic, a tym bardziej nie szukałabym tutaj fanfika. Na
belce wyszczerza się do mnie zmora oceniających, czyli powtórzenie adresu.
Zasadniczo tytuł zapisujemy z wielkiej litery, wielkiej jak B w Brazylii.
Oczywiście jesteś autorem, wolną duszą, która może takie cuda wyczyniać, ale
tak jest niepoprawnie i przeszkadza mi to jak „szaranagajama”, ale kimże ja jestem,
by ganić Białoszewskiego? Nagłówek umieszczony jest w dość nietypowym miejscu,
bo po lewej stronie bloga, więc analogicznie trzeba zauważyć, że jest, olaboga,
pionowy. Niejeden klient monopolowego nie potrafi tak prosto ustać w kolejce.
Sam obrazek podoba mi się średnio, jak prawicowcom lewicowcy, bo za dużo na nim
jest. Tysiąc zdjęć, przedzielone na pół drzewko, parę szlaczków, trzy linijki
piosenki Anne Lexie „Walking on broken glass”, na lewym boku jakieś dziwne
czarne kółeczka/jajeczka. Na samej górze widzę blondynkę, która chyba z kimś
zadarła, bo stała się przezroczystym duchem, a w jej oku tkwi równie
przezroczysta gałązka. Po prawej stronie jakaś parka schodzi po schodach, a
przez faceta przebiega przerywana linia (to już wiemy, dlaczego na drodze
dominują linie ciągłe, przerywane uciekły do Ciebie). Niżej znowu jakaś para,
gdzie oczy dziewczyny przysłonięte są przez patyk, który wygląda jak szczotka
do komina. W samym środku kolejna para, która stoi w powietrzu. Uparty
znalazłby tam widmo drzewa. Do samego dołu ciągnie się pięć małych obrazków z…
zgadnie ktoś, co tam jest? Tak jest, to
oczywiście para, której towarzyszą trzy kwiatuszki, na moje oko tulipany. Nie
mam nic do tulipanów, porządne z nich kwiaty, ale brzydko wyglądają. Są białe,
podczas gdy reszta obrazka jest w jakimś tam stopniu kolorowa, choć eksplozji
barw tęczy również nie widać u Ciebie. Wszystkie elementy są z innej archidiecezji,
całościowo tworzą chaos, z którego z pewnością nie wyłoni się drugi Uranos. A
czy coś podoba się tej rudej złośnicy? W sensie, że mi oczywiście. Podoba mi
się nietypowe ułożenie nagłówka i kolor czcionek tekstu piosenki. Nie widzę
informacji, do jakiej przeglądarki przystosowany jest szablon, a do mojej z
pewnością nie jest i mamy problem. W Internet Explorer, którego uruchomiłam i w
oczekiwaniu na otwarcie poszłam pobiegać do bramki i z powrotem, pojawia się
górny pasek z numerem rozdziału, którego w Mozilli Firefox nie ma. Córka lubi
szary, to jej ulubiony kolor, przynajmniej dzisiaj, więc powinna napisać „Łączmy
się, wyznawcy szaroburyzmu”, ale Twój szary nie jest tak szary jak jej ulubiony
szary. Jest pastelowy, można go porównać do zębów białych inaczej. W połączeniu
z czcionką, która jest chyba w najmniejszym możliwym rozmiarze, tworzy
połączenie zabójcze dla oka. Podsumowując, brokenglass jest mało estetyczne,
mamy nietypowe połączenia kolorów dla tła i obrazków dla nagłówka. Na
niekorzyść działa ta latająca para i gałęzie w oczach, a na plus chyba jedynie czcionka
tekstu piosenki i samo zainteresowanie twórczością Anne Lexie wraz z utworem, który
z miejsca przypadł mi do gustu i wylądował w mojej playliście. Na niekorzyść
działa totalny brak powiązania pomiędzy treścią a szablonem. Dostałabyś
więcej punktów, gdyby nagłówek był wykonany samodzielnie, bo widać, że ktoś w
niego włożył dużo pracy (że nie wygląda zbyt ładnie, to już inna kwestia).
Posty
Treść: 9,5/25
Prolog
Pół prologu
zajmuje opis walki samotnej niewiasty pod tytułem „Pokonać pomidora”, a
bohaterka wykazuje się heroiczną odwagą, strzepując miąższ z kartek. Siedzi
sobie z samego rana na trybunach i czyta notatki, czyżby była córką jakiegoś
zboczonego miłośnika nauki? Obstawiałabym na córkę Snape’a, bo, moi drodzy,
akcja rozgrywa się w Hogwarcie. Wprawdzie tylko w prologu, ale dobra nasza,
kochanego Potterka nigdy za wiele. Nasza bohaterka orientuje się, że dostanie
burę, jeśli się spóźni, więc czym prędzej gna przed jakieś tekowe drzwi,
zakłada niesforne kosmyki za ucho i nagle, jak z procy strzelił, zauważa, że
jest sama. Bardzo odkrywcza dziołcha. W dodatku roztrzepana ciapcia z niej, bo
jeszcze notatek zapomniała. Wpada na egzamin, jak się dowiadujemy z
transmutacji, i to egzamin końcowy, więc bohaterka jest absolwentką. Szkoda, że
jeszcze nie znamy jej imienia. Nie znamy również imienia faceta, z którym
rozmawiała przed wejściem na salę. Wiemy tylko, że maniaczka kanapek z
pomidorem jest co najmniej w połowie mugolskiego pochodzenia, bo gdzieżby
indziej nauczyła się chodzić na szlugi? Bardzo kolorowo przedstawiasz wszystko,
droga autorko, której nick nieodkryty jest dla zwykłych szaraków, którym
przykładowo jestem ja. Każdą jedną rzecz opisujesz bardzo dokładnie, stosując
wiele przymiotników. Poświęcasz dużo czasu na opis miejsc akcji, na przykład
trybun, drzwi do sali egzaminacyjnej. Niestety bardzo skąpisz innych informacji.
Gdyby nie fakt, że uczniowie przystępowali do egzaminu z transmutacji, nie
domyśliłabym się, że pierwsze skrzypce gra u Ciebie Hogwart. Bardzo brakuje mi
konkretów, prolog jest niezwykle skromny i ociosany z informacji, co nie jest
znów aż tak dobre. Plus jest taki, że zachęciłaś mnie do dalszego czytania
pomimo faktu, że akcja rozgrywa się w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym
dziewiątym, a więc nie będzie tutaj mojego ukochanego Dracusia Malfoya. Trzeba
też przyznać Ci, autorko, że prolog jest przyzwoicie długi, bo zazwyczaj
autorzy mają hulaj dusza - od jednego zdania, czasami nawet słowa, do małego
eseju.
Rozdział I
Akcja
rozdziału pierwszego zaczyna się w pięć lat po egzaminach, przez które musi
przejść każdy czarodziej, pomachać trochę różdżką i przekonać komisję, że w
dorosłym życiu nie będzie używał zaklęcia zwodzącego, by wchodzić do
przymierzalni razem z klientkami. Bohaterka, której imienia nadal nie znamy,
odwiedza swoje stare mieszkanko, którego ściany są koloru śliny po żuciu
tytoniu. Nie wiem, jaki ma kolor ślina po tytoniu, a nawet gdybym żuła go, to
raczej nie przyglądałabym się tak bardzo temu zjawisku, więc staje na tym, że
nie wiemy, jaki kolor mają te ściany. Zalewasz czytelników morzem, a w zasadzie
oceanem określeń, jak przykładowo „szklane, brudne drzwi”, „biały, lekko
przybrudzony, kaszmirowy płaszcz”. Maltretujesz tak dosłownie każdy rzeczownik,
co nadaje opowiadaniu nienaturalny wydźwięk. Nadeszła ta wiekopomna chwila, gdy
po opisaniu całej działalności baru i arachnofobii kucharza, dowiedzieliśmy
się, że bohaterki imię to Glass. Takie imię absolutnie nie istnieje, ale znowuż
trzeba zaakceptować to, taki już wymysł autora. Ten fakt sprawia mi również problem z
rozszyfrowaniem adresu, bo teraz już nie jest to „rozbite szkło”, tylko raczej
„załamana Glass”. Obydwie wersje nie brzmią zbyt odkrywczo ani sensownie, więc zostawiam
je w spokoju. Z całego rozdziału najbardziej podoba mi się Joe, który nawet nie
jest Twój, a wyciągnęłaś go za nogi z książki Trumana Capote. W zasadzie cały
rozdział jest o niczym. Życie sobie płynie, a raczej ciągnie się jak guma do
żucia. Glass przyjechała do miasta, pogawędziła ze starym znajomym i suche
fakty na tym się kończą, rozdział zawdzięcza swą długość rozbudowanym opisom, bo
akcja wlecze się niemiłosiernie.
Rozdział II
Kolejny
rozdział totalnie o niczym, a w zasadzie jego połowa, bo druga część trochę
przyspieszyła tempo akcji. Bardzo, ale to bardzo lubujesz się w opisywaniu
prozy codziennego życia, zaczynając od smaku gum do żucia sąsiadki, a kończąc
na życiu osobistym pani spod dziewiątki. Stephen King słynie z tego, że pisze horrory właśnie
bezpośrednio powiązane z takimi rzeczami jak pójście do toalety, ale nawet on
nie poświęca całej książki na bzdety. Glass oczywiście znowu wykazuje się swoją
spostrzegawczością. Stoi sobie na klatce schodowej i nagle odwraca się w lewo i
widzi jakiegoś faceta. Czy Glass nie posiada kąta oka? Kąt oka, jako taki, nie
istnieje oczywiście, ale chyba wiemy wszyscy, o co chodzi, prawda? Glass
spokojnie powinna była zobaczyć faceta, a tymczasem myślę o niej jak o
człowieku, który by nie dostrzegł piranii w pomidorowej. Dziewięć kwestii, z
których wynika dokładnie tyle co nic, przelatywało z ust Glass i jej kumpla, a
ja sobie myślałam, po co stwarzać takie akcje? Być może w sześćsetnym rozdziale
wyjaśnisz, kim był ten mężczyzna, ale czy któryś czytelnik będzie pamiętał o
tej awanturze? Najstarsi obywatele Rzeczpospolitej nie umieliby powiedzieć, jak
rozpoczęła się „Moda na sukces” (pewnie dlatego, że są najstarsi), takie akcje
są dobre na prolog, ale opowiadanie to już coś konkretnego, nie zbudujesz go na
wiecznej tajemnicy, a w ostatnim rozdziale combo – wyjaśnisz wszystkie wątki.
Pominę więc tę sytuację na klatce schodowej, bo nie będę się dłużej znęcać nad
tym biednym kawałkiem, a pomówmy o wizycie u Holly, siostrze Glass. Obie się
serdecznie nie lubią, czyli sprawdza się powiedzenie, że z rodziną to najlepiej
się na zdjęciach wychodzi. Glass daje siostrze jakiś list, po czym Holly wciska
jej swoją małą córeczkę Mandy, bo przyjdą źli panowie i coś im zrobią. Ledwo
wyszły z domu, jacyś panowie zmierzali już do Holly. Nie potrafię objąć swoim
umysłem tego, że Glass wiezie informację o niebezpieczeństwie, najpierw jednak
idzie do baru, pogawędzić z Joem, a potem idzie do siostry. Strasznie
przedłużasz sceny, na siłę wklepujesz dialogi, które mogłyby być zapisane dwa
razy krócej, gdyby blog był mokrą chusteczką, wycisnęłabyś z niej ostatnią
kropelkę. To niedobrze, gdy akcja gna na łeb i szyję, skręcając po drodze kark,
ale takie rozwlekanie absolutnie nie służy nikomu. Czekam też na jakąś kolejną
wzmiankę o Hogwarcie, bo właśnie tę szkołę ukończyła Glass, a tu nic.
Rozdział III
Autorko, tak
nie może być, że przez dwa rozdziały piszesz o tostach, kłopotach rodzinnych, o
magii nie ma ani słowa, a w trzecim rozdziale od razu Czarny Pan, Azkaban,
Prorok Codzienny… Trzeba czytelnika przygotować na pewne fakty, czuję się tak,
jakby sam Gollum z „Hobbita” mi wyskoczył. W każdym bądź razie Hollace będzie
siedzieć w kiciu, to znaczy w Azkabanie, za zabójstwa. Tymczasem Glavessy
otrzymuje list od matki, która pyta czy ma kontakt z Mandy. Dorosła, w pełni
normalna kobieta pyta, czy ma KONTAKT z małym dzieckiem? Zabrzmiało to tak,
jakby Glass pisywała do Mandy czasami i pytała, co u męża i dzieci. Cały list
jest mocno nieautentyczny. Matka w zasadzie przelewa wszystkie emocje w związku
z aresztowaniem Holly, wyzywa ją od niewdzięcznic i biadoli przez dwie linijki,
że jaki to wstyd. Kolejny rozdział, którego akcja biegnie jak w zwolnionym
tempie, czyli prawie w ogóle. Glass rozmawia z bratem i na podstawie tej
rozmowy mogę wyciągnąć jeden fakt: Malcolm chce wraz z żoną zaadoptować Mandy.
Powinnaś wprowadzać więcej informacji lub te dialogi skracać. Mamy też pierwsze
magii zastosowane do… przesunięcia pudełek. Nie tak sobie wyobrażam absolwentki
Hogwartu.
Rozdział XIX
Pozrzędziłam
trochę, ale muszę zaznaczyć, że bardzo podobał mi się szósty rozdział, który
przedstawiał scenę pożegnania się absolwentów Hogwartu. Występują tam Glass i jej koleżanki,
które z powodzeniem mogłyby w siedemnastym wieku pracować jako płaczki, jakiś
mężczyzna, który wydaje się być z Glass w bliskiej komitywie, opisany w taki
sposób, że sama miałabym ochotę sobie z nim… porozmawiać. Na osobności. W
siódmym rozdziale okazuje się, że to Regulus, syn Walburgi i Oriona. W
późniejszych rozdziałach Reg pojawia się, po to, by zniknąć i znowu wrócić.
Podoba mi się to, że zaznaczasz jak duży wpływ może mieć na kogoś jedna osoba,
która zazwyczaj pływa w swoim jadzie. Ostatni rozdział, do którego dobrnęłam z
zaskakującą łatwością, co oznacza, że czytało mi się względnie dobrze
(pomijając techniczne mankamenty, jakimi są niewątpliwie tło i ta czcionka, o,
zgrozo), jest dosyć dziwnie sformatowany. W pewnych momentach oddzielasz środek
zdania enterkiem i kontynuujesz linijkę niżej. Domyślam się, że to przeoczenie,
bo nie znajduję żadnego sensownego wytłumaczenia, by robić to z premedytacją.
Glass tradycyjnie czeka na Regulusa, jak ta kobieta z sielanki z ciepłym
obiadkiem, i przy okazji denerwuje się. Muszę przyznać, że porównanie do
ciążącej w żołądku guli już jest dosyć barwną metaforą, ale Ty na przekór
wszystkiemu idziesz dalej i porównujesz tę gulę do owsianki, która wchłania
wodę. Tymczasem za oknem nie pojawia się Reg, którego Glavessy tak uparcie
wypatruje, a jakaś wścibska sąsiadka. Ja to bym grzecznie porozmawiała z nią na
temat wgapiania się w cudze okna, powinni ją nagrać do sędziny Anny Marii, bo to
stały motyw. W końcu Reg przychodzi, jak zwykle nic się nie dowiedzieliśmy,
facet stłukł lustro, więc przynajmniej wiemy, że nie będzie happy endu, bo w
końcu czeka ich siedem lat nieszczęścia. Potem ni gruchy, ni z pietruchy przenosimy się o
półtora roku wcześniej, mieszasz, kochana moja autorko, mieszasz za bardzo,
czuję się jak kiepsko przygotowany drink w kiepskim barze. Jednak do rzeczy.
Glass poznaje jakże uroczą Bellę i jej narzeczonego, Rudolfa. Fajnie, fajnie,
ale cała akcja jest mocno wyjęta z kontekstu, skoro ja dokładnie czytam i się
gubię, to co z rzeszą czytelników?
Dialogi: 2,5/5
Dialogi to
zwykłe przeciętniaki. Nie zawierają słownictwa spod rynsztoka, zbyt
wyrafinowane również nie są. Nie jest ich ani za dużo, ani za mało. Nie są ani
za krótkie, ani za długie. Nie zawierają komizmów, ale był jeden moment, gdy
parsknęłam śmiechem. Miał on miejsce wtedy, gdy dwie babki rozmawiają przez
sieć Fiu, a więc głowa jednej z nich tkwi w kominku, i jedna z nich pyta, czy
ma wpaść „cała”. W zasadzie Twoi bohaterzy nie mają żadnych śmiesznych
powiedzonek (jak pospolita kur… cza paka), nie sypią jakimiś inteligentnymi teoriami, nie rozmawiają o fizyce kwantowej, prowadzą typowe wymiany poglądów,
które są aż do znudzenia nudne. Jestem tylko trochę zawiedziona, że omijałaś
upojne noce Reguluska i Glass. Może dialogi nie byłyby aż tak interesujące jak
opisy, ale szkoda.
Opisy: 2/5
Opisy, które mordowałam zawzięcie przez pierwsze dziesięć
rozdziałów, to był jakiś koszmar, o którym najbardziej wrednym polonistom nie
śniło się. Jesteś mistrzynią wplatania przymiotników w każdą możliwą dziurę,
czasami dostajesz takiego słowotoku, że słowa zaczynają zamieniać się w
fontannę, która nieprzyjemnie chlusnęła mi w twarz. Zamieszczałaś opisy o co
najmniej dziwnym wydźwięku, bo jeszcze nie spotkałam się z porównywaniem koloru
do śliny. Niecodzienne określenia to jedna sprawa, ale zawiniłaś jeszcze w
jednej kwestii: długość. To nie zawsze jest tak, że jeśli zapycha się rozdział
tonami opisów, to wszystko jest cacy. Paradoksalnie nie potrafiłam sobie
wyobrazić miejsc i postaci, bo często opisywałaś je nie na temat. Nigdzie nie
znalazłam typowego „miała długie nogi i seksownie kręciła biodrami”, zamiast
tego czasami nawiązałaś do fryzury i to by było na tyle. Nie umiem sobie
wyobrazić alabastrowej dłoni odzianej w pajęczą rękawiczkę. Czasami
rozśmieszałaś mnie, miało to miejsce również wtedy, gdy Glass komentowała swoją
domniemaną wizytę w domu rodzinnym i skwitowała całe wydarzenie stwierdzeniem,
że będzie musiała siedzieć tam i dyskutować o jakości szparagów. Po połowie
rozdziałów wszystko się zmieniło. Skupiłaś się na Regulusie i sensacjach
uczuciowych Glass, która oddaje Mandy w łapska swojej matki. Teraz czytam
przeciętniaczki, czyli zwykłe opisy. Całkowicie zrezygnowałaś z humoru,
stawiasz na dialogi. Z dwojga złego lepiej w tę stronę.
Kreacja: 3/10
Na początku chciałabym zaznaczyć, że imiona Grubcia i Kantek
wbiły mnie w fotel. Musieli go rozkręcać, żeby mnie poskładać do kupy. Rowling
ma zapędy do wymyślania ciekawych imion dla skrzatów, ale zostały one całkiem
fajnie przetłumaczone, a Grubcia i Kantek to ich marne imitacje. Są bardzo
dziecinne, nie pasują do opowiadania o utraconej, a dziesięć minut później
odzyskanej miłości. Poza tym postaci jest dosyć sporo i są bardzo zróżnicowane.
Mamy Holly, która idzie do kicia, jej córkę Mandy, Glass, która jest czarownicą, a
żyje jak mugolka, matkę Glass. Dosyć
szeroki wachlarz postaci, ale tematu nie pociągnęłaś. Bardzo spodobała mi się
postać matki sióstr, chciałabym ją bliżej poznać, bo zdecydowanie jej
zachowanie pokazuje, że mogłabym się śmiać do rozpuku z komicznych scen z jej udziałem. Regulus na zmianę jest
przystojny i ucieka, to również niewiele. Holly również
jest intrygująca. Fajnie by było wiedzieć, dlaczego siedzi w kiciu, kto jest
jej… mężem, partnerem. To opowiadanie. Akcja kręci się wokół Glass dniami i
nocami, wiec nie mamy szans poznać bliżej reszty postaci, a nawet
sama bohaterka opisana jest po łebkach. Niewątpliwie muszę docenić pomysł z
Regulusem, bo kto by opisywał starych pryków, teraz w modzie są drarry i
snamione. Nie wykorzystałaś go jednak, starasz się do rozdziału dodać tyle
wątków i akcji, że kreacja odeszła w zapomnienie. Oni po prostu istnieją i
tyle.
Fabuła: 2/5
Lubię takie
odskocznie. Regulusem i Glass mogłaś zawojować świat, a przynajmniej
blogosferę, ale tego nie zrobiłaś. Jest jeden wątek główny i parę pobocznych,
na których w ogóle się nie skupiasz. Glass oddała Mandy matce i sialala, po
problemie, temat umarł. Holly trafiła do więzienia, ale dlaczego? Również nie
pociągnęłaś tego tematu nigdy. Regulus ucieka przed jakimiś typkami i znowu
totalna pustka w rozdziałach. To wszystko jest ciekawe, wybrałaś interesujące
imiona, dodałaś otoczkę Hogwartu i wszystko jak krew w piach. To tak jak te
dmuchane serducha, na które jest teraz moda, z zewnątrz ładne, a w środku
powietrze. Bardzo nie podoba mi się lakoniczne potraktowanie Hogwartu. Może to
i miał być tylko taki smaczek na rozpoczęcie, ale skoro poświęcasz cały prolog na
wydarzenia z Hogwartu, a potem całkowicie ignorujesz motyw, to ja się muszę
uczepić. Dostajesz dwa punkty za złożoność i ciekawość, bo Twoje opowiadanie
niewątpliwie jest interesujące, ale jest kompletnie nieprzemyślane i
niedopracowane.
Oryginalność: 3/5
Punkty za
oryginalność ucinam w związku z zapożyczeniem pewnych faktów z Harry’ego
Pottera. Twoje opowiadanie byłoby lepsze bez nich. Regulusa wystarczyło zmienić
na inne imię, trochę pozmieniać fakty i wyszła by Ci całkiem niezła historyjka.
Ignorując to, wyszło Ci całkiem fajne opowiadanie, które spokojnie
mogłabyś sprzedać czytelnikom. I nie, nie byłoby to byle co owinięte w świecący
papier, tylko kawałek fajnego czytadła, ale żeby osiągnąć ten poziom, jeszcze
sporo Ci brakuje, musisz popracować nad paroma mankamentami.
Poprawność:
8/10
Znalazłam garstkę błędów, a warto zaznaczyć, że szukałam w dziewiętnastu rozdziałach. Zdarzało się, że wiele części było napisanych bezbłędnie i w zasadzie nie mogę wyjść z podziwu. Te błędy uznaję jako wypadek przy pracy i chęć jak najszybszego publikowania, ale oczywiście nie mogę dać pełnej dziesiątki.
„Pożegnał się, nazbyt entuzjastycznie i wyszedł.” Niepotrzebny przecinek.
„Czy wiesz gdzie znajduje się Amanda?” Brakuje przecinka po „wiesz”.
„Witaj Glass” Brakuje przecinka. Zawsze, gdy do kogoś zwracamy się bezpośrednio, oddzielamy wołacz przecinkiem.
„Zachowywała się jakby byli parą.” Kolejny przecinek. W zdaniu występują dwa czasowniki, trzeba je oddzielić,
„Wszyscy siedzieli w ciepłych domach czytając książki i popijając herbatkę.” Również przecinek, po „domach”.
„Będzie taka, jaką chcą by była” Zasadniczo kolejny brak przecinka i radzę unikać takich zdań pod tytułem: Ona lubi to, co wszyscy myślą, że nie lubi, ale oni nie myślą, że lubi.
„Wiesz gdzie jest łazienka” Kolejny przecinek. Tym razem po „wiesz”.
„Migdałki zdawały się pulsować” Migdałki nie mogą się zdawać, a tym bardziej pulsować.
„bardziej stwierdziła niż zapytała” Tutaj także musi być przecinek, bo po „niż” mamy czasownik.
„Profesorowie uśmiechający się z mniejszą satysfakcją niż zazwyczaj, podczas lekcji- takie pożegnania stanowiły nieoficjalną tradycję Hogwartu.” Pierwszy człon zdania nie zawiera orzeczenia, można je dodać lub po prostu usunąć przecinek i gdzieś w dalszej części umieścić czasownik.
„powiedziała, zerkając na 'cudowny' przedmiot” W języku polskim cytujemy w cudzysłowie, a nie w apostrofach. Ten błąd występował najczęściej.
„Z ust starszej kobiety, wyglądającej przez okienko swojego małego domku wydobył się okrzyk zdumienia.” Brakuje przecinka po wtrąceniu.
„- W takim razie, muszę się napić” A tutaj przecinek jest niepotrzebny.
„zadzierając głowę do góry.” Pleonazm jak się patrzy. Nie można cofać do tyłu ani zadzierać głowę do góry,
„W sumie to nie wiedziała, czy uznał za zabawną własną autoironię czy też dostrzegł te dziwne bruzdy” Brakuje przecinka przed „czy” i kolejny pleonazm – autoironia to autoironia, żadne „własna”.
„Pożegnał się, nazbyt entuzjastycznie i wyszedł.” Niepotrzebny przecinek.
„Czy wiesz gdzie znajduje się Amanda?” Brakuje przecinka po „wiesz”.
„Witaj Glass” Brakuje przecinka. Zawsze, gdy do kogoś zwracamy się bezpośrednio, oddzielamy wołacz przecinkiem.
„Zachowywała się jakby byli parą.” Kolejny przecinek. W zdaniu występują dwa czasowniki, trzeba je oddzielić,
„Wszyscy siedzieli w ciepłych domach czytając książki i popijając herbatkę.” Również przecinek, po „domach”.
„Będzie taka, jaką chcą by była” Zasadniczo kolejny brak przecinka i radzę unikać takich zdań pod tytułem: Ona lubi to, co wszyscy myślą, że nie lubi, ale oni nie myślą, że lubi.
„Wiesz gdzie jest łazienka” Kolejny przecinek. Tym razem po „wiesz”.
„Migdałki zdawały się pulsować” Migdałki nie mogą się zdawać, a tym bardziej pulsować.
„bardziej stwierdziła niż zapytała” Tutaj także musi być przecinek, bo po „niż” mamy czasownik.
„Profesorowie uśmiechający się z mniejszą satysfakcją niż zazwyczaj, podczas lekcji- takie pożegnania stanowiły nieoficjalną tradycję Hogwartu.” Pierwszy człon zdania nie zawiera orzeczenia, można je dodać lub po prostu usunąć przecinek i gdzieś w dalszej części umieścić czasownik.
„powiedziała, zerkając na 'cudowny' przedmiot” W języku polskim cytujemy w cudzysłowie, a nie w apostrofach. Ten błąd występował najczęściej.
„Z ust starszej kobiety, wyglądającej przez okienko swojego małego domku wydobył się okrzyk zdumienia.” Brakuje przecinka po wtrąceniu.
„- W takim razie, muszę się napić” A tutaj przecinek jest niepotrzebny.
„zadzierając głowę do góry.” Pleonazm jak się patrzy. Nie można cofać do tyłu ani zadzierać głowę do góry,
„W sumie to nie wiedziała, czy uznał za zabawną własną autoironię czy też dostrzegł te dziwne bruzdy” Brakuje przecinka przed „czy” i kolejny pleonazm – autoironia to autoironia, żadne „własna”.
Detal
Dodatki: 4/10
Ostatnio
zapanowała jakaś moda wśród blogerów, by na blogu nie umieszczać nic. Ty masz
tylko trzy podstrony, czyli linki, spis i design. Zarechotałam jak dorodna żaba
w błocie, gdy zobaczyłam to „design”. Rechotam na co dzień, gdy widzę takie
makaronizmy jak „supportować”, „trendy”, „image” i „design”. Przecież istnieją
polskie odnośniki, jak projekt, konstrukcja, zamysł, pomysł. Język polski ma to
do siebie, że funkcjonuje siedemnaście tysięcy określeń, które można zastąpić
jednym w języku angielskim. Przynajmniej wiem już, kto jest odpowiedzialny za
ten nagłówek. Spis rozdziałów wygląda bardzo niedbale, po każdym jednym
powinien być enter i stworzyłabyś takie prowizoryczne archiwum. Linki, z tego
co zauważyłam, są źle dodane. Po pierwsze jeden z blogów nie istnieje. Jeśli
przeglądasz te blogi, to powinnaś go wykasować z listy. Po drugie Opieprz jest
źle zapisany. Jeśli zapisujesz adresy, to winno być o-pieprz, a jeśli nazwy, to
Opieprz. To nie takie trudne. Po trzecie w trakcie czytania prologu
dostrzegłam, że połowa linków zniknęła, czary. Ponadto chciałabym zaznaczyć, że
tytuły podstron są nieproporcjonalnie duże do czcionki linków. Prezentujesz
więc typowy układ bloga – nagłówek, parę pierdołek na kolumnie i tyle. Ilość
detali jest skromna, ale w zupełności wystarczająca, by nie drzeć pyska o brak
szczegółów. Czcionka jest po prostu koszmarna. Czytaj z moich ust: KOSZMARNA.
Bardzo szybko bolą gałki oczne i trzeba je wyjąć i do wody wstawić, celem
ostudzenia. Jestem też na tym etapie, że nie rozróżniam, czy to czerń, czy
burgund i musiałam wkleić sobie kawałek tekstu do Worda, by dość do jakiegoś
wniosku. Abstrahując od porządku na blogu, parę detali jest. Lista rozdziałów
była bardzo przydatna, pochwalam także zamieszczenie informacji o twórcy
szablonu, linki niech sobie będą, ale zdecydowanie powinnaś zmienić czcionkę.
Nie będę Cię namawiać do zmiany nagłówka, bo wraz z nim poszłaby na śmietnik
cała szata graficzna, ale mi się on w ogóle nie podoba, co znacznie wpływa na
porządek na blogu.
Dodatkowe punkty: 0/5
Hmm… Nie.
Suma: 28,5
Ocena: dostateczna
Mało zabrakło do dobrej, ale według mnie to dostateczna jest
sprawiedliwą oceną.
Masz potencjał, masz talent. Potrafisz zainteresować
czytelnika, posługujesz się poprawną polszczyzną. Nie zapominaj, że ocena jest
taka, a nie inna, bo zawaliłaś z grafiką i dodatkami, a tylko po części
opowiadaniem. Polecam wziąć sobie choć jedną radę do serca, zastosować ją,
napisać coś i zgłosić się do ponownej oceny, będzie z pewnością lepsza. Dobrych
autorów trzeba ganić, żeby poprawiali to, co powinni poprawić, a Tych złych to
szkoda nawet patykiem ruszać. To był komplement.
Ocena świetna :) Przy czytaniu jej miałam skojarzenia z ostatnim ocenianym u was fanfickiem potterowym, ale może tylko mi się wydaje...
OdpowiedzUsuń"W późniejszych rozdziałach Reg pojawia się, po ty, by zniknąć i znowu wrócić." - literówka, powinno być "to".
Więcej błędów nie znalazłam, oprócz niepotrzebnego enteru na samym początku "Poprawności", który rozciął jeden wyraz na dwoje.
„Niżej znowu jakaś para, gdzie oczy dziewczyny przysłonięte są przez patyk, który wygląda jak szczotka do komina.”
OdpowiedzUsuń„Nie mam nic do tulipanów, porządne z nich kwiaty, ale brzydko wyglądają.”
„Bardzo odkrywcza dziołcha.”
„Trzeba czytelnika przygotować na pewne fakty, czuję się tak, jakby sam Gollum z „Hobbita” mi wyskoczył.”
„Ja to bym grzecznie porozmawiała z nią na temat wgapiania się w cudze okna, powinni ją nagrać do sędziny Anny Marii, bo to stały motyw.”
„W końcu Reg przychodzi, jak zwykle nic się nie dowiedzieliśmy, facet stłukł lustro, więc przynajmniej wiemy, że nie będzie happy endu, bo w końcu czeka ich siedem lat nieszczęścia.”
„Dobrych autorów trzeba ganić, żeby poprawiali to, co powinni poprawić, a Tych złych to szkoda nawet patykiem ruszać.”
Te kilka zdań bardzo mnie rozbawiło. A ocena jest świetna gratuluję.
Juliza, oczywiście masz rację, dwa punkty dla Ciebie.
UsuńDemon, cieszę się, że Ci się podobało. Badź z nami - mam w zanadrzu lepszą ocenę, którą niedługo opublikuję.
Dzięki za komentarze, komcie karmią wena, jak to się mawiało na Onecie ;]
Powinnam się bać? :)
UsuńOcena Twojego bloga ukaże się najprawdopodobniej 29 lutego z racji, że Zoltan publikuje niedługo ;]
UsuńCzuję się zdezorientowana, myślałam, że luty ma w tym roku 28 dni :). Właściwie to nie o datę mi chodziło, ale cóż, będę musiała poczekać.
UsuńOczywiście, że luty ma 28 dni w tym roku, ale chciałam jak najszybciej odpisać i zagalopowałam się.
UsuńNie wypada mi ujawniać szczegółów oceny, ogólnego zarysu również, polecam uzbroić się w cierpliwość. Ocena ukaże się 1 MARCA, jest już gotowa w 100% i jeśli poprawi Ci to humor - to moja najdłuższa ocena, będzie co czytać ;]
Miłej niedzieli.
Po prostu poczułam się zaintrygowana wzmianką o tym, że będzie lepsza :).
UsuńNawzajem.
Trzeba sobie trochę punktów natraskać, bo zostanę na zawsze meteorytem.
OdpowiedzUsuń"Obydwie werseje nie brzmią..." - wersje.
"...wrednym polonistom nie śniło się." - szyk, ... wrednym polonistom się nie śniło.
"Twoje opowiadanie niewątpliwie jest interesujące, ale jest kompletnie nieprzemyślane" - nie wiem czy się liczy, ale powtórzenie "jest".
Pozdrawiam serdecznie ;>
Och, jeszcze z ostatniej chwili:
Usuń"Polecam wziąć sobie choć jedną radę do serce" - serca.
Witaj!
UsuńPowtórzenie "jest" nie jest liczone, bo bank NASA by zbankrutował ;]
Tymczasem "wrednym polonistom nie śniło się" z "się" na końcu zdania nie jest niepoprawne. Generalnie nie powinno się stawiać "się" na końcu zdania, ale może to być zabieg i tak jest w tym przypadku. Zdanie z "się" na końcu są nienaturalne (błędnie Cora myśli, że szyk jest dowolny ;P), ale w celowym przestawieniu szyku są uzasadnione.
Mój nauczyciel geografii zawsze mówi "W takich przypadkach wyjątków nie stosuje się", co zawsze mnie intrygowało. W mowie takie zdanie brzmią po prostu komicznie. No, ale o to Corce chodziło ;]
Dwa punkty NASA dla Ciebie, Auro.
Dwa punkty NASA również otrzymuje Juliza.
Gratulacje!
Aura, dziękuję za tak uważną lekturę.
OdpowiedzUsuńPolski język dobry język, szyk zdania jest dowolny, a ja posługuję się często staryyyymi konstrukcjami i lubię podmieniać ;]
Co do j"est", to również jedna z moich przywar. Często stosuję powtórzenia, ale oczywiście jest to niejako błąd.
Pozdrawiam.
"Po pierwsze jeden z blogów nie istnieje." Po "po pierwsze" powinien być przecinek.
OdpowiedzUsuńOsobiście ocena spodobała mi się, jest humor, są praktyczne rady; poprawnie, przyjemnie się czyta. Nic, tylko chwalić i chwalić :).
Czekam na kolejną szałową ocenę. Pozdrawiam serdecznie!
Nie powinno ;] W kwestii przecinka przed "po pierwsze" odsyłam tutaj:
Usuń"Interpunkcja polska nie przewiduje stawiania przecinka po inicjalnym składniku zdania pełniącym funkcję metatekstową, np. podsumowującym, hierarchizującym lub oceniającym. Istnieją rzadkie wyjątki, np. „Naturalnie, ludzie mogą się mylić” albo „Nawiasem mówiąc, książka okazała się bestsellerem”, istnieją sytuacje, w których mamy wybór, np. „Po pierwsze nie było armat” albo „Po pierwsze, nie było armat”. W przykładach wymienionych w pytaniu przecinka po członach inicjalnych (w związku z powyższym i ponadto) być nie powinno.
— Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski"
Zwracam honor :).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNiezła ocenka :)
OdpowiedzUsuń"Bohaterka, której imienia nadal nie znamy, odwiedza swoje stare mieszkanko, którego ściany są kolory śliny po żuciu tytoniu." - koloru
"Tymczasem za oknem nie pojawia się Reg, którego Glavessy tak uparcie wypatruje, a jakaś wścibska sąsiadka." - sądzę, że powinno być jak zamiast a
"Niecodziennie określenia to jedna sprawa, ale zawiniłaś jeszcze w jednej kwestii: długość." - tu, chyba, chodziło ci o niecodzienne
Pozdrawiam :)
W ostatnim zdaniu nadal jest błąd; długość co? Poza tym, dwukropek stosujesz, gdy WYLICZASZ, a do wyliczenia potrzebne są co najmniej trzy elementy. Licz.
UsuńMitis oczywiście masz trzy punkty NASA.
UsuńMyślę, że Cora wróci wieczorem i pomyśli, co autor tego zdania miał na myśli. Może nawet nam powie? ;]
Może "Niecodzienne określenia to jedna sprawa, ale ich długość to druga, w której również zawiniłaś"?
As.
Dwukropek to taki śmieszny zwierzak, którego można pogłaskać na milion sposobów. Wyliczenie to tylko jeden z nich. Proponuję szerzej zapoznać się z tematem.
UsuńDwukropek – znak interpunkcyjny w postaci dwóch umiejscowionych jedna nad drugą kropek (:), stosowany w środku zdania. Dwukropek (:) jest znakiem zapowiadającym nową treść, np. przytoczenie czyjejś mowy, wymienianie terminów, tytułów, obcych zwrotów, wyliczenie osób lub przedmiotów, wprowadzonych zbiorowo – w formie ogólnej – w poprzedniej frazie.
UsuńDwukropka używa się m.in.:
aby wyliczyć różne elementy, np.
Ten pan lubi następujące zespoły rockowe: The Doors, Led Zeppelin i King Crimson.
aby wymienić składniki podmiotu szeregowego, np.
W koszu znajdują się: gruszka, jabłko i śliwki.
jako element poprzedzający cytowaną wypowiedź (w polskiej interpunkcji), np.
Powiedziała z obrzydzeniem: „Co ty mi tutaj pokazujesz?!”
Wystarczy taka notka od cioci Wiki? Nadal sądzę, że mam rację. Wolałabym konkretny przykład zamiast "głaskania na milion sposobów". Chętnie szerzej zapoznam się z tematem, na moich studiach jeszcze o tym nie mówili, będę mogła dzięki Twojej pomocy zabłysnąć :).
LH
Przytaczasz suche zasady, poparte suchymi przykładami, skopiowanymi z suchej strony internetowej. Suche zasady są na sucho wpajane w suchej podstawówce i ja te zasady sucho recytuję o trzeciej rano śpiewająco, bo tak się składa, że jestem miłośniczką języka polskiego (zaraz po angielskim oczywiście).
UsuńOcena to przede wszystkim wolność wypowiedzi, gdzie mogę odejść od schematów. Przykładowo na maturze za rozwinięcie skrzydeł punktacja poleci w dół, trzeba trzymać się utartych schematów, a Opieprz jest tak wspaniałą instytucją, że mogę wstawić piętnaście kropek, papugując styl Norwida, i to będzie MOJE, typowo MOJE. Regulamin dosyć kwaśno wyraża się o używaniu emotek, których nie stosuję, ale, jak nawet napisałam w ocenie. Dlaczego ja miałabym nie stawiać sobie dwukropków? Styl córkitsw, to by się sprzedało nawet!
Asetejkowe "ómarłam" też jest błędem, ale jest tak dla niej znane, że wszyscy się śmiejemy - teraz rozumiesz?
E, młoda! Od "Ómarłam" to się odpindol, bo to jeszcze gadka Cioci Meei ;] Asetejek tylko podchwycił ;]
UsuńAs.
PS za piętnaście kropek wiesz ile musielibyśmy wystawić punktów NASA? xD
Mitis, w drugim zdaniu ma być jak najbardziej "a"/
UsuńTymczasem za oknem NIE pojawia się Reg, którego Glass tak uparcie wypatruje, a (pojawia się) jakaś wścibska sąsiadka. Dzięki :)
"Jesienna kolekcja szklanek z Tesco natknęła Cię do wybrania tych słów?" - natchnęła.
OdpowiedzUsuń"Obydwie werseje nie brzmią zbyt odkrywczo ani sensownie [...]" - wersje.
"Potem niż gruchy, ni z pietruchy przenosimy się o półtora roku wcześniej [...]" - ni z gruchy.
"[...] musiałam wkleić sobie kawałek tekstu do Worda, by dość do jakiegoś wniosku." - dojść.
Świetna ocena corkatsw. To żucie tytoniu mnie zabiło xD
Trzy punkty NASA, ponieważ przezabawne "werseje" już były u Aury. ;]
UsuńAs.
„Pół prologu zajmuje opis walki samotnej niewiasty po tytułem <>, a bohaterka wykazuje się heroiczną odwagą, strzepując miąższ z kartek.” - „pod tytułem”
OdpowiedzUsuń„Niestety bardzo skąpisz innych informacji. Gdyby nie fakt, że uczniowie uczęszczali do egzaminu z transmutacji, nie domyśliłabym się, że pierwsze skrzypce gra u Ciebie Hogwart.” - Nie można „uczęszczać do egzaminu”
„Malfoy’a” - niepotrzebny apostrof
„Potem niż gruchy, ni z pietruchy przenosimy się o półtora roku wcześniej, mieszasz, kochana moja autorko, mieszasz za bardzo, czuję się jak kiepsko przygotowany drink w kiepskim barze.” - zamiast „niż” miało być pewnie „ni”
„Paradoksalnie nie potrafiłam sobie wyobrazić miejsc i postaci, bo często opisywałaś ich nie na temat.” - „opisywać je”;
„Nie umiem sobie wyobrazić alabastrowej dłoni odzianej w pajęczą rękawiczką.” - „w pajęczą rękawiczkę”
W poprawności pojawił się niepotrzebny enter wewnątrz słowa „Znalazłam”.
„Polecam wziąć sobie choć jedną radę do serce” - „serca”
A ocena była bardzo miła do czytania. Nie zwracasz się ani wrednie, ani nie owijasz w bawełnę. W dodatku nie post nie jest niekończącym się tasiemcem, a konkretnym komentarzem do (chyba) każdego zagadnienia, jakie można było rozwinąć przy tym blogu.
Stray już mówiła na temat "gruchy", Juliza na temat enterka w "Znalazłam", a Aura na temat literówki "serce".
UsuńZostaje więc pięć punktów NASA!
Gratuluję ;]
Nikumu, o jeju, Ty to potrafisz człowieka ostawić na nogi po ciężkim dniu xD
UsuńBardzo dziękuję za tak pochlebną opinię, wypisane zostało to, nad czym tak namiętnie pracujemy w każdej ocenie ;]
"jakimś tam stopniu kolorowa, choć eksplozji barw tęczy również nie widać u Ciebie." - również u Ciebie nie widać, nie widzę usprawiedliwienia dla zmiany szyku.
OdpowiedzUsuń"Na niekorzyść działa ta latająca para i gałęzie w oczach, a na plus chyba jedynie czcionka tekstu piosenki i samo zainteresowanie twórczością Anne Lexie wraz z utworem, który z miejsca przypadł mi do gustu i wylądował w mojej playliście. Na niekorzyść działa totalny brak powiązania pomiędzy treścią a szablonem. " - Powtórzenie "na niekorzyść działa". Jeśli to miała być anafora - nie wyszło, pierwsze zdanie jest za długie.
"Siedzi sobie z samego rana na trybunach i czyta notatki, czyżby była córką jakiegoś zboczonego miłośnika nauki? " - przecinek zamieniłabym na myślnik.
"drzwi na salę egzaminacyjną" - DO SALI, ewentualnie drzwi sali
"Gdyby nie fakt, że uczniowie uczęszczali do egzaminu z transmutacj" - PRZYSTĘPOWALI
"a nawet gdybym żuła go" - go żuła
"znowuż trzeba zaakceptować to – wymysł autora" - znak, interpunkcyjny w złym, miejscu
"
Ten fakt sprawia mi również problem z rozszyfrowaniem adresu" - nawet nie wiem, co o tym powiedzieć.
"rozdział zapewnia swą długość rozbudowanym opisom" - ZAWDZIĘCZA. Jeszcze jedno słowo w niewłaściwym kontekście...
"Najstarsi obywatele Rzeczpospolitej nie umieliby powiedzieć, jak rozpoczęła się „Moda na sukces” (pewnie dlatego, że są najstarsi), takie akcje są dobre na prolog, ale opowiadanie to już coś konkretnego, nie zbudujesz go na wiecznej tajemnicy, a w ostatnim rozdziale combo – wyjaśnisz wszystkie wątki. " - Buduj dłuższe zdania, świetnie Ci idzie!
"Strasznie przedłużasz sceny, na siłę wklepujesz dialogi, które mogłyby być zapisane dwa razy krócej, gdyby blog był mokrą chusteczką, wycisnęłabyś z niej ostatnią kropelkę." - Kropka, ewentualnie średnik przed "gdyby".
To tylko do zakończenia oceny I rozdziału, przejdźmy do dialogów.
"Nie zawierają słownictwa spod rynsztoka" - Z rynsztoka.
"są aż do znudzenia nudne" - pleonazm.
"Jestem tylko trochę zawiedziona, że omijałaś upojne noce Reguluska i Glass" - pomijałaś opisy upojnych nocy.
"Jesteś mistrzynią wplatania przymiotników w każdą możliwą dziurę" - opowiedz mi o wplataniu czegokolwiek w dziurę, bo pierwsze słyszę.
"Paradoksalnie nie potrafiłam sobie wyobrazić miejsc i postaci, bo często opisywałaś ich nie na temat." - Przecinek po "paradoksalnie".
"Nie umiem sobie wyobrazić alabastrowej dłoni odzianej w pajęczą rękawiczką" - bez "w" albo "rękawiczkę".
"Twoje opowiadanie byłoby lepsze bez nich. Regulusa wystarczyło zmienić na inne imię, trochę pozmieniać fakty i wyszła by Ci całkiem niezła historyjka. Ignorując to, wyszło Ci całkiem fajne opowiadanie, które spokojnie mogłabyś sprzedać czytelnikom." - Zaraz ja wyjdę.
"a Tych złych to szkoda nawet patykiem ruszać. " - tych.
Cóż, nie przeczytałam połowy, tak tylko rzucałam okiem tu i ówdzie. Nie jestem zadowolona i postanawiam mieć Cię na oku, złotko.
UsuńDwa wypisane przez Ciebie błędy już były (uczęszczanie do egzaminu i odzianej w rękawiczką). W jednym nie masz racji (tym z przecinkiem po „paradoksalnie”). Corowe pleonazmy (znudzenia nudne) są zawsze celowe, bo jest na nie wyczulona. Rację masz w „do sali” a nie „na salę”, „zawdzięczenie długości”a nie zapewnianie, „to wymysł autora” i zły myślnik, „z rynsztoka” i to zabawne „wplatanie w dziurę”.
Pozostałe uwagi to sugestie, które popierasz określeniem „zamieniłabym”. Szyk Cora zawsze ma inny niż wszyscy i musimy z tym żyć (nawet ja) więc „go żuła” lub „żuła go” nie przejdzie z taką argumentacją ;]
Uwagę o zbyt długich zdaniach przemilczę, każdy lubi inne czytać.
Dziękuję za uważną lekturę, mam nadzieję, że będziesz częściej wpadać i przeglądać nasze oceny!
Niestety nasz regulamin dotyczy tylko osób zalogowanych, więc nie mogę Ci przyznać punktów NASA, ponieważ nie wiem kto zostawił ten komentarz... Użyłaś opcji „nazwa URL”, a to nie jest bycie zalogowanym. Równie dobrze ja mogłabym zostawić komentarz jako „Onet” i zalinkować to słowo, używając tej opcji ;]
Pozdrawiam
As.
Astej, ja przepraszam, że się wtrącam, ale ta osoba wydaję mi się hmm... zarozumiała. "Mieć Cię na oku, złotko." - ja myślę, że corkatsw bez tego radzi sobie lepiej niż większość oceniających razem wziętych.
UsuńYy. Ale przyznasz, nawet od zarozumiałej osoby uwagi z poprawkami należy brać pod uwagę. ;]
UsuńCora jak będzie, to na pewno podziękuje Ci za ten budujący komć ;]
Pozdrawiam
As.
Ps nie przepraszaj, przecież nigdzie nie jest napisane, że nie można się ustosunkować do toczących się tu rozmów. Wręcz przeciwnie, zapraszam! ;]
Anonimku, złotko mnie totalnie rozwaliło, przypomniały mi się te wszystkie podstarzałe panie, które mówią tak do młodych chłopaków :D
UsuńA poza tym ja się cieszę, gdy zabieram czyjś czas. Jeśli ktoś uznaje moje oceny za dobry materiał na wytknięcie błędów, to przecież ja się na tym tylko/aż uczę, dzięki komciom od czytelników moje oceny są dużo lepsze.
Dzięki za komciaka!
Trzeba, ale jak się widzi coś takiego, to niestety, ale takie komentarze są niesmaczne. Zwłaszcza, jeżeli wiadomo, że corkatsw jest świetną oceniającą.
UsuńTo napewno będę się włączać, o ile będzie coś wymagało komentarza.
Pozdrawiam i miłej nocki!
Według Ciebie może i jest, a ja nie wyczarowałam tych przykładów z kosmosu. Nie patrzyłam na tę ocenę pod kątem merytorycznym, bo akurat to interesuje mnie najmniej, tylko technicznie. Może miło się to czyta osobie, którą ocenianie rajcuje, mnie przestało już dawno i dlatego nie oceniam, czy ocena jest dobra, zła, przydatna, nieprzydatna, miła, niemiła. A już tym bardziej nie miała to być moja opinia nt. osoby Córki.
UsuńLH
To czudownie ;]
OdpowiedzUsuńOcena mi się podobała. Było kilka momentów, przy których się uśmiechnęłam, chociaż sam początek z opisywaniem nawet najdrobniejszych detali szablonu mnie trochę znudził. Za to zakończenie było zgrabne.
OdpowiedzUsuńUprzedzono mnie z błędami, nie bawię się tak. Wykorzystam okazję i zadam nurtujące mnie pytanie - jako, że od dłuższego czasu mnie tutaj nie było, przeoczyłam rozbudowanie zakładki NASA i kompletnie nie wiem teraz, o co w niej chodzi. Wcześniejsze liczby przy nickach członków były wręcz oczywiste, ale obecne [21/42] nic mi nie mówi. Może jestem głupia i nie dopatrzyłam się logiki tego zabiegu, która zapewne bije po oczach jak potwór Opieprzu, ale prosiłabym o wyjaśnienie mi, co one znaczą.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Niah.
[liczba znalezionych Baboli od ostatniego podsumowania/liczyba wszystkich znalezionych Baboli]
UsuńPowiem Ci, że do końca nie jestem przekonana, czy co podsumowanie ten licznik punktów powinien być zerowany, czy nie... Dlatego też liczymy oddzielnie, by mieć ułatwioną pracę, kiedy się już zdecydujemy.
Pozdrawiam
As.
wtf jestem czarną dziurą xd
UsuńDzień dobry,
OdpowiedzUsuńChciałam poinformować, że na Katalogu Ocenialni zaszły drobne zmiany dotyczące ocenialni umieszczonych w spisie. Od tego miesiąca wszystkie działające ocenialnie proszone są o potwierdzenie swojej działalności pod podsumowaniem każdego kolejnego miesiąca. Informacja taka powinna zawierać adres ocenialni a także nick oceniającego, który potwierdza dalszą działalność ocenialni oraz informacja ta musi być umieszczana pod każdym kolejnym podsumowaniem miesiąca począwszy od podsumowania lutego 2013 roku.
Ważne: O dalszej działalności ocenialni nie musi informować właściciel. Może to zrobić jego zastępca lub dowolny oceniający danej ocenialni. Prosimy aby dokonywały tego osoby zalogowane. Ważne jest to, żeby taka informacja pojawiła się pod podsumowaniem miesiąca w ciągu PIERWSZEGO TYGODNIA DANEGO MIESIĄCA.
Przykład: Informuję, że ocenialnia Krytyczne-Oceniające istnieje i działa. Plotkara – właścicielka.
Ta zmiana wynika głównie z tego, że w ostatnim czasie na wielu ocenialniach panuje tzw. zastój, oceny pojawiają się rzadziej lub przez miesiąc nie pojawia się zupełnie nic, nawet odmowa. Chcemy wiedzieć, że współpracujemy z działającymi ocenialniami, których oceniający zaglądają na Katalog i w jakimś stopniu dbają o współpracę. Załoga Katalogu zajmuje się różnego rodzaju ogłoszeniami, artykułami, preferencjami ocenialni i innymi rzeczami, dlatego uprzejmie prosimy oceniających i właścicieli ocenialni o tą drobną pomoc z Waszej strony. Informujcie nas, czy nadal działacie, jak wygląda sytuacja u Was, itp. To krótka informacja, którą może zamieścić dosłownie w ciągu kilku sekund bardzo ułatwi nam współpracę i wykluczy ewentualne wyrzuceniem ze spisu lub dociekanie, czy ocenialnia działa, czy może to chwilowy zastój który zostanie wkrótce zażegnany.
Dziękujemy za wyrozumiałość i współpracę. Zachęcamy do zaglądania na Katalog Ocenialni w celu komentowania artykułów, sugerowania zmian, podsuwania pomysłów na artykuł oraz bliższego poznania ocenosfery.
Życzę miłego weekendu i bardzo proszę, żeby właściciel ocenialni lub jego zastępca dał nam znać na Katalogu Ocenialni, że przyjął do wiadomości powyższy komentarz i że będzie stosował się do naszej malutkiej prośby.
Hmm, raczej nie powinno używać się sformułowania ,,każdy jeden".
OdpowiedzUsuńNajlepsza ocenialnia ever.
Aha, Claudinella napisała dla Ciebie opis na Klaudynkach.
Autorka odpisze na tę zabawną ocenkę, jak tylko skończy wygrzewać tyłeczek w Tajlandii.
OdpowiedzUsuń