Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 28 lipca 2013

(816) Naruto: Oitsuku Yume!

By ocenić tego bloga, musiałem przypomnieć sobie, cóż takiego wyjątkowego jest w historii wymyślonej przez Masashiego Kishimoto, że kochają ją miliony ludzi na całym świecie, od smarkaczy począwszy, na staruszkach zakończywszy. W tym celu odpaliłem komputer, wpisałem hasło „Naruto” i zapodałem sobie maraton z japońskojęzycznym anime. Olśnienia doznałem już przy pierwszym odcinku. Wyolbrzymiona do gargantuicznych wręcz rozmiarów mimika i reakcja na bodźce zewnętrzne bohaterów przedstawiona w karykaturalny sposób sprawiła, że pokładałem się ze śmiechu. Kurde, jak mogłem o tym zapomnieć? Całe szczęście, że dostałem w spadku blog Unnoticed, bo dzięki niej Naruto znowu zagościł w moim życiu.

Estetyka

Czyli Technika Seksapilu według Unnoticed 5/10
Zdaje się, że ktoś tu za mało trenował, gdyż kolorystyka bloga nie sprawiła, że z wrażenia krew poleciała mi z nosa. Powiedziałbym nawet, że to bliższe jest umiejętnościom Konohamaru niż samego Naruto. Nie obraź się, droga Un, ale ten szary szablon i nagłówek jest jak granitowy nagrobek z wyrytą sentencją i podobizną pochowanych osób, a nie jak zaproszenie do czytania i pozostania na dłużej. „Tu spoczywa Naruto”, chciałoby się rzec, patrząc na tę wszechobecną szarość. Co więcej, nieszczęsnego Uzumakiego upchnęłaś do jednego grobu z psem i blond laską. Mam tylko nadzieję, że dziewucha pod nim, a pies na górze. Mając świadomość, że w serialu wszelkie wspomnienia pokazane były właśnie w ten szary sposób, powinienem napisać, że rozumiem Twój wybór, lecz tak nie jest. W mojej głowie już zrodziła się wizja alternatywnej historii, w której prostolinijny Naruto pozwala opanować się bestii zapieczętowanej w swoim ciele, zmienia płeć, wstępuje do Akatsuki i pomału acz konsekwentnie morduje przyjaciół, znajomych i każdego, kogo napotka. Idealna opowieść do takiego szablonu. To wrażenie potęguje jeszcze kolor, w jakim zapisane są wszystkie tytuły rozdziałów. Czyżbyś żyły sobie wypruła, tworząc to dzieło? W anime lubię to, że jest kolorowe, czasami wręcz przerysowane. Wyobraź sobie zatem, proszę, moje zdziwienie, kiedy po przeczytaniu adresu, wszedłem na Twoją stronę. No, nie tego się spodziewałem! Czemu tu jest tak ponuro? To strasznie odstaje od charakteru głównego bohatera, który po wszystkim co go spotkało nadal jest niepoprawnym wesołkiem. 
Co do adresu i belki to nie zamierzam mydlić Ci oczu i rozwodzić się na ich temat, bo kompletnie nie mam pojęcia, co z ichniego na nasze znaczy „Oitsuku Yume!”. Ty sama też nie raczyłaś wyjaśnić, a przynajmniej ja nigdzie nie znalazłem wyjaśnienia. Pewnie to nic ważnego. Ale ja lubię wiedzieć takie rzeczy! Kobieto, naukę japońskiego zakończyłem na poziomie nauki pisania znaków katakana, bo stwierdziłem, że nie jest mi to do niczego potrzebne. Przecież nie będę się uczył języka, by rozszyfrować adres bloga, z którym spędzę kilka dni. Wujcio Google też mi nie pomógł, więc czuję się coraz bardziej sfrustrowany. Ten stan pogłębia jeszcze nagłówek, który pośrednio sugeruje, że się będą tu w pary dobierać. Nie rozumiem tylko, dlaczego zdradzasz ten wątek już na samym początku? Naruto i jeleniopies w zupełności wystarczyliby jako wątpliwa ozdoba nagłówka, nad którym ktoś zbyt długo się pastwił. Takie działanie to jedna z tych rzeczy, których u internetowych twórców pojąć nie mogę. Albo zdradzą wszystko w wesołym kolażu z nagłówka, albo w opisie bohaterów lub samego opowiadania. A wracając do nagłówka. Zauważyłaś, że pies ma rogi? Czy to jakaś druga, ukryta, demoniczna natura suczki Saki? 

Treść

Po szoku wywołanym grobowym nastrojem, niczym Kakashi, z fascynacją oddaję się lekturze. Krwisto czerwony napis głosi, że - jak na profesjonalną historię przystało - rozpoczyna ją...
Prolog  
Wcale nie takie krótkie wprowadzenie ukazuje nam zarys akcji i ramy czasowe tworzonej przez Unnoticed opowieści. Naruto jest już prawie dorosły, dużo ćwiczył i z pewnością niejedno potrafi. Jego obecny mistrz Jiraiya powraca do Konohy bez swego ucznia, czym wzbudza poruszenie u kilku osób. Trochę paplaniny, zajadania ulubionej potrawy Uzumakiego i coś, co ja nazywam wpieniaczem, czyli masa japońskich zwrotów pomieszanych z polskimi wypowiedziami bohaterów. Chceszli, szanowna Autorko, szerzyć miłość do tego języka? Czy może popisujesz się jego znajomością? Bo mnie osobiście cholera bierze, gdy muszę to czytać. Wyobrażasz sobie, by w jakimkolwiek tłumaczeniu polskiej powieści tłumacz umieścił takie zwroty jak: cześć, nauczyciel, pan czy jejku, jejku w nieprzetłumaczonej wersji? Rozumiem zastosowanie takiego zabiegu, gdy rozmawiają ze sobą dwie narodowościowo różne osoby, wtedy takie wtrącenia nie są dziwne i nie wyglądają sztucznie. Nie pomyśl, że nie doceniam wkładu pacy, jaki włożyłaś, by to napisać, zwracam jedynie Twoją uwagę na ten fakt. Dodam jeszcze, że przeskakiwanie z opowiadania na podstronę „słownik” i wyszukiwanie tam – z nadzieją, niejednokrotnie płonną – niezrozumiałych zwrotów, jest - delikatnie mówiąc – irytujące.

1. Niespodziewany powrót  
Jejku, jejku! Zawiodłem się, i to strasznie. Dokąd Ci tak spieszno? Pisz, proszę, staranniej, bo interpunkcja już zaczyna zdychać, a czytam dopiero pierwszy rozdział. Jego podstawą są dialogi tak przesiąknięte językiem japońskim, że zakrawa to już na absurd. Akcja przemyka po tych dialogach, które mają chyba zastąpić opisy, bo tych jest tu jak na lekarstwo. Jeden obszerniejszy znalazł się na końcu rozdziału i przedstawia nam wygląd domu Naruto. W tym jednym rozdziale Uzumaki wraca do Konohy, rozmawia z Tsunade, spotyka starych przyjaciół, odnajduje Jiraiyę, wędruje po wiosce, zachodzi do baru na ramen, zostaje zaproszony na grilla przez Sakurę, idzie do domu, w którym odnajduje zdjęcie rodziców - i to wszystko zapisane w dialogach. Polewką dla kaktusa jest ostatnie zdanie: „Po policzku Naruto spłynęła jedna, samotna łza…”, a na twarzy Zoltana wykwitł ironiczny, krzywy uśmieszek. Rany, jak mnie dobijają takie sceny.

5. Słowa uznania 
Nie tylko dla Naruto, ale i Tobie się one należą. Przyznaję, że się nie nudzę, bo akcja w opowiadaniu wartko się toczy. Jest też więcej opisów, dzięki którym łatwo sobie wszystko wyobrazić, a to duży plus. Dosyć dobrze wyszedł Ci opis pojedynku między Naruto a mistrzem Kakashim. Nie rozumiem tylko Twojego zamiłowania do określeń blondwłosy, różowowłosa, szarowłosy, przy czym raz piszesz to razem, a raz rozdzielnie. Te określenia zawsze kojarzą mi się ze słabym pisarzyną, który posiada ubogie słownictwo dziecka z podstawówki. Może uznasz, że jestem czepialski, ale ja po prostu nie cierpię tych określeń.

Rozdziały od 11 do 15  
Oj, przepraszam, napisałem rozdziały, a powinienem napisać chaptery, bo przecież tak one się u Ciebie nazywają. Czemu stare, dobre rozdziały, części, odcinki zamieniłaś na chaptery? W tych kilku częściach przewinęło się więcej akcji niż w niejednych opowiadaniach większych objętościowo. Nie będę wszystkiego opisywał, bo nie chcę ukatrupić zainteresowania czytających tę ocenę. Być może ktoś pokusi się i sam zechce odwiedzić Twoją stronę. Aha, zapomniałem, kroi się romans między Naruto i pewną jasnowłosą konoszanką. Aż boję się tych opisów wzajemnej adoracji.

Rozdziały od 16 do 20  
Teraz chyba powinienem zacząć pisać Naruto-sensei, bo główny bohater rozpoczął właśnie szkolenie owej młodej damy, przy której czuje się lekko zakłopotany. A ponieważ z twarzy to on koszer nie jest, więc i ona czuje coś, czego odziać w słowa jeszcze nie potrafi. Na szczęście sporty kontaktowe ułatwiają zbliżenie trenującym, na co Uzumaki – obecnie Namikaze – na swoje nieszczęście nie wpadł. Zamiast uczyć dziewczynę liście moczyć, powinien potrenować z nią zapasy, głupek jeden. Wybaczam mu jednak, bo młody jest i dopiero siedemnaście wiosen sobie liczy. Widzę też tutaj zaczątki patologicznej rodzinki – Naruto wraz z ukochaną oddaje się coraz częściej pijackim zabawom, po czym, zwieszając się na niej - na dziewczynie, nie flaszce – wędruje do domu, by tam wymusić na niej... trzymanie za rączkę podczas snu. Tak się kończą pijackie randki, nie on pierwszy, nie ostatni zaległ pod wpływem trunków regionalnych. Na drugi dzień, totalnie na kacu, postanowił potrenować ukochaną. Ależ on jest boski! Poza wydarzeniami, które opisałem, dzieje się tam więcej znacznie poważniejszych rzeczy i to one mają główny wpływ na fabułę. Ja opisuję tylko to, co mnie rozbawiło.

Rozdziały od 21 do 29  
Podczas niespodziewanej - lecz przeczuwanej przez Naruto - misji ratunkowej, dochodzi wreszcie do tak upragnionego przez wszystkich czytelników bloga Unnoticed - tańca języków. „Z początku niewinny pocałunek zaowocował walką o dominację, jednak po chwili ich języki poruszały się już w równym rytmie” cza-czy. Kto i kogo miał ratować, pozostawiam bez odpowiedzi. Przez kolejne trzy rozdziały Naruto i jego ekipa toczyli bój na śmierć i życie, a ja nie mogłem oderwać wzroku od monitora. Skąpe na początku opisy stały się rozbudowane, japońszczyzny nie jest już tak dużo, ale nadal działa mi na nerwy i tylko poprawność wciąż błaga o pomstę. Ostatni rozdział jest zapowiedzią kolejnych, krwawych wydarzeń, których w tym opowiadaniu nie brakuje i chociaż akcja zwolniła na trochę, to wiem, że znowu się rozkręci.
Kreacja 8/10  
Mam mały problem z przydzieleniem punktów w tej kategorii, bo tak naprawdę piszesz opowiadanie na podstawie mangi i anime, a to jest zaledwie pracą odtwórczą. Nie wymyślasz nowych światów ani miejsc, jedynie opisujesz te znane Ci z sagi. Gdy trafił Ci się czytelnik, kompletnie nie znający tematu, wątpię, by był wstanie powiedzieć cokolwiek o uniwersum, w którym toczy się ta historia. Ciężko jest mi też powiedzieć, czy ja sam potrafiłbym sobie je wyobrazić, gdybym go już wcześniej nie widział. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że mi tej kreacji wcale nie brakowało. Wiem, co powiesz: Te opowiadania czytają tylko ci, którzy temat znają. To prawda, ale gdyby nie fakt, że ocena ma wyrażać moje subiektywne zdanie, to punktacja za kreację byłaby znacznie niższa. Twoje szczęście, że wiem, o czym piszesz. To samo tyczy się bohaterów. Tak naprawdę powinienem chyba ocenić zgodność z pierwowzorami. Ale i tu nie mam się nad czym rozwodzić. Naruto jest narwańcem – co z głowy to z serca. Sakura tłucze wszystkich po łbach – pewnie zostanie starą panną. Sasuke na razie jest jedynie wspomnieniem i dostał mu się zaledwie mały epizodzik. Kakashi, jak to on, łypie jednym okiem, czyta książki spod sklepowej lady, czasami się odezwie i zawsze jest znudzony. Jest jeszcze Ino, która ciągle rywalizowała z Sakurą o względy Sasuke, ale Ty pozwoliłaś jej przejrzeć na oczy, a raczej zapatrzeć się w inne. Nad wszelką wątpliwość stwierdzić mogę, że bohaterowie z Twojego opowiadania wykazują się znacznie większą dorosłością niż ci z anime. Nie znalazłem tu tego, co tak bardzo mnie tam irytowało – nieustających potoków łez i zasmarkanych twarzy. Właśnie sobie przypomniałem, że zapomniałem o Saki, suczce Naruto. Psina jest naprawdę wyjątkowa, bo poza inteligencją i zdolnością telepatycznego porozumiewania się z ludźmi, ma chyba jeszcze jakąś niesamowitą umiejętność. Na razie nie wiadomo co to takiego, ale z tekstu wywnioskowałem, że to jakaś destrukcyjna moc. Saki jest na wskroś ludzka, niby biega na czterech, ale to typowa baba. Podpuszcza swojego właściciela i namawia go, by uderzał w konkury, jest spostrzegawcza, troskliwa i pracuje jako łącznik; powiedziałbym, że jest takim esemesem na czterech łapach i skrzynką pocztową w jednym.

Opisy 4/5  
Od początku są bardzo skromne i bazują głównie na wiedzy czytelnika zaczerpniętej z telewizyjnego serialu. Podstawą tu są dialogi, dlatego całość wygląda jak skrypt scenariusza, a nie opowiadanie. Nie możesz polegać tylko i wyłącznie na pamięci czytelnika, sama musisz kreować postacie i otaczający je świat. W pierwszym rozdziale Naruto powraca do wioski, ale nie ma żadnego opisu, który naprowadziłby mnie na porę roku czy pogodę, jaka w tej chwili tam panuje. Wiem, że jest rano i to wszystko. W następnej części wcale nie jest lepiej. Opisujesz przyjaciół Naruto z akademii ninja, podając jedynie to, co można zobaczyć w filmie. Postaraj się trochę, spróbuj nadać im bardziej ludzki, naturalny wygląd. Minusem pisania fanfików jest to, że kreatywność autora zostaje stłamszona przez kanon, na podstawie którego powstaje opowiadanie. Wiem, że tak jest łatwiej, bo nie trzeba się wysilać, ale mimo wszystko trochę pracy włożyć w to trzeba. Nie przyznam punktów za odtwórczość. Chcę czegoś więcej. Manga i anime powinno być inspiracją, a nie kaftanem bezpieczeństwa, który ogranicza kreatywność. Kompletnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że opowiadanie niezgodne z kanonem jest do niczego. Zbaczam z tematu. Z każdym kolejnym rozdziałem opisy były coraz lepsze, zwłaszcza te przedstawiające momenty walki. Akcja przyśpieszała, a słowne zobrazowanie jej stawało się coraz obszerniejsze i bardziej kolorystyczne. Ubolewam jedynie nad Twoim zamiłowaniem do różnowłosych przymiotników, które zdarza Ci się używać w formie podmiotu. Jeśli chcesz na poważnie zająć się pisaniem, to odradzałbym stosowanie ich w przyszłości.

Dialogi 3/5  
O tak, jest ich sporo i są raczej dobrze napisane. Z serii wiemy, że jej bohaterowie oprócz notorycznego mazania się, obsmarkiwania sobie twarzy, zalewania łzami, robią jeszcze jedno – pitolą takie wzniosłe farmazony, że aż uszy więdną. Nieustanna gadka szmatka o miłości, przyjaźni, poświęceniu, samotności – bo pamiętać należy, że historia ta dotyczy w głównej mierze sierot lub półsierot – sprawia, że czuję się lekko znużony. W Twojej opowieści, Unnoticed, też ciągle przewijają się te tematy, co jest oczywiste i zupełnie na miejscu. Pisałem wcześniej o japońskich wtrąceniach, które notorycznie upychasz w dialogach. Oto kilka z nich: „Eeto… Miałem niespokojny sen. – Machnął ręką. – Ale to nic takiego, dattebayo”, „Ohayo minna. – Mruknęła lekko się uśmiechając”, „Gomen, gomen… Nie chciałem go obrazić, czy coś”, „Ohayo gozaimasu Tsunade–sama”. Być może ktoś inny zachwycałby się ich oryginalnością, ale dla mnie były jedynie pustą wstawką. Jeśli chodzi o samą budowę i interpunkcję w dialogach, to obszerniej omówię ją później. W didaskaliach pomijasz podmiot wypowiadający się, a to sprawia, że bezustannie muszę się domyślać, kto co powiedział, zwłaszcza jeśli rozmówców jest więcej niż dwóch.

Fabuła 5/5  
Dotarliśmy wreszcie do najmocniejszej strony tego opowiadania. Romans, który objawił się parą z nagłówka, jest zaledwie wątkiem pobocznym, skwareczkami na ziemniaczkach, cebulką na pierożkach i kruszonką na cieście. Nie jest daniem głównym, chwała Plastusiowi, ale okrasą. Gdybym musiał się zmagać jedynie laryngologiczną stroną tej historii, czyli badaniem migdałków językiem, skapitulowałbym pewnie po pięciu rozdziałach. Ale tu toczy się wojna! Oni naprawdę się zabijają, wkładają sobie ostre narzędzia w różne części ciała i do tego krwawią! W tym opowiadaniu ciągle się coś dzieje, intryga goni intrygę, zdrada ściele się jak trup gęsto, przyjaźń klepie każdego po plecach, a miłość czai się za rogiem. Czego chcieć więcej? Problem w tym, że Twoje opowiadanie jest zaledwie alternatywną wersją Naruto Shippuuden. Bohaterowie nie są Twoi, świat przedstawiony nie jest Twój, zapędy Akatsuki by przejąć władzę nad ogoniastymi bestiami też nie są Twoje. Niemożliwe? A jednak. Pozostaje romans i małe wątki poboczne prowadzące do celu. Jaki on będzie? To wiesz tylko Ty. Pięć punktów dostajesz, bo opowiadanie na tyle zasługuje.

Oryginalność 1/5  
Co mam uznać za oryginalne? Opowiadanie, których jest na kopy w sieci, we wszelkich możliwych językach? Wątek miłosny, chociaż mam świadomość, że wirtualny Naruto zaliczył już chyba wszystkie możliwe „dziury i układy planetarne”? A może gadającego psa? Punkt przyznam za to, że nie jest to opowiadanie napisane w takim stylu: Chodziłem z Sakurą, zaliczyłem Sasuke, ale tak naprawdę marzy mi się Kakashi, który co noc ma inną, bo jest gościem w masce. Bóg mi świadkiem, że zero ścieliłoby się gęsto. Ty zaś wiedz, że się nie nudziłem i nie żałuję ani jednej chwili spędzonej na Twoim blogu. Bo pomimo tego, że nie uważam tej historii za jakąś wyjątkowo oryginalną, to do ideału beznadziejności jest jeszcze daleka.

Poprawność 4/10  
Pamiętam jak dziś, że w szkole od dobrych uczniów zawsze wymagało się więcej. Podobnie jest w pracy i w innych dziedzinach życia. Jeśli robisz coś dobrze, to inni będą od ciebie oczekiwać, że zawsze tak będzie. W Twoim wypadku, Unnoticed, jest tak samo. Stworzyłaś dobre opowiadanie z piętą Achillesa - interpunkcją. Aż ciężko mi uwierzyć, że naprawdę nie znasz jej zasad, a tak właśnie to wygląda. Nie stosujesz się nawet do najprostszej zasady, która mówi, że zdania nadrzędne od poprzednich oddzielny przecinkiem. To naprawdę nie jest takie trudne, chociaż wymaga trochę pracy i zaangażowania. Wiem, co mówię, bo sam przez to przeszedłem. Choćby tu miała rozgorzeć istna wojna na komentarze, nie dam Ci wysokiej punktacji, bo uważam, że na nią nie zasługujesz. Nie, dopóki nie będziesz się przykładać do poprawnego pisania. Gdyby opowiadanie było prostu kiepskie, machnąłbym na to ręką, wytknął błędy, wyśmiał i zapomniał. Ale ja chcę, żebyś zrozumiała, że wierzę, że stać Cię na więcej i że jest to jedynie kwestia Twojego zaangażowania. Im więcej będziesz pisać i zwracać uwagę na interpunkcję, tym będzie Ci łatwiej. Gdybym zechciał przytoczyć wszystkie błędy, musiałbym tu wkleić całe opowiadanie, bo bezbłędnie napisanego rozdziału po prostu nie znalazłem.

Interpunkcja:
„Odstawił fotel na miejsce, dając do zrozumienia[,] iż to wszystko[,] co ma do powiedzenia na ten temat” - „iż” to taki ubogi kuzyn „że” i jako taki winien być poprzedzany przecinkiem. 
„– Masz dwa dni na napisanie raportu z treningu i ani minuty dłużej. To już chyba wszystko, co mam do powiedzenia, Jiraiya. – Zakomunikowała Czcigodna. Zapadła się w swoim fotelu, powracając do wypełniania papierów ze ściągniętymi ustami” - bez tej kropki po imieniu i didaskalia małą literą, a to drugie zdanie zaczynające się od słowa „zapadła” połączyłbym z poprzedzającym je spójnikiem „i”. 
„Słuchając Jiraiyi[,] zdała sobie sprawę, jak bardzo zdeterminowany jest Uzumaki i jak bardzo wierzy w swoje możliwości[,] skoro dalej dąży do realizacji postanowień z przed lat” - sprzed lat, brakujące przecinki w kwadratowych nawiasach. 
„Wyciągnął z niego świeże ubranie, oraz przedmioty potrzebne dzisiejszego dnia, a zbędne rzeczy walające się po pomieszczeniu wsadził do torby” - bez przecinka przed „oraz”. 
„Zawierał techniki, które jeszcze nie do końca opanował, a korzystając z wolnego czasu[,] mógł spokojnie się w nich zagłębić”. 
„ Z oddali można było dostrzec sporą ilość budynków, które były tak wysokie[,] iż sięgały chmur”. 
„Przy bramie jak dawniej pełniło straż dwoje chūninów, którzy w tym momencie wyglądali na ospałych, lecz gdy tylko dostrzegli zbliżającą się postać w czarno pomarańczowym płaszczu z kapturem zarzuconym na głowę[,] natychmiast się ożywili. Wpatrywali się w niego z zaciekawieniem, czekając[,] aż znajdzie się przed nimi” - brakujące przecinki jak zwykle w kwadratowych nawiasach i takie pytanie z mojej strony. Ten płaszcz był czarno-pomarańczowy czy czarnopomarańczowy? Bo to jest zasadnicza różnica. Twoja wersja jest błędna. 
„Naliczył kilka nowych sklepów i barów, oraz dostrzegł że wioska trochę się rozrosła” - odpuściłem kilka byków interpunkcyjnych, bo gdybym chciał wszystkie Ci wytknąć, ocena przybrałby niespotykaną długość. Tego jednak odpuścić nie mogę, już tłumaczę dlaczego. Po pierwsze przed „oraz”, jeśli nie jest spójnikiem powtórzonym, przecinka nie stawiamy, natomiast powinien się on bezwzględnie znaleźć przed „że”. 
„Saki biegła uliczkami[,] podążając za swoim panem, aż w końcu znaleźli się w największym budynku osady. Naruto[,] nie przejmując się bardzo wczesną godziną[,] zastukał w duże, masywne drzwi. Po chwili usłyszał głośne „wejść”. Ten głos od razu rozpoznał i[,] szczerze mówiąc[,] brakowało mu go”. 
„Podszedł do reszty grupy, stojącej przy drzwiach” - jakaś nowa zasada z tym przecinkiem? 
„Chłopak[,] widząc to[,] od razu ruszył do stolika na końcu Sali, uśmiechając się wesoło. 
– Yo! Miło was widzieć – powiedział, siadając pomiędzy Shikamaru, a Sakurą” - sali i bez przecinka pomiędzy Shikamaru a Sakurą, poza tym pierwsze zdanie jest niestylistyczne, należało użyć imiesłowu przysłówkowego uprzedniego, np.: zobaczywszy, spostrzegłszy, dostrzegłszy. 
„Lee poinformował go, że od długiego już czasu spotykają się co kilka dni, całą grupą na barbecue przez co szef lokalu postanowił ulokować dla nich ten właśnie stół, aby mogli zasiadać razem, zamiast rozsiadać się przy kilku osobnych stolikach” - no i proszę, narodowy sport Polaków przeniesiony do świata Naruto. Można? Można. Tylko przecinki nie tam, gdzie być powinny. Lee poinformował go, że od długiego już czasu spotykają się co kilka dni całą grupą na barbecue, przez co szef lokalu postanowił ulokować dla nich ten właśnie stół... 
„[...] chciał zobaczyć walki młodszego pokolenia tym bardziej, że jego wszyscy przyjaciele się tam wybierają” - przecinek przed „tym bardziej”. 
„ – Potrafi więcej[,] niż sobie wyobrażasz. Nie skłamię[,] jeśli powiem, że jej umiejętności są podobne do tych, które posiada Akamaru” - pierwsze zdanie nie jest porównaniem, więc bezwzględnie powinien się tam znaleźć przecinek. „Ten[,] by uniknąć ataku[,] sprawił[,] że płaszczyzna pod nim i kilka metrów ziemi wokół niego wysunęło się ku górze, a ogień zderzył się w pionie z glebą”. 
„– Czyś ty kompletnie oszalał??!!! Mogliście wszyscy zginąć!!!” - co to jest? Już święta i czas na choinkę? Jak widzę, ozdoby już są.
Kolejną sprawą, o której chciałem napisać, jest... znowu interwencja, tym razem w dialogach. Parafrazując Gandalfa: ją Cię tylko wypycham za drzwi. Do rzeczy. 
    - Dlaczego piszesz tak niestarannie? - zapytałem, pocierając zmęczone czytaniem oczy. Milczała.  - Przecież jeśli opisujesz sposób wypowiedzi - kontynuowałem - to bez względu na to, czy kończysz wypowiedź znakiem zapytania czy wykrzyknikiem, didaskalia, czyli opis wypowiedzi, rozpoczynasz małą literą. 
   - Phi - prychnęła pogardliwie. - Czepiasz się szczegółów, a sam mówiłeś, że to nie jest najważniejsze. - Wsparła głowę na dłoniach i przymknęła oczy. - Inni mi tego nie wytykali - dodała po chwili. 
    - Ja nie jestem inni i nigdy nie twierdziłem, że to nie jest ważne. Skup się, proszę. - Upiłem łyk kawy, była już zimna. - Słuchasz mnie czy olewasz? - zapytałem zirytowany. 
    - Słucham - przytaknęła. 
    - Dobrze, to słuchaj. Jeśli po wypowiedzi następuje opis sytuacji, zachowania wypowiadającego, a nie sposobu wypowiedzi, to dialog kończymy kropką tudzież innym znakiem interpunkcyjnym, a opis zaczynamy wielką literą... Do jasnej anieli, przestań wreszcie ziewać! Czy ją cię nudę? 
    - Tak.

Oto mały przykład tego, jak powinno to wyglądać. Nie wierzysz? Zajrzyj do jakiejkolwiek książki. Na tym nie koniec. Nie trzeba być jakiś orłem polonistyki, żeby dojrzeć Twojego kulawego zająca stylistyki:
„– Ale jak to? Powinien wrócić pół roku temu! – Zirytowała się różowowłosa” - a Sakura było jej na imię. Użycie tego przymiotnika to najlepszy przykład tego, jak wkurzyć Zoltana. 
„Leżący na materacu blond włosy chłopak [...]” - jaki? To tak jakbyś napisała szatyno włosy lub bruneto włosy. 
„Wstał, kierując swoje kroki do łazienki z na wpół zamkniętymi oczami” - Wstał i, z na wpół zamkniętymi oczami, skierował się do łazienki. 
„Mieszkańcy[,] jak i przejezdni (może przyjezdni) goście, przemierzali centrum Konohy[,] rzucając się w wir codziennych obowiązków, zaś Naruto wolnym krokiem przemierzał uliczki z lekkim uśmiechem na twarzy. Wiele osób przyglądało mu się z zaciekawieniem, ale sporo konoszan go nie rozpoznawało[,] przez co budził niemałe zainteresowanie” - przecinki wstawiłem z obowiązku, bo i tak cały przytoczony tekst uważam za błędnie sformułowany. Konosza zaś to osiedle gdzieś w Rosji, taka ciekawostka. 
„Wszystkie pary oczu były skierowane na niego jakby zachęcając, aby mówił dalej” - jakby zachęcały. 
„Hokage z westchnieniem usiadła w swoim fotelu i sięgnęła z szafki butelkę sake” - sięgnęła do szafki po... lub wydobyła z szafki. 
„Zapytała chwytając jego dłoń usuwając medycznymi technikami liczne zadrapania” - ja Cię chyba zamorduję! Nie dość, że piszesz niestylistycznie, to jeszcze bez przecinków. Zapytała, chwytając jego dłoń, by usunąć medycznymi technikami... 
„Rozmowy trwały[,] aż na stole nie pojawił się posiłek i każdy zajął się jedzeniem” - skoro się nie pojawił, to jak mogli go zjeść? 
„Do Naruto i Kakashiego napłynęła fala przyjaciół przekrzykując się nawzajem” - Do Naruto i Kakashiego napłynęła fala przyjaciół przekrzykujących się nawzajem. Lub: Do Naruto i Kakashiego napłynęła fala przekrzykujących się nawzajem przyjaciół. 
„Po tych słowach wstała, podeszła do dużej szafy stojącej przy drzwiach chwilę w niej grzebiąc po czym odwróciła się w jego stronę rzucając średniej wielkości pakunek” - wykończycie mnie. Nie możesz tak pisać. Przeczytaj to i zastanów się. Jeśli zasada uprzedniości i jednoczesności imiesłowów nie jest Ci obca, to z pewnością widzisz błąd, który popełniłaś. A jeśli nie, to pozwól, że wytłumaczę. Ze zdania wynika, że Tsunade podchodziła do szafy i jednocześnie w niej grzebała, a potem odwracając się, rzuciła czymś w Naruto. Cud, że trafiła. Poprawne zdanie powinno wyglądać tak: Po tych słowach wstała, podeszła do dużej szafy stojącej przy drzwiach, chwilę w niej grzebała, po czym odwróciwszy się w jego stronę, rzuciła średniej wielkości pakunek. 
„Potarła skronie dłońmi, które od intensywnych przemyśleń zaczęły boleć” - Sakura to jedyna myśląca istota, która do tej czynności używa dłoni, ha, ha! 
„Odmieniłeś wiele osób, które czekają na twój powrót, aby móc się z tobą zmierzyć. By zobaczyć, czy w końcu cię dogonili” - moje niemyślące ręce opadają. Odmieniłeś wiele osób, które wciąż czekają na twój powrót. Pragną się z tobą zmierzyć, bo chcą zobaczyć, czy w końcu cię dogonili. 
„Naruto pomachał jej odchodząc od drzwi skierowując kroki w stronę swoich czterech ścian” - sama to popraw.

Ortografia: 
„Drużyna 7 już nie istniała, przynajmniej nie na tę chwilę”, „Zostało mu chakry na zaledwie 2, może 3 techniki” - co to jest, leniu jeden?! Słownie „drużyna siódma” i „dwie, może trzy techniki”. 
„– Opowiedz o Twoim treningu – odezwał się Lee, gdy wszyscy się najedli” - twoim. 
„ – Ahh tak… – niebieskooki westchnął” - ach, och, ech, lecz aha, oho, ehe. 
„[...] blond włosa kunoichi wyszła z domu i skierowała kroki na północno wschodnie obrzeża wioski” - północno-wschodnie. 
„[...] woli robić to na bierząco” - bieżąco. 
„Szybkim ruchem owinął go bandażem sięgniętym z kabury[,] potem wraz z nim zaczął się okręcać z dużą prędkością wokół własnej osi w kierunku ziemi” - mogę sięgać po książkę, lecz książka nie może być sięgnięta. Taki przymiotnik nie istnieje. Myślę, że powinno być wydobytym. 
„[...] jedynie gdzie niegdzie [...]” - gdzieniegdzie to jedno słowo. 
„Podała mu grubą teczkę i kilka zwoi” - zwojów.

Odmiana: 
„Włosy tak jak dawniej spływały mu po plecach, związane przy końcu tasiemkom” - czym? Tasiemkom to liczba mnoga w celowniku, więc chyba nie bardzo o to Ci chodziło. Tasiemką. Bez przecinka. 
„Po tych wydarzeniach dowiedziałem się o junchuuriki mieszkającym w Ukrytej Chmurze, który był w stanie zapanować nad ogoniastą bestią” - jinchuurikim. 
„Uzumaki zebrał chakrę w dłoni i pchnął nią w płomienie, który pod wpływem wiatru natarły na szarowłosego” - które. 
„Jeśli chodzi o jego samego to na pewno on” - coś może być jego, ale chodzi o niego samego.

Odmiana imion i nazw 
„Imiona obce, również japońskie, odmieniamy w polszczyźnie tak jak imiona europejskie, co oznacza, że odmieniać je powinniśmy, chyba że należą do wyjątków.
Wyjątek zaś stanowią jedynie imiona, dla których nie mamy odpowiednich wzorców odmiany, a są to przede wszystkim te, które kończą się na u (np. Radu, Amadou). Poradniki językowe zalecają również nieodmienianie imion zakończonych na e (np. Cesare, Jorge), jednak imiona takie często odmieniamy, co zrozumiałe, skoro łatwo włączyć je do przymiotnikowego wzorca odmiany.
W przypadku imion nieeuropejskich dodatkowym problemem staje się też ich osobliwa forma, która w połączeniu z polskimi końcówkami daje konstrukcje typu o Ichirze, które wiele osób uzna za osobliwe i trudne do zaakceptowania.
Wnioski: 1) Imion zakończonych na u nie odmieniamy. 2) Imiona japońskie, które kończą się na o, odmieniać należałoby, ale ze świadomością ewentualnych komplikacji praktycznych. Zalecam w związku z tym przynajmniej jednokrotne użycie w tekście takich imion w mianowniku. 3) Imiona japońskie na e mogą być odmieniane, choć w razie wątpliwości lepiej od tego odstąpić" poradnia językowa PWN. W myśl tej zasady imiona zakończone na – i również odmieniamy, a apostrofu używamy, gdy odmieniamy nazwiska zakończone niemym – e. Jeśli istnieje jakaś zasada przyzwalająca na to, co znalazłem w Twoim opowiadaniu, to chętnie ją poznam, bo szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, dlaczego napisałaś to w ten sposób: „Sai’u”, „Sai’a”, „Sharingan’a”, „sensei’ami”, „Rasengan’a”.

Detal

Dodatki 5/10 
Po załadowaniu strony i kliknięciu zgody na uruchomienie wszystkich wtyczek do uszu czytelnika dociera muzyka, naprawdę przepiękna. Ja jednak nie wyobrażam sobie czytania przy jej akompaniamencie. To już prędzej wdziałbym słuchawki, uwalił się w mym barłogu i oddał się kontemplacji. Ta zaś nie trwałaby zbyt długo, bo na liście odtwarzania jest zaledwie jeden trzyminutowy utwór. Skromnie, ale doceniam sam fakt propagowania muzyki klasycznej. Oj, starczy, cicho już bądź, bo mi zaraz bębenki pękną, a do opisania zostało mi jeszcze dużo rzeczy. O, na przykład to – menu pod nagłówkiem. Zawiera ono w sobie: stronę główną, chaptery, bohaterów, słownik, spam i słowo o autorce. Strona główna, jak to ona, zawsze przenosi do najnowszego rozdziału, przynajmniej tutaj. Chaptery, nie mylić z rozdziałami i nie robić wiochy, to spis części, postów, noci – jak chcecie – z których składa się opowiadanie. I wszystko byłoby cacy, gdyby pod każdą częścią znajdował się przycisk przenoszący do nowszego rozdziału – ups, zrobiłem sobie obciach, ale ze mnie cienias. Takiego przycisku jednak nie ma i za każdym razem trzeba z powrotem, nazad, tudzież zurück się wrócić do spisu tych chapterów, co to one rozdziałami są, tylko autorka jest po sianokosach. Na ch...olewkę takie cuda? Dorzuć coś dla normalnych ludzi, bo przecież nie każdy jest kolorowym japońskim ufoludkiem. 
O słowniku i beznadziejnym pomyśle z przeskakiwaniem do niego i szukaniem wyjaśnienia niejasnego już pisałem. Mam propozycję, zalinkuj każde słowo lub wyrażenie, to nie trzeba będzie przynajmniej strony przewijać, żeby się do wyjaśnienia dostać. A jeszcze lepiej, nie wciskaj wszędzie japońskiego. Zastanawiam się też nad sensem opisywania postaci, chociaż z drugiej strony... ktoś kto nie zna tej historii, to z Twojego opowiadania i tak się istotnych faktów nie dowie. Dlatego może taki opis w czymś mu pomoże. Niespecjalnie podoba mi się forma opisu, jaką wybrałaś. Robisz krótką charakterystykę postaci, a na końcu zadajesz pytania, na które odpowiedź jako autorka przecież znasz. Wyobrażasz sobie, żebym ja na początku oceny napisał coś takiego? „Zoltan oceniać będzie opowiadanie na podstawie mangi i anime o Naruto, ale czy spodoba mu się wymyślona przez Unnoticed historia? Czy zdoła przeczytać całość? Czy znudzi się już po pierwszych rozdziałach? Dowiesz się już dziś”. 
No błagam, to jest tak nieprofesjonalne, że aż śmieszne. W blogowym półświatku nie jesteś jednak jakimś niechlubnym wyjątkiem, raczej podążasz za dziwną modą, która zapanowała teraz wśród autorek blogowych opowiadań wszelkich. Dostrzec to można zwłaszcza na stronach katalogujących owe „eposy”, gdzie co drugi wpis przybiera taką formę. Czy wszystkich dopadło zbiorowe szaleństwo? Oj, muszę wziąć na wstrzymanie. Czy ktoś pomoże Zoltanowi? Dobra, dosyć! Stawiam kreskę i kończę temat, bo przecież został mi jeszcze jeden ważny dodatek, nieodłączny bonus każdej strony – autoportret. Gdyby ktokolwiek miał wątpliwość co do Twojego profesjonalizmu, przełknąć musi „kupkę” faktów o Tobie: że już sto mang za tobą, że się uczysz, żeś jest posiadaczką wiejskiego tuningu, że piszesz książkę (Boże, uchowaj tego, kto będzie musiał ten tekst betować), że prowadzisz blog z podstawą języka japońskiego, że administrujesz jeszcze dwa blogi o narutowskiej tematyce. Cudnie. Zapomniałaś podać rozmiar buta. 
Wciskam sobie teraz ctrl i zero, by powrócić do normalnego rozmiaru i sprawdzić, czy przypadkiem czytelność nie kuleje, ale dobrze jest. Dwukolumnowy układ z mnóstwem linków po lewej, obserwatorami i statystyką wygląda dobrze i nie wymaga, moim zdaniem, ingerencji. Jedyne, co bym poprawił, to za sprawą jakiegoś wyjątkowego jutsu zamieniłbym miejscami linki i spis treści. Niech sobie linki na osobnym wybiegu ganiają, a rozdziały niech będą dostępne.

Punkty dodatkowe 3/5 
Wiem, wiem za co mogę Ci je przyznać! Za to, że nie znalazłem tu tego, co jest jawną oznaką szaleństwa, czyli połączenia dwóch osób w jedną za sprawą zrośniętego imienia zakochanych. Gdybym spotkał się z Naruino, wysmarowałbym Cię tu z góry na dół i nie byłby to olejek do opalania. Zatem za zachowanie resztek zdrowego rozsądku przyznaję Ci trzy punkty.

Punktacja: 38/60 
Ocena: dobra 

Opowiadanie jest dobre, ale wykonanie trochę kuleje i dlatego punktacja jest taka, a nie inna. Wybór rozdziałów z listy, do której trzeba się dostać, uprzednio przewinąwszy całą stronę do góry, też miał swój udział w obniżeniu oceny. Te dwie rzeczy zaważyły na tym, że oceny bardzo dobrej postawić nie mogę. Pozdrawiam i życzę weny, bo się gawiedź już buntuje, że nic nie piszesz.

19 komentarzy:

  1. Wakacje wakacjami a na Opieprzu zaległości mieć nie można :D Dobrze, że chociaż deszcz dzisiaj od rana to wyrzutów sumienia nie mam, morze poczeka.
    "Nie pomyśl, że nie doceniam wkładu pacy [...]" pracy
    "[...] a Skura było jej na imię [...]" Sakura
    "[...] że zdania nadrzędne od poprzednich oddzielny przeciwnikiem [...]" czyżby autokorekta?
    I pozwolę sobie zwrócić uwagę, że za oryginalność wpisany jest jeden punkt podczas gdy w tej sekcji napisane jest, że zdecydowałeś się przyznać dwa. Ogólnie to uśmiałam się szczerze, zwłaszcza na części o pierożkach z cebulką :D Nie wiem czemu, ale bardzo mnie to rozbawiło. Pozdrawiam całą załogę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cztery punkty dla Ester. Załoga również pozdrawia :)

      Usuń
    2. Autokorekty nie używam, bo ona często podpowiada błędne zapisy. Jak Boga kocham, nie mam pojęcia skąd wziął się ten "przeciwnik", zwłaszcza że przed publikacją tekst czytam kilkakrotnie. :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurdę, jak mogłem o tym zapomnieć? - Zawsze myślałam, że pisze się "kurde". Próba posłużenia się Wordem zawiodła, gdyż program akceptuje obie formy. Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć, która z tych form jest poprawniejsza? Nie zwracam tutaj uwagi, bo wiedzy na ten temat nie posiadam. No i stąd też pytanie.

    Całe szczęście, że dostałem w spadku blog Unnoticed, bo dzięki niej, Naruto znowu zagościł w moim życiu. - Po "niej" nie powinno być przecinka.
    Mam tylko nadzieję, że dziewucha pod nim a pies na górze. - Przecinek przed "a".
    To wrażenie potęguje jeszcze kolor w jakim zapisane są wszystkie tytuły rozdziałów. - Przecinek przed "w jakim".
    To strasznie odstaje od charakteru głównego bohatera, który po wszystkim co go spotkało, nadal jest niepoprawnym wesołkiem. - Przed "nadal" nie powinno być przecinka.
    Co do adresu i belki to nie zamierzam mydlić Ci oczu i rozwodzić się na ich temat, bo kompletnie nie mam pojęcia, co z ichniego na nasze znaczy „Oitsuku Yume!”. - Przed "to" przecinek.
    Zawiodłem się, i to strasznie. - Bez przecinka przed "i" lub zamiast przecinka kropka, a "i" wielką literą.
    Naruto wraz z ukochaną oddaje się coraz częściej pijackim zabawom, po czym zwieszając się na niej [...] - Przed "zwieszając" przecinek.
    Podstawą tu są dialogi, dlatego całość wygląda jak skrypt scenariusza a nie opowiadanie. - Przecinek przed "a".
    Kompletnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że opowiadanie nie zgodne z kanonem jest do niczego. - Nie "nie zgodne", a "niezgodne" (kłótliwe, sprzeczne).
    Dobrze, to słuchaj. Jeśli po wypowiedzi następuje opis sytuacji, zachowania wypowiadającego a nie sposobu wypowiedzi [...] - Przed "a" przecinek.

    Jedna z najśmieszniejszych ocen, jakie tutaj przeczytałam. Jedyny męski pierwiastek Opieprzu sprawuje się doskonale, rozbawiając publiczność. Przyznaję, że gdybym miała się zgłosić po ocenę i poprosiłabym o nią Zoltana, to tylko dlatego, żeby się pośmiać. I być może celowo nie pisałabym poprawnie, by się nad nim pastwić? Ciekawa jestem czy zdoła[łby] przeczytać całość...

    Sama też używam japońskiego, ale nie w pisowni. Częściej słownie, a przeważnie, gdy ktoś mnie wkurzy. Wówczas wyrywa mi się krótkie "Kuso". Podane powyżej zwroty wywołały nic innego jak tylko salwy śmiechu. Kiedy pisałam fanfiction, używałam wyłącznie "sensei" i też nie tak często. A to, co zobaczyły tutaj moje oczy, jest jakimś absurdem!

    Kocham wakacje. Odpoczynek, spokój, pełen relaks... Uświadomiłam sobie jednak, że ten wolny czas niesie za sobą pewne niewygody. Nie tylko komary, wszechogarniająca nuda, kiedy nie ma się czym zająć dłoni, ale również brak ocen na Opieprzu (a przynajmniej ich mniejsza ilość).

    Przydałoby się Wam ludzi. Rekrutacja otwarta, a więc co? Zbyt mało chętnych?

    Pozdrawiam,
    GeminiGirl...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zawiodłem się, i to strasznie. - Bez przecinka przed "i" lub zamiast przecinka kropka, a "i" wielką literą". Tutaj zastosowałam się do tej zasady: "Jeśli człon wprowadzany przez jeden z wymienionych spójników ma charakter dopowiedzenia, przed nim stawiamy przecinek:
      Uważam go za szaleńca, i to od dawna.
      Jest człowiekiem rozmownym, albo raczej gadułą".

      Usuń
    2. W takim razie zwracam honor i punkt z mojej puli. ^^

      Niech ktoś tam kogoś kopnie i zabierze mi punkt. Jeszcze znalazłam kilka błędów pod oceną Mabeemki, więc prosiłabym o zajrzenie do niej i sprawdzenie, czy mam jakąś rację w tym, co tam napisałam. ^^

      Usuń
    3. W takim razie ja jeden punkt odejmuję ;]

      Usuń
    4. I zdaje się, że powinnam skoczyć dział wyżej, do Sondy Kosmicznej. ^^ Wcześniej tego nie zauważyłam.

      Usuń
  4. Wyłapałam!
    "Nie pomyśl, że nie doceniam wkładu pacy, jaki włożyłaś, by to napisać, zwracam jedynie Twoją uwagę na ten fakt." - chyba chodziło o wkład pracy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fucken_, niestety Ester już Cię ubiegła i dostrzegła ten błąd wcześniej, więc niestety bez punktu :)
      GeminiGirl, gratuluję tak długiego komentarza!
      (zabiję Cię, Zoltan za te błędy :D)
      Co do Twojego pytania o "kurde" i "kurdę", to poprawna jest wersja bez ogonka. Dlaczego? Nie znalazłam nic na ten temat w Internecie, ale dodanie ogonka mogłoby sygnalizować, że "kurde" to czasownik lub jeszcze inne dziwactwa, a tak nie jest. Poza tym "kurdę" brzmi bardzo nienaturalnie.
      Rekrutacja otwarta all the time, ale nie ma chętnych. Zgłoszenia są, ale większość nie spełnia podstawowych kryteriów.
      Otrzymujesz 9 punktów, nie zgadzam się tylko z tym:
      "Co do adresu i belki to nie zamierzam mydlić Ci oczu i rozwodzić się na ich temat, bo kompletnie nie mam pojęcia, co z ichniego na nasze znaczy „Oitsuku Yume!”. - Przed "to" przecinek". Bo przecinka nie trzeba tam stawiać ;]

      Usuń
    2. No nie, a tak się cieszyłam. :< Następnym razem się uda.
      Oj tam chętnych nie ma. Ja już szykuję skromną ocenę. Na razie 6 stron, a tylko pierwsze wrażenie, posty i poprawność. Zaczytacie się na śmierć drodzy opieprzający. :D

      Usuń
    3. No coś mi się właśnie nie podobało w tym ogonku. Ale jednak zawsze lepiej jest się najpierw upewnić. Jeden punkt podarowałam. ^^ A tam. Nadrobi się go z nawiązką. xD

      Przyznaję, z tym "to" to przesadziłam. xD Ale jako to mówią "szłam za ciosem". xD Właściwie... Nie spodziewałam się znaleźć tylu braków (głównie w przecinkach). Coś Zoltan ostro zasmakował wakacji. xD

      Oj, wiem... Ciężko jest teraz znaleźć dobrych pracowników z odpowiadającym CV. xD

      Usuń
  5. Bardzo ucieszyła mnie ta ocena. Przywiązałam się do Opieprzu, a po ostatnich odejściach oceniających (Opieprz bez Asa nadal jest dla mnie dość abstrakcyjną wizją) zaczęłam się obawiać, że teksty będą pojawiały się raz na ruski rok. Na razie jednak się na to nie zapowiada :)
    Co do samej oceny, nie wiem za bardzo co napisać. Zoltan to Zoltan - zawsze jest zabawnie.
    Życzę wam jak największej ilości zgłoszeń! Obyście znaleźli kogoś z ironicznym poczuciem humoru dorastającym do poziomu Opieprzu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. powiem Wam, że dawno tu nie zaglądałam, chociaż opieprz, jeszcze na w zamierzchłych czasach na innej witrynie miałam w zakładkach. Zastanowiłam się czemu tak często tutaj przesiadywałam, po co czytałam większość ocen blogów, które nawet mnie nie interesowały, na które nawet nie wchodziłam. Właśnie sobie przypomniałam czytając kilka ocen wstecz. Jesteście po prostu genialni :D Bez zbędnego kadzenia, poczucia humoru wam nawet trochę zazdroszczę, choć też jestem osobą dosyć ironiczną.
    pozwolę sobie dodać cytat z jakiejś oceny, który mnie rozłożył na łopatki, popłakałam się ze śmiechu, zgłodniałam i znowu popłakałam. " ”(…) tyłek to istne marzenie matematyków, dwie idealne, mocne jak stop półkule! To właśnie po tych pośladkach starożytni cyrklem jeździli i dzięki nim wyprowadzili wzór na objętość globu.”"
    pozdrawiam, robicie świetną robotę, ale czy zgłosiłabym do was bloga? chyba jednak "mientka fujara jestem", bo nie mam odwagi:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednak nie jestem taki genialny, jak mi się wydawało. No cóż, nie można mieć wszystkiego, dobrze że chociaż wyglądam "bosko", ha, ha.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś wam tutaj umarło

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, Anonimku!
    Absolutnie nic nie umarlo, tylko ja nie mam komputera, odszedl na zasluzona emeryture. Latwo sie domyslic, ze najnowsza moja ocena umarla. lKorzystam z telefonu i czekam na cud. A Zoltan na dniach publikuje, wiec czekajmy cierpliwie ;)
    Pozdrawiam, corka

    OdpowiedzUsuń