Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 29 grudnia 2013

(826) helliada-city

Święta, święta i po świętach. Śniegu póki co nie widać, a wieje jakby miał się skończyć świat. Może mieszkańcy Helliady coś z tym zrobią? Kto wie, kto wie…

Estetyka


Pierwsze diabły za płoty: 7/10
No normalnie ostatnio to się ta siódemka do mnie przyczepiła, moi drodzy Państwo. „Pszypadeg? Nie sondze”. Tym razem do bębna losującego wpadła Helliada, której autorem jest Marvyanaka. Mogę do Ciebie mówić Marv? Mniej błędów popełnię przy pisaniu Twojego pseudonimu. Tak więc, Marv, z całkowicie neutralnym humorem wpisuję bardzo prosty i chwytliwy adres do wyszukiwarki. Na belce nie widnieje nic. Totalnie nic, cero, null, zero, kaput przez but. A nie, przepraszam! Jest Helliada. I tyle. Krótko, zwięźle, bez przelotu i polotu. No ale później… kłaniajcie się narody, właśnie ujrzałam chyba najlepiej skomponowany nagłówek z tłem zewnętrznym! Postacie na nim kojarzą się jednoznacznie z tym, co wisi na niewidzialnych sznurkach nad nimi. „Helliada, miasto między niebem a piekłem” – to prawie jak Sosnowiec. Bez urazy dla ludzi z Sosnowca, chylę czoło przed Wami. Postacie są narysowane tak przyjemną dla oka kreską, i, mimo że są dość chude, mają swój urok. I idylla by trwała w najlepsze, gdyby nie reszta szablonu… O ile dobrze kojarzę, to jest skrót CSS, który pozwala na wyśrodkowanie menu i sądzę, że powinnaś się z nim zaprzyjaźnić. Nie, żeby to była jakaś dyskryminacja dla lewaków, po prostu jestem z tych, który lubią mieć wszystko poukładane. Tak więc twierdzę, że o ile góra to cud, miód i barszcz z uszkami, to dół już nie może się tym tytułem poszczycić.
Załatwiłaś mnie doszczętnie. Właśnie, moi drodzy czytelnicy, Phantom dostała małego ataku serca, który połączył się z wytrzeszczem oczu. Marv (tak, ta Marv) jest autorką nagłówka. Kobieto, właśnie kupiłaś los na loterii i wygrałaś moje serce. Wiem, że te trzydzieści milionów byłoby lepszą nagrodą, ale to taka akcja charytatywna „przygarnij Phantom”. Naprawdę jestem bardzo zaskoczona tym faktem i to podnosi Twoją punktację. Tak więc, Marv, przyklejamy siódemeczkę za genialny nagłówek, dobry adres i jako takie prezentowanie się na tablicę. Trójkę zabrał dół szablonu z takim nieco bezmyślnym powieleniem adresu w belce i pobiegli w siną dal. Goń ich i może uda Ci się skompletować resztę punktacji do okrągłej dziesiątki.

Posty


Treść:
Rozdział pierwszy - Volitat plumis
Poznajemy tutaj małego diabełka imieniem Luigino, jego siostrę, której imienia nie wolno wymawiać (a tak serio to Sophia), anielicę Eldę, która od początku do końca kojarzy mi się z Erzą z „Fairy Tail” („hińskie bajki”, macie prawo nie kojarzyć) i wielkiego diabła, który rozwala ludzkie miasto niczym Godzilla. Lui ze studiowania nudnych ksiąg trafił aż na Ziemię, oczywiście wykorzystując swój urok osobisty do przekabacenia na swoją stronę trochę przygłupawego strażnika portali między światami. Ląduje w nieznanym mu miejscu i natrafia na Wielkiego i Okrutnego Diabła, z którym walczyła Mała i Wredna anielica Elda. Rachu-ciachu, już mają go w garści, kiedy nagle wszystko poszło nie tak, jak przewidywali.
Mam tutaj małe, ale nurtujące mnie zastrzeżenie. Wspomniałaś, Marv, na samym początku rozdziału, że Luigino „(…)posiadał jeszcze umysł przeciętnego ośmiolatka”. Kiedy jednak czytałam jego wypowiedzi - skromne bo skromne, ale jednak - nie odczułam, aby mówił to ośmiolatek, a raczej już trzynasto-, czternastolatek. Ja wiem, że to diabeł, one inaczej się rozwijają i tak dalej, ale skoro posiadał umysł przeciętnego ośmiolatka, to powinien wysławiać się jak przeciętny ośmiolatek, a teraz (i przede wszystkim w późniejszych rozdziałach), nie da się tego odczuć.

Rozdział trzeci - Simplicibus Derbis
Kiedy nasza para odmieńców zapłaciła za swoje karygodne zachowanie dużo łagodniej niż powinni, dziękują niejakiemu Shiro, który uratował ich od zemsty jego ojca. No, ale żeby nie było tak ładnie i pięknie, uwalnia tylko anielicę, zostawiając Lui na służbie przez jego zdradę co do reszty diabelskiej rasy. Elda jednak nie należy do aniołów, które cieszą się z tego, co mają i idą w stronę światła, więc dziarsko wstawiła się za małym Luigino, przypłacając to niemalże życiem. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że coś między Shiro i Eldą się klei. Może połączą ich miłosne więzy z Super Glue?
W Twoim opowiadaniu znajdę to, czego dotychczas mi brakowało – idealną równowagę między opisami a dialogiem, właśnie taką Helliadę. Nie szczędzisz informacji na temat wyglądu bohaterów, miejsca, w którym przebywają ani tego, co wokół nich się dzieje. Dialogi zaś… no dialogi to prostu zwalają mnie z nóg! Każda, ale to każda postać ma swój odrębny sposób mówienia, używają innego słownictwa. Elda jest dociekliwa i wredna, Luigino opryskliwy i nieokrzesany, a Shiro opanowany, zimny jak facjata Eskimosa, a sam wypowiada się z kulturą i wyższością. Nawet bez didaskaliów byłabym w stanie odróżnić, która postać co mówi. Jednak jest mały problem, który nie dotyczy kwestii bohaterów tylko zapisu całego dialogu. Nie używasz praktycznie w nich kropki, w żaden sposób nie kończysz didaskaliów. Po prostu ich zapis to jak wypadek, który zalicza się do natychmiastowej interwencji na stole operacyjnym.

Rozdział piąty - Adhibe rationem difficultatibus
Tutaj następuje tak zwany przestój akcji na rzecz poznania bliżej bohaterów. Mówiąc prościej i Twoimi słowami: „to kolejne 6 stron A4 o niczym”. Veto! Dzieje się, bo rozwiązujesz zagadkę Ochów i Achów, przez które ojciec Shiro roztrzaskuje telefon. Przez te dwa rozdziały poznajemy siostrę Shiro - Kiniro, jego matkę Mikę, Erotycznego Dostawcę Energii Elektrycznej Silencio oraz jego złotą rączkę (bez podtekstów proszę!) o imieniu Kuuhaku - pieszczotliwiej Kuu. Lawirujesz między wszystkimi bohaterami, łącząc to w dość spójną i ciekawą całość. Wybuchów i pościgów za bardzo nie ma… No dobra, piekielne rodzeństwo skakało sobie do gardeł, Mangetsu rozwalał telefony i palił meble, a Luigino chcąc przekonać swoją siostrę o prawdziwości jego historii życia, odnalazł w Helladzie Eldę i rzucił się na nią, ściskając jej płuca od zewnątrz.
Przez te dwa rozdziały dowiedzieliśmy się wielu szczegółów o Twoich bohaterach, dzięki czemu nie operujemy papierowymi postaciami w papierowym świecie. Nieraz ryknęłam śmiechem, kiedy akcja nabierała nieco tempa; wszystko było takie lekkie i przyjemne do czytania, że nawet nie jesteś pewnie tego świadoma. Może dla innych byłoby to tylko kolejne głupiutkie opowiadanko, ale dla mnie jest to coś więcej. To opowiadanie, które jest napisane tak świetne, że chyba tylko skrajni pesymiści nie wyczuliby w nim tej przyjemnej głębi pozytywnie nastrajającego humoru.

Rozdział szósty - Drosera rotundifolia
Powiem Ci, masz rozrzut jak mina przeciwpiechotna. Elda ze zniszczonego przez Kuu mieszkania (podbierała nielegalnie prąd z elektrowni Silencia i dostała wciry, łobuz mały) znalazła się w perłowych komnatach Shiro. Notabene Twoja mała sugestia co do trzeciego akapitu, który zobrazowałaś genialnym gifem, po prostu zwaliła mnie z nóg, mimo że siedziałam. Ten rozdział był z jednej strony jak kubeł zimnej wody dla anielicy, a z drugiej przywaliłaś ją dwoma tonami cukru i polałaś hektolitrem miodu. Normalnie nie nadążałam z wycieraniem, bo słodycz wylewała się z ekranu. Końskie zaloty Shiro i Eldy były takie nieporadne, że aż mi się cieplej na moim skamieniałym sercu zrobiło. Akcja powoli się wykluwa, może w kolejnym rozdziale będzie coś konkretniejszego.

Rozdział siódmy - Ego te protegam
No i dobiegliśmy do końca Twoich rozdziałów. Tutaj wszystko uwija się jak w ukropie, by przygotować bal, diablice z anielicą stroją się, mężczyźni przywdziewają smokingi, sala u Silencia lśni i ślini się wszystkimi pysznościami światów. Skręca mnie, by się dowiedzieć, co stanie się, kiedy Elda i jej prześladowca Kuu spotkają się na jednym balu, ale niestety od maja ni widu, ni słychu u Ciebie.

Wiele słów nasuwa mi się po lekturze Twojego opowiadania. Przede wszystkim chylę czoło przed opisami i różnorodnością dialogów, kreacją świata i bohaterów. No i długość rozdziałów była naprawdę zadowalająca. Szkoda, że z ogromnego impetu, z jakim zaczęłaś na samym początku, prawie nic nie zostało. Pomimo tego opowiadanie rokuje naprawdę świetnie i modlę się, byś odzyskała wenę i zaczęła pisać, bo wciągnęłaś mnie i to chyba najlepsze potwierdzenie Twojego kunsztu.

Kreacja: 9,5/10
Marv - to, co wykluło się w Twojej głowie, jest obłędne. O ile idea wykorzystania diabłów i aniołów to pomysł, który powielany jest niemal tak często, jak wampiry i wilkołaki, Ty skorzystałaś z tego w nieco bardziej zawiły i niekonwencjonalny sposób. Twoje złe i bezwzględne diabły czują i kochają jak normalni ludzie (no może temperamenty są czasem bardziej ostre), a anioły mają w sobie nieco wredoty i opryskliwości. Stworzyłaś kilka głównych postaci, a każda z nich posiada inny charakter, inaczej się wysławia, ma inną mentalność, inaczej się zachowuje. Takiej umiejętności nie powstydziłby się żaden zdolny i dobrze rozwijający się pisarz. Dodatkowo zachowujesz równowagę między dialogami i opisami, i chyba do znudzenia będę powtarzać, że to umiejętność niemal niezbędna, jeśli chce się napisać opowiadanie/powieść, która będzie miała w sobie wszystko, żeby nasycić czytelnika. Twoje opisy świata przedstawionego są genialne, nie sępisz informacjami na temat uniwersum, które stworzyłaś i to naprawdę jest godne pochwały. Jak dla mnie kreacja jest niemal idealna, i jedyne, do czego mogę się przyczepić, to ta nieścisłość w określeniu Luigina, o której napomknęłam przy rozdziale pierwszym. Czasem czułam się nawet niezbyt kompetentna, aby móc Cię oceniać, i to nie jest bezpodstawne słodzenie.

Opisy: 5/5
Moja droga, najchętniej w tym podpunkcie bym zamilkła. Jak to mówią, mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Problem jest taki, że mi za gadanie płacą (żartuję, jestem tutaj z własnej woli i w dodatku pocę się za frajer, przez co świecę pustkami w kieszeniach), więc coś powiedzieć muszę. Widać u Ciebie rozbudowane słownictwo, w Twoich opisach jest coś, co mnie pociąga i to nie jest linka holownicza. Nie udziwniasz ich, nie ma przerostu formy nad treścią, ale też nie skąpisz i to jest najpiękniejsze. Starasz się odwzorować wszystko, co zdołałaś wymyślić i przełożyć to na nasz polski język i w stu procentach Ci się to udało.

Dialogi: 5/5
To, co najbardziej podoba mi się w Twoich bohaterach, to właśnie sposób ich mówienia. Już pal licho to, co mówią, ale jakich słów używają i jak to potem wygląda… Mnie się to troszkę już w głowie nie mieści. Jestem naprawdę pełna podziwu dla Ciebie i jedyne, co mogę powiedzieć, to rób tak dalej i na pewno Twój warsztat będzie jeszcze lepszy niż dotychczas. Jedyne zastrzeżenie jest do ich zapisu, ale z tym wymęczę Cię w poprawności.

Fabuła: 3,5/5
No tutaj ciastek nie ma, Marv. Ewidentnie widać, że nie wiesz, w którą stronę Twoje opowiadanie powinno zmierzać. Odwlekasz pewne rozwinięcia akcji na dalszy plan, bo nie jesteś pewna, czy to jest to, o co Ci chodzi. Mogę się oczywiście mylić, ale odczuwam, jakbyś jeszcze nie odnalazła celu Twojego opowiadania. Jeśli chodzi o główny wątek to jest on prosty, a wątki poboczne i tak do niego zmierzają. Ale żeby nie było, że czytałam po łebkach, jest coś, co mnie zaintrygowało. Mianowicie osoba, która - jak się domyślam - jest „zasilaniem” dla całej elektrowni Silencia, i która chciałaby zebrać swoje szanowne cztery litery i wydostać się okablowanego bunkra, w którym przebywa. Powinnaś w ten trop uderzać, bo jest on, według mnie, chyba najciekawszy.

Poprawność: 7/10
Wysyłam Cię na męki piekielne za to, co wyprawiasz z Twoimi dialogami. O ile interpunkcja jest na wysokim poziomie, z ortografią to chyba razem pijecie, to zapis dialogów jest na Ciebie obrażony i już szykuje plan zemsty.

„- Zamknij się. Nie czas na to. Tylko przeszkadzasz. I niepotrzebnie się narażasz [.] - słowotok lał się z ust dziewczyny, wściekłej i przejętej [.] – Myślisz, że jak jesteś po tej samej stronie, co ten brzydal, to on daruje ci życie? To się mylisz. On niszczy wszystko co spotka na swojej drodze”. Moja droga, chyba po raz trzeci wykorzystam ten sam link, ale jest on po prostu świetny, bo najbardziej łopatologicznie wytłumaczy Ci zasady interpunkcji w dialogach. Ja Ci tylko pokrótce wspomnę o Twoich błędach.
Kiedy didaskalia określają sposób, w jaki sposób dana osoba się wypowiedziała, po jej kwestii nie dajemy kropki, a didaskalia zaczynamy małą literą:
- No chyba sobie żartujesz ze mnie – krzyknął, gestykulując żwawo rękoma.
Jednak przy określaniu co dana osoba zrobiła, mówiąc tę kwestię bądź coś niezwiązanego ze sposobem wypowiedzi, po kwestii dajemy kropkę, a didaskalia zaczynamy wielką literą.
- No chyba sobie żartujesz ze mnie. – Odwrócił się na pięcie i zmierzał w stronę drzwi.
- Nie, to całkowita prawda. – Jej oczy zalśniły w świetle rażącej jarzeniówki.  
Kapiszi? Jak nie, to łap poradnik i ćwicz, moja droga, ćwicz!

Małe chochliki psujące tekst:
„Nie był ani specjalnie sprytny, silny, czy wysoki”. Bez drugiego przecinka.
„Pokój wchodzący w skład takiego domu, ciemny i oświetlony jedynie jarzeniówką [,] łatwo było zamienić w śmietnik”.
„Brudne bloki, sypiące się domy oraz rynsztoki pełne tego [,] o czym nie warto wspominać, a wszystko to z szarego kamienia”.
„Luigino z szerokim uśmiechem na ustach przebiegł przez stanowisko kontrolne, skręcił korytarzem [,] a później stanął przed masywnymi drzwiami”.
 „Zamiast trafić do pełnego życia miasta trafił... no właśnie [,] gdzie?”.
„- O matko.. słyszałem [.] – Lui odczuł nagłą potrzebę, by usiąść, w przeciwnym wypadku straciłby równowagę”. Moja droga, kropki lubią być albo solo, albo w trójkę.
„Mimo wszystko, miał w sobie coś na kształt dumy”. A tutaj ten przecinek jest niepotrzebny.
„- Ah, przestań, gdyby nie on [,] to byśmy nie żyli [.] – dziewczyna pacnęła rudzielca w głowę [.] – Właśnie... Dlaczego to zrobiłeś? I co zamierzasz?”. „Ach”, nie „ah”, „dziewczyna” wielką literą.
„... Nie pamiętał [,] kiedy”.
„Jadalnia była kolejnym z wielu niesamowitych miejsc w tym pałacu. Kolejne pomieszczenie o niesamowitej, ogromnej przestrzeni (…)”. Powtórzenie.
„(…) zasilała trzy ćwierci Piekł  i nie tylko [,] od kilkuset lat, przynosząc ogromne dochody (…)”. Bez przecinka po „lat”.
„Jakąś złośliwą, nieposkromiona radość dawała mu myśl o własnym zgodnie. Ten, który zgotował mu taki los, wreszcie zrozumie wartość jego egzystencji”. „Nieposkromioną” i „zgonie”, a nie „zgodnie”.
Kiedy nad ranem Elda zdecydowała się jednak przespać (…). Kiedy elektroniczny zegarek wskazywał godzinę siódmą rano (…)”.
„– Wypuszczę cię wolno [,] aniołeczku [.] – teraz Kuu rozsiadł się na jej jeszcze ciepłym łóżku [.] – Masz trzy dni. Jak do ciebie przyjdę, masz oddać całą należność za elektryczność [,] którą ukradłaś. A że jestem dzisiaj w nastroju, to będzie tylko tysiąc złotych monet”. Sądzę, że to „teraz” jest niepotrzebne, bo wtedy czasy się nie zgadzają.
„Ah, tutaj jesteś”. Ach.
 „Nie czekał na odpowiedź, pozytywną czy odmowę”. Albo zabierasz przecinek, albo zmieniasz „odmowę” na „negatywną”.
„Nawet zauważyłem [,] że kelnerzy stoją równo od linijki przy posiłkach!”
„Wystarczą trzy minuty w łazience i jestem gotowy, nie to [,] co niektóre tutejsze pokojówki”.
„A te coś po prostu blokuje nasze moce”. To coś.

To są błędy z siedmiu rozdziałów, dwudziestu ośmiu stron czcionką Calibri 11. To naprawdę niewielka ilość. Większość to zwykłe literówki, niedopatrzenie - nic specjalnego. Masz bardzo dobrze wyćwiczoną ortografię i interpunkcję, to się chwali, naprawdę. Oby tak dalej!

Detal


Diabelskie czary-mary: 8/10
Przede wszystkim zamiatam włosami podłogę przed Tobą za Twoje prace, które wstawiasz na koniec rozdziału. Są takim miłym dodatkiem do całości i - co najlepsze - pokazują kolejną stronę Twojego artyzmu. Wymęczyłam każdą podstronę Helliady i zaśmiałam się przy krótkim opisie Silencio: „ulubione: seks, dużo seksu”. Jak przeszłam na link do Deviantarta, to aż się przeraziłam, ile postów mam do nadrobienia. Jednak to, co nastąpiło przy zakładce Youtube, przerosło moje oczekiwania. Piosenka, która jest jako Twój „main” na profilu wessała mnie jak gąbka wodę. Jest naprawdę świetna i przez nią gwałcę „powtórz”.
Czcionka jest czytelna, tylko trochę drażni mnie, że tekst nie jest wyjustowany i z prawej strony wygląda, jakby go przykosiła zepsuta kosiarka. Ciekawym pomysłem są sentencje napisane w języku japońskim, a poniżej ich zapis w normalnym alfabecie. Tylko błagam – ustaw jeden post na głównej, są wystarczająco długie, a jak jest ich święta trójca, to wszystko się rozciąga jak lateksowe gacie na hipopotamie. Ogólnie więc rzecz biorąc, to Twój blog nie świeci pustkami, są ciekawe dodatki, interesujące zakładki i panuje względny ład, więc taka punktacja jest chyba dla Ciebie zadowalająca.

Dodatkowe punkty: 3/5
Za świetnie spędzony czas, niebanalne pomysły i gifa w ostatnim rozdziale, rozbawił mnie do łez!

Mieszkańcy Helliady zliczyli, że uzyskałaś punktów czterdzieści osiem na sześćdziesiąt możliwych, czyli uzyskujesz ocenę bardzo dobrą.


Jak to mówią, najtrudniej jest kogoś konstruktywnie pochwalić, szybciej jest go opieprzyć. Ale, pierwsza piącha w karierze Phantom, oby tak dalej! Marv, kopnął mnie naprawdę ogromny zaszczyt oceniania Twojego opowiadania. Mam nadzieję, że ocena co nieco rozjaśniła Ci jakieś niejasności i z chęcią czekam na to, jak znów ruszysz z kopyta, aby kontynuować historię, bo jest ona warta świeczki. Życzę powodzenia i pozdrawiam ciepło! 

7 komentarzy:

  1. Właśnie 2 dni temu zastanawiałam się, jak tam idzie z "kolejką" na o-pieprzu. I jak na zawołanie, dostaję wieczorem cynk (z poufnego źródła :D ) iż pojawiła się ocena mojego bloga. Jestem nieco zaskoczona tak dobrą oceną, ale narzekać - nie narzekam =3
    By sprostować: wszelkie błędy techniczne (szablon, justowanie, kropki) wynikają albo z tego, że nadal nie ogarniam blogspota lub ze starych przyzwyczajeń. No trudno. Co do samej historii: to co zostało spisane, to oficjalna wersja, bo to, co wspólni piszę z moim "wiernym kompanem" zostało przemieszane z dziesiątkami innych opowieści, w związku z czym powstała swoista "Moda na Sukces", w której postaci jest od groma (większość to demony!). I faktem jest, że mało skupiam się na fabule samej w sobie (chociaż pomysłów na rozwinięcie jej jest wiele) i poświęcam uwagę bohaterom samym w sobie, by później rozwinąć motyw każdego po kolei (co też "Bakmonogatari" robi z umysłem! xD ). Bardzo mnie cieszy, że to, co chciałam osiągnąć, wypada dobrze =3
    I chociaż, z powodu braku weny, od pół roku nic nie napisałam, to Bóg mi świadkiem, że nie tak dawno poświęciłam pół zajęć z fotografii na swojej uczelni na przemyślenia dotyczące nowego rozdziału. Fabuła tak na prawdę jeszcze się nie rozwinęła i mam zamiar pisać dalej, jak tylko wezmę się w garść.
    Pozdrawiam i dziękuję za ocenę =3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że satysfakcjonuje Cię Twoja ocena, sama również jestem z niej zadowolona ;).
      Ha, z takim podejściem mogłaś spokojnie zgłosić się po kilku kolejnych rozdziałach, wtedy miałabym inny obraz Twojej fabuły. Cóż, teraz jak to mówią "już po ptokach", więc serdecznie Cię zapraszam, po spełnieniu wymogów ponownej oceny, do kolejnego opieprzenia ;).
      Życzę ogromnej ilości weny i masę dobrych pomysłów!
      Szczęśliwego Nowego Roku i dziękuję za zgłoszenie się do nas ;).

      Ps. "Bakemonogatari" jest na mojej liście "do oglądnięcia kiedyś-tam", ale sukcesywnie zbieram się do kupy, żeby to oglądnąć, więc trzymaj kciuki ;). Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hmmm "hińskie bajki", a nie powinno tam czasem być "chińskie bajki"? (treść; rozdział pierwszy).
    Autorce gratuluję piąteczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hińskie", "hińskie", toż to internetowy slogan jest ;).

      Usuń
    2. Aaa, rozumiem :) Nigdy się nie spotkałam, zwracam honor :)

      Usuń
  3. Wyborna ocena! Phantom, naprawdę uwielbiam Cię czytać, lubię ten rodzaj humoru :) Gif z szóstego rozdziału powalił mnie na łopatki, uśmiałam się serdecznie :D No i taka mała uwaga:
    "[...] i która chciałaby zebrać swoje szanowne cztery litery i wydostać się okablowanego bunkra [...]" chyba się "z" zgubiło?

    OdpowiedzUsuń