Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


piątek, 15 listopada 2013

(822) serce-samobojcy

W końcu za oknami zawitała polska złota jesień, dni coraz krótsze i, jak to mówią pewni Starkowie*, zima nadciąga. Może jednak to słońce, które chora Phantom widzi tylko w telewizji, ogrzeje Serce Samobójcy?

Estetyka


Pierwsze wrażenie: 7/10
Odwiedzam Cię, droga Vreles, i już na początku wita mnie nastawiająca pesymistycznie treść w belce. „Przekleństwo na ”s” ? – Samotność”. Przekleństwem na „s” może być też socjopata, który biega z łopatką i wykopuje Ci pelargonie z doniczek. To nie jedyny Twój problem, bo tekst jest źle zapisany; poprawna wersja to „Przekleństwo na „s”? Samotność”. Serce samobójcy… Kontempluję nad tym adresem i już za pierwszym razem wpadł mi do głowy, chwycił się mocno i nigdzie się nie wybiera. Prosty, łatwy, chwytliwy – spełniłaś wszystkie wymogi marketingowe. Wyciągam oczyska z oczodołów i rzucam je w stronę Twojego bloga, żeby przyglądnęły się z bliska szablonowi i jedynie, gdzie na dłużej się zatrzymały, to była ta miła dziewczyna po lewej… a nie, to prawa. Prawa to ta, gdzie po lewej stronie jest kciuk, tak? Czyli jednak lewa. Wracając - co to oznacza? A to, że trochę wieje tutaj pustką. Minimalizm w rozszerzonej wersji. Nie wiem, czy to działanie podprogowe, które skłania czytelnika do mocniejszego wgłębiania się w tekst, czy po prostu numerki w kolejce po pomysły się skończyły. Jedno muszę przyznać – jest dość przyjemnie, kolory nie wbijają dzid w oko i nic nie skacze po ekranie. No i ta czcionka w menu i tytułach kolumn… Piękna, przecudowna jak piątka z chemii ze sprawdzianu. Zastanawiam się jednak nad tą dziewczyną w nagłówku, wokół której widnieje kosmos. Przez chwilę rozmyślałam, co mi w niej nie pasuje i doszłam do wniosku, że wygląda ona trochę, jakby chorowała na bielactwo. Spokojnie – to tylko taki efekt. Zauważyłam jednak jakiś dziwny „wywijas” przy jej ręce; niemal wsadziłam głowę do monitora, żeby mu się z bliska przyjrzeć i mimo tego nijak mi nie pasował do całości. Im dłużej więc patrzę na to wszystko tym bardziej mieszane uczucia rodzą się we mnie na ten widok. Z jednej strony podoba mi się całość, a z drugiej niektóre elementy mnie drażnią. Naprawdę jestem zmieszana, Vreles. Moim zdaniem powinnaś załatwić sprawę z nagłówkiem tak, aby tło nie nachodziło na panienkę. No i taka mała sugestia – do tematyki, jaką serwujesz, przydałby się jakiś mały cytacik, wypełni on miejsce i może nakierować myśli czytelnika na konkretny tor. Ale to tylko sugestia.

Treść


Rozdział pierwszy
Już na samym początku wita mnie dialog, który jest filarem całego rozdziału. Poznajemy dwie dziewczyny, Lidię i Monikę, będące w tym samym wieku. Rozmawiają sobie spokojnie na tematy Boga, wiary, gdy nagle przeskakują na temat relacji damsko-męskiej Lidii i jej znajomego, Dominika. Później spotykamy Lidię w jej pokoju, która ogląda swoje blizny po cięciu się i wspomina przeszłość z nimi związaną. Skupiasz się głównie na historii bohaterów, na czym traci akcja opowiadania.
Zrobiłam mały eksperyment: zaznaczyłam kolorem fioletowym opisy i wzmianki na temat otaczającej dziewczyny rzeczywistości i wiesz, co uzyskałam? Niecałe pięć zdań, bo niektóre były jako didaskalia czy króciutki przerywnik. To zdecydowanie za mało. Wiem tylko, że siedziały w „upalne, majowe popołudnie w parku na ławce” i że dookoła bawiły się dzieci, a w drugiej części rozdziału, że Lidia „leżała na łóżku postawionym na środku swojego pokoju (…). Nastrojowość podnosiła piosenka (…), która wylatywała z starego radyjka postawionego na szafce nocnej”. To wszystko. Za to opis wyglądu dziewczyn oddałaś z precyzją snajpera. Moim zdaniem dobre opowiadanie cechuje się równowagą między opisami a dialogami. Tutaj dominują opisy przeszłości dziewczyn, ich refleksje i dialogi, a na opis reszty świata miejsca nie było.

Rozdział drugi
Tutaj złapałaś za rogi bardzo drażliwy i ciężki temat dla Lidii – spotykam się z opisem jej gwałtu. A raczej otoczki, dlaczego on w ogóle miał miejsce i krótka wzmianka o tym, jak się poczuła. Później kilka kartek z pamiętnika Moniki i spotkanie Lidii z Dominikiem, o którym rozmawiały w rozdziale pierwszym. Na samym końcu jednak jest wstawka, która kontrastuje z opisem na początku rozdziału. Ukazano parę o bardzo słodkim i wypełnionym erotyzmem pożyciu, mimo tego spodobała mi się, pograła trochę na moich wątłych, romantycznych strunach.
Mam bardzo mieszane uczucia co do Twojego stylu – z jednej strony chorobliwie brakuje mi u Ciebie opisów, bo one nadałyby całości smaku i pozwoliłyby na umieszczenie wszystkiego w czasie i miejscu. Z drugiej jednak próbujesz to zapchać rozmyślaniem, opisem uczuć, i wiesz co? Jakoś to wygląda! Powiem więcej: wygląda dobrze i nie odstrasza. Dialogi nie brzmią jak pocierane o siebie patyki, a zachowanie bohaterów nie przypomina bezmyślnych marionetek. Gdyby nie brak opisów…

Rozdział trzeci, część pierwsza
Na początku tego rozdziału poruszyłaś dwie poważne kwestie: śmierć i stosunek ludzi do historii własnego kraju. Wymieniłaś, że powinniśmy pamiętać o „wygranych bitwach, o powstaniach i pragnieniu wolności”. Są to piękne słowa, ale bądźmy szczerzy – nieważne, jak bardzo będziemy szerzyć naszą historię, to znajdą się i tacy, którzy spłuczą to w ubikacji i w dodatku popatrzą, jak śmiesznie wiruje. Spodobał mi się opis relacji między Lidią a jej ojcem, który spędzał w Polsce „święta i czasami tydzień w ciągu roku”. Nie było w tym żadnych sztucznych uczuć, bez problemu dało się odczuć tę niepewność w jego sercu, a jej dystans do wszystkiego i chłód. Na końcu znów uraczyłaś nas kartkami z pamiętnika Moniki. Dobitnie oddałaś jej stan słowami „Nie chcę nic. Nie mam sił na nic”. Podobało mi się to. Nie starasz się ubierać wszystkiego w patetyczne słowa, opisując wszystko dokładnie. Dajesz pole do popisu wyobraźni i stawiasz na refleksję u czytelnika, co zapisuję na plus. Dalej jednak nie uświadczyłam wielu wzmianek z opisem miejsca. Tak, wiem, to już robi się nudne, ale ja nie ścierpię umiejscawiania bohaterów na białej kartce papieru, na której widać delikatne kontury świata, niemal niewidoczne. Dlatego będę za każdym razem wypominać Ci brak opisów. Nie wszyscy autorzy je lubią, to zrozumiałe, ale to nie zwalnia ich od głupich wzmianek o pogodzie, obejściu domu czy o tym, jak sąsiadka z klatki obok niedopasowała buty do torebki.

Rozdział trzeci, część druga
Ten rozdział był, według mnie, najbardziej zróżnicowany. Kilka kartek z pamiętnika Moniki, dialog między Dominikiem i Lidią oraz, co najważniejsze, jej teksty na samym jego końcu. Według mnie to właśnie one są największym atutem tego rozdziału. Pierwszy poprowadziłaś na kształt dialogu bez didaskaliów i myślników, który mówił o beznadziejności życia autora oraz tego, że czuje się ona totalnie niepotrzebna i gorsza. Dwa kolejne teksty są w podobnym tonie, jednak to pierwszy wywarł na mnie wrażenie. I co najbardziej mnie zaskoczyło – użyłaś w tym rozdziale opisu! Problem jest taki, że nagminnie stosowałaś słowa „był” w jego różnych odmianach, co przyprawiło mnie o lekki szczękościsk. Mała rada – usiądź kiedyś i przeanalizuj różne sposoby opisywania różnych znanych autorów. Później zaś weź kawałek kartki, klapnij sobie gdzieś i opisz kwiatka, swój pokój, panoramę, która rozciąga się za Twoim oknem (o ile nie jest zamurowane). Im więcej będziesz tak ćwiczyć, tym łatwiej pozwoli Ci to na wplatanie opisów w tekst, czasem nawet mimowolnie.

Rozdział czwarty, część pierwsza (i ostatnia)
Szybko sfinalizowałaś napięcie między główną bohaterką a chłopakiem, doprowadzając ich do zapasów językami. Moim zdaniem – zbyt szybko. Wiedziałam to od samego początku, że nie chodzi Ci o opisywanie minuta po minucie dnia dziewczyn, ale znowu takie skakanie po łebkach odbiera smaczek tej wyczekiwanej sceny. Wracając - nagle nastawienie Lidii zeszło na inne tory; symbolicznie wyrzuciła żyletkę i stała się bardziej radosna, co niekoniecznie spodobało się Monice, która zaczęła, według jej samej, świrować i, jak stwierdziła, znowu schudła. Na szczęście koszmary zaczęły ją opuszczać, z czego się niezmiernie ucieszyła. Dodatkowo wprowadziłaś tutaj tajemniczego rudzielca o imieniu Mateusz, którego wątek nie ciągnął się już w kolejnej części rozdziału.
Chętnie przeczytałabym więcej, ale nie da się nie zauważyć oświadczenia na głównej stronie, że zawieszasz bloga. Szkoda, bo przy odrobinie silnej woli i kilku fajnych pomysłów, jak, na przykład, kontynuowanie wątku rudego Mateusza i Lidii, mogło by się ono rozwijać.

Twoja twórczość poruszyła we mnie bardziej pesymistyczne struny, zapoczątkowała moje przemyślenia nad różnymi sferami życia i to był chyba cel, który chciałaś osiągnąć. Wyślę Ci naklejkę i przykleisz ją sobie na lustro, żebyś nie zapomniała, że potrafisz nakłonić człowieka do ruszenia mózgownicą trochę bardziej niż wymaga to przetrwanie całego dnia bez większej aktywności umysłowej. Jednak z drugiej strony ocena tego wszystkiego po prostu była gorsza niż sen na gwoździach. Nie wiedziałam, co tak naprawdę o tym opowiadaniu sądzę, miałam bardzo mieszane uczucia, które przełożyły się na moją niemoc do sfinalizowania tego wszystkiego.

Kreacja: 7/10
Tutaj ogromnym atutem jest to, że nie opierasz się o stworzony kanon. Mimo prostoty Twojego opowiadania względem świata przedstawionego, jest ono od deski do deski wykreowane przez Ciebie. Co nie oznacza, że jest tak pięknie i cudownie. Przede wszystkim zlałaś ciepłym, chrzczonym piwem opis otaczającej bohaterów rzeczywistości. Nawet głupie wzmianki pomagają na umieszczenie bohatera w czymś więcej, niż tylko w pokoju, gdzie wszystko lewituje, nie mając zaczepienia w postaci opisu. Lidia czekała na Dominika przed opuszczoną szkołą? Mogłaś dać krótki opis, jak ona wyglądała – czy mury były obskurne, pełne graffiti, obrośnięte bluszczem czy wręcz przeciwnie: zadbane mimo braku użytkowania. Dziewczyna siedziała w pokoju: mogłaś pokazać, jak zastanawia się, wpatrując się w ścianę o kolorze „sinokoperkowego” różu. Tego tutaj zabrakło zdecydowanie. Z drugiej strony opisów dziewczyn nie pominęłaś w żadnym stopniu. Wiem nawet, że Monika posiada charakterystyczne trzy pieprzyki na policzku. Lewym. Nie powinnaś skakać ze skrajności w skrajność. Jeśli chodzi o dziewczyny, to postarałaś się o ich różnorakie cechy charakteru, mimo tego obie miały coś wspólnego ze sobą i to pozwoliło na zawiązanie przyjaźni między nimi. Każda wyglądała inaczej, miała inne zdanie na niektóre tematy, inaczej okazywały swoje uczucia. To zdecydowanie podniosło tutaj ocenę. Mimo że to Lidia wyszła na główny plan w całym opowiadaniu, Monika też miała coś do powiedzenia, Dominik nie był tylko dodatkiem do tego wszystkiego, dopełniał całość, nadając jej przyjemny kształt dopracowania. Bohaterowie to zdecydowanie najmocniejsza strona Twojego opowiadania.

Opisy: 2/5
Skupiasz się na przeżyciach wewnętrznych, a tam, gdzie ich nie ma, są dialogi. Brakuje mi takich zwykłych opisów szarego dnia, gdzie gołębie paskudzą dosłownie wszędzie, samochody jeżdżą z napisanym „umyj mnie” na masce, a niebo szczerzy się białymi kłębiskami chmur. W dodatku te „ciemnowłose” i „jasnowłose” w pewnym momencie wyciskały ze mnie ból pośladków, może schudły od tego? Moim zdaniem, jeśli zachowasz tę proporcję między dialogami i opisami, to opowiadanie na tym dużo zyska. Poza tym można z powodzeniem wpleść refleksję w opis miejsca, gdzie, na przykład, była Lidia. Albo umiejscowić bohaterów w godnym opisu miejscu i już jest urozmaicenie. Żeby coś stworzyć, musisz mieć bazę, a tutaj jej nie ma. Trochę więcej kreatywności, pobaw się słowem, zakrzyw nim rzeczywistość. Wiem, że potrafisz, wystarczy chcieć.

Dialogi: 4/5
One, zaraz po bohaterach, to kolejna najmocniejsza strona Twojego opowiadania. Starasz się, aby każda z postaci miała swój odrębny język, nie piszesz wszystkiego na jedno kopyto, co sprawia, że wiem, czy powiedziała to Marysia, Krzysiek, a może kot sąsiadki po kocimiętce. Bardzo dobrym pomysłem było napisanie „dobła”, aby wzmocnić realność sytuacji, w której Lidia jadła ciasto. Głównie jednak spodobały mi się problemy poruszane za ich pomocą. Nie były nudne, traktujące tylko o codziennych bzdetach jak krótka wymiana zdań z koleżanką, gdzie jest teraz lekcja. Za ich pomocą zadawałaś nie tylko pytania bohaterom, ale też pośrednio czytelnikom. Podsumowując: dialogi są na wysokim poziomie, nie czuć od nich zatęchłym drewnem, są dopasowane i spójne co do całości. Jedynym problemem jest zły ich zapis, ale nie będę zajmować się tym w tym podpunkcie.

Fabuła: 3,5/5
Tutaj miałam duży dylemat. Jest u Ciebie wiele retrospekcji, które kreują fabułę, za to akcja miała niekiedy zastój większy niż ślimak na pustyni. Nie dziwota, gdyż połowa treści rozdziałów to rozpamiętywanie przeszłości i refleksje z tym związane, a reszta to rozmowa Lidii z Dominikiem, Moniką i rodzicami czy kartki z pamiętnika Moniki. Z jednej strony to dopiero pięć rozdziałów, niekiedy utwory Pink Floydów potrzebowały więcej czasu, żeby się rozkręcić. Z drugiej zaś zauważyłam pewien schemat: dialog, wtrącenie historii/retrospekcji, dialog, historia/retrospekcja. Czasem tylko zaburzałaś kolejność. Nie nastąpił praktycznie żaden poważniejszy zwrot akcji. Ogólnie więc rzecz biorąc, Twoje opowiadanie pod względem fabuły jest dobre, ale jeśli chcemy dołożyć do tego akcję, to już tak kolorowo nie jest.

Oryginalność: 4,5/5
Obyczajowych opowiadań jest od metra. Od trzech metrów. Wątki miłosne są wszędzie, nawet w mojej herbacie, która ostygła po „gorrrącym” zalewaniu... wrzątkiem. Dlaczego więc postanowiłam przyznać tyle punktów? Refleksja. Ścisnęłaś mojego orzeszka, przekręciłaś dwa razy, porzucałaś trochę o ścianki mojej mózgoczaszki i zapoczątkowałaś przemyślenia, które gdzieś pływały między czytaniem Twoich postów. Przede wszystkim jednak ogromne brawa za wstawki, które były twórczością Lidii. Przewracały one całą płaszczyznę rozdziału, zmuszając na spojrzenie z ich perspektywy, co wciskało mnie w fotel. Grzechem i ogromną głupotą byłoby brak nagrody za nie.

Poprawność: 5/10
Natykam się po raz kolejny na zły zapis dialogów i problem z przecinkami, a gdzieś bokiem przeciskają się u Ciebie literówki. Spoglądając na kartki, na których błędy zaznaczam na czerwono, naprawdę nie zauważyłam ich spadku, co oznacza, że w trakcie pisania Twoja poprawność nie uległa widocznej poprawie. Generalnie więc wszystkie są do poprawy. Z drugiej strony uważam, że po pięciu rozdziałach i prologu długości chomiczego ogona nie można wymagać diametralnego postępu. Przechodząc jednak do meritum sprawy…

…interpunkcja:

„Może, dlatego, że przestała czekać i zatraciła swą nadzieję na jakąkolwiek poprawę”. Sprzątnij przecinki i jeden daj…
„Ciemnowłosa uwielbiała ten zespół, lecz ta piosenka, a dokładnie jej fragment [,] wydobywał z niej wszelkie uczucia”. …tutaj.
 „Blizny po żyletce ciągle były widoczne, mimo, że Lidia już od dawna nie kaleczyła siebie samej”. Weź przecinek po „mimo”, ponieważ wyrażenia „mimo że” nie oddzielamy.
 „Niestety, on odszedł [,] tak jak w zwyczaju mają przedstawiciele płci męskiej”. No panowie to się teraz obrażą, kobiety nie są lepsze. I w dodatku jedna zapomniała przecinka.
„Tata udaje, że nic się nie dzieje, chociaż czasami w nocy słyszę, że nie może spać i przesiaduje [,] wyjadając wszystko co się tylko da z lodówki”. Przecinek przed imiesłowem kończącym się na –ąc musi pojawiać się zawsze.
„Kiedy skończył swoją wypowiedź [,] spojrzał się na swoją koleżankę i serdecznie się do niej uśmiechnął”. Spojrzał się? Że spytam idiotycznie – co? Spojrzał na swoją koleżankę, „się” jest niepotrzebne; przecinek jednak już tak.
 „Lidia tęskniła za babcią i dopiero teraz zrozumiała tęsknotę babci Elżbiety, za swoim mężem”. To zdanie jest trochę nie po polsku. Lidia tęskniła za babcią i dopiero teraz zrozumiała jej tęsknotę za mężem.
„Kiedy Ela była w ciąży, mimo, że ich sytuacja materialna była w bardzo kiepskiej kondycji [,] to Zbigniew nie pozwalał jej wykonywać żadnej pracy”. Już wyobrażam sobie tę biegnącą Sytuację Materialną, która ledwo zipie… Wystarczyło napisać, że ich sytuacja była bardzo kiepska. No i w dodatku znów skubnęłaś nie ten przecinek, co trzeba.
 „Lidia sądziła, że wiele rozmów i opowieści, które dawała jej babka [,] powinna zostać przekazana jej pokoleniu”. Nie można „dawać” opowieści. Lidia sądziła, że wiele jej rozmów i opowieści, które przekazywała jej babka, powinny usłyszeć kolejne pokolenia.
 „Lidię można było określić, jako osobę zbyt uczuciową, lecz nie w relacjach rodzinnych. Swojej matki się bała, lecz to był tylko strach, niepołączony z żadnymi emocjami”. Nie, nie, nie. Moim zdaniem, powinnaś napisać to tak, żeby nie było powtórzeń i zbędnych przecinków. Lidię można było określić jako osobę zbyt uczuciową, lecz nie w relacjach rodzinnych. Swojej matki się bała, był to jednak tylko strach niepołączony z żadnymi innymi emocjami.

Jak widzisz, jest tego ogrom, a w dodatku to tylko część tego wszystkiego. Nie chcę Cię zamęczyć błędami, które popełniasz w dialogach, bo tego jest trzy razy więcej, niż wymieniłam w interpunkcji. Posilę się więc tylko jednym bądź dwoma konkretnymi dialogami i wyślę Cię z kartką do eKorekty24.
„- Ale to jego zachowanie czasami mnie drażni [.] – Lidia przegryzła nerwowo wargę [.] – chciałabym, żeby sprecyzował to wszystko, co jest między nami. Tylko on tego nie robi. A jeśli on nic ode mnie nie chce, to chce [,] żeby powiedział, że jesteśmy na relacjach przyjacielskich”. Misz-masz błędów. Po pierwsze brak kropek, które trzeba dać tam dlatego, że didaskalia nie określają sposobu wypowiedzi (mruknęła, syknął, krzyknęli…). W dodatku, nie są one wtrąceniem, które rozrywa jedno zdanie na dwa mniejsze. Dokładamy jeszcze: „chciałabym” wielką literą, drugie „chcę” z ogonkiem.
„- Wybacz, zapomniałem, że dla ciebie najważniejsze są uczucia [.] – jego ton głosu sprawiał wrażenie, że był zadowolony z tego faktu [.] – ale to dobrze. Wszędzie są sami ludzie, dla których się one nie liczą, a tacy jak ty są wyjątkowi”. Tutaj ta sama sytuacja, co powyżej. W pakiecie brakuje nam „ale” wielką literą.

Reszta błędów, których kategorii nie ma sensu wypisywać
„Pamiętam, że gdy było źle, zawsze się modliłam i to podnosiło mnie zawsze na duchu, że nie jestem do końca sama w tym wszystkim”. O jedno „zawsze” za dużo.
„- Przygotowuje cię na coś wielkiego – stwierdziła, lecz po chwili zrezygnowała z swojego stwierdzenia [.] – oh [,] nie zadawaj mi tak trudnych pytań (…)”. Uno, „ze swojego”, nie „z swojego”. Dos, „och”, nie „oh”, dodatkowo powinno to być zapisane wielką literą. Tres, pogubiłaś znaki interpunkcyjne.
„Rzeczywiście, wtedy często nie wierzyła w jakąkolwiek poprawę, lecz niespodziewanie ona nastąpiła. Może, dlatego, że przestała czekać i zatraciła swą nadzieję na jakąkolwiek poprawę”. Drugie zdanie mamy już wytknięte wyżej, jeśli chodzi o przecinki. Tutaj problemem jest powtórzenie.
 „Nie raz zdarzyło się, że przez to ubrane było zbyt niezbyt ładne i niestarannie”. A to co za hybryda? Nieraz zdarzyło się, że przez to ubranie było niestarannie i niezbyt ładnie.
 „Ponownie dziewczyna położyła się na łóżku, ale zanim to uczyniła, ponownie włączyła swoją ulubioną piosenkę”. Ponownie dziewczyna położyła się na łóżku, ale zanim to uczyniła, znów włączyła swoją ulubioną piosenkę.
„Twierdziła, że jest dziewicą, ponieważ była ją psychicznie”. „Nią”, nie „ją”.
 „Usiała na murku i spojrzała na szybkę telefonu, odczytując godzinę”. Co usiała? Pszenżyto czy owies? Usiadła. W dodatku uważam, że trochę lepiej brzmi „spojrzała na ekran telefonu”.
 „To była ta zła przyszłość, do której nie należy wracać”. Przeszłość.
„(…) mam do gotowania wie lewe ręce”. Dwie lewe ręce.
 „Podobno, Judasz również był obdarzony ognistym kolorem włosów. W momencie, gdy chłopak o właśnie tym kolorze włosów zagadał dziewczynę w sklepię, spojrzała na niego niechętnie”. Podobno Judasz również był obdarzony ognistym kolorem włosów, więc w tym momencie, gdy rudy chłopak zagadał dziewczynę w sklepie, spojrzała na niego niechętnie.
„(…) wieku siedzących na stoliku obok”. Chyba chodziło Ci o „siedzących przy stoliku”.
 „Zciągnęła”. Ściągnęła.
„Niemieliśmy”. Nie mieliśmy.
„Kogo ja oszukuje”. Kogo ja oszukuję.
„Pierwszą myślą młodej Kobiety”. „Kobiety” małą literą.
„(…) może to tylko była z ról (…)”. Może to tylko była jedna z ról.

Nie jesteś noga w ortografii. Po prostu nie sprawdzasz dokładnie tego, co piszesz. Naucz się interpunkcji, gdy w zdaniu występuje imiesłów, bo zauważyłam, że z tym masz największy problem. To samo z dialogami, interpunkcję w nich trzeba umieć. Jeśli nie jesteś czegoś pewna – sprawdzaj to, Internet jest pełen słowników, poradników i tak dalej. Pomijając to, nie jest najgorzej, więc głowa do góry i nic, tylko ćwiczyć.

Detal


Dodatki: 5/10
Wielkim plusem jest to, że nie użyłaś białego koloru czcionki, tylko na tyle jaśniejszą od tła, że da się czytać bez palpitacji wzroku i wylądowania w trybie natychmiastowym u okulisty jako krytyczny przypadek. Prawostronny układ odbieram jako ukłon w moją stronę, dużo lepiej się czyta. Spojrzałam na menu i po kolei przeglądnęłam każdą podstronę. Po przeczytaniu „Informacje” zaczynam się zastanawiać, po co ludzie umieszczają opis swojego opowiadania. Twój mogę jeszcze zrozumieć, bo nie zawiera w sobie całości utworu skróconego do kilku zdań, więc niech sobie tam siedzi i nikomu za bardzo nie zawadza, a czasem wręcz pomaga. Największy jednak podziw czuję po przeczytaniu zakładki „Panna Vreles”. „Witaj, nazywam się Paranoja. Jestem mgłą, różą, sercem, apokalipsą. Nasycam się krwią, bólem. Jestem zła, każdy oddech kończy się cierpieniem spełzającym z oczu najpiękniejsze barwy życia”. Coś pięknego i, przede wszystkim, niekonwencjonalnego. Później z zapałem włączyłam wszystkie linki, które masz w „zaprzyjaźnieni” i… zapchał mi się komputer. Jeden na pewno nie działa, tylko nie pamiętam, który, a nie chcę znowu być katem dla mojego biednego laptopa. „Szablon” prowadzi donikąd, więc zamiast trzymać trupa na widoku i pozwalać, żeby unosił się od niego nieprzyjemny smrodek, załatw to jakoś po cichu, bez świadków. Żadnych nadprogramowych obrazków się nie doczekałam. Szału nie ma, biedy nie klepiesz, więc fifty-fifty i wszyscy są zadowoleni.

Dodatkowe punkty: 1/5
Za nakłonienie mnie do refleksji, które porzuciłam dawno, dawno temu.

Podsumowanie: 39/60
Ocena: dobra

Myślę, że ocena jest sprawiedliwa. Brakowało mi opisów, a poprawność też domaga się dopieszczenia. Mimo to dziękuję za wspaniały czas spędzony na Twoim blogu, Vreles. W końcu poczułam, że są ludzie, dla których nie liczy się tylko i wyłącznie pójście w życiu po linii najmniejszego oporu.


*Jedna z rodzin w „Grze o Tron”.

10 komentarzy:

  1. " ...czy po prostu numerki w kolejce po pomysły się skończyły." Tam chyba powinno być "bo", a nie "po"? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesteti, Marzi, tam powinno być "po". Gdyby przed "kolejce" pokazałby się przecinek, to wtedy ze spokojem możesz wypomnieć mi literówkę. Ale i tak dziękuję za wskazanie małej nieprawidłowości ;).
      Pozdrawiam!
      Phantom

      Usuń
    2. Możliwe, że źle zrozumiałam zdanie, dziękuję za odpowiedź i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Bardzo dziękuje za ocenę, ale ocenianie od dawna zawieszonego bloga, do którego nie wracam wydaje się bezsensowne.
    Ciężko mi zrozumieć co miałaś na myślisz pisząc w estetyce o kciuku i stronie, do czego to zmierzało ?
    Nie podoba mi się Twoje stwierdzenie, że po co szerzyć własną historię. Z takim podejściem, nikt daleko nie zajdzie. Co z tego, że większość tak zrobi? Liczy się ta jednostka, która się przeciwstawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz mi taką zwłokę w odpowiedzi na Twój komentarz.
      Droga Vreles, podczas takiego długiego czasu oczekiwania na ocenę często zdarza się, iż blogi przestają działać. Jednak dopóki nikt nie zgłosi u nas rezygnacji, jego blog ciągle widnieje w kolejce i nie ma bata, musi być on oceniony.
      O kciuku potraktuj to jako wplecenie moich powiedzonek w całość.
      Ciągle zastanawia mnie, w którym miejscu napisałam "po co szerzyć własną historię"? Jeżeli tak to odczytałaś to pokornie przepraszam, nigdy nikomu nie zabraniałam pokazywania swojego kunsztu.
      Dziękuję za odpowiedź i życzę miłego dnia!

      Phantom

      Usuń
  3. Ocena przyjemna i bardzo ładnie napisana, choć brakuje mi tych "docinków" (brakuje mi teraz słowa), które są tak charakterystyczne dla Opieprzu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za taką zwłokę, jednak Blogger mnie nie lubi i nie zaakceptował wcześniej mojego komentarza.
      Bardzo dziękuję za pochwałę, podbudowało mnie to :).
      Jeżeli chodzi o docinki, niektóre oceny nie powinny zawierać zbyt wielu takich ciętych ripost, a ta do nich należy. Twierdzę, że akurat ten blog jest zbyt poważny, żeby można w jego ocenie umieszczać takie perełki. Ale i tak dziękuję za sugestię :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Baaardzo miło czyta się Twoje oceny Phantom, masz przyjemny styl pisania :) Jedyne zastrzeżenie jakie mam to "niedopasowała", gdyż z tego co sprawdziłam powinno to być oddzielnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że masz rację. Punkcior!

      Usuń
    2. Niedopatrzenie, mea culpa. Bardzo dziękuję za tak miły komentarz, połechtałaś moje małe ego ;).

      Usuń