Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 23 lutego 2013

(805) biblioteka-wyobrazni

Dzień dobry, telewizorku! Chyba pora już zaczynać? Asetejek ocenia blog o elektryzującej nazwie biblioteka-wyobraźni.

Estetyka


Wrażenia estetyczne 3/10
Chyba Asetejeku już na mózg ci padło, skoro adres z biblioteką w tle nazywasz elektryzującym. Tak, albo wyczerpała ci się pula twoich pseudoironicznych uwag pod kątem ocenianego bloga... Bynajmniej, moi Państwo! Asetej bowiem przeżywa jak dziecko swoje ostatnie odkrycie! To mała biblioteka w niepozornym bloku naprzeciw Biedronki, w której As robi co drugi dzień zakupy! Cóż to będzie za radość założyć tam kartę czytelniczą! Dlatego też Jaelithe z blogiem „biblioteka-wyobraźni” witam bardzo ciepło, siadaj, siadaj! Poleję Ci zaraz czegoś mocniejszego, bo musisz znieść to, co Ci szykuję. Na wstępie powiem, że adres masz przedni i już wyobrażam sobie, co może być w Twojej bibliotece! Będą to recenzje książek, opowiadania, może nawet fantasy? Z nadzieją w oczach wyczekuję, aż Pan Blog raczy się załadować przez moje zbyt wolne łącze, a w międzyczasie spojrzę ino na belkę. „Biblioteka wyobraźni – zbiór opowiadań”. Bardzo mnie to cieszy, zacieram rączki i od razu robi mi się cieplej. Po pierwsze, z podniety opowiadaniami, które na mnie czekają, a po drugie, bo tarcie powoduje wytworzenie ciepła. Wątek edukacyjny – jest. Z prędkością pekaesu wczytało się tło bloga, które zabarwił ciemny wrzos, a na wrzosie zygzak wzdłuż całej długości bloga. Coś mi mówi, że tak miało być, że to taka sztuka jest, że to głębia jest. Zygzak wygląda tak, jakby tu niechcianą wizytę złożył Zorro. Szkoda, że swojego temperamentu nie zostawił w kolorystyce szablonu, bo ciemny i słabo nasycony wrzos w połączeniu z pastelową morelą wygląda nad wyraz spokojnie. Asetej jest żądna wrażeń, lubi kontrasty i emocje, ale spokojnie – nie każda kolorystyka musi mi się podobać. Boję się jedynie o moje oczęta, ponieważ nie znoszą one długiego wpatrywania się w mało kontrastujące litery, a nie przyszłam w gościnę jedynie na herbatkę! Prawdopodobnie będę nocować, więc jakieś wyrko szykuj dla mnie, a ja się rozgoszczę! Znalazłam jedną kolumnę ze statystyką i pełnym zbiorem linków do Twoich postów, jak pięknie! W dobie archiwów blogspota link do każdego rozdziału w kolumnie jest tak praktyczny, jak najlepszej klasy scyzoryk! Zuch z Ciebie! Kolumna nie jest zawalona, ale właśnie uciekła mi spod oka, ustępując wczytującemu się nagłówkowi. Czekam i czekam, jego rozmiar jest pokaźny, a łącze Asetej słabe... Powoli rozwija się przede mną obraz chaotyczny niczym scena jakiejś krwawej bitwy... Nie wiem, co się stało z szabloniarniami, że zapanowała moda na nagłówkowe gulasze. Tu głowa, tu smok, tam jednorożec! Czego tu nie ma?! Dookoła rozmazane morelowe flamaziaje, jakiś regał biblioteczny, zacny gołąb, sowa na ramieniu Pottera, miś pluszowy, drugi smok, jakaś postać w cylindrze, gigantyczna róża, oko, drugi ptak, pierścień, dwa lewitujące cytaty, usta, pod ustami mały kieszonkowy zegarek typu cebulka, a pod nim kibel. Serio? To ma być zachęcająca część bloga? Nie rozumiem, dlaczego to się komuś podoba. Niestety, trafiłaś na oceniającą, która lubi nasycone, wyraziste kolory i porządek. Dlatego za kolorystykę, szablon i nagłówek masz u mnie zwiędłego banana. Z kolei bardzo pochwalam prawą kolumnę, o której już mówiłam. Jest to funkcjonalna prostota, którą kocham. Podoba mi się również adres i belka. Pierwszego wrażenia koniec ogłaszam, milordzie.

Posty

Treść
Napisałaś dwa cykle opowiadań i dwa opowiadania jednoczęściowe, co łącznie dało mi do przeczytania szesnaście postów. Przeczytam standardowo całość, ale na szczegółowe wyławianie perełek typuję opowiadanie „Panicz Śmierć” i po dwa posty z każdego cyklu (pierwszy i ostatni). Zacznijmy od opowiadania jednoczęściowego.

Panicz Śmierć
Chłopak budzi się i na dzień dobry wita go przykra informacja – zaspał. Zbyt gwałtowną chęcią błyskawicznego wstania powoduje bliski kontakt z podłogą swojej sypialni, albowiem zaplątał się w pościel swą. Następnie udał się do łazienki, gdzie poślizgnąwszy się o dywanik, również runął jak długi, tym razem na płytki. Jestem ciekawa, jak wielką ofermą okaże się nasz bohater? Ironiczne wydaje się sformułowanie narratora, że „wszystko, co ma (chłopak) w mieszkaniu sprzysięgło się przeciwko niemu”. Raczej to on sam jest ciamajdą! Ciamajdą o „rozwodnionych” oczach, ale nie takich jak „czysta tafla jeziora”. Czyli tafla jeziora rozwodniona nie jest, jest zwarta i konkretna jak lustro wody podziemnej, zanotować. Po wyprężeniu się przed lustrem i oględzinach stanu żeber, nasz bohater wraca do pokoju i w pośpiechu poszukuje czystych spodni, zakłada je, łapie plecak i wybiega z kamienicy. Czyli po co on poszedł do tej łazienki? Sprawdzić, czy jego oczy są nadal tak samo rozwodnione, podpowiada głos narratora. Lub też przewrócić się. Każdy lubi z rana co innego! Po drodze, w trakcie zderzenia z listonoszem (który ma na imię Pat jak w „Pat i kot, kot i Pat, Pat i kot, przyjaciele od lat!”), dowiadujemy się, że na imię nasza ciamajda ma Steve. Witam, witam, mam nadzieję, że na zajęcia się nie spóźnisz, chłopcze. Chłopak pokonał całą trasę do szkoły biegiem, ani razu już nie zdarzyło mu się przewrócić. Potrąca w ferworze walki z czasem biednego, stereotypowego kujona, aż w końcu trafia do swojej klasy. Steve w klasie spotyka Veę, przyjaciółkę, która (mimo drobnej postawy) za misję życia obrała sobie „dokładanie” drużynie futbolowej celem obrony uciśnionych ciamajd. Okej, wiemy zatem, dlaczego nasz bohater ją lubi! Ona go broni, zagadka rozwikłana. Na zajęciach odbywa się krótka pyskówka między uczniami, co nasz bohater odpokutować musi godzinnym szlabanem. Poznajemy też drugiego przyjaciela Steve'a, którym jest Arnold. Vea i Arnold to bardzo zabawne postacie. Kiedy zakładali się o to, czy Steve się przewróci, widziałam typowych serialowych nastolatków, serio! Trudno mi wyobrazić sobie natomiast naszą nadworną ciamajdę, która zachowuje się tak, jakby nie przeczytała instrukcji obsługi narządu koordynującego mięśnie (czytaj: mózgu). Zaraz po rozmowie Steve'a z ojcem moje zmarszczone brwi rozluźniły spinę – już wszystko rozumiem! Steve to syn Śmierci! Ależ mnie zaskoczył ten CapsLock w dialogu, ależ pozytywnie! Staruszek Śmierć poprawił mi humor na cały wieczór! Już dawno czytanie opowiadania nie sprawiło mi takiej radości! Steven Ciamajda Death urósł w moich oczach podczas rozmowy na temat Pana Mruczysława. Zaczynam żałować, że to opowiadanie ma tylko jedną część! Kiedy po strasznym szlabanie (zatemperować WSZYSTKIE ołówki – cóż za sadysta z tego nauczyciela!) chłopak wraca do domu, oczywiście znów spotyka tegoż samego listonosza i niemiłą sąsiadkę (ponieważ listonosz przychodzi do kamienicy głównego bohatera dwa razy dziennie, tja). W mieszkaniu poznajemy królika Mruczysława, który ma oczy jak dwa rubiny i znudziła mu się już fioletowa trumienka. Po długiej i przezabawnej rozmowie Królik Mruczysław zostawia chłopakowi zlecenie, a ten, jak gdyby nigdy nic, deportuje się do Meksyku przez swój prysznic, połączony prawdopodobnie jakąś śmiertelną technologią. Uzbrojony w czarną, łopoczącą pelerynę (jak na syna Śmierci przystało) i z miniaturową kosą w kieszeni Steve rozpoczyna poszukiwania zleconej ofiary. „Przy wyjątkowo obskurnym domu siedział wychudzony pies o czarnej i skołtunionej sierści, spokojnie przyglądający się przechodzącemu obok chłopakowi. Nie zareagował nawet, gdy Steve klasnął w dłonie, chcąc go przepłoszyć czy też zmusić do ruchu; przekrzywił tylko łeb i podrapał się łapą za uchem.” „(...) Steve pstryknął palcami, a gdy upewnił się, że nikt ze śmiertelnych go nie widzi, co poznał po tym, że pies przekrzywił łeb i przestał na niego warczeć, najnormalniej w świecie wszedł do domu.” To znaczy pies warczał czy był spokojny? W każdym wypadku Panicz zastaje w domu trzyosobową rodzinę; mamę, tatka i śmiertelnie chorego synka, który to jako jedyny widzi Panicza Śmierć. Opowiadanie kończy przybranie przez Steve'a majestatycznej postury i... ciach! Po rozdziale. Stworzyłaś świetnie napisaną opowieść z domieszką Pratchetta i nastoletnich problemów. Ciekawe jest to, jak zestawiłaś ze sobą kontrastujące wizerunki chłopaka. Pierwszy wizerunek to szkolne popychadło, drugi – godny następca swego ojca. Intrygujący był też wątek Królika, jednak trochę zwierz przesadził z kaprysami godnymi Jolanty Rutowicz i powiało groteską... Ale może o to właśnie Ci chodziło?

I - Po raz pierwszy
Główna bohaterka cyklu "Subsconscious", Whisper, w dniu swoich osiemnastych urodzin wymyka się z domu, by odpakować prezent od mamy, która przez swoją schizofrenię jest w szpitalu psychiatrycznym. Dziewczyna mieszka z ojcem, macochą i młodszym bratem. Matka przekazała córce artystyczną duszę, dlatego też prezentem dla niej jest ręcznie robiony notes, w części już zapisany i zarysowany, co tylko podkreśla jego wartość. Opisy przytłoczyły Asetej swoją jakością. Nie powinnam oceniać kogoś, kto pisze lepiej ode mnie, naprawdę. Nie mam kompetencji. W każdym wypadku od „szeptów” matki wzięło się imię dla córki, co mnie zdziwiło... Ojciec nie znosił choroby matki, ona sama nie umiała sobie z nią poradzić, ale mimo wszystko nazwali swoją córkę właśnie „Szept”? Dzięki znakomitej sztuce retrospekcji poznałam też matkę Whisper oraz ojca, który zaraz po powrocie córki daje jej szlaban. Dziewczyna zasypia w swoim pokoju, lecz rozdział się nie kończy, ponieważ śni fantastyczny sen. Śni sen, ech. W cudownej krainie (mlekiem i miodem przez sen płynącej) spotyka Leśnego Ducha. Po chwilowej przechadzce z nieznajomym dowiadujemy się, że z niego nie lada gagatek, co by się kradzionym fletem brzydził. Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, bracia Mroczkowie podsumowaliby go określeniem „hultaj”, choć sprawa wrażenie przyjemnej postaci. Bynajmniej nie jest to pierwsza lepsza elfia Mary Sue. Rozdział kończy przebudzenie dziewczyny i postanowienie, by w notesie od mamy zapisać tenże sen. Generalnie rozdział jest tak dobry, że na moment odstawiłam moje rozweselające pigułki. Ale nie! To nie złudzenie, że historia jest intrygująca, przemyślana i niebanalna. Niepokoi mnie fakt, że pojawiła się refleksja na temat stanu psychicznego Whisper (to znaczy wątpliwość, czy ona też nie będzie miała schizofrenii). Na dwoje babka wróżyła, nie wiem, w którą stronę pójdziesz. Czy bohaterka przeniesie się do świata snów? Czy spotka niestarzejącego się dziwaka na swojej drodze? Czy ojciec wyegzekwuje od niej szlaban? To wszystko w kolejnym odcinku.

IV - Fantastyczna czwórka
Ostatni rozdział z tego cyklu rozpoczyna egzamin Whisper. Oczywiście jest na niego dobrze przygotowana, jednak po kolejnej nocnej przygodzie w krainie snu, dziewczyna zaczyna odrywać się od rzeczywistości. Po egzaminie narzeka przyjacielowi, że jedzie z rodziną do Hiszpanii. Tak, jeśli miałam wątpliwości, czy Whisper jest dojrzałą osobą, czy nie, to właśnie zostały rozwiane, ponieważ kto by się tam cieszył z wycieczki do Hiszpanii. Pff. W domu natomiast czeka na dziewczynę przygotowanie z Alyson (macochą) jedzenia na przyjęcie. Jednym z odpowiedzialnych zadań, jakie dostała dziewczyna, jest zamieszanie makaronu. Moja mama ma dokładnie to samo – do dziś w JEJ kuchni mogę co najwyżej cebulę pokroić. Żarciki na bok, żarcie się samo nie zrobi. Przed przyjęciem synek Ally ma problem z założeniem koszuli. Nastolatka nazywa chłopaka „braciszkiem”, ale zasadniczo nie wiadomo, czy jest on przyrodnim bratem Whisper. Na szczęście nasza inteligentna bohaterka bierze chłopca podstępem i ten szybko się ubiera. Sytuacja jednak zmienia się błyskawicznie w typową rodzinną dramę, kiedy dokładnie w momencie, w którym goście są za progiem, dziewczyna wykrzykuje swojemu bratu w twarz, co myśli na temat kradzieży jej fletu. Dziwne, ponieważ sama skubnęła instrument Leśnemu Duchowi, ale przecież ja się nie czepiam. Kłótnia nie obeszła się bez interwencji Ally, która zawiedziona zachowaniem Whisper wylewa jej kubeł zimnej wody na twarz, mówiąc, że jej matka nigdy nie wróci. Dziewczyna (i ja też!) uważa to za chwyt poniżej pasa, ale dumnie raczy zaszczycić gości swoją skromną osobą. Przyjęcie na szczęście nie ucierpiało od rodzinnych gwiezdnych wojen, a Whisper znów udaje się w świat marzeń, półsnu, gdzie spotyka właściciela fletu, który okazuje się być znakomitym bardem. Podsumowując tę serię,  chciałabym zwrócić uwagę na kilka bardzo ważnych kwestii. Po pierwsze, jesteś bardzo dobrą kreatorką rodzinnego klimatu. Postacie są niebanalne, nie są podzielone na „pros” i „cons” głównej bohaterki. Po drugie, nic nie jest oczywiste. Nie wiadomo, czy dziewczyna jest chora jak jej matka, czy macocha jest w końcu dobra, a może w końcu zła? Wątpliwości budzi też świat snu. Może jest wytworem jej umysłu, chyba że mam do czynienia z fantasy. Po trzecie, tematyka opowiadania jest oryginalnym, dobrze zrealizowanym pomysłem. Mam nadzieję przeczytać więcej!

I – Ostatni raz
Rozdział kojarzy mi się jednoznacznie z Kingiem i jego genialną książką „Dolores Clairborne”. Syriusz Black opowiada historię śmierci Potterów w znakomitej narracji pierwszoosobowej. Rozpoczęłaś post, droga Jaelithe, opisem sielanki rodziny Potterów, jakby za oknem wcale nie czaił się Voldemort. Serio, rodzina Potterów po prostu organizuje przyjęcie urodzinowe Harry'ego, kiedy każdego dnia giną czarodzieje i mugole? Z opowieści różnych bohaterów z kanonu Harry'ego Pottera słyszeliśmy (jeśli czytaliśmy na głos), że były to mroczne czasy wiecznej żałoby i walki, a tu nagle przyjęcie urodzinowe? Dziwię się więc, że Voldek nie poczekał z atakami na jakąś grubszą imprezę i nie wpadł z kolegami zrobić trochę szumu. Tak jak na ślubie Fleur i Billa. Syriusz po wizycie u przyjaciół wraca do swojego domu i – po krótkiej rozmowie kominkowej z Remusem – zasypia. Niejasna jest dla mnie sytuacja po przebudzeniu, kiedy natchniony przeczuciem Łapa leci motorem z powrotem do Potterów, by zastać ich dom w zgliszczach. Chlipie sobie biedaczek nad trupem Jamesa, nawet nie zwracając uwagi na fakt, że może gdzieś leży Lily potrzebująca pomocy, Voldek wyskoczy z krzaków lub Nagini nie skończyła kolacji. W równie niewyjaśniony sposób, po nieokreślonym czasie zjawia się Hagrid, którego ciężką łapę Syriusz czuje na swoich barkach. Tak, czyli dał się Hagridowi – mistrzowi dyskrecji – podejść od tyłu i nawet nie podskoczył, gdy ten klepnął go po plecach? „Hagrid w składzie porcelany” nabiera nowego znaczenia. Dopiero w tym momencie Syriusz przypomina sobie, że słyszy kwilenie na piętrze zgliszczy domu, który płonie i w którym sobie spokojnie opłakuje przyjaciół. Mhm, czyli wszystko płonie, a chłopaki sobie urządzają piknik na parterze, bo przecież nic się nie zawali ani nie spłonie, tak? Kiedy już Syriusz porywa Harry'ego w ramiona, odwraca wzrok i zbiega szybko schodami na dół, by nie oglądać twarzy Lily. Taki z niego twardziel. Romantyczną scenę Syriusz&Hagrid kończy symboliczne przekazanie motoru i Harry'ego Hagridowi. Syriusz natomiast odbiega już jako Łapa, świadomy zagrożenia bycia pierwszym podejrzanym o wydanie przyjaciół Voldkowi. Po całym zdarzeniu wokół jego miejsca zamieszkania zauważa kilku ukrywających się w mugolskich strojach aurorów, więc znajduje schronienie w mugolskim motelu, zabezpieczając go zaklęciami. Potem wzywa do siebie Stworka i wmawia mu, że to Peter jest winien śmierci Voldka. To budzi w skrzacie chęć mordu, a dla Syriusza jest dowodem lojalności stworzenia. Dziwny ten pakt, trudno mi sobie wyobrazić, że Stworek tak szybko łyknął gadkę o zemście na mordercy Voldka od Syriusza... Poza tym, czy Stworek już wtedy był świrnięty? Może dopiero po trzynastu latach ze swoją Panią zaczął gadać do siebie? Nie róbmy z niego pierwszego lepszego szurniętego stwora, to kiedyś był porządny, czysty, młody skrzat! WESZ przede wszystkim! Black deportuje się do swojego domu... No chwila, a to nie mógł wcześniej? A racja, Stworek mu teren zbadał. Po powrocie okazuje się, że rozdział dobiegł końca, ponieważ Syriusz jest zbyt zmęczony, by opowiadać dalej. Historia wydaje się być genialna. Fabuła jest naprawdę ciekawa, jeszcze nie czytałam dobrego fanfiction pisanego oczyma Łapy. Rozdział jest ciekawy i naprawdę świetnie napisany. To, że naśmiewam się z pewnych kwestii, nie oznacza, że odmawiam temu rozdziałowi zalet. Teraz udam się w daleką podróż dookoła Twojego bloga. Przeczytam cały cykl, a do oceny wrócę przy opisie ostatniego postu.

X - Pozory mylą 1/2
Jakieś trzy dni czytania później. Ostatni rozdział rozpoczyna Twoja wstawka na temat wyboru narracji (pierwszoosobowej). Po dłuższej rozkminie obiecujesz, że dalsze relacje zdarzeń znów zdawać nam będzie Syriusz. Słusznie, ponieważ po ośmiu rozdziałach w Blackowej głowie trudno mi sobie wyobrazić totalną zmianę! Muszę Ci pogratulować, bo rzeczywiście przemyślenia Łapy okazały się niebywale ciekawe! Cały ten cykl podsumuję jednak później, teraz postaram się skupić na ostatnim poście. Pierwsza część jest relacjonowana przez Harry'ego. Ot, krótka i przyjemna miniatura przedstawiająca pierwsze spotkanie Syriusza i Harry'ego. Drugi fragment opowiada Stworek i prezentuje się on (ten fragment, ale Stworek również) w sposób absolutnie niesamowity! Stworek nawet myśli o sobie w trzeciej osobie, co w przypadku pierwszoosobowego narratora daje taki wesoły efekt: „Stworek uśmiecha się pod nosem, bo już wie jak przekupić pierworodnego syna Blacków. Następnym razem, jak będzie w złym humorze i będzie się wydzierał na swojego wiernego sługę, Stworek ugotuje mu pomidorowej. Panicz Syriusz nie może się oprzeć pomidorowej.” Rozdział kończy relacja Kait, której postępowanie dopiero teraz zrozumiałam. Te bardzo krótkie wstawki były potrzebne, żeby zrozumieć pewne kwestie. Po przeczytaniu tego postu i wszystkich poprzednich postaram się w sposób ogólny zwrócić Twoją uwagę na pewne zagadnienia. Twój pomysł na opowiadanie jest naprawdę genialny. Historia Syriusza jest ciekawa, przepełniona jego charakterem, a on sam został uwikłany w relacje z dwiema kobietami i jednym skrzatem domowym. Perwersyjnie to brzmi, ale tak właśnie jest. Wszystko brzmiałoby i czytałoby się znakomicie, gdyby nie to nieszczęsne dwanaście lat! Twój pomysł polega na tym, że Syriusz po zniknięciu Petera NIE został aresztowany, tylko ukrywał się na Grimmauld Place. W pierwszym rozdziale mówiłaś, że po powrocie Syriusza z miejsca zbrodni przed jego domem ukrywało się kilku aurorów – czyli przez DWANAŚCIE lat pilnowali oni tegoż miejsca i nie znaleźli Syriusza, czy po zamieszczeniu w "Proroku" informacji o uwięzieniu Blacka przestali? To znaczy ktoś (Knot) dał informację o tym, że Syriusz jest już uwięziony, społeczeństwo było już bezpieczne, aurorzy spokojni, a Syriusz mógł nawiązywać kolejne romanse, tak? Przecież to się kupy nie trzyma! Mam nadzieję, że zrobienie z aurorów debili zostanie wyjaśnione w kolejnych rozdziałach i że nie będzie to tania linia obrony! Druga sprawa gryząca się z czasem akcji to kwestia pozostawania Łapy w ukryciu. W piątym tomie "Pottera" czytamy co chwila o przytłaczającym pragnieniu Huncwota, który marzy, aby wyjść z cienia. Zachowuje się prawie jak pies, którego gryzą pchły, przez co w miejscu usiedzieć nie może. W Twoim opowiadaniu natomiast trochę go nie było (ale nie wiadomo jak długo i jest to nieistotny detal, o którym nie wspominasz), ale poza tym cały czas siedzi ze Stworkiem i zajada pomidorówkę. Nawet Harry'ego odwiedził dopiero po dwunastu latach! Co z niego za leń, żeby wychodzić często na spacery, ale do chrześniaka się nie wybrać!? No, Jaelithe, przynajmniej na urodziny raz w roku! Jestem oburzona. Poza tym w momencie „porwania” Harry'ego, kiedy rozjechaliśmy się z fabułą książki, poczułam, że będą problemy. Niestety, czasu już nie cofniesz, ale może rzeczywiście będzie z tego coś dobrego? Nie wiem, karty są w grze.

Dialogi 4/5
Widzę dialogi poprawne, składne i logiczne. Nie są to byle gadki-szmatki; mają w wyposażeniu opisy, co bardzo mi się podoba. Bohaterowie brzmią naturalnie, każdy ma charakterystyczny styl mówienia. Najlepsze były dialogi Stworka z Syriuszem, które po prostu rozbrajają humorem sytuacyjnym. Stanowią one lekką odskocznię w całym tajemniczym cyklu o Blacku. Zupełnie inne są natomiast rozmowy Anioła i Złodzieja. W ich przypadku przedstawiasz nam inteligentną sprzeczkę przyjaciół, którzy znają się od lat. Da się to odczuć i (mimo jednej tylko części tego opowiadania) wydaje się, jakby te rozmowy prowadzili od lat. Czasami dialogi zostawiasz gołe i za to odjęłam Ci jeden punkt. Wiedz jednak, że potrafisz pisać naprawdę świetnie. Chciałabym tak mówić, jak Ty piszesz.

Opisy 5/5
Opisy są wyczerpujące i dokładne. Błędów w nich nie ma, lecz jeśli są, to nie rzucają się jak naćpane po podłodze, a raczej chowają po kątach. Nie żałujesz tekstu na opisy, ale fanką wodolejstwa też nie jesteś. W każdym możliwym miejscu jesteś drobiazgowa i dokładna. Nie produkujesz żadnych czarnych dziur w obrazie opowiadania, wszystko ma swój kolor, smak i zapach. Irytują mnie „kosmyki” włosów, które pojawiają się chyba cztery razy w opowiadaniu o Whisper, ale przeboleję je. W istny słowotok wpadłaś w rozdziałach ze snami, które w magiczny sposób przenoszą nas w wyobrażane miejsce. Ale nie opisy wyimaginowanych miejsc robią na mnie największe wrażenie, wiesz? Najlepsze były opisy tych sytuacji, które zdarzają się naprawdę. Kłótnie rodzinne, rozmowy przyjaciół i inne. Mogę Cię tylko chwalić i przekonywać o ich imponującym realizmie. Za doskonały przykład robi piknik rodzinny, który obwarowałaś bardzo dokładnymi określeniami zarówno miejsc, jak i emocji głównej bohaterki. Nie dałaś zdominować tekstu żadnym banałem takim jak opisy strojów czy fryzur głównej bohaterki. Konstrukcja Twojej prozy jest miąższysta, jak dobrze zrobiony dżem mojej Mamy. Zmielone są wszystkie potrzebne składniki w odpowiednich proporcjach, a końcowy smak jest idealnie zharmonizowany. Nic, tylko posmarować na tościku i polać miodkiem. Panem profesorem Miodkiem.

Kreacja 8/10
Bohaterowie w każdym Twoim dziele są zupełnie różni. Nie są płascy jak smak zupy z reklamy. Każdy powstał w Twoim jakże kreatywnym mózgu! Panicz Śmierć jest nietypowym nastolatkiem, który niczym Hannah Montana ma oblicze szkolne i gwiazdorskie. Nie zrozum mnie źle, nie kpię z niego! Jest to jedna z lepiej zbudowanych przez Ciebie postaci. Jeśli chodzi o Blacka, to mam wobec niego pewne zarzuty – czemu tak długo siedział w ukryciu? Dlaczego ukazujesz go jako potulną, starą owieczkę, zajadającą się Stworkową pomidorówką? To miał być pies, a nie baran! Pies, najlepszy przyjaciel człowieka, wierny i niezmordowany w merdaniu ogonem kompan przygód! Powiedzcie sobie wszyscy szybko trzy razy „niezmordowany w merdaniu” i pomyślcie, co autorka tej oceny ma na myśli. Za dobrą odpowiedź jest do wygrania mikser bezprzewodowy do wyłupywania oczu. Wracam jednak do Ciebie, Jaelithe. Postacie z cyklu o Whisper są naprawdę intrygujące, a najfajniejsza jest główna bohaterka. Nie jest przesadzona, nie hejtuje macochy bez powodu, jest kreatywna i buntownicza, ale pokorna (jak wtedy na przyjęciu). Nie daje sobie wmówić byle czego, ale prawie od początku wierzy swoim snom. Zapowiada się co najmniej świetnie! Bohaterowie nie są jednoznaczni, nie mają dziwnie cudownych cech, mają wady. To sztuka umieć stworzyć tak dobre postacie i naprawdę Ci tego zazdroszczę! Ostatnią ważną kwestię, którą na temat ich kreacji chciałabym poruszyć, stanowi fakt, że główni bohaterowie nie dominują w całym opowiadaniu, to znaczy liczysz się też z innymi bohaterami. Genialnie widać to w serii o Syriuszu, gdzie jego Wielmożne Widzimisię nie skupia się na nim samym, choć to on jest narratorem pierwszoosobowym! Jestem tym oszołomiona jak gumochłon po połknięciu fletu, który zaczyna gwizdać w brzuchu. Natomiast kreacja świata przedstawionego nieco utyka. Przy tak rozbudowanych postaciach chyba zabrakło Ci zapału na umiejscowienie fabuły w konkretnych przestrzeniach i czasach. Szczególnie boli czas w opowiadaniu Łapy, gdzie retrospekcja odbijała mi się długo po konsumpcji. Tak, to był dobry pomysł mieszać wątki, bo zapoznajesz nas stopniowo z tematyką fabuły, ale nie powinnaś robić tego aż do tego stopnia, w którym wkrada się chaos i niezrozumienie. Poza tym nie mam zastrzeżeń.

Fabuła 4/5
Z fabułą mam problem, ponieważ nie licząc cyklu o Syriuszu, dałabym Ci maksymalną ilość punktów. Historia w każdym opowiadaniu jest ciekawa i bardzo dobrze spięta w czasie, to znaczy idealnie rozkładasz napięcie oraz emocje w kolejnych rozdziałach. Czytając cykl o Whisper czułam nawet, że fabuła ma jakieś punkty kulminacyjne, które zbiegają się z jej emocjami i snami – to ciekawy zabieg, choć mam wrażenie, że przypadkowy. Fabuła fanfiku z Łapą jednak jest już trochę sponiewierana... Pierwsze rozdziały były skondensowane, o wyrazistej akcji, a potem ni stąd, ni zowąd napięcie się rozdupcyło i siadło na długich opisach rozmów z jedną i drugą kobietą Blacka. Co te baby mu zrobiły, temu Syriuszkowi, co? Co one mu zrobiły... No nic, postanowiłam odjąć Ci tylko jeden punkt w tej kategorii. Większość pomysłów jest logiczna i przemyślana. Jedyne zastrzeżenia, jakie mogę mieć do fabuł, to niejednorodność jednej z nich i brak jakichkolwiek wątków pobocznych, choć w przypadku opowiadań internetowych naprawdę rzadko miałam do czynienia z wątkami pobocznymi. Opowiadania raczej nie są wielowątkowe, ale czy to oznacza, że nie mogę trochę podnieść Ci poprzeczki, Jaelithe?

Oryginalność 5/5
Absolutnie zazdroszczę Ci pomysłów, umiejętności i tematów, które poruszasz! Spotkałam się z wieloma opowiadaniami o Syriuszu, ale żadne nie było tak dobre! O tekstach opartych na podstawie książek Pratchetta wiem tylko tyle, że zwykle kończą się nieudaną groteską. W Twoim przypadku tak nie było. By uzupełnić to pasmo sukcesów, wspomnę jeszcze, że napisałaś świetne autorskie opowiadanie o córce schizofreniczki. Nie mam słów, by opisać jak bardzo Ci zazdroszczę talentu. Wręcz zmotywowałaś mnie, by w końcu zacząć pisać fanfiki o moim ulubionym bohaterze. Brawo, brawo!

Poprawność 8/10
Piszesz poprawnie, Twoje błędy są małymi, niedopatrzonymi omyłkami, a styl w każdym czytanym przeze mnie opowiadaniu był inny. To niesamowite, naprawdę! Ja niegodnam być Twoim pucybutem! Przyjm choć te krótkie uwagi na dowód, iż czytałam uważnie.
Pierwsza uwaga dotyczy zapisu „Złoty Chłopiec”. Nie powinnam ja rozsądzać, czy powinnaś to określenie pisać wielkimi, czy małymi literami (choć wyrywam się niepokornie, że wielkimi), ale w opowiadaniu powinnaś być konsekwentna. Spójrz na dwa ostatnie rozdziały cyklu.
„No dobra, wielki ochroniarz nie spodziewał się, że jego oczko w głowie spędzi tą (lub jakąkolwiek inną) noc ze mną.” Spędzi co? Spędzi TĘ noc.
„Swe chłodne spojrzenie zatrzymał na mnie, ale to Vivi wyglądała na tą zmieszaną.” Wyglądała na kogo? Na TĘ zmieszaną.
„W tym momencie ogarnęła mnie prawdziwa huśtawka emocji.” Chciałabym zobaczyć tę przytulaśną huśtawkę, która ogarnia emocje. Moim zdaniem ogarnąć może kogoś rozpacz lub ogarnąć można pokój, ale na pewno huśtawka nie ogarnia. Albo ja nie ogarnęłam tego zdania.
„- A kto ma go rozpieszczać, jak nie ja? Rodzice się nim nie przejmują, to czuję się zobowiązany... – Zacząłem.”
„Zacząłem” nie powinno być tu zapisane wielką literą.
„- Nie powinien widzieć agresji. - Oburzyłem się dość przekonywająco, więc Lily dała sobie spokój.” Tak samo, jak „oburzyłem” w tym miejscu.
„Dwunastocyfrowa kombinacja cyfr i znaków została złamana, a skaner linii papilarnych oszukany.” Dwunastocyfrowa cyfra wykombinowała, że została złamana. Raperze nie rób złudzenia, że ogarniasz powtórzenia, ziom!
„Otwarłeś moje nowe whisky?” Może lepiej brzmiałoby „otworzyłeś”?
„Wsadź sobie tą życzliwość w dupę, Ken” Co sobie wsadź? TĘ życzliwość, Ken.
„I co by być uprzejmym, złodziej otworzył szoferowi drzwi, ale ten, jak za każdy razem, właściwie od trzech razy, nie chciał się ruszyć.” I COBY być uprzejmym. Niepożądana spacja grasuje po dobrych opowiadaniach, strach wychodzić z nimi na spacer po internecie! No strach!
„No więc z boleścią w oczach Dan spojrzał na Warrena, chcąc mu przekazaćbez słów, że powinien coś z tym zrobić, bo on chce prowadzić.” Na „no więc” na początku zdania mam specjalną siekierę, pożyczyć? Tylko sugeruję, przecież nie krzyczę, powiedziała (pryskając pianą z paszczy) As.
„Wrzucił jedynkę i z cichutkim mruczeniem ruszył z miejsca, uśmiechając się triumfalnie przez przyciemnioną szybę do Jona, zupełnie tak, jakby chciał mu powiedzieć: widzisz stary, wygrałem.” Złodziej wrzucił jedynkę, więc i on „z mruczeniem” ruszył, a Tobie chodziło raczej o auto, które mruczało. Choć nie upieram się, ponieważ jazda najnowszym Lincolnem mogła u Złodzieja wywołać mruczenie.
„Pewnie by się nie zorientowała, gdyby nie gorąca woda prysznicowa, która podrażniła ranę, a ta niezwłocznie dała o sobie znać pieczeniem.” Czemu ta szalona spacja wydzieliła „by” ze słowa „zorientowałaby”? Lepiej brzmiałoby „nie zorientowałaby się”.
„Przedpołudnie minęło przyjaciołom na rozmowach na temat wszystkiego i niczego.” To zdanie ugrzęzło na mieliźnie. Może „Przedpołudnie minęło przyjaciołom na rozmowach o wszystkim i o niczym jednocześnie”?
„Typowa ateistka i zapalona tępicielka tez o duchach i demonach, które ostatnio zrobiły się popularne.” W pierwszej części brak jest jakiegoś orzeczenia, może „Była typową ateistką i zapaloną tępicielką”... ?
„stał on przed drzwiami frontowymi, paląc jeden z tych "sztucznych" papierosów.” Nie rozumiem, czemu „sztuczny” jest w cudzysłowie?
„Uczenie się o różnych typach depresji, nie było najciekawsze, ale wszelkie informacje na temat schizofrenii dziewczyna zachłannie chłonęła.” Zachłannie chłonęła dwunastocyfrową cyfrę, która wykombinowała... Zresztą, nieważne, raper ze mnie jak z Gargamela kaznodzieja.
„Jedyne, czego brakowało to niebiesko-włosego mężczyzny.” Przecinki to trudna sprawa, sama mam z nimi problem. Dodatkowo ja wiem, że niebieskowłosy to słowo trudne do zapisania bez separatora, ale dasz radę, a ja Cię wspieram!
„Co do tego nie była pewna, ale zakładała, że będzie miała możliwość porozmawiania z kimś człeko-podobnym.” Człekopodobny też nie potrzebuje ogonka, serio. Każdemu, komu poprzednie zdanie się z czymś skojarzyło, idzie z As na jakąś terapię dla zboczeńców czy coś w tym stylu.
„Oprócz tej, na pierwszy rzut oka rzucającej się powierzchowności, mężczyzna miał okrągłą, przyjazną twarz i krzaczaste brwi, których lubił nadużywać.” Można się rzucać w oczy, rzucać (w sensie oburzać), ale nie można „rzucić się na pierwszy rzut oka”. Dodatkowo czy okrągła, przyjazna twarz i nadużywane, krzaczaste brwi to nie jest wciąż powierzchowność? Ta, co się rzuca?
„nadal sterczały we wszystkie strony” Sterczały NA wszystkie strony.
„Dziewczyna zmarszczyła brwi, mając na końcu języka kolejną ciętą ripostę, ale w chwili, gdy otwierała usta, by ją wypowiedzieć, rozbrzmiał dzwonek, tym samym ratując Steva od wysłuchiwania kolejnych jej uwag.Chłopak uśmiechnął się promiennie i poczochrał przyjaciółce włosy, po czym, zanim ta zdążyłaby zareagować, wpadł do klasy historii gdzie siedziała już większość uczniów; dostrzegając siedzącego w ostatniej ławce nieco pulchnego chłopaka, o przyjaznej twarzy, blond włosach i okularach przesłaniających zielone oczy, ruszył w jego stronę.” Skleiło Ci dwa zdania, może są do siebie mocno przywiązane, ale musisz je w końcu nauczyć odpowiedzialności. Imię Steve powinnaś odmieniać inaczej – w dopełniaczu powinno być "Steve'a".
„Tylko nieliczni są godni zasiadania w miejscach tuż przed pańskim biurkiem! - wykrzyknął, stojący przy oknie, chłopak o piskliwym głosiku.Steve przesunął spojrzenie z twarzy nauczyciela, po raz kolejny zarejestrowawszy fakt, że nie należał on do przystojnych; mężczyzna przed czterdziestką, chudy choć nie wychudzony, z wąsikiem i siwiejącymi włosami.” Kolejna sklejka.
„Dodał jeszcze i klepiąc przyjaciół w ramię, popędził w stronę wspomnianego pomieszczenia.” Czy można dwójkę przyjaciół klepnąć w jedno ramię?
„Tatuś powtarzał: bądź szczery, lepiej to zniosą.Chłopczyk wybałuszył na Steva oczy i gdyby nie był tak słaby, na pewno wybuchnąłby śmiechem, ale dlatego, że był i nawet śmiech sprawiał mu trudności i ból, potrząsnął tylko głową.” Kolejna sklejka.
„Wolała sama się nią zajmować, niż patrzeć jak lekarze przy każdym najdrobniejszym odchyle od normalności wstrzykiwali jej rodzicielce jakieś lekarstwo, po którym już niemożliwym było z nią porozmawiać.” Pomijając przecinkowe błędy, zauważyłam błędne słowo „odchyle”. Nie ma takiego słowa jak „odchył”. Choć była taka przyśpiewka „Ocho-ho przechyły i przechyły, Ocho-ho za falą fala mknie”, ale tekst przez nas (młodych harcerzy) została przerobiona i niestety nie mogę przytoczyć perwersyjnej końcówki tego wersu. Znaczy... nie końcówki, tylko dokończyć nie mogę. I NIE proście, proszę.
„Głos jej ojca w ciemnym pokoju sprawił, że aż podskoczyła i prawie znowu wypadła przez okno, przez które właśnie się wspinała.” JAK? Jak ona mogła się wspinać przez okno? Wychodząc zeskoczyła z dachu na trawnik, ale z powrotem co ona zrobiła? Po rynnie, czy po drzewie się wspięła? Okno na wysokości ośmiu metrów wystarczyło, by się wspiąć?
„W stroju z jakiejś miękkiej tkaniny i w kolorach otaczającego go otoczenia.” Otaczające otoczenie ma kolor zachłannie chłonącej dwunastocyfrowej cyfry. Logiczne!

Detal


Dodatki 8/10
Będziemy powoli zawijać do portu zwanego końcem oceny, ale został jeszcze jeden ciekawy etap oceny – wybebeszenie. Na czym jeszcze mogę zawiesić oko na Twoim blogu? Skoro już o zawieszeniu mowa, to masz ładne menu. Nie wiem, po co komu „Strona główna”, ponieważ kliknięcie w nagłówek na każdym blogu przenosi na stronę główną właśnie, ale przecież się nie czepiam! Wcale się nie czepiam. Podstrona „Uzupełnienie” zawiera kilka zbędnych informacji o Tobie. Zwykłam nie odnosić się do prywaty autora, chyba że opieprzam go za udostępnianie zbyt wielkiej ilości informacji na swój temat. Nie będę komentować tej podstrony – skoro jesteś dojrzałą i ukształtowaną kobietą, to wiesz, co udostępniasz w sieci. Podstrona „O opowiadaniach” jest bardzo fajnie skonstruowana, ale niestety nie znalazłam na Twoim blogu opowiadania o elfach, o którym jest tam mowa. Czyli jest ono w planach, tak? Farfocel potterowski podoba mi się bardzo, oprócz wątku o usunięciu Walburgi – to po co Stworek w ogóle ześwirował? Ani nie był sam przez długi czas, ani nie gadał wtedy z matką Syriusza – więc? Czy jego gadanie do siebie ma jakiś sens? Świrem nie można być ot tak sobie. Pewnie to wiesz, nie? Ostatnia podstrona „Linki” jest przepięknie uporządkowana i mieści się w niedużym poście. Linki masz podzielone na kategorie i rozdzielone tyldami. Wygląda to bardzo ładnie i estetycznie. Podsumowując – na blogu panuje konieczny minimalizm. W dodatki nie opływasz, może i dobrze?

Punkty dodatkowe 3/5
Za Twoje lekkie pióro, które dało mi się odprężyć w trakcie czytania. Za moje „Oezu, ile to ma stron”, kiedy przekopiowałam treść do jednego dokumentu i zarejestrowałam ilość stron. Za pozytywnie spędzone nad Twoimi opowiadaniami ferie.

Popraw błędy, zastanów się nad szablonem i pisz dalej!

Suma: 48/60
Ocena: dobra z ogromnym plusem!

Zasługujesz na więcej, niestety szablon masz zupełnie nie w moim guście, stąd ocena dobra. Mam nadzieję, Jaelithe, że z teoretycznego celującego za treść i dwójki za szablon jesteś zadowolona.

Sprawdzam tę ocenę po raz kolejny. Mój słownik krzyczy, że użyłam wielu słów, których używać się nie godzi: pseudoironicznie, szabloniarnia, flamaziaje, spina, CapsLock, rozkmina, miąższysty, hejtować, mugole, gumochłon, rozdupcyć, niegodnam, przytulaśna. Naprawdę? Muszę coś z tym zrobić, bo NASA mnie zje!

Do kolejnej oceny!

36 komentarzy:

  1. "Z prędkością pekaesu wczytało się tło bloga, które zabarwił ciemny wrzos, a na wrzosie zygzak wzdłuż całej długości bloga." - powtórzenie
    "czytaj mózgu" - czytaj: mózgu
    "WSZYSKIE" - celowy błąd czy literówka ;)?
    As, zachęciłaś mnie do przeczytania opowiadań tej dziewczyny, pomimo tego, że już mi je streściłaś :(
    "Ostatnią ważną kwestię, którą na temat ich kreacji chciałabym poruszyć, stanowi fakt, że główni bohaterowie nie dominują w całym opowiadaniu, to znaczy liczysz się też z innymi bohaterami." - powtórzenie
    Poza tym, przemiło mi się czytało, naprawdę! Chyba zajrzę do tej Biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Babeczko!

      Pierwsze powtórzenie jest jak najbardziej celowe, ale literówka, brak dwukropka i drugie powtórzenie oczywiście warte są trzech punktów NASA ;]

      Pozdrawiam,
      Asetej

      Usuń
  2. Ah, świetna ocena! Naprawdę miło się ją czytało. c:

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tak, albo wyczerpała ci się pula twoich pseudoironicznych uwag pod kątem ocenianego bloga... " - Bez przecinka i "pseudo ironicznych".

    Idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat piosenki z Pata i kota jest przeinaczony. Nie powinno być „to”, nie cierpiałam tej bajki.
      Trudno mi wyobrazić sobie natomiast naszą nadworną ciamajdę, która zachowuje się jakby nie przeczytała instrukcji obsługi narządu koordynującego mięśnie (czytaj mózgu). - przecinek przed „jakby”;
      To znaczy pies warczał czy był spokojny? - przecinek przed „czy”;


      Ta ocena, była tak ciekawa, że zdecydowałam się zapoznać z blogiem bliżej. Szkoda, że strasznie dużo spoilerów zawierałam, ale no tak niestety trzeba.

      Usuń
    2. As przygotowała ocenę do publikacji i sama pojawi się dopiero jutro, ale chyba mi wybaczy, jak swój grosik tutaj wtrącę. ;)

      Przecinek jak najbardziej powinien tu być, bo "tak" jest wtrąceniem, które na dobrą sprawę można usunąć z całej wypowiedzi i nie traci ona swego sensu. As zgodziła się ze stwierdzeniem z poprzedniego zdania i przywołuje nowy argument - to "przytaknięcie" nie wnosi żadnej nowej informacji. Nie, nie zawsze spójniki nie lubią towarzystwa przecinków.

      A co do "pseudoironicznych", to przedrostki (także "pseudo") pisze się łącznie z rzeczownikami i przymiotnikami. O, tu podrzucę link:
      http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629534

      Niemniej dziękuję za tak wnikliwą analizę już pierwszych zdań. :)

      Pozdrawiam!
      Dziab

      Usuń
    3. Ale ja głupolek jestem. Faktycznie nie pomyślałam, że to wtrącenie. Co do pseudoironicznych to musiałam znaleźć nieodpowiednią wypowiedź.

      Wycofuję się ;)

      Usuń
    4. O, jeszcze coś!

      Zgodziłabym się na przecinek przed "jakby", gdyby to było zdanie złożone porównawcze... Mówiąc po ludzku - gdyby występował zwrot "tak jakby". W samych porównaniach, gdzie używamy "jak", "niczym", "jakby", nie stawiamy przecinków. Przykładowo: "wolna, niczym ptak". Chyba brzmi to dziwnie. ;)

      Z "czy" jest to samo. As prezentuje dwie wykluczające się możliwości, porównuje, a zatem dobrze jest bez przecinka.

      A co do piosenki Pata to zdecydowanie się z Tobą zgadzam. XD Tam nie powinno być "to" i mnie też ta bajka przerażała. Na bank masz ten jeden punkcik NASA.

      Oj tam, oj tam! XD Tym razem cała ekipa sprawdzała ocenę, więc każdy odrobił lekcje i odpowiednio naszej kierowniczce tłumaczył pewne rzeczy (i odwrotnie). Nikt Cię nie zje, Nikumu, jeśli zwrócisz nam uwagę na jakieś dziwne zdanie i nie będziesz miała racji, naprawdę. :) Dzięki temu możemy tak mniej oficjalnie wyjaśnić pewne zasady i wyjątki od reguł. Trzeba też czasami umieć bronić swoich racji, a nie pisać tylko oklepane "bo tak".

      Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam!
      Dziab

      Usuń
    5. W samym porównaniu do rzeczownika nie stawiamy przecinków, racja, ale dalej mamy czasownik. Z "czy" chyba byłoby tak samo, ale nie wykluczam, że masz rację. ;)

      Również pozdrawiam,
      Nikumu.

      Usuń
    6. Hm... Myślę nad tym porównaniem z "jakby", myślę i myślę... i pójdziemy na kompromis, oczywiście z przyznaniem punktu (tylko cicho przed kierowniczką!). Dorzucę "tak" razem z przecinkiem, żeby wszystko brzmiało elegancko, dobrze? ;) Myślę też, że ogólnie również masz rację, te czasowniki... Tak, będę musiała jakąś książkę dorwać, bo samo przeglądanie Internetu niewiele pomaga.

      Dziękuję. :)
      Dziab

      Usuń
    7. Dziękuję Nikumu za uważną lekturę, i Wam obydwóm za budującą dla mnie dyskusję ;]

      Usuń
  4. Jestem w kolejce Asetej [puhdistus], chwilowo nie ma dostępu do opowiadania (i tak będzie miesiąc), jednak oceną będę dalej zainteresowana po tym czasie. Mam nadzieję, że nie wyrzucicie mnie z kolejki ^^.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu, nie wyrzucicie i pozdrawiacie ;]

      Dziękuję, że dałaś znać! ;]

      Usuń
  5. Dziękuję bardzo. Za ocenę, za poświęcony czas, za wczytanie się w moje teksty i wyłapanie niezgodności, logicznych potknięć i innych błędów. A teraz pozwól, że wyjaśnię kilka kwestii ;)
    Szablon, ach ten szablon... Trochę mnie w pewnym momencie zmartwiłaś tym wypisywaniem wszystkiego, co się na nagłówku znajduje, bo niektórych rzeczy nie widzę (na przykład gdzie tam są usta?), a na wspomnienie o kiblu parsknęłam śmiechem. Ok, to zobacz sobie oryginalny obrazek, droga Asetej: http://fc06.deviantart.net/fs70/i/2012/156/2/f/imagination_by_syncaidia_by_bellybuttonbug-d52flry.jpg Kibla jednak nie ma, za to cały obraz się trochę przejaśnia, nie? Nie chcę tu teraz zwalać winy na szabloniarkę, bo myślę, że z moją prośbą zrobienia mi szablonu właśnie z takim obrazkiem, poradziła sobie całkiem nieźle. Bo taka jest właśnie wizja mojego bloga. Właśnie ten obrazek. Biblioteka, a w niej postaci z wielu popularnych powieści (teraz, gdy dokładniej widać tu poszczególnych książkowych bohaterów pewnie więcej ich rozpoznasz, jak na przykład Dorotkę z krainy Oz). No ale z nagłówka wyszedł miszmasz, gdy szabloniarka dodała do niego fragmenty innych obrazków, a całość została wycieniowana.
    Problem jest taki: ja sama szablonu zrobić nie potrafię, a żeby otrzymać zamówienie czegoś naprawdę dobrego, trzeba się sporo naczekać. Tak więc nic z tym na razie zrobić nie mogę, ale na pewno pomyślę o nowym zamówieniu, bo pokazałaś mi ten szablon z nieco innej strony i zdaję sobie sprawę z tego, że może się nie podobać ;)

    No to do treści! Niezwykle mnie cieszy, że moje teksty doceniłaś pod wieloma względami, a mimo tego potrafiłaś wytknąć mi idiotyzmy. Czasem nie miała do końca pewności, czy chwaląc konkretny kawałek tekstu byłaś ironiczna, czy nie, ale ogólnie rzecz biorąc chyba nie jest tak źle ^^
    I teraz po kolei: Panicz Śmierć. Ta sprawa z "rozwodnionymi" oczami... Tam nie chodziło o to, że te oczy nie były "rozwodnione" jak "czysta tafla jeziora", tylko kolor nie był tak rozwodniony. W sensie, że niby niebieski, ale bardziej rozwodniony, ale nie aż tak, jak czysta tafla jeziora. Rozumiesz, co mam na myśli? Może czytając opowiadanie rzeczywiście nie ma to sensu tak, jak ja to sobie wyobrażam, no ale xD
    Z tym listonoszem będący w kamienicy dwa razy to nawet się nie zorientowałam. Dziwna gafa, nie? Trzeba coś z tym zrobić. I to z psem też trzeba zredagować, dzięki za wytknięcie. A groteska momentami w tym opowiadaniu miała być. Ot taki właśnie nieco dziwny, nieco zwariowany tekst, który kiedyś miał być całą serią opowiadań, a zostało na jednym.
    Subconscious - Co do imienia głównej bohaterki, to było tak trochę sentymentalne. Choroba matki Whisper była dużą częścią niej, jej życia, a co za tym idzie, życia również jej ojca. Więc tak jakby miało sens, by nazwać tak córkę, jako wspomnienie okresu ciężkiego, a jednak wspaniałego, szczęśliwego, bo po nim następowały narodziny dziecka, a także okresu, z którym małżeństwo sobie potrafiło poradzić. Tak myślę ^^
    Farfocel syriuszowy - Ta sielanka w pierwszym rozdziale może była nieco zbyt sielankowa, ale właśnie chciałam pokazać te czasy voldemortowe z nieco innej strony. Bo mimo tego, że mamy wojnę, to przecież wszyscy nie siedzą w piwnicy z różdżkami na kolanach czekając na atak, nie? Poza tym, sytuacja u Potterów też była inna, bo przecież czuli się bezpiecznie pod zaklęciem rzuconym przez Dumbledore'a. Pamiętasz jak we wspomnieniach Voldemorta mówił, że James Potter nawet nie miał przy sobie różdżki, jak ich zaatakował? Bo oni się tak bezpiecznie czuli.
    Potem cała reszta tego pierwszego rozdziału wydaje się nie lada porażką, co? Tak czytam te Twoje komentarze i sama się dziwię, czemu dla mnie opisanie tego w ten sposób miało sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz właśnie nastąpił moment, w którym naprawdę się muszę wytłumaczyć. Chodzi mi o te nieszczęsne 12 lat. Syriusz spotyka aurorów przed swoim domem, bo są przekonani, że to on zdradził Potterów, ale oni rzeczywiście potem znikają, gdy cały świat czarodziejów zostaje poinformowany, że Black jest w Azkabanie. To jeszcze zostanie wyjaśnione, tak samo jak fakt, iż Syriusz siedział na tyłku przez 12 lat i nic nie robił. No właśnie. Ten przeskok też zostanie wyjaśniony, bo Łapa wcale nic nie robił, a właściwie to robił dużo, tylko w retrospekcji to na razie nie zostało wyjaśnione. Więc owszem, Twoje stwierdzenie, że nielogicznym jest, że Syriusz nie wyszedł z ukrycia wcześniej, bo by nie wytrzymał nic nie robiąc, jest jak najbardziej słuszne. I ja sobie z tego świetnie zdaję sprawę. W którymśtam rozdziale nawet chyba dałam małą wskazówkę co do tego, gdzie Syriusz mógł się przez ten czas podziewać, ale widocznie była zbyt subtelna. Tym lepiej! xD Ale czytając te Twoje liczne wątpliwości doszłam do (chyba słusznego) wniosku, że trzeba tę sprawę jak najszybciej wyjaśnić, żeby to się kupy jednak trzymało. Ot co.
      Jeszcze tak na marginesie wspomnę, że romans Syriusz/Stworek uwielbiam. A pisanie ich wspólnych dialogów sprawia mi niesamowitą frajdę, więc cieszę się, że Ci się spodobały i rozbawiły.
      Ponadto, pierwszy raz zdarzyło mi się śmiać w głos czytając jakąś ocenę. A tym głośniej się śmiałam z własnych błędów.
      Na koniec jeszcze podziękuję za niesamowitą ilość wspaniałych komplementów jakie mi prawiłaś momentami. Strasznie przyjemnie to czytać i aż motywuje do dalszego pisania. I sama nie wiem za co się najpierw wziąć. Kończyć piaty rozdział o Whisper, kolejny o Syriuszu czy zaczynać to nowe opowiadanie o elfach... W każdym razie, zmotywowałaś mnie do pisania i jestem Ci bardzo wdzięczna.
      Jeszcze raz serdecznie dziękuję za ten kubeł zimnej wody na głowę, bo w pewnych momentach na pewno się coś takiego przyda. Pozdrawiam ciepło

      Usuń
    2. Alez Ty masz prawo winić szabloniarkę, że zrobiła z takiej genialnej grafiki ten cud na kiju! Przecież sama widzisz, że porównanie tego Twojego nagłówka i oryginalnego zdjęcia powoduje tylko śmiech ;] No my zgłosiłyśmy się po potwora do Kotucha, jednak Kotuch chyba już nie żyje, ale na pewno znajdzie się ktoś, kto zrobi Ci szablon BEZ przerabiania tej grafiki a jedynie np. wykadruje! Przecież na grafika jest ŚWIETNA! Ma piękne kolory, wykończenia, znakomicie nawiązuje do Twojej twórczości - no dla mnie bomba! W ostateczności możesz znaleźć szablon z gotowców i podmienić tylko nagłówek - uwierz mi, wszystko będzie lepsze niż nagłówek z kiblem ;]

      Cieszę się, że Farfocel będzie miał swoją kontynuację - nie mogę się doczekać! Radzę Ci zacząć od pisania nowego rozdziału, serio. Najpierw postaraj się napisać coś nowego, ładnego i dopieszczonego, a błędy poprawiaj sukcesywnie i pomału po kilka dziennie, bo się zniechęcisz po trzech godzinach poprawiania ;P

      Pozdrawiam i bardzo Ci dziękuje za tak długi komentarz ;]

      Usuń
  6. Nie do końca rozumiem, po co piszesz streszczenia. Jak długo siedzę w blogach, tak długo przekonana byłam, że w ocenialniach chodzi o ocenianie, nie pisanie streszczeń. Tymczasem ostatnimi czasy sporo ocenialni powinno zmienić nazwy na "streszczalnie".
    Czytać oceny na O-pieprzu dopiero zaczynam i jak na razie mam tu... zbyt baśniowy styl? Nie no, poważnie, odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że większość tej oceny to baśniowe wstawki mające za zadanie skoloryzować tekst. I o ile bez barw żyć nie mogę, barw potrzebuję, tu widzę siedem kolorów tęczy, nie więcej.

    " Trudno mi wyobrazić sobie natomiast naszą nadworną ciamajdę, która zachowuje się jakby nie przeczytała instrukcji obsługi narządu koordynującego mięśnie (czytaj mózgu)" - przecinek przed "jakby". Druga rzecz... Cóż, tu głowy uciąć nie dam, ale jestem prawie pewna, że we wszystkich podręcznikach, jakie kiedykolwiek miałam w łapciach, po "czyt." zawsze następował cudzysłów. Nie bez powodu - "czytaj mózgu" brzmi tak, jakby to mózg miał coś czytać.
    "W każdym wypadku Panicz zastaje w domu trzyosobową rodzinę; mamę, tatka i śmiertelnie chorego synka, który to jako jedyny widzi Panicza Śmierć" - Nie chodziło czasem o "w każdym razie"?
    " W każdym wypadku od „szeptów” matki wzięło się imię dla córki, co mnie zdziwiło" - To samo pytanie, co powyżej. "W każdym wypadku" brzmi mi cholernie dziwnie.
    "Podsumowując tę serię chciałabym zwrócić uwagę na kilka bardzo ważnych kwestii" - Przecinek przed "chciałabym".
    "Przyjm choć te krótkie uwagi na dowód, iż czytałam uważnie." - Łehehehe, ściąg pidżamkę, zdejm kapelusz, za dużo Niezatapialnej Armady! Tak, ja wiem, że to było zamierzone, ale mimo wszystko... :D

    Koniec, ledwo się przemęczyłam z tą tęczą. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, a ja nie do końca rozumiem, dlaczego streszczeń miałoby nie być, jeśli ocena jest docelowo tworzona dla autora, a zatem warto byłoby mu pokazać, że oceniająca przeczytała tekst. ;) W streszczeniu postów oceniająca może poruszyć plusy i minusy konkretnego wydarzenia/postaci/zdania/wpisz cokolwiek. W "streszczeniu" postów można dać argumenty na konkretne zarzuty, które podsumowuje się w kategoriach takich jak "Opisy" i inne. Takie opisy konkretnych postów to pierwszy etap znęcania się nad szczegółami danego bloga. As z pewnością weźmie sobie do serca to, że może zbyt wiele szczegółów poruszyła, co może zepsuć zainteresowanym czytelnikom zabawę. Z drugiej strony autorka ciągle tworzy, więc z pewnością nie zmartwi jej fakt, że będzie musiała też stworzyć kilka nowych, równie zajmujących opowiadań. XD

      Łał, widziałam wiele komentarzy, gdy ktoś napisał zbyt krótką ocenę... ale żeby za długą? XD

      Ha, baśniowy styl, powiadasz... :D To i tak świetnie czytać, że posiadamy jakiś "styl", nie mówiąc już o "baśniowym". Gdybyś napisała, emilyanne, że posiadamy "styl niczym z rynsztoka", to chyba zaczęłabym się martwić, a tak odbieram Twoje słowa jako pochwałę. Dziwną, bo dziwną, ale pochwałę. XD

      Dzięki wielkie za czytanie Opieprzu i pozdrawiam!
      Dziab

      Usuń
    2. Pozwolę sobie przyrównać sprawę do szkolnych analiz interpretacyjnych, bo Pami zawsze powtarza: analizować i udowadniać cytatami, nie streszczać! Streszczenia ja nie potrzebuję, treść znam, czytałam sama, wy macie analizować, ukazywać i udowadniać!
      ...do oceny można jeszcze dopowiedzieć: i wytykać błędy.
      Dziab, to wszystko, co zawarłaś w plusach streszczenia, można zrobić o wiele krócej - po prostu ukazując te plusy i minusy danego wydarzenia. Nie trzeba opowiadać trzech rozdziałów tekstu, aby wytknąć błąd z czwartego lub zajebistą scenę z piątego.

      Usuń
    3. "jeśli ocena jest docelowo tworzona dla autora, a zatem warto byłoby mu pokazać, że oceniająca przeczytała tekst"
      No właśnie, docelowo dla autora, który swój tekst zna. Warto mu pokazać? A czego innego ma się spodziewać autor, zgłaszając opowiadanie, że ktoś tego tekstu nie przeczyta? Poza tym można to pokazać na multum innych sposobów. A wymienione przez Ciebie rzeczy można zrobić bez dokładnego opisywania zdarzeń, serio. :)

      Usuń
    4. smirku, widzisz, nie twierdzę, że As się w streszczeniu nie zapędziła (bo wodę lała tym razem niczym pęknięte kolanko XD), ale samą formę nie uważam za złą. Z pewnością szkoda jest streszczać całość opowiadań, kiedy blog jest dobry i psuje się tym samym zabawę czytelnikom, ale kiedy blog jest kiepski, relacjonowanie "złej" akcji jest jednocześnie argumentowaniem, gdzie i w jaki sposób autorka popełnia gafy. Gdyby cała ocena była zapełniona cytatami i stwierdzeniami "o, to mi się podoba, o, to mi się nie podoba", to byłby to również zły tekst (bo nudny). Należy zachować umiar ze wszystkim, a pierwotny "zarzut" był taki, że bezsensowne są w ogóle jakiekolwiek streszczenia. :)

      Pozdrawiam!
      Dziab

      Usuń
    5. Chciałam powiedzieć teraz, że posiadacie styl niczym z rynsztoka, ale to chyba nie na miejscu, bo i tak nie o to mi chodziło XD W każdym razie, podobnie jak smirek, jestem zdania, że w ocenie powinna znajdować się analiza, a nie streszczenie. De facto w relacjonowaniu złego opowiadania nie ma nic złego, ale... my wciąż rozmawiamy o tej ocenie, prawda?

      Usuń
    6. Witajcie! Cieszę się, za tak budującą dla mnie dyskusję, Moje Panie ;]

      Nie użyłabym słowa "streszczam" a "parafrazuję". Parafrazuję tekst autorki, by pokazać jej, co rozumieją czytelnicy, kiedy czytają jej bloga. Coś, co dla niej jest logiczne i proste podczas pisania, może stwarzać innym problem z odbiorem. Jest taka technika nauki sztuki retoryki, która polega na grze „komunikat powrotny”. Polega na tym, że opowiadam Wam jakąś historię, a potem każda z Was opowiada mi ją na osobności. Ja wyciągam na podstawie tego „powrotnego komunikatu” wnioski, co źle opowiedziałam w historii. Więc kiedy ja parafrazuję lub streszczam opowiadanie autorki, ona widzi, co napisała źle – na co może położyła zbyt duży nacisk, co jest niejasne i jaki wyłania się ze streszczenia sens jej opowiadania.

      Nie wezmę sobie uwag o mojej zbytniej szczegółowości w opisywaniu do serca (uch, ktoś tu się nadąsał, że go Dziab pouczać nie będzie xD), ponieważ jestem zwolennikiem pracy nad tekstem zdanie po zdaniu. Uważam, że w przypadku pisania ocen, recenzji, analiz czy czegokolwiek innego po prostu komicznym jest używanie argumentu "bo nie chcę przedłużać/zamęczać”. Kiedy ktoś pisze coś w takim stylu w zgłoszeniowej ocenie od razu odrzucam zgłoszenie. Nie ma zlituj. ;]

      Smirku, gdyby Opieprz był pisaniem "szkolnych analiz interpretacyjnych", to pisalibyśmy tu szkolne analizy interpretacyjne ;] Opieprz to subiektywna opinia na temat czyjejś twórczości wyrażona w kategoriach „Treść”, „Estetyka” i „Dodatki”, z czego najważniejsza jest TREŚĆ.

      "w ocenie powinna znajdować się analiza, a nie streszczenie" Gdyby w ocenie powinna znajdować się analiza, wtedy byłaby to analizatornia, a nie ocenialnia ;]

      W każdej "Ocenie oddziaływania na środowisko inwestycji X" jest rozdział poświęcony streszczeniu inwestycji X i jej technicznym opisie.
      W ocenie dokumentu Strategii Rozwoju Gminy jest rozdział streszczający tę strategię, jej cele strategiczne i szczegółowe.
      Według mojej polonistki natomiast każda analiza tekstu musi być rozpoczęta od streszczenia tejże treści, ponieważ z niej płyną wszystkie wnioski.

      Ale nie chcę wywierać wrażenia na Was, że mój pogląd, to jedyny słuszny pogląd. Nie chcę się też ze smirkiem licytować na polonistki ;] Absolutnie, a wręcz zgadzam się z Waszym zdaniem! ;] Najlepiej podsumowuje mój pogląd to, co powiedziała Leleth i co strasznie mi się spodobało: udowadniać, że przeczytało się tekst, można na wiele sposobów.
      No właśnie! A Opieprz wybiera właśnie taki, że parafrazujemy (czasem ironicznie i baśniowo ;]) treść i później wystawiamy jej opinię.

      Dziękuję Leleth za to zdanie, dziękuję każdej z Was za Wasze opinie! Dziękuję też Emilyanne za Twoja uwagę na temat mojego stylu – czyli jakiś styl w końcu jest! ;]

      Pozdrawiam Emilyanne, Dziabarę, smirka, Leleth.

      PS smirku, tak ciężko jest mi pilnować się, by pisać Twój nick małą literą, wiesz? ;]

      Usuń
    7. Emilyanne - oczywiście masz rację wytykając błąd w zdaniu z przecinkiem po "chciałabym", za co otrzymujesz punkt NASA. W zdaniu z "czytaj" oczywiście poprawnie może zostać zapisane "czytaj" zamiast "czyt.", ponieważ ten drugi zwrot to skrót tego pierwszego. Brakuje jedynie dwukropka, co już zauważyła wyżej Babeczka ;]

      Jeśli natomiast chodzi o "w każdym wypadku" to czy pozwolisz, że skontaktuję się jeszcze z lekarzem lub farmaceutą i dam Ci znać w przeciągu dwóch dni? ;]

      Pozdrawiam

      Usuń
    8. znowu robię wszystko, żeby się nie uczyć i ląduje u Was, coś jest nie tak.
      tak czy inaczej, ja, jako autor, lubię przeczytać streszczenie własnego opowiadania. nie z powodu tego, że nie znam/nie pamiętam treści, ale właśnie z tego, co napisała astej - chciałabym wiedzieć, jak czytelnik odbiera to, co czyta. znam treść, wiem, co miałam na myśli, ale też chciałabym wiedzieć czy przekazałam to, tak jak planowałam. poza tym, jeżeli streszczenie jest napisane umiejętnie, to też przyjemnie się czyta. a jeżeli coś przyjemnie się czyta, to czemu nie?

      ale ja nie o tym chciałam. wpadłam właściwie z małą prośbą. widzę, że astej wielkimi krokami zbliża się do oceny dla mnie. tak więc: nie wiem czy czytasz całość i po prostu streszczasz fragmenty, czy po prostu wyciągasz z opowiadania rozdział i na jego postawie analizujesz wszystko, ale wolę dmuchać na zimne. wyrwane z kontaktu rozdziały w moim opowiadaniu mogą być trudne do ogarnięcia i wiem z doświadczenia, że oceniający nie umie się na podstawie trzech-czterech rozdziałów zorientować się, co się tak naprawdę dzieje (kwiatki są czasem śmieszne, nie powiem!). opowiadanie nie jest takie długie, żeby nie dało się przeczytać w jeden-dwa wieczory, stąd moja prośba o przeczytanie całości.

      poza tym planuję w najbliższym czasie zmienić szablon (czekam aż się łaskawie zrobi, ale pewnie to kwestia tygodnia), więc jeżeli go nie zmienię przed tym, jak zaczniesz oceniać, to byłabym wdzięczna za jakąś informację, że zaczęłaś oceniać, wtedy się wstrzymam.

      pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    9. Droga K.!

      Już uspokajam. Asetej ZAWSZE czyta WSZYSTKO ;] W tej powyższej ocenie też padło sformułowanie, że przeczytałam wszystko, ale nie wszystko opisuję w ocenie. ;]

      Pozdrawiam!

      Usuń
    10. okej, cieszę się!

      k.

      Usuń
  7. "Pierwszy wizerunek to szkolne popychadło, drugi – godnym następcą swego ojca." Nie powinno być tutaj "jest godnym następcą swego ojca" albo "drugi - godny następca swego ojca"? Ocena rzeczywiście bardzo zachęcająca, chyba trzeba będzie tam zajrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "[..] czy po zamieszczeniu w "Proroku" informacji o uwiezieniu Blacka przestali?" I ę tutaj zabrakło

      Usuń
    2. Dwa punkty NASA dla Ciebie!

      Pozdrawiam ;]

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to jednak kretyn jestem. Wchodzę, widzę i nie widzę xD Wiecie, że w tym cudzysłowie na nagłówku nie powinno być kropki? W sensie kropka zawsze po cudzysłowie. Jakby ktoś nie wierzył - http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8187
    Bańko potwierdza! Ktoś mi ostatnio zwrócił na to uwagę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że masz rację ;] Generalnie kropki najpierw w ogóle nie było, potem się pojawiła, ale jak widać błędnie... Ech ;]

      Usunę ją (kropkę) i przyznam Ci punkt NASA jutro, bo już mam oczy wypalone od komputera ;]


      Pozdrawiam
      As.

      Usuń
  10. "Serio, rodzina Potterów po prostu organizuje przyjęcie urodzinowe Harry'ego, kiedy każdego dnia giną czarodzieje i mugole? Z opowieści różnych bohaterów z kanonu Harry'ego Pottera słyszeliśmy (jeśli czytaliśmy na głos), że były to mroczne czasy wiecznej żałoby i walki, a tu nagle przyjęcie urodzinowe?"

    A dlaczego nie? W czasie II wojny światowej ludzie też starali się zapomnieć o koszmarze, organizując różnego rodzaju spotkania towarzyskie. Polecam opis zabawy z tańcami w domu Wańkowiczów, tuż przed Powstaniem Warszawskim ("Ziele na kraterze").

    OdpowiedzUsuń
  11. Astej - świetnie.
    Jednak ja mam pytanie do corkatsw. Jestem bodajże trzecia w kolejce, ale chciałabym zmienić szablon Czy mogę? Jeżeli trzeba, to się wstrzymam.

    OdpowiedzUsuń