Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


sobota, 4 kwietnia 2015

(860) crucio-maxima

Czuć już wiosnę, a co za tym idzie? Więcej energii, zapału, a przede wszystkim weny. Od dziś identyfikuję się z trzema powyższymi rzeczownikami. Spożytkuję to, oceniając bloga crucio-maxima. Oby mi te chęci zostały po jego dokładnej analizie.

Pierwsze wrażenie
Nie musiałam się długo zastanawiać nad znaczeniem adresu, gdyż nie trzeba być ogromnym fanem literatury J. K. Rowling, aby wiedzieć, iż jest to zaklęcie torturujące razem z niewiele mówiącą wstawką „maxima”. Powiem szczerze, że przez to tytuł strony stracił trochę na oryginalności i błyskotliwości. Nie ukrywam jednak, że dla kogoś, kto nie zna owego wyrażenia, może brzmieć tajemniczo i poważnie.
Oczywiście tematyką jest na pewno nasz ukochany Harry Potter. Ponadto, zaklęcie torturujące podpowiada mi, iż akcja kręcić się będzie wokół mrocznych postaci powieści, a dokładniej Voldemorta. Mam nadzieję, że moja kobieca intuicja nie zawiedzie.
Na belce widnieje „Crucio Maxima: don’t look back”. Nie rozumiem, do czego ma się to odnosić. Wszak po użyciu tegoż zaklęcia może być trudno spojrzeć do tyłu z własnej woli, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo jeszcze nigdy nie torturował mnie żaden czarodziej. Poza tym, jeśli miałabym w jakiś sposób domyślić się, o czym będzie opowiadanie, stawiałabym na jakąś toksyczną miłość z Czarnym Panem w roli głównej. Wyobraziłam sobie scenę, w której Voldemort rzuca zaklęcie cruciatus na swoją wybrankę (a może wybranka?) i… może zostawię to dla siebie, bo nie wiem, czy autorzy są pełnoletni.
Szablon jest niezwykle urokliwy według mnie. Co prawda, wiosna za oknem, a tu ponuro, ale cóż. Taki klimat „Harry’ego Pottera” i zapewne też Waszego opowiadania. W oddali widać zamek lub wielki dom otoczony lasem i wzgórzami. W tym przypadku więc nie mogę stwierdzić, czy to Hogwart, czy dom beznosego. W rogu dostrzegamy wesołą Nagini, która szczerzy swoje piękne kły w moim kierunku. Chociaż nie wiem, czy w gruncie rzeczy ona patrzy na mnie, bo wygląda, jakby miała zeza rozbieżnego. Swój trafił na swego.
Czerń i zieleń zawsze ze sobą współgrają, choć ten zgniły odcień przypomina mi trochę smog, a jeszcze wykonany został jako chmura/dym.
W lewym górnym rogu umieszczony został cytat z belki z dopiskiem „pain and suffering in various tempos”. Szczerze przyznaję, że angielski odpowiednik brzmi dużo lepiej niż „ból i cierpienie w różnych tempach”. Przy okazji… chyba jednak miałam słuszne domysły z tą toksyczną miłością. Obok napisu widzimy coś, czego nie potrafię chyba zidentyfikować. Wygląda to trochę jak badylo-ducho-Nagini, ale nie potrafiłabym znaleźć zastosowania dla tak dziwnego zjawiska paranormalnego. No, ale trzeba znaleźć jakiś pozytyw. Ja na przykład pierwszy raz widzę uśmiechniętego węża.
Całość wygląda minimalistycznie i schludnie. To, co lubię. Brak zbędnych gadżetów, widżetów i innych udziwnień, które tak uwielbiają wpychać blogerzy w każdy zakamarek strony.
Dodatkowym atutem jest czytelna i dość duża czcionka, która z pewnością zapewni mi komfort czytania.
W zakładce „bohaterowie” widzę, że oprócz postaci z książki pani Rowling (które, jak zaznaczacie, wykreowane zostały niekanonicznie), stworzyliście cztery nowe postacie. Dobrze, ale dość czekania. Tradycji niech stanie się zadość: nie lubię tego typu zakładek, gdyż uważam je za zbędne. Tak jak na wielu innych blogach, tak i tu nie widzę niczego, co nie mogłoby zostać przedstawione w opowiadaniu. Przez takie informacje czuję się oszukana. Wiem już, jakie mają cele, do jakiego domu przynależą, a nawet z czego wykonano ich różdżki. Po takich opisach, nawet maksymalnie krótkich, można wywnioskować wiele rzeczy. A co może pomyśleć osoba, która zna fabułę pierwowzoru i dowiaduje się, że wszystkie postaci są Ślizgonami? Pozostawię to bez odpowiedzi, uznając za pytanie retoryczne. Warto również zaznaczyć, że z takiego przedstawienia postaci wnioskuję o idealizowaniu głównych bohaterów i mam dziwne wrażenie, że się nie mylę. Ach, ta kobieca intuicja.
Na podstronie „autorzy” przedstawiacie się dość zwięźle, ale z humorem. Suche fakty przedstawiliście w sposób niekonwencjonalny, co pozwala mi twierdzić, że jesteście ciekawymi osobami. Być może ta lekkość z jaką się przedstawiliście, jest również widoczna w Waszej twórczości? A może nawet opowiadanie jest tak samo pełne zabawnych anegdotek, które będą jeszcze silniej przyciągać czytelnika?
W „zwiastuny” pojawił się na razie tylko jeden filmik i jest on całkiem ładnie zrobiony, choć nie widzę większego sensu w takich przedsięwzięciach, a już szczególnie przy opowiadaniach. Jednakże nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie, więc jeśli to zostawicie, nie będę się burzyć.
To tyle jeśli chodzi o ogólne, pierwsze wrażenie. Czas, aby zabrać się za najważniejszą część, czyli treść. Ostatnimi czasy, w mojej kolejce króluje Harry Potter, więc powoli robi się ze mnie wybredna bestyjka. Ale to nic. Różdżki w dłoń, czas swój trwoń!

Treść
Prolog wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony został ładnie napisany, a z drugiej niektóre fakty nie trzymają się kupy. Pewność i okrucieństwo Paula Dołohowa mnie zadziwiło, oszołomiło i lekko przeraziło. Wszystko to, oczywiście, w pozytywnym sensie. Ale Mediate zawsze ma jakieś „ale”. Czy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią nie powinien jej czasem znać lepiej od uczniów? Co jak co, ale Beever dał się złapać jak dziecko. Tyle zaklęć zdążył na nim użyć chłopak, a on tylko patrzył. Poza tym, po kastracji Paul wymazał nauczycielowi pamięć. Jakim cudem niby następnego dnia cała szkoła wiedziała już, co przydarzyło się profesorowi? Widocznie ominął mnie fakt, że Hogwart także boryka się z tak zwaną aferą podsłuchową, a Dumbledore na bieżąco ogląda w magicznym zwierciadle, co dzieje się w jego królestwie. Jeśli moją hipotezę przyjmiemy za fakt, to odpowiedź na wcześniej postawione pytanie jest prosta:

Akcja przebiegła zbyt szybko i czuję lekki niedosyt. Mam wrażenie, jakby całość zdarzeń zmieściła się w zaledwie kilku minutach. Nie wiem czemu, ale wielu autorom wydaje się, że prolog powinien mieć długość paragonu. Zaraz zobaczę, co zastanie mnie dalej, ale nie mogę tego przemilczeć: nie bójcie się pisać.

Gdy zaczęłam czytać rozdział pierwszy, zastanawiałam się, co Wy wyprawiacie. „Harry Potter”, i próba napisania go poetyckim trzynastozgłoskowcem, to naprawdę zły pomysł. Ilość archaizmów w pojedynczym zdaniu mnie przerasta. Komentatorów zresztą też, jak widzę. Rozumiem, że jest dwóch autorów, ale musicie być ze sobą kompatybilni. Nie możecie co drugi rozdział serwować czytelnikom „Pana Tadeusza” w wersji unowocześnionej. Z początku nie wiedziałam, o co chodzi (wybacz, ale na co dzień nie czytam literatury tak napisanej), potem zaczęłam przyswajać pewne fakty. Akcja zmieniła się, w porównaniu do prologu, choć nie umknął mi fakt, że oboje macie jakieś zboczenie masochistyczno-sadystyczne, bo wątkom z torturami poświęcacie najwięcej miejsca, są najbardziej dopracowane i chyba najbardziej przyciągają uwagę podczas czytania. Nie jestem pewna, czego mam się spodziewać po następnych rozdziałach. Znów języka powszechnie używanego, przeplatanego mickiewiczowskim naśladownictwem? Kolejnych oderwanych od poprzednich wątków?
Wiele się nie pomyliłam.

Doszłam do rozdziału piątego, a zdążyliście zrobić totalny burdel. Mówię to dosłownie i w przenośni. Wydawało mi się, że Caliope kreowaliście na potężną, pozbawioną wszelakich uczuć czarownicę, a tu się okazuje, że co i rusz ktoś ją gwałci. Jak nie jej niechciany narzeczony, to jego koledzy. Co tu się dzieje? Jakiś prequel do „50 twarzy Greya”? Nie mogę powiedzieć, że zostało to źle napisane, bo bardzo skupiacie uwagę na opisach tortur, mąk i tym podobnych. Zrobiliście to bardzo profesjonalnie i skrupulatnie, choć mam nadzieję, że zanim dojdę do końca opowiadania, bohaterowie wykonają inną czynność niż tylko przymusowa kopulacja.
„Czekałem, aż się obudzisz, żeby móc ci obiecać, że ten asfaltowy skurwiel więcej cię nie dotknie”. Wasze opowiadanie niedługo nabierze wszystkich niemoralnych cech, jakie tylko świat mógł wymyślić: przekleństwa, tortury, gwałty, rasizm, satanizm (w końcu „Harry Potter” to dzieło Szatana). Czekam na homoseksualistów!
Dobra, związków partnerskich nie było, ale za to udało mi się natknąć na zoofilię. Ja wszelkie zboczenia potrafię zrozumieć, ale jeśli kogoś podnieca wąż, a jego łuski doprowadzają go do bram rozkoszy, to polecam wybrać się do Tworek. Z minuty na minutę czuję, jakbyście faktycznie wzorowali się na obecnym hicie polskich nastolatków. Mniemam jednak, że opowiadanie ma chyba jakiś głębszy sens niż pokazywanie czytelnikom, na jakie jeszcze sposoby można dostać orgazmu.

Rozdział dziesiąty zawiera w sobie wiele sprzeczności. Bohaterowie w zamyśle mają przypominać ludzi realnych, a Caliope do takowego schematu kompletnie nie pasuje. Być może ma Alzhaimera, bo w innym przypadku, jeśli wgłębimy się w jej psychikę, to coś z nią nie tak. Mistrzem w interpretacji doznań i odczuć ludzkich nie jestem, ale gdyby ktoś mnie zgwałcił, to zaraz po tym przykrym incydencie nie wskoczyłabym z kolegą do łóżka. Ponadto, gdybym spała trzy doby z rzędu, na pewno nie skwitowałabym tego zwykłym westchnięciem. Scena śmierci Ginny Weasley została ładnie opisana, choć wydaje mi się, że bardziej skupiacie się na wątkach pobocznych niż głównych, ponieważ tak naprawdę nic się nie dzieje z głównymi bohaterami. Oni nic innego nie robią, prócz uprawiania seksu. Może taki był zamysł tego opowiadania, ale wtedy lepszym tytułem byłoby „od gwałtu do miłości”. I od razu wszystko zaczęłoby się łączyć.
Jak to zwykle bywa, nieustanna kopulacja w końcu przyniosła zamierzony ze swej natury skutek w postaci ciąży. Chyba że poranne mdłości to efekt przemęczenia dziewczyny.

Niestety, długo się tą ciążą nie nacieszyła, bo chwilę po tej radosnej wiadomości wpadł jej narzeczony i spowodował poronienie.
Nasuwa mi się ponadto kilka pytań. Czy nie wspomnieliście czasem, że pokój dziewczyny jest zabezpieczony jakimś zaklęciem, dzięki któremu ludzie z zewnątrz nie słyszą, co dzieje się w środku? Otóż napisaliście, a więc jakim cudem Lucjusz usłyszał, że Caliope grozi niebezpieczeństwo? Ponadto, wcześniej relacje ojciec-córka były względnie niepokojące, a więc co to się stało, że tak nagle wyrzucił z domu Blaise? Aha, jeszcze jedno. Jeśli już założymy, że Malfoy rzeczywiście kocha swoje dziecko, to dlaczego przejął się tym, że chłopak krzywdził córkę, ale to, że właśnie poroniła, przeszło bez echa? Za dużo tu sprzeczności. Musicie nad tym popracować, bo coraz więcej faktów z siebie nie wynika.

Dotrwałam do rozdziału piętnastego, który niemal w całości poświęcony jest poszukiwaniu miotły dla braciszka dziewczyny, a gdzieś tam na końcu, w kilku zdaniach, umarła sobie jej matka. Luzik. Nie dzieje się tu nic, co urwałoby mi odwłok, dlatego też nie mam nad czym się rozwodzić. Ładnie i poprawnie napisane, choć scenę śmierci pani Malfoy mogliście nieco bardziej rozbudować. Jedno mnie jeszcze zastanawia. Nie boicie się pisać „kurwa”, „ty skurwysynie” czy (mój faworyt) „pizga złem”, a o miejscach intymnych wyrażacie się w taki oto sposób: „dotknął mnie tam, gdzie byłam ciepła”. Ciepła może też być pod pachą, a nie wydaje mi się, żeby taki stosunek ją jakoś szczególnie usatysfakcjonował. Jezu… wyobraziłam to sobie. Można to napisać w bardziej wyrazisty sposób i to bez wulgarnych odmian.

Na samiutkim początku oceny fantazjowałam, jakby to było, gdyby Voldemort użył zaklęcia torturującego na swojej wybrance. Miałam rację, tyle że to Paul wykorzystał mój pomysł. W życiu bym nie pomyślała, że to straszne i okrutne zaklęcie doprowadza dewotki do orgazmu. Rowling to jednak szczwana bestia.

Cóż można powiedzieć o Waszym tworze… Macie potencjał, to niewykluczone, ale nie udało się Wam dostatecznie go wykazać przy tym opowiadaniu. Po piętnastu rozdziałach ja wciąż nie mam pojęcia, o czym ta powieść jest. Gdzieś w trakcie czytania natknęłam się na to, iż Caliope ma zabić Pottera, ale skoro dalej tego nie uwzględniacie, to znaczy, że nie to stanowi dominantę. Tak naprawdę, to mam wrażenie, że chodzi tu wyłącznie o miłość bohaterki i Paula. Wspomniałam wcześniej, że dużo u Was sprzeczności. To właśnie efekt nieprzemyślenia oraz prawdopodobnie niedogadania się. Pisanie opowiadania w kilka osób jest o tyle trudne, że trzeba mieć jasno określony cel. Wydawało mi się, że każde z Was pisało swoją powieść, nie zrozumieliście się i to właśnie skutkuje takimi kwiatkami. Gdzieś rozminęliście się z celem, zwróćcie na to uwagę. Co do kreacji bohaterów i świata przedstawionego, to nie mam do czego się przyczepić. Wszystko przedstawiliście bardzo klarownie i z polotem. Postaci nie są bezpłciowe, od początku mają jasno wykreowane charaktery. Co do opisów, to mówiłam o tym kilkakrotnie wcześniej. Świetnie przedstawiacie walki czy tortury, momentami czułam się niczym naoczny świadek poszczególnych incydentów. Nie jest ich za dużo, ale nie jest też za mało. Tam gdzie powinniście większą uwagę skupić na przedstawieniu miejsca, tam poświęcacie. Nie staracie się na siłę opisać czegoś, aby było. To samo jest z dialogami. Udało Wam się znaleźć złoty środek dla spójności tekstu. Nie czytamy opisu zamku, ani wyłącznie rozmów bohaterów. Z tego wynika, że macie bardzo dobry warsztat pisarski, ale nie mieliście, najzwyczajniej w świecie, konkretnego pomysłu jak go wykorzystać.

Poprawność
Błędy się zdarzały, choć nie było ich znowuż tak wiele. Nie macie problemów z pisownią, a to, co udało mi się wyłapać, to błędy, wynikające z pośpiechu czy niedopatrzenia.

„Także Ty, Którego Imienia Wolno Wymawiać”. Także Ty, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
„że masz być w domu o 7, bo przyjeżdża krawiec z twoją sukienką, bo trzeba”. Powtórzenie.
„- Tylko spróbuj się jutro nie pojawić, gówniaro. – zatrzasnęła za sobą drzwi”. „Zatrzasnęła” wielką literą.
„Jej różdżka zadrżała, a z jej końca wysypało się kilka czerwonych iskierek”. Za dużo tych „jej”.
„Jestem tez”. Też.
„a teraz będziesz moja. Tylko. Moja…”. Kropka po „tylko” jest zbędna.

W komentarzu prosiliście, aby bloga jeszcze nie oceniać, gdyż chcieliście wprowadzić poprawki. Niestety, byłam już na końcowym etapie pisania oceny, więc musieliście poczekać z poprawkami. Cóż mogę na koniec Wam powiedzieć? Fabuła była nieprzemyślana i niespójna, ale cała reszta na piątkę. Jednak co czytelnikowi z pięknych opisów, dialogów i talentu autora, skoro opowiadanie pozbawione jest zamysłu? Mam mieszane uczucia. Dopracujcie to. Powodzenia!

*Obrazek pochodzi ze strony KWEJK.PL
*Obrazek pochodzi ze strony MEMEADDICTS.COM

10 komentarzy:

  1. Musiałam zacząć pisać komentarz w notatniku, w trakcie czytania, bo bałam się, że o czymś zapomnę! :D

    Najpierw najważniejsze - bardzo dziękuję Ci za ocenę i poświęcony na nią czas! Nie oszukujmy się, pomimo tego, że zapewne lubisz to robić, nie jest to zajęcie "na chwilkę", ale żmudna i pracochłonna robota - doceniam to, bardzo!


    Pierwsze Wrażenie - tu pozostawię bez komentarza, bo każdy ma inne. Napiszę tylko, że ta "chmurka" to Mroczny Znak ;) A Cytat "pain and suffering..." pochodzi z tylnej okładki płyty Depeche Mode "Playing The Angel" - polecam posłuchać ^^

    Treść
    Prolog - Beever był nauczycielem mugoloznawstwa, nie OPCM, co zostało wyraźnie zaznaczone, ale zdarza się nie zauważyć :)

    Rozdział 1 i wszystkie inne (czyli nieparzyste) napisane przez Eldera, (zwróć uwagę na rodzaj męski ;D ) zostaną przeze mnie napisane na nowo, inaczej... planuję też nieco ogarnąć ten burdel, ale nie zdążyłam przed oceną :)
    Poza tym wszystkie te archaiczne i poetyckie kwiatki typu "ciepłe miejsca" itd. wzięły się Elderowi z niezwykłego upodobania do staropolskiego języka - w sumie jest poetą, wolno mu ^^ :D

    Tak, masz rację - na początku kompletnie nie wiedzieliśmy, do czego to wszystko ma doprowadzić. Wynikało to po pierwsze z niedogadania, po drugie ze sprzecznych wizji obojga autorów. Ale w tym momencie cała fabuła jest przeze mnie od początku dokładnie rozpisana, przemyślana, a całe opowiadanie czeka niemała metamorfoza.

    Mamy warsztat pisarski, ponieważ jedno studiuje dziennikarstwo, a drugie skończyło polonistykę - więc nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie ;) Mimo to dziękujemy za docenienie talentów ;)

    Poprawność - trochę błędów zostało - głównie z lenistwa albo tak jak napisałaś - z niedopatrzenia. W końcu literówki się zdarzają ;)


    Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz podziękować i zapowiedzieć, że po dokonaniu zmian wrócę, by poznać Twoje zdanie :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ocena coś Wam da. :) Wiem, że Elder jest mężczyzną. Nawet nie wiesz ile czasu musiałam to wszystko poprawiać. Przyzwyczajenie, bo jednak kobiety dominują w śwoecie blogów.
      Co do tego, że oboje jesteście po studiach humanistycznych: co innego znać zasady, co innego umieć to przelać literacko na papier. A co do staropolskiego: po prostu nie pasował mi taki styl do tego typu twórczości. Co innego, gdyby wszystkie rozdziały były tak pisane.
      Wybacz, że bez formatowania, ale odpisuję z telefonu. :)

      Usuń
    2. Wybaczam :D

      Nie wiem jak Elderowi, tak jak wspomniałam - nasze drogi się rozeszły :) ale mnie na pewno wyklarowała kilka spraw ;)
      Właściwie z tym staropolskim... to było ciekawe urozmaicenie naszych rozdziałów. Chociaż były nie raz komentarze, że czytelnicy wolą moje rozdziały, gdzie staropolskiego raczej nikt nie uświadczył :)

      Usuń
    3. To świetnie! I jeśli już wszystko zrobisz z blogiem, co masz zrobić, to zapraszam. Chętnie ocenię jeszcze raz. :)

      Usuń
  2. Świetna ocena! Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  3. W zakładce „bohaterowie” widzę, że oprócz postaci z książki pani Rowling (które, jak zaznaczacie, wykreowane zostały niekanonicznie), stworzyliście cztery nowe postacie.
    Zbędne powtórzenie.

    Na podstronie „autorzy” przedstawiacie się dość zwięźle, ale z humorem. Suche fakty przedstawiliście w sposób niekonwencjonalny, co pozwala mi twierdzić, że jesteście ciekawymi osobami. Być może ta lekkość z jaką się przedstawiliście
    Kolejne powtórzenia.

    W „zwiastuny”
    Zwiastunach, nazwy zakładek też się odmienia.

    To tyle jeśli chodzi o ogólne, pierwsze wrażenie.
    Czy przed jeśli nie powinno być przecinka?

    Czas, aby zabrać się za najważniejszą część, czyli treść. Ostatnimi czasy
    Powtórzenie.

    Pewność i okrucieństwo Paula Dołohowa mnie zadziwiło, oszołomiło i lekko przeraziło.
    Zadziwiły; oszołomiły; przeraziły.

    „Harry Potter”, i próba napisania go poetyckim trzynastozgłoskowcem, to naprawdę zły pomysł.
    Oba przecinki są zbędne.

    co i rusz ktoś ją gwałci. Jak nie jej niechciany narzeczony, to jego koledzy. Co tu się dzieje? Jakiś prequel do „50 twarzy Greya”?
    To w 50 szitach ktoś kogoś gwałcił?

    Wasze opowiadanie niedługo nabierze wszystkich niemoralnych cech, jakie tylko świat mógł wymyślić: przekleństwa, tortury, gwałty, rasizm, satanizm (w końcu „Harry Potter” to dzieło Szatana). Czekam na homoseksualistów!
    Od razu zrównaj homoseksualistów z Hitlerem. Heheszki.

    więc co to się stało, że tak nagle wyrzucił z domu Blaise?
    Czy Blaise to kobieta? Jeśli nie i mowa o Zabinim, to powinno być Blaise'a.

    straszne i okrutne zaklęcie doprowadza dewotki do orgazmu.
    Skąd dewotki w potteroopku o śmierciożercach? Czyżbyś miała na myśli bardzo konserwatywne, najczęściej starsze brytyjskie mugolki, czy może jednak użyłaś słowa niezgodnie ze znaczeniem? Pytam, bo do opka nie zaglądałam.

    nie udało się Wam dostatecznie go wykazać przy tym opowiadaniu.
    Bardziej pokazać/ukazać w tym opowiadaniu.

    nie mieliście, najzwyczajniej w świecie, konkretnego pomysłu jak go wykorzystać.
    Przecinek przed jak.

    to błędy, wynikające z pośpiechu czy niedopatrzenia.
    Bez przecinka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Powtórzenie potrzebne, ale przydałoby się inne słowo. 1 pkt.
      2. 1 pkt.
      3. To nazwa kategorii (cudzysłów), może być zapisana tak jak jest, ale znowuż wymaga wielkiej litery, więc jest błędnie. 1 pkt
      4. Nie ;)
      5. Czas i ostatnimi czasy to nie powtórzenia.
      6. 1 pkt.
      7. Niekoniecznie.
      8. Mediate nigdzie tego nie sugeruje.
      9. -
      10. Owszem, 1 pkt.
      11. -
      12. Potencjał można wykazać.
      13. 1 pkt.
      14. Niekoniecznie.
      15. Z przecinkiem :)

      Shun, 6 pkt!

      Usuń
  4. „że masz być w domu o 7, bo przyjeżdża krawiec z twoją sukienką, bo trzeba”.
    Powtórzenie.


    Cytując zaledwie fragment zdania, powinno się go "uzupełnić" o: (...). W ten sposób poprawnie zaznacza się, że coś więcej znajduje się w oryginale. Ten zlepek znaków interpunkcyjnych traktujemy jak słowo, czyli poprawnie powinno być:

    „(...), że masz być w domu o 7, bo przyjeżdża krawiec z twoją sukienką, bo trzeba”.
    Powtórzenie.

    OdpowiedzUsuń