W końcu za oknami zawitała
polska złota jesień, dni coraz krótsze i, jak to mówią pewni Starkowie*, zima
nadciąga. Może jednak to słońce, które chora Phantom widzi tylko w telewizji,
ogrzeje Serce Samobójcy?
Estetyka
Pierwsze wrażenie: 7/10
Odwiedzam Cię, droga Vreles, i
już na początku wita mnie nastawiająca pesymistycznie treść w belce. „Przekleństwo na ”s” ? –
Samotność”. Przekleństwem na „s” może być też socjopata, który biega z łopatką
i wykopuje Ci pelargonie z doniczek. To nie jedyny Twój problem, bo tekst jest
źle zapisany; poprawna wersja to „Przekleństwo na „s”? Samotność”. Serce samobójcy…
Kontempluję nad tym adresem i już za pierwszym razem wpadł mi do głowy, chwycił
się mocno i nigdzie się nie wybiera. Prosty, łatwy, chwytliwy – spełniłaś
wszystkie wymogi marketingowe. Wyciągam oczyska z oczodołów i rzucam je w
stronę Twojego bloga, żeby przyglądnęły się z bliska szablonowi i jedynie,
gdzie na dłużej się zatrzymały, to była ta miła dziewczyna po lewej… a nie, to
prawa. Prawa to ta, gdzie po lewej stronie jest kciuk, tak? Czyli jednak lewa.
Wracając - co to oznacza? A to, że trochę wieje tutaj pustką. Minimalizm w
rozszerzonej wersji. Nie wiem, czy to działanie podprogowe, które skłania czytelnika
do mocniejszego wgłębiania się w tekst, czy po prostu numerki w kolejce po
pomysły się skończyły. Jedno muszę przyznać – jest dość przyjemnie, kolory nie
wbijają dzid w oko i nic nie skacze po ekranie. No i ta czcionka w menu i
tytułach kolumn… Piękna, przecudowna jak piątka z chemii ze sprawdzianu. Zastanawiam
się jednak nad tą dziewczyną w nagłówku, wokół której widnieje kosmos. Przez
chwilę rozmyślałam, co mi w niej nie pasuje i doszłam do wniosku, że wygląda
ona trochę, jakby chorowała na bielactwo. Spokojnie – to tylko taki efekt.
Zauważyłam jednak jakiś dziwny „wywijas” przy jej ręce; niemal wsadziłam głowę
do monitora, żeby mu się z bliska przyjrzeć i mimo tego nijak mi nie pasował do
całości. Im dłużej więc patrzę na to wszystko tym bardziej mieszane uczucia
rodzą się we mnie na ten widok. Z jednej strony podoba mi się całość, a z
drugiej niektóre elementy mnie drażnią. Naprawdę jestem zmieszana, Vreles. Moim
zdaniem powinnaś załatwić sprawę z nagłówkiem tak, aby tło nie nachodziło na
panienkę. No i taka mała sugestia – do tematyki, jaką serwujesz, przydałby się
jakiś mały cytacik, wypełni on miejsce i może nakierować myśli czytelnika na
konkretny tor. Ale to tylko sugestia.
Treść
Rozdział pierwszy
Już na samym początku wita
mnie dialog, który jest filarem całego rozdziału. Poznajemy dwie dziewczyny,
Lidię i Monikę, będące w tym samym wieku. Rozmawiają sobie spokojnie na tematy
Boga, wiary, gdy nagle przeskakują na temat relacji damsko-męskiej Lidii i jej
znajomego, Dominika. Później spotykamy Lidię w jej pokoju, która ogląda swoje
blizny po cięciu się i wspomina przeszłość z nimi związaną. Skupiasz się
głównie na historii bohaterów, na czym traci akcja opowiadania.
Zrobiłam mały eksperyment:
zaznaczyłam kolorem fioletowym opisy i wzmianki na temat otaczającej dziewczyny
rzeczywistości i wiesz, co uzyskałam? Niecałe pięć zdań, bo niektóre były jako
didaskalia czy króciutki przerywnik. To zdecydowanie za mało. Wiem tylko, że
siedziały w „upalne, majowe popołudnie w parku na
ławce” i że dookoła bawiły się dzieci, a w drugiej części rozdziału, że Lidia
„leżała na łóżku postawionym na środku swojego pokoju (…). Nastrojowość
podnosiła piosenka (…), która wylatywała z starego radyjka postawionego na
szafce nocnej”. To wszystko. Za to opis wyglądu dziewczyn oddałaś z precyzją
snajpera. Moim zdaniem dobre opowiadanie cechuje się równowagą między opisami a
dialogami. Tutaj dominują opisy przeszłości dziewczyn, ich refleksje i dialogi,
a na opis reszty świata miejsca nie było.
Rozdział drugi
Tutaj złapałaś za rogi bardzo
drażliwy i ciężki temat dla Lidii – spotykam się z opisem jej gwałtu. A raczej
otoczki, dlaczego on w ogóle miał miejsce i krótka wzmianka o tym, jak się
poczuła. Później kilka kartek z pamiętnika Moniki i spotkanie Lidii z
Dominikiem, o którym rozmawiały w rozdziale pierwszym. Na samym końcu jednak
jest wstawka, która kontrastuje z opisem na początku rozdziału. Ukazano parę o
bardzo słodkim i wypełnionym erotyzmem pożyciu, mimo tego spodobała mi się,
pograła trochę na moich wątłych, romantycznych strunach.
Mam bardzo mieszane uczucia co do Twojego
stylu – z jednej strony chorobliwie brakuje mi u Ciebie opisów, bo one nadałyby
całości smaku i pozwoliłyby na umieszczenie wszystkiego w czasie i miejscu. Z
drugiej jednak próbujesz to zapchać rozmyślaniem, opisem uczuć, i wiesz co?
Jakoś to wygląda! Powiem więcej: wygląda dobrze i nie odstrasza. Dialogi nie
brzmią jak pocierane o siebie patyki, a zachowanie bohaterów nie przypomina
bezmyślnych marionetek. Gdyby nie brak opisów…
Rozdział trzeci, część
pierwsza
Na początku tego rozdziału
poruszyłaś dwie poważne kwestie: śmierć i stosunek ludzi do historii własnego
kraju. Wymieniłaś, że powinniśmy pamiętać o
„wygranych bitwach, o powstaniach i pragnieniu wolności”. Są to piękne słowa,
ale bądźmy szczerzy – nieważne, jak bardzo będziemy szerzyć naszą historię, to
znajdą się i tacy, którzy spłuczą to w ubikacji i w dodatku popatrzą, jak
śmiesznie wiruje. Spodobał mi się opis relacji między Lidią a jej ojcem, który
spędzał w Polsce „święta i czasami tydzień w ciągu roku”. Nie było w tym
żadnych sztucznych uczuć, bez problemu dało się odczuć tę niepewność w jego
sercu, a jej dystans do wszystkiego i chłód. Na końcu znów uraczyłaś nas
kartkami z pamiętnika Moniki. Dobitnie oddałaś jej stan słowami „Nie chcę nic.
Nie mam sił na nic”. Podobało mi się to. Nie starasz się ubierać wszystkiego w
patetyczne słowa, opisując wszystko dokładnie. Dajesz pole do popisu wyobraźni
i stawiasz na refleksję u czytelnika, co zapisuję na plus. Dalej jednak nie
uświadczyłam wielu wzmianek z opisem miejsca. Tak, wiem, to już robi się nudne,
ale ja nie ścierpię umiejscawiania bohaterów na białej kartce papieru, na
której widać delikatne kontury świata, niemal niewidoczne. Dlatego będę za
każdym razem wypominać Ci brak opisów. Nie wszyscy autorzy je lubią, to
zrozumiałe, ale to nie zwalnia ich od głupich wzmianek o pogodzie, obejściu
domu czy o tym, jak sąsiadka z klatki obok niedopasowała buty do torebki.
Rozdział trzeci, część druga
Ten rozdział był, według mnie, najbardziej zróżnicowany. Kilka kartek z
pamiętnika Moniki, dialog między Dominikiem i Lidią oraz, co najważniejsze, jej
teksty na samym jego końcu. Według mnie to właśnie one są największym atutem
tego rozdziału. Pierwszy poprowadziłaś na kształt dialogu bez didaskaliów i
myślników, który mówił o beznadziejności życia autora oraz tego, że czuje się
ona totalnie niepotrzebna i gorsza. Dwa kolejne teksty są w podobnym tonie,
jednak to pierwszy wywarł na mnie wrażenie. I co najbardziej mnie zaskoczyło –
użyłaś w tym rozdziale opisu! Problem jest taki, że nagminnie stosowałaś słowa
„był” w jego różnych odmianach, co przyprawiło mnie o lekki szczękościsk. Mała
rada – usiądź kiedyś i przeanalizuj różne sposoby opisywania różnych znanych
autorów. Później zaś weź kawałek kartki, klapnij sobie gdzieś i opisz kwiatka,
swój pokój, panoramę, która rozciąga się za Twoim oknem (o ile nie jest
zamurowane). Im więcej będziesz tak ćwiczyć, tym łatwiej pozwoli Ci to na
wplatanie opisów w tekst, czasem nawet mimowolnie.
Rozdział czwarty, część pierwsza (i ostatnia)
Szybko sfinalizowałaś napięcie
między główną bohaterką a chłopakiem, doprowadzając ich do zapasów językami. Moim
zdaniem – zbyt szybko. Wiedziałam to od samego początku, że nie chodzi Ci o
opisywanie minuta po minucie dnia dziewczyn, ale znowu takie skakanie po
łebkach odbiera smaczek tej wyczekiwanej sceny. Wracając - nagle nastawienie
Lidii zeszło na inne tory; symbolicznie wyrzuciła żyletkę i stała się bardziej
radosna, co niekoniecznie spodobało się Monice, która zaczęła, według jej
samej, świrować i, jak stwierdziła, znowu schudła. Na szczęście koszmary
zaczęły ją opuszczać, z czego się niezmiernie ucieszyła. Dodatkowo wprowadziłaś
tutaj tajemniczego rudzielca o imieniu Mateusz, którego wątek nie ciągnął się
już w kolejnej części rozdziału.
Chętnie przeczytałabym więcej,
ale nie da się nie zauważyć oświadczenia na głównej stronie, że zawieszasz
bloga. Szkoda, bo przy odrobinie silnej woli i kilku fajnych pomysłów, jak, na
przykład, kontynuowanie wątku rudego Mateusza i Lidii, mogło by się ono
rozwijać.
Twoja twórczość poruszyła we
mnie bardziej pesymistyczne struny, zapoczątkowała moje przemyślenia nad
różnymi sferami życia i to był chyba cel, który chciałaś osiągnąć. Wyślę Ci
naklejkę i przykleisz ją sobie na lustro, żebyś nie zapomniała, że potrafisz
nakłonić człowieka do ruszenia mózgownicą trochę bardziej niż wymaga to
przetrwanie całego dnia bez większej aktywności umysłowej. Jednak z drugiej
strony ocena tego wszystkiego po prostu była gorsza niż sen na gwoździach. Nie wiedziałam,
co tak naprawdę o tym opowiadaniu sądzę, miałam bardzo mieszane uczucia, które
przełożyły się na moją niemoc do sfinalizowania tego wszystkiego.
Kreacja: 7/10
Tutaj ogromnym atutem jest to,
że nie opierasz się o stworzony kanon. Mimo prostoty Twojego opowiadania
względem świata przedstawionego, jest ono od deski do deski wykreowane przez
Ciebie. Co nie oznacza, że jest tak pięknie i cudownie. Przede wszystkim zlałaś
ciepłym, chrzczonym piwem opis otaczającej bohaterów rzeczywistości. Nawet
głupie wzmianki pomagają na umieszczenie bohatera w czymś więcej, niż tylko w
pokoju, gdzie wszystko lewituje, nie mając zaczepienia w postaci opisu. Lidia
czekała na Dominika przed opuszczoną szkołą? Mogłaś dać krótki opis, jak ona
wyglądała – czy mury były obskurne, pełne graffiti, obrośnięte bluszczem czy
wręcz przeciwnie: zadbane mimo braku użytkowania. Dziewczyna siedziała w
pokoju: mogłaś pokazać, jak zastanawia się, wpatrując się w ścianę o kolorze „sinokoperkowego”
różu. Tego tutaj zabrakło zdecydowanie. Z drugiej strony opisów dziewczyn nie
pominęłaś w żadnym stopniu. Wiem nawet, że Monika posiada charakterystyczne
trzy pieprzyki na policzku. Lewym. Nie powinnaś skakać ze skrajności w skrajność.
Jeśli chodzi o dziewczyny, to postarałaś się o ich różnorakie cechy charakteru,
mimo tego obie miały coś wspólnego ze sobą i to pozwoliło na zawiązanie
przyjaźni między nimi. Każda wyglądała inaczej, miała inne zdanie na niektóre
tematy, inaczej okazywały swoje uczucia. To zdecydowanie podniosło tutaj ocenę.
Mimo że to Lidia wyszła na główny plan w całym opowiadaniu, Monika też miała
coś do powiedzenia, Dominik nie był tylko dodatkiem do tego wszystkiego,
dopełniał całość, nadając jej przyjemny kształt dopracowania. Bohaterowie to
zdecydowanie najmocniejsza strona Twojego opowiadania.
Opisy: 2/5
Skupiasz się na przeżyciach
wewnętrznych, a tam, gdzie ich nie ma, są dialogi. Brakuje mi takich zwykłych
opisów szarego dnia, gdzie gołębie paskudzą dosłownie wszędzie, samochody
jeżdżą z napisanym „umyj mnie” na masce, a niebo szczerzy się białymi
kłębiskami chmur. W dodatku te „ciemnowłose” i „jasnowłose” w pewnym momencie wyciskały
ze mnie ból pośladków, może schudły od tego? Moim zdaniem, jeśli zachowasz tę
proporcję między dialogami i opisami, to opowiadanie na tym dużo zyska. Poza
tym można z powodzeniem wpleść refleksję w opis miejsca, gdzie, na przykład,
była Lidia. Albo umiejscowić bohaterów w godnym opisu miejscu i już jest
urozmaicenie. Żeby coś stworzyć, musisz mieć bazę, a tutaj jej nie ma. Trochę
więcej kreatywności, pobaw się słowem, zakrzyw nim rzeczywistość. Wiem, że
potrafisz, wystarczy chcieć.
Dialogi: 4/5
One, zaraz po bohaterach, to
kolejna najmocniejsza strona Twojego opowiadania. Starasz się, aby każda z
postaci miała swój odrębny język, nie piszesz wszystkiego na jedno kopyto, co
sprawia, że wiem, czy powiedziała to Marysia, Krzysiek, a może kot sąsiadki po
kocimiętce. Bardzo dobrym pomysłem było napisanie „dobła”, aby wzmocnić
realność sytuacji, w której Lidia jadła ciasto. Głównie jednak spodobały mi się
problemy poruszane za ich pomocą. Nie były nudne, traktujące tylko o
codziennych bzdetach jak krótka wymiana zdań z koleżanką, gdzie jest teraz
lekcja. Za ich pomocą zadawałaś nie tylko pytania bohaterom, ale też pośrednio czytelnikom.
Podsumowując: dialogi są na wysokim poziomie, nie czuć od nich zatęchłym
drewnem, są dopasowane i spójne co do całości. Jedynym problemem jest zły ich
zapis, ale nie będę zajmować się tym w tym podpunkcie.
Fabuła: 3,5/5
Tutaj miałam duży dylemat. Jest
u Ciebie wiele retrospekcji, które kreują fabułę, za to akcja miała niekiedy
zastój większy niż ślimak na pustyni. Nie dziwota, gdyż połowa treści
rozdziałów to rozpamiętywanie przeszłości i refleksje z tym związane, a reszta
to rozmowa Lidii z Dominikiem, Moniką i rodzicami czy kartki z pamiętnika
Moniki. Z jednej strony to dopiero pięć rozdziałów, niekiedy utwory Pink
Floydów potrzebowały więcej czasu, żeby się rozkręcić. Z drugiej zaś zauważyłam
pewien schemat: dialog, wtrącenie historii/retrospekcji, dialog,
historia/retrospekcja. Czasem tylko zaburzałaś kolejność. Nie nastąpił
praktycznie żaden poważniejszy zwrot akcji. Ogólnie więc rzecz biorąc, Twoje
opowiadanie pod względem fabuły jest dobre, ale jeśli chcemy dołożyć do tego
akcję, to już tak kolorowo nie jest.
Oryginalność: 4,5/5
Obyczajowych opowiadań jest od
metra. Od trzech metrów. Wątki miłosne są wszędzie, nawet w mojej herbacie,
która ostygła po „gorrrącym” zalewaniu... wrzątkiem. Dlaczego więc postanowiłam
przyznać tyle punktów? Refleksja. Ścisnęłaś mojego orzeszka, przekręciłaś dwa
razy, porzucałaś trochę o ścianki mojej mózgoczaszki i zapoczątkowałaś
przemyślenia, które gdzieś pływały między czytaniem Twoich postów. Przede
wszystkim jednak ogromne brawa za wstawki, które były twórczością Lidii.
Przewracały one całą płaszczyznę rozdziału, zmuszając na spojrzenie z ich
perspektywy, co wciskało mnie w fotel. Grzechem i ogromną głupotą byłoby brak
nagrody za nie.
Poprawność: 5/10
Natykam się po raz kolejny na
zły zapis dialogów i problem z przecinkami, a gdzieś bokiem przeciskają się u
Ciebie literówki. Spoglądając na kartki, na których błędy zaznaczam na czerwono,
naprawdę nie zauważyłam ich spadku, co oznacza, że w trakcie pisania Twoja
poprawność nie uległa widocznej poprawie. Generalnie więc wszystkie są do
poprawy. Z drugiej strony uważam, że po pięciu rozdziałach i prologu długości
chomiczego ogona nie można wymagać diametralnego postępu. Przechodząc jednak do
meritum sprawy…
…interpunkcja:
„Może, dlatego,
że przestała czekać i zatraciła swą nadzieję na jakąkolwiek poprawę”. Sprzątnij
przecinki i jeden daj…
„Ciemnowłosa
uwielbiała ten zespół, lecz ta piosenka, a dokładnie jej fragment [,] wydobywał
z niej wszelkie uczucia”. …tutaj.
„Blizny po żyletce ciągle były widoczne, mimo,
że Lidia już od dawna nie kaleczyła siebie samej”. Weź przecinek po „mimo”,
ponieważ wyrażenia „mimo że” nie oddzielamy.
„Niestety, on odszedł [,] tak jak w zwyczaju
mają przedstawiciele płci męskiej”. No panowie to się teraz obrażą, kobiety nie
są lepsze. I w dodatku jedna zapomniała przecinka.
„Tata udaje, że
nic się nie dzieje, chociaż czasami w nocy słyszę, że nie może spać i przesiaduje
[,] wyjadając wszystko co się tylko da z lodówki”. Przecinek przed imiesłowem
kończącym się na –ąc musi pojawiać się zawsze.
„Kiedy skończył
swoją wypowiedź [,] spojrzał się na swoją koleżankę i serdecznie się do niej
uśmiechnął”. Spojrzał się? Że spytam idiotycznie – co? Spojrzał na swoją
koleżankę, „się” jest niepotrzebne; przecinek jednak już tak.
„Lidia tęskniła za babcią i dopiero teraz
zrozumiała tęsknotę babci Elżbiety, za swoim mężem”. To zdanie jest trochę nie
po polsku. Lidia tęskniła za babcią i dopiero teraz zrozumiała jej tęsknotę za
mężem.
„Kiedy Ela była
w ciąży, mimo, że ich sytuacja materialna była w bardzo kiepskiej kondycji [,]
to Zbigniew nie pozwalał jej wykonywać żadnej pracy”. Już wyobrażam sobie tę
biegnącą Sytuację Materialną, która ledwo zipie… Wystarczyło napisać, że ich
sytuacja była bardzo kiepska. No i w dodatku znów skubnęłaś nie ten przecinek,
co trzeba.
„Lidia sądziła, że wiele rozmów i opowieści,
które dawała jej babka [,] powinna zostać przekazana jej pokoleniu”. Nie można
„dawać” opowieści. Lidia sądziła, że wiele jej rozmów i opowieści, które
przekazywała jej babka, powinny usłyszeć kolejne pokolenia.
„Lidię można było określić, jako osobę zbyt
uczuciową, lecz nie w relacjach rodzinnych. Swojej matki się bała, lecz to był
tylko strach, niepołączony z żadnymi emocjami”. Nie, nie, nie. Moim zdaniem,
powinnaś napisać to tak, żeby nie było powtórzeń i zbędnych przecinków. Lidię
można było określić jako osobę zbyt uczuciową, lecz nie w relacjach rodzinnych.
Swojej matki się bała, był to jednak tylko strach niepołączony z żadnymi innymi
emocjami.
Jak widzisz, jest
tego ogrom, a w dodatku to tylko część tego wszystkiego. Nie chcę Cię zamęczyć
błędami, które popełniasz w dialogach, bo tego jest trzy razy więcej, niż
wymieniłam w interpunkcji. Posilę się więc tylko jednym bądź dwoma konkretnymi
dialogami i wyślę Cię z kartką do eKorekty24.
„- Ale to jego
zachowanie czasami mnie drażni [.] – Lidia przegryzła nerwowo wargę [.] –
chciałabym, żeby sprecyzował to wszystko, co jest między nami. Tylko on tego
nie robi. A jeśli on nic ode mnie nie chce, to chce [,] żeby powiedział, że
jesteśmy na relacjach przyjacielskich”. Misz-masz błędów. Po pierwsze brak
kropek, które trzeba dać tam dlatego, że didaskalia nie określają sposobu
wypowiedzi (mruknęła, syknął, krzyknęli…). W dodatku, nie są one wtrąceniem,
które rozrywa jedno zdanie na dwa mniejsze. Dokładamy jeszcze: „chciałabym”
wielką literą, drugie „chcę” z ogonkiem.
„- Wybacz, zapomniałem, że dla ciebie najważniejsze są uczucia [.] – jego
ton głosu sprawiał wrażenie, że był zadowolony z tego faktu [.] – ale to dobrze.
Wszędzie są sami ludzie, dla których się one nie liczą, a tacy jak ty są
wyjątkowi”. Tutaj ta sama sytuacja, co powyżej. W pakiecie brakuje nam „ale”
wielką literą.
Reszta błędów, których kategorii nie ma sensu wypisywać
„Pamiętam, że
gdy było źle, zawsze się modliłam i
to podnosiło mnie zawsze na duchu,
że nie jestem do końca sama w tym wszystkim”. O jedno „zawsze” za dużo.
„- Przygotowuje
cię na coś wielkiego – stwierdziła, lecz po chwili zrezygnowała z swojego
stwierdzenia [.] – oh [,] nie zadawaj mi tak trudnych pytań (…)”. Uno, „ze swojego”, nie „z swojego”. Dos, „och”, nie „oh”, dodatkowo powinno
to być zapisane wielką literą. Tres,
pogubiłaś znaki interpunkcyjne.
„Rzeczywiście,
wtedy często nie wierzyła w jakąkolwiek poprawę,
lecz niespodziewanie ona nastąpiła. Może, dlatego, że przestała czekać i
zatraciła swą nadzieję na jakąkolwiek poprawę”.
Drugie zdanie mamy już wytknięte wyżej, jeśli chodzi o przecinki. Tutaj
problemem jest powtórzenie.
„Nie
raz zdarzyło się, że przez to ubrane było zbyt niezbyt ładne i
niestarannie”. A to co za hybryda? Nieraz
zdarzyło się, że przez to ubranie było niestarannie i niezbyt ładnie.
„Ponownie
dziewczyna położyła się na łóżku, ale zanim to uczyniła, ponownie włączyła swoją ulubioną piosenkę”. Ponownie dziewczyna położyła
się na łóżku, ale zanim to uczyniła, znów włączyła swoją ulubioną piosenkę.
„Twierdziła, że
jest dziewicą, ponieważ była ją psychicznie”. „Nią”, nie „ją”.
„Usiała na murku i spojrzała na
szybkę telefonu, odczytując godzinę”. Co usiała? Pszenżyto czy owies? Usiadła.
W dodatku uważam, że trochę lepiej brzmi „spojrzała na ekran telefonu”.
„To była ta zła przyszłość, do
której nie należy wracać”. Przeszłość.
„(…) mam do gotowania wie lewe ręce”. Dwie lewe ręce.
„Podobno, Judasz również był
obdarzony ognistym kolorem włosów. W
momencie, gdy chłopak o właśnie tym kolorze
włosów zagadał dziewczynę w sklepię,
spojrzała na niego niechętnie”. Podobno Judasz również był obdarzony ognistym
kolorem włosów, więc w tym momencie, gdy rudy chłopak zagadał dziewczynę w
sklepie, spojrzała na niego niechętnie.
„(…) wieku
siedzących na stoliku obok”. Chyba chodziło Ci o „siedzących przy stoliku”.
„Zciągnęła”. Ściągnęła.
„Niemieliśmy”. Nie mieliśmy.
„Kogo ja oszukuje”. Kogo ja oszukuję.
„Pierwszą myślą młodej Kobiety”. „Kobiety” małą literą.
„(…) może to tylko była z ról (…)”. Może to tylko była jedna z ról.
Nie jesteś noga w ortografii. Po prostu nie sprawdzasz dokładnie tego, co
piszesz. Naucz się interpunkcji, gdy w zdaniu występuje imiesłów, bo
zauważyłam, że z tym masz największy problem. To samo z dialogami, interpunkcję
w nich trzeba umieć. Jeśli nie jesteś czegoś pewna – sprawdzaj to, Internet
jest pełen słowników, poradników i tak dalej. Pomijając to, nie jest najgorzej,
więc głowa do góry i nic, tylko ćwiczyć.
Detal
Dodatki: 5/10
Wielkim plusem jest to, że nie użyłaś białego koloru czcionki, tylko na
tyle jaśniejszą od tła, że da się czytać bez palpitacji wzroku i wylądowania w
trybie natychmiastowym u okulisty jako krytyczny przypadek. Prawostronny układ
odbieram jako ukłon w moją stronę, dużo lepiej się czyta. Spojrzałam na menu i
po kolei przeglądnęłam każdą podstronę. Po przeczytaniu „Informacje” zaczynam
się zastanawiać, po co ludzie umieszczają opis swojego opowiadania. Twój mogę
jeszcze zrozumieć, bo nie zawiera w sobie całości utworu skróconego do kilku
zdań, więc niech sobie tam siedzi i nikomu za bardzo nie zawadza, a czasem
wręcz pomaga. Największy jednak podziw czuję po przeczytaniu zakładki „Panna
Vreles”. „Witaj, nazywam się Paranoja. Jestem mgłą, różą, sercem,
apokalipsą. Nasycam się krwią, bólem. Jestem zła, każdy oddech kończy się
cierpieniem spełzającym z oczu najpiękniejsze barwy życia”. Coś pięknego i,
przede wszystkim, niekonwencjonalnego. Później z zapałem włączyłam wszystkie
linki, które masz w „zaprzyjaźnieni” i… zapchał mi się komputer. Jeden na pewno
nie działa, tylko nie pamiętam, który, a nie chcę znowu być katem dla mojego
biednego laptopa. „Szablon” prowadzi donikąd, więc zamiast trzymać trupa na
widoku i pozwalać, żeby unosił się od niego nieprzyjemny smrodek, załatw to
jakoś po cichu, bez świadków. Żadnych nadprogramowych obrazków się nie
doczekałam. Szału nie ma, biedy nie klepiesz, więc fifty-fifty i wszyscy są
zadowoleni.
Dodatkowe punkty: 1/5
Za nakłonienie mnie do refleksji,
które porzuciłam dawno, dawno temu.
Podsumowanie: 39/60
Ocena: dobra
Myślę, że ocena jest
sprawiedliwa. Brakowało mi opisów, a poprawność też domaga się dopieszczenia.
Mimo to dziękuję za wspaniały czas spędzony na Twoim blogu, Vreles. W końcu
poczułam, że są ludzie, dla których nie liczy się tylko i wyłącznie pójście w
życiu po linii najmniejszego oporu.
*Jedna z rodzin w „Grze o Tron”.
" ...czy po prostu numerki w kolejce po pomysły się skończyły." Tam chyba powinno być "bo", a nie "po"? :)
OdpowiedzUsuńNiesteti, Marzi, tam powinno być "po". Gdyby przed "kolejce" pokazałby się przecinek, to wtedy ze spokojem możesz wypomnieć mi literówkę. Ale i tak dziękuję za wskazanie małej nieprawidłowości ;).
UsuńPozdrawiam!
Phantom
Możliwe, że źle zrozumiałam zdanie, dziękuję za odpowiedź i również pozdrawiam ;)
UsuńBardzo dziękuje za ocenę, ale ocenianie od dawna zawieszonego bloga, do którego nie wracam wydaje się bezsensowne.
OdpowiedzUsuńCiężko mi zrozumieć co miałaś na myślisz pisząc w estetyce o kciuku i stronie, do czego to zmierzało ?
Nie podoba mi się Twoje stwierdzenie, że po co szerzyć własną historię. Z takim podejściem, nikt daleko nie zajdzie. Co z tego, że większość tak zrobi? Liczy się ta jednostka, która się przeciwstawi.
Wybacz mi taką zwłokę w odpowiedzi na Twój komentarz.
UsuńDroga Vreles, podczas takiego długiego czasu oczekiwania na ocenę często zdarza się, iż blogi przestają działać. Jednak dopóki nikt nie zgłosi u nas rezygnacji, jego blog ciągle widnieje w kolejce i nie ma bata, musi być on oceniony.
O kciuku potraktuj to jako wplecenie moich powiedzonek w całość.
Ciągle zastanawia mnie, w którym miejscu napisałam "po co szerzyć własną historię"? Jeżeli tak to odczytałaś to pokornie przepraszam, nigdy nikomu nie zabraniałam pokazywania swojego kunsztu.
Dziękuję za odpowiedź i życzę miłego dnia!
Phantom
Ocena przyjemna i bardzo ładnie napisana, choć brakuje mi tych "docinków" (brakuje mi teraz słowa), które są tak charakterystyczne dla Opieprzu. :)
OdpowiedzUsuńWybacz za taką zwłokę, jednak Blogger mnie nie lubi i nie zaakceptował wcześniej mojego komentarza.
UsuńBardzo dziękuję za pochwałę, podbudowało mnie to :).
Jeżeli chodzi o docinki, niektóre oceny nie powinny zawierać zbyt wielu takich ciętych ripost, a ta do nich należy. Twierdzę, że akurat ten blog jest zbyt poważny, żeby można w jego ocenie umieszczać takie perełki. Ale i tak dziękuję za sugestię :).
Pozdrawiam serdecznie!
Baaardzo miło czyta się Twoje oceny Phantom, masz przyjemny styl pisania :) Jedyne zastrzeżenie jakie mam to "niedopasowała", gdyż z tego co sprawdziłam powinno to być oddzielnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że masz rację. Punkcior!
UsuńNiedopatrzenie, mea culpa. Bardzo dziękuję za tak miły komentarz, połechtałaś moje małe ego ;).
Usuń