Święta, święta i po świętach.
Śniegu póki co nie widać, a wieje jakby miał się skończyć świat. Może
mieszkańcy Helliady coś z tym zrobią? Kto wie, kto wie…
Estetyka
Pierwsze diabły za płoty: 7/10
No normalnie ostatnio to się
ta siódemka do mnie przyczepiła, moi drodzy Państwo. „Pszypadeg? Nie sondze”.
Tym razem do bębna losującego wpadła Helliada, której autorem jest Marvyanaka.
Mogę do Ciebie mówić Marv? Mniej błędów popełnię przy pisaniu Twojego pseudonimu.
Tak więc, Marv, z całkowicie neutralnym humorem wpisuję bardzo prosty i
chwytliwy adres do wyszukiwarki. Na belce nie widnieje nic. Totalnie nic, cero, null, zero, kaput przez but. A nie, przepraszam! Jest Helliada. I
tyle. Krótko, zwięźle, bez przelotu i polotu. No ale później… kłaniajcie się
narody, właśnie ujrzałam chyba najlepiej skomponowany nagłówek z tłem
zewnętrznym! Postacie na nim kojarzą się jednoznacznie z tym, co wisi na
niewidzialnych sznurkach nad nimi. „Helliada, miasto między niebem a piekłem” –
to prawie jak Sosnowiec. Bez urazy dla ludzi z Sosnowca, chylę czoło przed
Wami. Postacie są narysowane tak przyjemną dla oka kreską, i, mimo że są dość
chude, mają swój urok. I idylla by trwała w najlepsze, gdyby nie reszta
szablonu… O ile dobrze kojarzę, to jest skrót CSS, który pozwala na
wyśrodkowanie menu i sądzę, że powinnaś się z nim zaprzyjaźnić. Nie, żeby to
była jakaś dyskryminacja dla lewaków, po prostu jestem z tych, który lubią mieć
wszystko poukładane. Tak więc twierdzę, że o ile góra to cud, miód i barszcz z
uszkami, to dół już nie może się tym tytułem poszczycić.
Załatwiłaś mnie doszczętnie.
Właśnie, moi drodzy czytelnicy, Phantom dostała małego ataku serca, który
połączył się z wytrzeszczem oczu. Marv (tak, ta Marv) jest autorką nagłówka.
Kobieto, właśnie kupiłaś los na loterii i wygrałaś moje serce. Wiem, że te
trzydzieści milionów byłoby lepszą nagrodą, ale to taka akcja charytatywna
„przygarnij Phantom”. Naprawdę jestem bardzo zaskoczona tym faktem i to podnosi
Twoją punktację. Tak więc, Marv, przyklejamy siódemeczkę za genialny nagłówek,
dobry adres i jako takie prezentowanie się na tablicę. Trójkę zabrał dół
szablonu z takim nieco bezmyślnym powieleniem adresu w belce i pobiegli w siną
dal. Goń ich i może uda Ci się skompletować resztę punktacji do okrągłej
dziesiątki.
Posty
Treść:
Rozdział pierwszy - Volitat
plumis
Poznajemy tutaj małego
diabełka imieniem Luigino, jego siostrę, której imienia nie wolno wymawiać (a
tak serio to Sophia), anielicę Eldę, która od początku do końca kojarzy mi się
z Erzą z „Fairy Tail” („hińskie bajki”, macie prawo nie kojarzyć) i wielkiego
diabła, który rozwala ludzkie miasto niczym Godzilla. Lui ze studiowania
nudnych ksiąg trafił aż na Ziemię, oczywiście wykorzystując swój urok osobisty
do przekabacenia na swoją stronę trochę przygłupawego strażnika portali między
światami. Ląduje w nieznanym mu miejscu i natrafia na Wielkiego i Okrutnego
Diabła, z którym walczyła Mała i Wredna anielica Elda. Rachu-ciachu, już mają
go w garści, kiedy nagle wszystko poszło nie tak, jak przewidywali.
Mam tutaj małe, ale nurtujące
mnie zastrzeżenie. Wspomniałaś, Marv, na samym początku rozdziału, że Luigino „(…)posiadał jeszcze umysł przeciętnego ośmiolatka”. Kiedy
jednak czytałam jego wypowiedzi - skromne bo skromne, ale jednak - nie
odczułam, aby mówił to ośmiolatek, a raczej już trzynasto-, czternastolatek. Ja
wiem, że to diabeł, one inaczej się rozwijają i tak dalej, ale skoro posiadał
umysł przeciętnego ośmiolatka, to powinien wysławiać się jak przeciętny
ośmiolatek, a teraz (i przede wszystkim w późniejszych rozdziałach), nie da się
tego odczuć.
Rozdział trzeci - Simplicibus
Derbis
Kiedy nasza para odmieńców
zapłaciła za swoje karygodne zachowanie dużo łagodniej niż powinni, dziękują
niejakiemu Shiro, który uratował ich od zemsty jego ojca. No, ale żeby nie było
tak ładnie i pięknie, uwalnia tylko anielicę, zostawiając Lui na służbie przez
jego zdradę co do reszty diabelskiej rasy. Elda jednak nie należy do aniołów,
które cieszą się z tego, co mają i idą w stronę światła, więc dziarsko wstawiła
się za małym Luigino, przypłacając to niemalże życiem. Dodatkowo trzeba
zaznaczyć, że coś między Shiro i Eldą się klei. Może połączą ich miłosne więzy
z Super Glue?
W Twoim opowiadaniu znajdę to,
czego dotychczas mi brakowało – idealną równowagę między opisami a dialogiem,
właśnie taką Helliadę. Nie szczędzisz informacji na temat wyglądu bohaterów,
miejsca, w którym przebywają ani tego, co wokół nich się dzieje. Dialogi zaś…
no dialogi to prostu zwalają mnie z nóg! Każda, ale to każda postać ma swój
odrębny sposób mówienia, używają innego słownictwa. Elda jest dociekliwa i
wredna, Luigino opryskliwy i nieokrzesany, a Shiro opanowany, zimny jak facjata
Eskimosa, a sam wypowiada się z kulturą i wyższością. Nawet bez didaskaliów
byłabym w stanie odróżnić, która postać co mówi. Jednak jest mały problem,
który nie dotyczy kwestii bohaterów tylko zapisu całego dialogu. Nie używasz
praktycznie w nich kropki, w żaden sposób nie kończysz didaskaliów. Po prostu ich
zapis to jak wypadek, który zalicza się do natychmiastowej interwencji na stole
operacyjnym.
Rozdział piąty - Adhibe
rationem difficultatibus
Tutaj następuje tak zwany
przestój akcji na rzecz poznania bliżej bohaterów. Mówiąc prościej i Twoimi słowami:
„to kolejne 6 stron A4 o niczym”. Veto! Dzieje się, bo rozwiązujesz zagadkę
Ochów i Achów, przez które ojciec Shiro roztrzaskuje telefon. Przez te dwa
rozdziały poznajemy siostrę Shiro - Kiniro, jego matkę Mikę, Erotycznego
Dostawcę Energii Elektrycznej Silencio oraz jego złotą rączkę (bez podtekstów
proszę!) o imieniu Kuuhaku - pieszczotliwiej Kuu. Lawirujesz między wszystkimi
bohaterami, łącząc to w dość spójną i ciekawą całość. Wybuchów i pościgów za
bardzo nie ma… No dobra, piekielne rodzeństwo skakało sobie do gardeł, Mangetsu
rozwalał telefony i palił meble, a Luigino chcąc przekonać swoją siostrę o
prawdziwości jego historii życia, odnalazł w Helladzie Eldę i rzucił się na
nią, ściskając jej płuca od zewnątrz.
Przez te dwa rozdziały
dowiedzieliśmy się wielu szczegółów o Twoich bohaterach, dzięki czemu nie
operujemy papierowymi postaciami w papierowym świecie. Nieraz ryknęłam
śmiechem, kiedy akcja nabierała nieco tempa; wszystko było takie lekkie i
przyjemne do czytania, że nawet nie jesteś pewnie tego świadoma. Może dla
innych byłoby to tylko kolejne głupiutkie opowiadanko, ale dla mnie jest to coś
więcej. To opowiadanie, które jest napisane tak świetne, że chyba tylko skrajni
pesymiści nie wyczuliby w nim tej przyjemnej głębi pozytywnie nastrajającego
humoru.
Rozdział szósty - Drosera
rotundifolia
Powiem Ci, masz rozrzut jak
mina przeciwpiechotna. Elda ze zniszczonego przez Kuu mieszkania (podbierała
nielegalnie prąd z elektrowni Silencia i dostała wciry, łobuz mały) znalazła
się w perłowych komnatach Shiro. Notabene Twoja mała sugestia co do trzeciego
akapitu, który zobrazowałaś genialnym gifem, po prostu zwaliła mnie z nóg, mimo
że siedziałam. Ten rozdział był z jednej strony jak kubeł zimnej wody dla
anielicy, a z drugiej przywaliłaś ją dwoma tonami cukru i polałaś hektolitrem
miodu. Normalnie nie nadążałam z wycieraniem, bo słodycz wylewała się z ekranu.
Końskie zaloty Shiro i Eldy były takie nieporadne, że aż mi się cieplej na moim
skamieniałym sercu zrobiło. Akcja powoli się wykluwa, może w kolejnym rozdziale
będzie coś konkretniejszego.
Rozdział siódmy - Ego te
protegam
No i dobiegliśmy do końca
Twoich rozdziałów. Tutaj wszystko uwija się jak w ukropie, by przygotować bal,
diablice z anielicą stroją się, mężczyźni przywdziewają smokingi, sala u
Silencia lśni i ślini się wszystkimi pysznościami światów. Skręca mnie, by się
dowiedzieć, co stanie się, kiedy Elda i jej prześladowca Kuu spotkają się na
jednym balu, ale niestety od maja ni widu, ni słychu u Ciebie.
Wiele słów nasuwa mi się po
lekturze Twojego opowiadania. Przede wszystkim chylę czoło przed opisami i
różnorodnością dialogów, kreacją świata i bohaterów. No i długość rozdziałów
była naprawdę zadowalająca. Szkoda, że z ogromnego impetu, z jakim zaczęłaś na
samym początku, prawie nic nie zostało. Pomimo tego opowiadanie rokuje naprawdę
świetnie i modlę się, byś odzyskała wenę i zaczęła pisać, bo wciągnęłaś mnie i
to chyba najlepsze potwierdzenie Twojego kunsztu.
Kreacja: 9,5/10
Marv - to, co wykluło się w
Twojej głowie, jest obłędne. O ile idea wykorzystania diabłów i aniołów to
pomysł, który powielany jest niemal tak często, jak wampiry i wilkołaki, Ty skorzystałaś
z tego w nieco bardziej zawiły i niekonwencjonalny sposób. Twoje złe i
bezwzględne diabły czują i kochają jak normalni ludzie (no może temperamenty są
czasem bardziej ostre), a anioły mają w sobie nieco wredoty i opryskliwości.
Stworzyłaś kilka głównych postaci, a każda z nich posiada inny charakter,
inaczej się wysławia, ma inną mentalność, inaczej się zachowuje. Takiej
umiejętności nie powstydziłby się żaden zdolny i dobrze rozwijający się pisarz.
Dodatkowo zachowujesz równowagę między dialogami i opisami, i chyba do
znudzenia będę powtarzać, że to umiejętność niemal niezbędna, jeśli chce się
napisać opowiadanie/powieść, która będzie miała w sobie wszystko, żeby nasycić
czytelnika. Twoje opisy świata przedstawionego są genialne, nie sępisz
informacjami na temat uniwersum, które stworzyłaś i to naprawdę jest godne
pochwały. Jak dla mnie kreacja jest niemal idealna, i jedyne, do czego mogę się
przyczepić, to ta nieścisłość w określeniu Luigina, o której napomknęłam przy
rozdziale pierwszym. Czasem czułam się nawet niezbyt kompetentna, aby móc Cię
oceniać, i to nie jest bezpodstawne słodzenie.
Opisy: 5/5
Moja droga, najchętniej w tym
podpunkcie bym zamilkła. Jak to mówią, mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Problem
jest taki, że mi za gadanie płacą (żartuję, jestem tutaj z własnej woli i w
dodatku pocę się za frajer, przez co świecę pustkami w kieszeniach), więc coś
powiedzieć muszę. Widać u Ciebie rozbudowane słownictwo, w Twoich opisach jest
coś, co mnie pociąga i to nie jest linka holownicza. Nie udziwniasz ich, nie ma
przerostu formy nad treścią, ale też nie skąpisz i to jest najpiękniejsze. Starasz
się odwzorować wszystko, co zdołałaś wymyślić i przełożyć to na nasz polski
język i w stu procentach Ci się to udało.
Dialogi: 5/5
To, co najbardziej podoba mi
się w Twoich bohaterach, to właśnie sposób ich mówienia. Już pal licho to, co
mówią, ale jakich słów używają i jak to potem wygląda… Mnie się to troszkę już w
głowie nie mieści. Jestem naprawdę pełna podziwu dla Ciebie i jedyne, co mogę
powiedzieć, to rób tak dalej i na pewno Twój warsztat będzie jeszcze lepszy niż
dotychczas. Jedyne zastrzeżenie jest do ich zapisu, ale z tym wymęczę Cię w
poprawności.
Fabuła: 3,5/5
No tutaj ciastek nie ma, Marv.
Ewidentnie widać, że nie wiesz, w którą stronę Twoje opowiadanie powinno
zmierzać. Odwlekasz pewne rozwinięcia akcji na dalszy plan, bo nie jesteś
pewna, czy to jest to, o co Ci chodzi. Mogę się oczywiście mylić, ale odczuwam,
jakbyś jeszcze nie odnalazła celu Twojego opowiadania. Jeśli chodzi o główny
wątek to jest on prosty, a wątki poboczne i tak do niego zmierzają. Ale żeby
nie było, że czytałam po łebkach, jest coś, co mnie zaintrygowało. Mianowicie
osoba, która - jak się domyślam - jest „zasilaniem” dla całej elektrowni
Silencia, i która chciałaby zebrać swoje szanowne cztery litery i wydostać się
okablowanego bunkra, w którym przebywa. Powinnaś w ten trop uderzać, bo jest
on, według mnie, chyba najciekawszy.
Poprawność: 7/10
Wysyłam Cię na męki piekielne
za to, co wyprawiasz z Twoimi dialogami. O ile interpunkcja jest na wysokim
poziomie, z ortografią to chyba razem pijecie, to zapis dialogów jest na Ciebie
obrażony i już szykuje plan zemsty.
„- Zamknij się.
Nie czas na to. Tylko przeszkadzasz. I niepotrzebnie się narażasz [.] -
słowotok lał się z ust dziewczyny, wściekłej i przejętej [.] – Myślisz, że jak
jesteś po tej samej stronie, co ten brzydal, to on daruje ci życie? To się
mylisz. On niszczy wszystko co spotka na swojej drodze”. Moja droga, chyba po raz
trzeci wykorzystam ten sam link, ale jest on po prostu świetny, bo najbardziej
łopatologicznie wytłumaczy Ci zasady interpunkcji w dialogach. Ja Ci tylko
pokrótce wspomnę o Twoich błędach.
Kiedy didaskalia określają
sposób, w jaki sposób dana osoba się wypowiedziała, po jej kwestii nie dajemy
kropki, a didaskalia zaczynamy małą literą:
- No chyba sobie żartujesz ze
mnie – krzyknął, gestykulując żwawo rękoma.
Jednak przy określaniu co dana
osoba zrobiła, mówiąc tę kwestię bądź coś niezwiązanego ze sposobem wypowiedzi,
po kwestii dajemy kropkę, a didaskalia zaczynamy wielką literą.
- No chyba sobie żartujesz ze
mnie. – Odwrócił się na pięcie i zmierzał w stronę drzwi.
- Nie, to całkowita prawda. –
Jej oczy zalśniły w świetle rażącej jarzeniówki.
Kapiszi? Jak nie, to łap
poradnik i ćwicz, moja droga, ćwicz!
Małe chochliki psujące tekst:
„Nie był ani specjalnie sprytny, silny, czy wysoki”. Bez drugiego przecinka.
„Pokój wchodzący w skład takiego domu, ciemny i oświetlony jedynie
jarzeniówką [,] łatwo było zamienić w śmietnik”.
„Brudne bloki, sypiące się domy oraz rynsztoki pełne tego [,] o czym nie
warto wspominać, a wszystko to z szarego kamienia”.
„Luigino z szerokim uśmiechem na ustach przebiegł przez stanowisko
kontrolne, skręcił korytarzem [,] a później stanął przed masywnymi
drzwiami”.
„Zamiast trafić
do pełnego życia miasta trafił... no właśnie [,] gdzie?”.
„- O matko..
słyszałem [.] – Lui odczuł nagłą potrzebę, by usiąść, w przeciwnym wypadku
straciłby równowagę”. Moja droga, kropki lubią być albo solo, albo w trójkę.
„Mimo wszystko,
miał w sobie coś na kształt dumy”. A tutaj ten przecinek jest niepotrzebny.
„- Ah, przestań, gdyby nie on [,] to byśmy nie żyli [.] – dziewczyna
pacnęła rudzielca w głowę [.] – Właśnie... Dlaczego to zrobiłeś? I co
zamierzasz?”. „Ach”, nie „ah”, „dziewczyna” wielką literą.
„... Nie pamiętał [,] kiedy”.
„Jadalnia była kolejnym z
wielu niesamowitych miejsc w tym
pałacu. Kolejne pomieszczenie o niesamowitej,
ogromnej przestrzeni (…)”. Powtórzenie.
„(…) zasilała trzy ćwierci
Piekł i nie tylko [,] od kilkuset lat,
przynosząc ogromne dochody (…)”. Bez przecinka po „lat”.
„Jakąś złośliwą,
nieposkromiona radość dawała mu myśl o własnym zgodnie. Ten, który zgotował mu
taki los, wreszcie zrozumie wartość jego egzystencji”. „Nieposkromioną” i
„zgonie”, a nie „zgodnie”.
„Kiedy nad ranem Elda zdecydowała się jednak przespać (…). Kiedy elektroniczny zegarek wskazywał
godzinę siódmą rano (…)”.
„– Wypuszczę cię wolno [,]
aniołeczku [.] – teraz Kuu rozsiadł się na jej jeszcze ciepłym łóżku [.] – Masz
trzy dni. Jak do ciebie przyjdę, masz oddać całą należność za elektryczność [,]
którą ukradłaś. A że jestem dzisiaj w nastroju, to będzie tylko tysiąc złotych
monet”. Sądzę, że to „teraz” jest niepotrzebne, bo wtedy czasy się nie
zgadzają.
„Ah, tutaj jesteś”. Ach.
„Nie czekał na odpowiedź, pozytywną czy
odmowę”. Albo zabierasz przecinek, albo zmieniasz „odmowę” na „negatywną”.
„Nawet zauważyłem [,] że
kelnerzy stoją równo od linijki przy posiłkach!”
„Wystarczą trzy minuty w
łazience i jestem gotowy, nie to [,] co niektóre tutejsze pokojówki”.
„A te coś po prostu blokuje nasze moce”. To coś.
To są błędy z siedmiu
rozdziałów, dwudziestu ośmiu stron czcionką Calibri 11. To naprawdę niewielka
ilość. Większość to zwykłe literówki, niedopatrzenie - nic specjalnego. Masz
bardzo dobrze wyćwiczoną ortografię i interpunkcję, to się chwali, naprawdę.
Oby tak dalej!
Detal
Diabelskie czary-mary: 8/10
Przede wszystkim zamiatam
włosami podłogę przed Tobą za Twoje prace, które wstawiasz na koniec rozdziału.
Są takim miłym dodatkiem do całości i - co najlepsze - pokazują kolejną stronę
Twojego artyzmu. Wymęczyłam każdą podstronę Helliady i zaśmiałam się przy
krótkim opisie Silencio: „ulubione: seks, dużo seksu”. Jak przeszłam na link do
Deviantarta, to aż się przeraziłam, ile postów mam do nadrobienia. Jednak to,
co nastąpiło przy zakładce Youtube, przerosło moje oczekiwania. Piosenka, która
jest jako Twój „main” na profilu wessała mnie jak gąbka wodę. Jest naprawdę
świetna i przez nią gwałcę „powtórz”.
Czcionka jest czytelna, tylko
trochę drażni mnie, że tekst nie jest wyjustowany i z prawej strony wygląda,
jakby go przykosiła zepsuta kosiarka. Ciekawym pomysłem są sentencje napisane w
języku japońskim, a poniżej ich zapis w normalnym alfabecie. Tylko błagam –
ustaw jeden post na głównej, są wystarczająco długie, a jak jest ich święta
trójca, to wszystko się rozciąga jak lateksowe gacie na hipopotamie. Ogólnie
więc rzecz biorąc, to Twój blog nie świeci pustkami, są ciekawe dodatki, interesujące
zakładki i panuje względny ład, więc taka punktacja jest chyba dla Ciebie
zadowalająca.
Dodatkowe punkty: 3/5
Za świetnie spędzony czas,
niebanalne pomysły i gifa w ostatnim rozdziale, rozbawił mnie do łez!
Mieszkańcy Helliady zliczyli,
że uzyskałaś punktów czterdzieści osiem
na sześćdziesiąt możliwych, czyli
uzyskujesz ocenę bardzo dobrą.
Jak to mówią, najtrudniej jest
kogoś konstruktywnie pochwalić, szybciej jest go opieprzyć. Ale, pierwsza
piącha w karierze Phantom, oby tak dalej! Marv, kopnął mnie naprawdę ogromny
zaszczyt oceniania Twojego opowiadania. Mam nadzieję, że ocena co nieco
rozjaśniła Ci jakieś niejasności i z chęcią czekam na to, jak znów ruszysz z
kopyta, aby kontynuować historię, bo jest ona warta świeczki. Życzę powodzenia
i pozdrawiam ciepło!
Właśnie 2 dni temu zastanawiałam się, jak tam idzie z "kolejką" na o-pieprzu. I jak na zawołanie, dostaję wieczorem cynk (z poufnego źródła :D ) iż pojawiła się ocena mojego bloga. Jestem nieco zaskoczona tak dobrą oceną, ale narzekać - nie narzekam =3
OdpowiedzUsuńBy sprostować: wszelkie błędy techniczne (szablon, justowanie, kropki) wynikają albo z tego, że nadal nie ogarniam blogspota lub ze starych przyzwyczajeń. No trudno. Co do samej historii: to co zostało spisane, to oficjalna wersja, bo to, co wspólni piszę z moim "wiernym kompanem" zostało przemieszane z dziesiątkami innych opowieści, w związku z czym powstała swoista "Moda na Sukces", w której postaci jest od groma (większość to demony!). I faktem jest, że mało skupiam się na fabule samej w sobie (chociaż pomysłów na rozwinięcie jej jest wiele) i poświęcam uwagę bohaterom samym w sobie, by później rozwinąć motyw każdego po kolei (co też "Bakmonogatari" robi z umysłem! xD ). Bardzo mnie cieszy, że to, co chciałam osiągnąć, wypada dobrze =3
I chociaż, z powodu braku weny, od pół roku nic nie napisałam, to Bóg mi świadkiem, że nie tak dawno poświęciłam pół zajęć z fotografii na swojej uczelni na przemyślenia dotyczące nowego rozdziału. Fabuła tak na prawdę jeszcze się nie rozwinęła i mam zamiar pisać dalej, jak tylko wezmę się w garść.
Pozdrawiam i dziękuję za ocenę =3
Cieszę się, że satysfakcjonuje Cię Twoja ocena, sama również jestem z niej zadowolona ;).
UsuńHa, z takim podejściem mogłaś spokojnie zgłosić się po kilku kolejnych rozdziałach, wtedy miałabym inny obraz Twojej fabuły. Cóż, teraz jak to mówią "już po ptokach", więc serdecznie Cię zapraszam, po spełnieniu wymogów ponownej oceny, do kolejnego opieprzenia ;).
Życzę ogromnej ilości weny i masę dobrych pomysłów!
Szczęśliwego Nowego Roku i dziękuję za zgłoszenie się do nas ;).
Ps. "Bakemonogatari" jest na mojej liście "do oglądnięcia kiedyś-tam", ale sukcesywnie zbieram się do kupy, żeby to oglądnąć, więc trzymaj kciuki ;). Pozdrawiam!
Hmmm "hińskie bajki", a nie powinno tam czasem być "chińskie bajki"? (treść; rozdział pierwszy).
OdpowiedzUsuńAutorce gratuluję piąteczki :)
"Hińskie", "hińskie", toż to internetowy slogan jest ;).
UsuńAaa, rozumiem :) Nigdy się nie spotkałam, zwracam honor :)
UsuńWyborna ocena! Phantom, naprawdę uwielbiam Cię czytać, lubię ten rodzaj humoru :) Gif z szóstego rozdziału powalił mnie na łopatki, uśmiałam się serdecznie :D No i taka mała uwaga:
OdpowiedzUsuń"[...] i która chciałaby zebrać swoje szanowne cztery litery i wydostać się okablowanego bunkra [...]" chyba się "z" zgubiło?
Punkcik :)
OdpowiedzUsuń