Witam Państwa na pokładzie. Jest godzina pierwsza w nocy
czasu lokalnego, zaczynamy podróż po świecie Riny Shadow, który nosi dźwięczną
nazwę „Tsuki no Kuroi me”. Waszą przewodniczką jest świeża krew na Opieprzu –
Phantom. A teraz proszę ułożyć się wygodnie, gdyż mogą występować nieprzyjemne
turbulencje. Polecamy przekąski, bo podczas podróży powinni Państwo odczuć
niewielki głodek.
Estetyka
Pierwsze wrażenie: 7/10
Na samym początku daję się ponieść dźwięczności Twojego
adresu, droga Rino. Tsuki-no-kuroi-me jest tak przyjemne do wymówienia, a
przynajmniej do wydeklamowania w myślach, że moja głowa sama chodzi jak
wahadełko w zegarze do taktu tych słów. Nie wiem, jak reszcie pasażerom, ale
mnie szybko wpadł do głowy i nie chce już z niej wyjść, chyba odnalazł tą
zagubioną, bardzo wygodną sofę w kącie. Próbowałam dowiedzieć się z różnych
źródeł, cóż może oznaczać ten adres i jedyne w miarę logiczne tłumaczenie to
„czarne jak oko księżyca” albo „czarny deszcz z księżyca”. Nie jestem pewna co
do żadnego, więc pozostaniemy w słodkiej niewiedzy.
Zaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem
jest belka: „Moje marzenia nie leżą w przyszłości, to przeszłość… tylko o niej
śnię”. Kropce musiało być niewygodnie, bo uciekła po cytacie i nie chce wrócić.
Zwab ją jakimś smacznym kąskiem, a może przekona się i stanie zaraz za nim. Cytat
jest dobry, bardzo nietuzinkowy i wymowny, jednak nie znalazłam żadnego
przypisu, do kogo on należy. Na pewno zmówił się z tą kropką-niewdzięcznicą!
Jednak złość szybko mi mija pod naporem widoku dziewczyny z nagłówka, która
jest Twoim dziełem, jak przeczytałam w „Zwoju informacji”. Cała jest czarno-biała, jak
reszta szablonu, ma długie włosy i jest posiadaczką najpiękniej narysowanych
ust, jakie widziałam. A raczej ich obrysu. Jedyne, co mnie zdegustowało, to
powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. Myślałam,
że Internet aż kipi niczym niedzielny makaron na ogniu od wszelakich złotych
myśli, cytatów, chińskich wróżb i innych takich. Ty zaś popędziłaś prostą
drogą, i nie wysilając się, użyłaś magicznej sekwencji klawiszy „ctrl” i „v”. Nieładnie,
moja droga, nieładnie.
Jak już wspomniałam, cały blog jest w kolorach, które,
według nauczycielek plastyki, nie występują w naturze: czarny i biały, a ten bardziej
im przychylny szary występuje w różnych tonacjach. Tło zewnętrzne wygląda jak
ubabrana na czarno biała kartka papieru, a wewnętrzne tła mają kolor stalowy i
ciemnografitowy. Czyli, dla niewtajemniczonych, jaśniejszy i ciemniejszy szary.
Prawostronny układ przemawia do mnie mocniej niż zasmażane pierogi mojej babci,
więc punkty lecą w górę. Punkty odejmuję za brak kropki w belce, pójście na
łatwiznę w nagłówku oraz brak przypisu o autorze cytatu.
Treść
Twoje opowiadanie jest podzielone na dwie serie – pierwsza
liczy sobie dziewięć rozdziałów, prolog i epilog; druga to już tylko cztery
rozdziały i prolog, na epilog musimy trochę poczekać. W dodatku dostajemy bonus
od życia w postaci „notek specjalnych”, które zawierają dwa wpisy. Podoba mi
się wklejanie zachęcających cytatów pod odnośnikami do rozdziałów. Plus dla
Ciebie, Rino.
Seria pierwsza:
Prolog
Na pierwszy ogień spotykamy się z kunoichi (taki odpowiednik
kobiety-ninja), która dociera do zasypiającej już Konohy i jest świadkiem
schadzki dwóch osób, której opis jest kropka w kropkę podobny do opuszczenia
wioski przez Sasuke. Nasza bohaterka o imieniu Kiyo, zwana również Seishin, ma
chyba ciągotki do tarota, bo twierdzi, że „(…) gdy na horyzoncie ujrzałam chłopca i dziewczynę, zmierzających ku sobie -
karty nie kłamały”. Potem akcja-reakcja: nawiązuje się między parą burzliwy
dialog, Kiyo po cichu dopinguje dziewczynę. Później nie bez zdziwienia widzi,
jak zostaje ona ogłuszona, a chłopak opuszcza wioskę. Ale że Kiyo łatwo nie
odpuszcza, to przyczepiła do kunai’a (jedna z broni używana w „Naruto” ) kartkę
z napisem „idiota”, i niczym rosyjski snajper, celnie rzuca nim przed jego
stopy, nie pozbawiając go przy tym dużego palca. Do tego obgaduje chłopaka na
prawo i lewo, brakuje mi tutaj tylko jakiejś jej przyjaciółki. Na mnie zaś, przy
okazji czytania, rzuciło się niczym wilk po dwutygodniowej głodówce określenie
„kruczowłosy”. Matko, jakby nie można było napisać brunet. Mężczyzna o czarnych
jak krucze skrzydła włosy. Nie, lepiej użyć krótkiego „kruczowłosy” i każdy
jest zadowolony. Każdy oprócz mnie.
Rozdział trzeci: ,,Informacje"
Po „ochach” i „achach”, po określeniach „granatowowłosa”, „seledynowłosy”,
„czarnowłosy”, których było więcej niż grzybów po deszczu, Kiyo okazała się
siostrą Sasuke i odnalazła kogoś, kto pomoże jej go odszukać. Gdy opowiadała
historię swojego życia, ja natknęłam się na coś, co wysłało mój mózg w tempie ekspresowym do Krainy Niezrozumienia
Autora. „Byłam ja, lub mój brat. Zastanawiasz się pewnie dlaczego. Widzisz,
razem z Sasuke jesteśmy bliźniakami. Sasuke jest starszy, więc może
dlatego...”. To w końcu byli bliźniakami czy on był starszy? A jeśli, to o ile?
W dodatku Tsuki powinna się zachowywać bardziej nieufnie, a ta opowiada prawie
nieznanej jej osobie wszystko, co wie na swój temat. Dla mnie to nie jest
zachowanie prawdziwej kunoichi. To samo Sakura – owszem, na początku była
naiwna, ale po takich przeżyciach powinna być bardziej sceptyczna. A ta, widząc
łzy, mięknie jak rozmrożony kawałek schabu i zgadza się na wszystko. Jednak w
tym rozdziale jest coś, co wywołało moje kwiczenie, a ból głowy u osób koło
mnie przebywających: „- Suigetsu! Jak na ciebie patrzę, to mi IQ spada! -
odpyskowała Karin, tupiąc nogą i zaciskając ostrzegawczo pięść. - Mi też coś
spada! Spodnie!”. Brawo, brawo! Wstawać wycieczka, ruszać łapami, bo odetnę,
jak Wam niepotrzebne! Cud, miód i orzeszki, trafiłaś akurat w takim momencie z
tym humorem, kiedy Sasuke zabił niewinnego człowieka tylko dlatego, bo Suigetsu
założył się o to z Karin. Ci to mają ciekawe pomysły na urozmaicenie wszystkim
życia, naprawdę…
Epilog
Po tych wszystkich rozdziałach dobił mnie fakt, że dałam się tak łatwo
zmanipulować, ufając Twojemu numerowaniu postów. Domniemany rozdział dziewiąty
(IX) był, tak naprawdę, rozdziałem ósmym (VIII). Źle go zapisałaś cyframi
rzymskimi, które zrobiły mi sorbet z mózgu.
Droga, którą dziewczyny pokonały, aby dostać się do miasta, gdzie zmierzał
Sasuke ze swoją drużyną, skończyła się walką rodzeństwa i dobiciem męskiego
pierwiastka swoim ostatecznym jutsu przez Sakurę.
Widać bardzo duże postępy między prologiem a epilogiem. Po pierwsze piszesz
staranniej, Twoje opisy są ciut bardziej rozbudowane, dokładniejsze i
barwniejsze, a Tsuki z rozdziału na rozdział przestawała robić z siebie
nieuświadomioną kunoichi. Spoważniała, chociaż do samego końca miała w sobie
coś dziecinnego. Poprawiłaś się w odstępie pięciu miesięcy i dziesięciu
rozdziałów, włączając w to prolog i epilog, co bardzo dobrze świadczy o Twoich
umiejętnościach. Jednak tych „czarnowłosych” i „zielonookich” sobie nie
odpuściłaś… Niestety. Jednak to nie koniec, gdyż przed nami…
Seria druga:
Od prologu do rozdziału czwartego.
Po walce bliźniaków, Sakury i jednego z członków drużyny Sasuke, poturbowane
dziewczyny trafiają do lochów, gdzie przebywają na łasce Tak Bardzo Złego i
Objętego Zemstą Uchihy. Jednak Tsuki stwierdziła, że znudziło jej się trzymanie
wszystkiego w tajemnicy, i ówcześnie przesyłając przezwiska przez Hozukiego,
prowokując tym samym swojego brata, aby do niej przyszedł, wypowiada magiczne
słowa „jestem twoją bliźniaczką”. I nagle bach! Za sprawą tajemniczego jutsu,
Sasuke z Tak Bardzo Złego i Objętego Zemstą stał się Opiekuńczym Bratem Objętym
Zemstą Na Madarze. Diametralna zmiana poglądów co do ludzi, zwłaszcza jak na
niego. Kiedy po wyznaniach miłości, odbudowywaniach więzi i całej reszcie
dochodzimy do punktu, gdzie kwestia „Sasuke jest moim bliźniakiem, ale jest
starszy” dalej nie jest wyjaśniona. „A jednak. Jestem twoją bliźniaczką. Ja…
Mimo wszystko urodziłam się później. Dodatkowo byłam dziewczyną, więc Fugaku
uważał mnie za najsłabszą…”. Tym muszę zadowolić swoją wiedzę. Niby najdłuższy
poród trwał dwadzieścia dni (pozdrawiam wujka Google), ale i tak byłoby miło
dowiedzieć się, o ile Sasuke był starszy. Dalej nastaje burzliwa (dosłownie)
walka między legendarnym Madarą, a bliźniakami i Sakurą. Dla mnie opis ich
walki po prostu ścisnął mi jelita w chińskie dziewięć. Patrząc z aktualnej
perspektywy, co się dzieje teraz w Naruto Shippudden, to ta potyczka wyglądała
jak smażenie kotletów. Za prosto. W anime nie dość, że padają tam jak muchy, to
jeszcze aż kipi od tych wszystkich Technik Ogromnych Dłoni Wgniatających
Shinobi Jak Robaki. Tysiące osób nie radzi sobie z Madarą, a tutaj zabija go
jedna i to techniką podobną do tego, co użył Trzeci Hokage na Orochimaru.
Przynajmniej mnie się tak skojarzyła. Kolejną rzeczą, która mnie denerwowała za
każdym razem, to używanie japońskich nazw jutsu. Nie jestem laikiem, ale
szybciej mi trybiki wskoczą, jak przeczytam od razu „Całkowita Kontrola” niż „Sōgō
Seigyo”, a potem szukać i iść za gwiazdką jak Trzej Królowie. Nie mówię tutaj o
takich prymitywach jak Rasengan czy Chidori, ale o bardziej złożonych nazwach.
Rozdział specjalny: „Wigilia Przyjaciół. Temperament
Uchihów”.
Jak już nam przyjemnie tytuł zdradził, mamy do czynienia z Wigilią, której
pomysłodawczynią jest Tsuki. Itachi po Super Tajnej Akcji Wskrzeszania stara
się ogarnąć Sasuke, który, jak to ma w zwyczaju, uprzykrza życie wszystkim,
łącznie z sobą. Gdy po rytualnej kłótni rodzinnej, którą chyba wszyscy przeżyli
przez ten cały „świąteczny nastrój”, do drzwi zapukali przyjaciele rodziny i wszyscy
jak jeden mąż zasiedli do suto zastawionego stołu. „A mogło być tak pięknie…”
jak śpiewała Reni Jusis. Skoro jednak nie było, coś musiało spowodować ten
cytat; mianowicie sytuacja między Sakurą a Sasuke. Można by rzec, że powietrze
między nimi było gęstsze niż w Katowicach; nóż można wsadzić i będzie stał.
Jednak Itachi oznajmił konspiracyjnym tonem, że choć w ten dzień mogliby być
dla siebie milsi, aby „zrobić dobrze” Tsuki. Tak psychicznie chociażby.
Wszystko ładnie, pięknie, wrogowie stali się przyjaciółmi, jednak ostatnie
zdania zburzyły całą cudowność miłej sceny przytulania. Jakie one były – sami
sobie sprawdźcie. Rina, uśmiałam się i to właśnie przemiły akcent, którym
kończę.
Kreacja: 5/10
Największym problemem osób, które piszą fanficki, to właśnie kreacja. Patrząc
na to w ten sposób, że czytają to tylko osoby „wtajemniczone”, to po co się
rozwodzić nad wyglądem miasta i postaci, skoro one już to doskonale wiedzą. I
to jest błąd. U Ciebie, Rino, nie natknęłam się na opis Konohy czy Shingetsu. O
ile jeszcze Konohę mogę Ci wybaczyć, to drugą już nie daruję. Podobnie jest z
wiekiem bohaterów. Teraz, w najnowszych odcinkach, Sakura i Sasuke mają po
szesnaście lat – u Ciebie nie natknęłam się na tę wzmiankę w głównych seriach. W dodatku było to napisane, ale to wątłe źródło informacji, gdyż mogło
to być kilka miesięcy przed lub po, albo w ogóle ujęte w innej przestrzeni.
Jedynymi opisami, których nie brakuje w żadnej mierze, to wygląd postaci; ich
kolor oczu i włosów, ubranie i numer buta. Raz za czasu okrasisz opowiadanie
kilkoma zdaniami o miejscu, gdzie przebywają główni bohaterzy, ale jest
dosłownie kilka zdań. Jeśli już
jesteśmy przy bohaterach – jedyną nową postacią jest Tsuki. Jej osoba w
pierwszej serii kulała pod względem spójności charakteru. Z jednej strony mamy
świetną kunoichi o wręcz niesamowitych umiejętnościach i doświadczeniu w
misjach, z drugiej zaś przy spotkaniu z Sakurą pokazała niemal wszystkie swoje
atuty, narażając się tym samym na zdemaskowanie i problemy. Według mnie to
najbardziej niedopracowana postać w całym opowiadaniu. Na szczęście w drugiej
serii wydoroślała i stała się bardziej „jednolita”. Co do przestawienia reszty
bohaterów nie mogę się przyczepić, bo odwzorowałaś bardzo dobrze ich charakter.
Mimo to dalej są to postacie wymyślone przez Kishimoto i nie mogę Ci przyznać
punktów za ich stworzenie, a jedynie poklaskać za dobre trzymanie się kanonu.
Oryginalność: 4/5
Z początku chciałam Ci rzucić trójkę za oryginalność, ale przeliczając
atuty, nie mogłam tego zrobić. Pierwszy raz osobiście natknęłam się na pomysł
stworzenia bliźniaczki Sasuke, będąca niemal jego przeciwieństwem, jeśli chodzi
o charakter. W dodatku Tsuki nie chciała go zabić, a odzyskać, poczuć więź z
nim, mieć świadomość tego, że go ma. Ujęłaś to w tak świetnych ramach, że nie
miałam serca dać Ci trójki za to. Tak samo nie spotkałam się wykorzystania kart
jako nośnika chakry, za co poleciał kolejny plus. Tak więc pomimo tego, że
„Naruto” to wręcz wyciśnięta do sucha gąbka, gdyż wszyscy czerpią z tego jak ze
źródła, to skorzystałaś z niego inaczej i to uratowało Ci tyłek.
Dialogi: 3/5
Sasuke jest wredny i arogancki, Sakura trochę po nim przejęła, jednak w
bardziej subtelnej formie i okraszonej mądrymi słowami. Tsuki skubnęła i od
brata, i od przyjaciółki, a Taka wygłupia się, stanowiąc główną atrakcję
wieczoru. Każda kwestia jest dobrym odzwierciedleniem charakteru danej postaci,
więc bez mrugnięcia okiem mogę wystawić Ci tyle punktów. O ile w pierwszej
serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam
przede wszystkim pod punktację. Widać postępy i trzeba je nagrodzić. Dostaniesz
ciastko. Jak będzie trochę zielone, to się nie przejmuj, mogło leżeć
koło farby... a jak dziwnie pachnie, to pleśń. Wtedy tego nie jedz i daj komuś, kogo naprawdę nie lubisz.
Opisy: 2,5/5
Gdyby Twoje opowiadanie było zupą, to byłaby ona mdława, a ja odczułabym
niedosyt smaku. Opisy to właśnie coś, co nadaje opowiadaniu smaczek; to jak
arszenik w herbacie dla teściowej, a u Ciebie naprawdę tego brakowało. Tyle
dobrze, że się nam przynajmniej podróżnicy nie potruli. Ale, ale - nawet to bym
przeżyła, jednak nasze piękne „czarnowłose” i „zielonoocy” pokiełbasili nieco
sprawę. W dodatku Twój pierwszy rozdział w serii pierwszej to istny Meksyk (co
ja z tym jedzeniem dzisiaj mam…). Kolejnym minusem dla mnie było
wykorzystywanie oryginalnych nazw jutsu, a potem od Annasza do Kajfasza –
pójście za przypisem i wracanie z powrotem do rodzimego tekstu.
Ogólnie dzielisz wszystkie rozdziały na trzy perspektywy – Sakurę, Tsuki i
Sasuke; rozdział pierwszy był jednak bardziej pogmatwany niż przepis na owy
Meksyk. Tu dorzuciła nieco Sakura, a zaraz po niej wcisnęła się boczkiem Tsuki,
pomachała mięchem i puściła znowu Haruno. Dzięki Bogu, że ogarnęłaś to w
dalszych rozdziałach i nie musiałam się zastanawiać, do czego ręce przyłożyć,
co by za dużo nie zjeść.
Fabuła: 4/5
Chwalmy Pana od pierogów ruskich, że wątek główny nie jest u Ciebie
romansidłem rodem z Harlequina, a czymś całkiem innym. Bowiem rzadko kiedy
stwarza się nową postać nie po to, żeby pobaraszkowała ze „starym” bohaterem,
tylko aby mogła znów stworzyć rodzinę, którą jej zabrano. Dlatego właśnie
dzięki dla Pana od pierogów; ileż można czytać o płonnej miłości Sakury z
Sasuke, Naruto z Sakurą, albo co gorsza, Naruto z Sasuke. Czasem sypnie się
mała retrospekcja, bardzo rzadko odmienny wątek niż ten główny; uczepiłaś się
go i pędzisz… Na łeb na szyję. Jednakże uważam,
że gdybyś ślimaczyła się z akcją, cały misterny plan, mówiąc ładnie, poszedłby
z krowami na pastwisko. Nie nudziłam się ani chwilę i to ratuje Ci tyłeczek, po
raz kolejny, pomimo braków w wątkach pobocznych czy epizodycznych. Nie
odgrzewasz nam tego samego kotleta po kilkanaście razy i chwała Ci za to, bo
nie wytrzymałabym, gdybym musiała znowu czytać, jak to Sasuke ma cudowne oczy,
bezdenne niczym koryto świń i głębokie jak błoto w ich małym chlewiku.
Przynajmniej nikt w nich u Ciebie nie utonął i to mi w zupełności starczy.
Jednak po prostu do teraz nie mogę przeboleć tego, jak potraktowałaś Madarę
podczas walki z „dzieciakami”. To było stanowczo za krótkie i za proste, pomimo
że ponieśli ogromną stratę. Madara to Madara, a nie Shikamaru na testach na
Jounina, powinnaś w stu procentach to rozbudować, zrobić z tego kolejny
rozdział. I to właśnie zabrało Ci tego punkciora i uciekło gdzieś w siną dal.
Poprawność: 6/10
Miałam naprawdę ogromny dylemat, ile tych punktów Ci przyznać w tej
kategorii. Pomijając rozdziały specjalne, nie popełniałaś prawie żadnych
błędów ortograficznych; większym problemem była interpunkcja, zwłaszcza ta
połączona z dialogami. Jeszcze większym zdziwieniem napawał mnie fakt, że Ty, w
większości przypadków, nie dawałaś ZA MAŁO przecinków, tylko ZA DUŻO. Zazwyczaj
problemem blogerów był ich brak niż nadmiar – Ty jesteś wyjątkiem
potwierdzającym regułę.
Interpunkcja:
„Kilka godzin temu, ostatni mieszkaniec wioski zgasił światło i poszedł
spać”. Uzbrój się w ogromne pudełko o nazwie „niepotrzebne przecinki” i wsadź
go tam.
„Ta spokojna, niepozorna noc, ułatwiała mi zadanie. Wdrapałam się na
najwyższą gałąź drzewa, rosnącego przy owym wioskowym murze, i rozhuśtawszy się
na gałęzi przeskoczyłam przez niego robiąc salto w powietrzu, i lądując cicho
na jednym kolanie”. Ta spokojna, niepozorna noc ułatwiła mi zadanie. Wdrapałam
się na najwyższą gałąź drzewa rosnącego przy owym wioskowym murze, i
rozhuśtawszy się na gałęzi przeskoczyłam przez niego, robiąc salto w powietrzu
i lądując cicho na jednym kolanie. Z tym kolanem to też kłopot, bo jakby tak zrobiła, to raczej w
całości by go nie miała. Rozumiem, co chciałaś przekazać, ale to się kupy
trochę nie trzyma. Ona nie lata, żeby lądować, może co najwyżej zeskoczyć i
już.
„Pomimo mojego wygodnego położenia, cały czas czuwałam - oddziały, w każdej
chwili mogą się zbudzić, lub jakiś mieszkaniec wpadnie na inteligentny pomysł
nocnego spaceru”. Skasuj przecinki przed „cały” i po „oddziały” (kolejne
rymy!).
„Trzymałam jej stronę, nie tylko dlatego, że wymagała tego tzw. 'damska
solidarność' lecz dlatego, iż sama wolałam. by on został w swojej wiosce”.
Tutaj poszłaś na łatwiznę totalnie. Nie można, w żadnym razie, używać skrótów w
dłuższej formie pisanej! Powinno być:
Trzymałam jej stronę nie tylko dlatego, że wymagała tego, tak zwana, damska
solidarność, lecz dlatego, iż sama wolałam, by on został w swojej wiosce.
„Bezduszny, dupek!”. No tutaj to jest on całkowicie niepotrzebny, skasować
go.
„Do dziś, zastanawiam się kto rzucił mi ten kunai z wiadomością”. Do dziś
zastanawiam się, kto rzucił mi ten kunai z wiadomością.
„Z drugiej strony mógł być to chłopak, lecz zwykle przedstawiciele płci
męskiej, nie piszą z taką starannością”. Zabieraj ten przecinek po „męskiej” i
wsadź go do tego pudełka.
„Na samą myśl o nim, i o jego zdolnościach, coś mnie ściska w środku”. Chyba
założysz mafię od przecinków, będziesz je zbierała i zakopywała. Tym razem
bierz ten po „nim”.
„Dlatego Narę, trzeba będzie sprzątnąć na początku, a później 'Wielmożną
Tsunade'”. Dlatego Narę trzeba będzie sprzątnąć na początku, a później
„wielmożną Tsunade”.
„- Pieprzona, Konoha...”. Zabieraj ten przecinek stąd, migiem!
„Gdybym to zrobił okazałbym się kompletnym debilem, oraz niegodnym nazwiska
Uchiha”. Ten przecinek przesuń i daj zaraz po „zrobił”.
„(…) lecz zemsta, jest za bardzo poważna”. No tutaj to już w ogóle…
pakujemy go do pudła.
„Rozśmieszyło mnie to, co okazałam uniesieniem kącika ust, ku górze”. Drugi
przecinek niepotrzebny. W dodatku jest to pleonazm – nie możesz unieść
czegoś w dół, więc i „ku górze” możesz
spokojnie stąd zabrać.
„Siedziałam na drewnianej podłodze, niczym słup soli, zastanawiając się nad
moją obietnicą. Właśnie uświadamiałam sobie, jakie wiele brzemię na siebie
ściągnęłam, w dniu, gdy postanowiłam zostać kunoichi”. Siedziałam na drewnianej podłodze
jak skamieniała, zastanawiając się nad moją obietnicą. Właśnie uświadamiałam
sobie, jak wielkie brzemię na siebie ściągnęłam w dniu, gdy postanowiłam zostać
kunoichi.
„- Mentorka!? Chwila to Ty jesteś Haruno Sakura!?”. A tutaj Ci zabrakło, o!
Przecinek po „chwila” i w opowiadaniach nie piszemy zwrotów grzecznościowych z
wielkiej litery.
„- Właśnie, Tsuki. Kochałam - nie, kocham. Teraz już nic do niego nie
czuję. - wyjaśniłam z grobowym wyrazem do twarzy”. Właśnie, Tsuki. Kochałam –
nie kocham. Teraz już nic do niego nie czuję – wyjaśniłam z grobowym wyrazem
twarzy.
„Twoim kolorem życia, jest fioletowy (sama to powiedziałaś)”. Weź przecinek
po „życie”.
„- I jak,
szefie? - zapytał białowłosy siadając na kancie biurka”. Daj przecinek po
„białowłosy”. Pominę, że lepiej zamienić to określenie na „siwy”. Często
zapominasz o przecinku przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym, które
kończą się na –ąc. Przed nimi zawsze stawiamy przecinek.
„- Ni jak. -
odpowiedziałem rzucając mu wściekłe, ostrzegawcze spojrzenia”. Tutaj to samo.
Usuń kropkę po „jak”, daj przecinek po „odpowiedziałem” i „nijak” piszemy
razem.
„Tonąc we
własnych myślach poczułam jak Sakura nagle zwalnia swój sprint”. Przecinek po
„poczułam”.
„- Dobrze wiesz
jaki jest Naruto. Czasami jest lepiej, jak nie wie o pewnych sprawach. Po za
tym, ma strasznie długi język. - wytłumaczył zmieszany Kiba”. Przecinek po
„wiesz” i skasuj kropkę po „język”. I napisz „poza” nie „po za”.
„Musiała być
niezależna, utalentowana i miała sobie radzić w życiu, bez niczyjej pomocy”.
Weź przecinek po „życiu”.
„- Przepraszam!
– krzyknęła błądząc wzrokiem po mojej twarzy, zapewne sprawdzając czy nic mi
nie zrobiła”. Daj przecinek po „krzyknęła” i „czy”.
To generalnie
wypomniane przecinki z trzech rozdziałów i prologu. Jest tego trochę, nie ma
rozdziału, aby nie zdarzyły się ich opuszczenia czy wręcz przeciwnie – zbyt
duża częstotliwość. Jednak to nie stanowi tak dużego problemu. Gorzej jest z
zapisem graficznym dialogów, tam się gubisz jak Jaś i Małgosia w lesie, i nawet
Ci okruszki nie pomogą. Kwintesencją tego jest ten cytat:
„- Nie mam
ochoty odpocząć. – odpowiedziała i uśmiechnęła się – Wykorzystuję klony. One
śpią i zbierają mi potrzebną energię. – wzruszyła ramionami – Odpocznę na
miejscu, wątpię, żeby Sasuke dotarł szybciej niż my. Ile jeszcze nam zostało?”.
Poprawnie powinien być zapisany tak:
- Nie mam
ochoty odpocząć – odpowiedziała i uśmiechnęła się. – Wykorzystuję klony. One
śpią i zbierają mi potrzebną energię. – Wzruszyła ramionami. – Odpocznę na
miejscu; wątpię, żeby Sasuke dotarł szybciej niż my. Ile jeszcze nam zostało?
Teraz
wytłumaczę po kolei.
Kropki nie
stawiaj nigdy, jeśli didaskalia
określają sposób odpowiedzi bohatera (odparła, westchnęła, syknął, mruknęli,
wykrzyczały…). Kropkę stawiaj zawsze,
jeśli didaskalia określają, co bohater w danym momencie zrobił (wzruszyła
ramionami, odpalił papierosa, przeładowali broń, pogłaskała kota za uchem…).
Sprawa się komplikuje, jeśli robisz zdania rozerwane, na przykład:
- Wczoraj –
spojrzała z rozmarzeniem za okno – była taka piękna pogoda…
W tym momencie
nie stawiasz kropki nigdzie – to ciągłe zdanie, którego nie możesz sobie
„przerwać”. Radzę Ci, abyś zaglądnęła tutaj co do tematu dialogów.
„- Sądziłem,
Haruno, że jesteś na tyle inteligentna, by domyślić się, iż ja nie przyjmuję
rad. – oświadczyłem z cynicznym uśmiechem na twarzy – A może… Powinienem mówić
ci Mizumi Chi Kathai? Cóż za imię, mrozi krew w żyłach. – zironizowałem”. –
Sądziłem, Haruno, że jesteś na tyle inteligentna, by domyślić się, iż ja nie
przyjmuję rad – oświadczyłem z cynicznym uśmiechem na twarzy. – A może…
Powinienem mówić ci Mizumi Chi Kathai? Cóż za imię, mrozi krew w żyłach –
zironizowałem.
Widzisz
różnicę? To jeszcze parę przykładów.
„- Nie masz za
co. Przecież nic się nie stało. – powiedziałam pocieszająco i uśmiechnęłam się
szczerze – Czas się zbierać”. Nie masz za co. Przecież nic się nie stało –
powiedziałam pocieszająco i uśmiechnęłam się szczerze. – Czas się zbierać.
„- Myślałam, że
Hinata nigdy nie przestanie. – z letargu wyrwał mnie znużony głos Tsuki”. Tutaj
powinnaś rozpocząć didaskalia z wielkiej litery.
„- No słuchaj.
To tylko pięć lat różnicy, no ale masz rację, Hidan ma swoje… Dziwne
zachowania. – skwitował drapiąc się po brodzie – Ale jedno nie daje mi spokoju.
Skąd wy się znacie?”. No, słuchaj, to tylko pięć lat różnicy, no ale masz
rację, Hidan ma swoje… dziwne zachowania – skwitował, drapiąc się po brodzie.
Ale jedno nie daje mi spokoju. Skąd wy się znacie?
„- Jesteś
strasznie podobna do braci, jeśli chcesz. – stwierdził blondwłosy, jakby
czytając w moich myślach – No cóż, z Uchihą się nie dyskutuje, więc… Sakura to
moja była dziewczyna, a teraz bardziej przyjaciółka. – powiedział jakby nigdy
nic”. – Jesteś strasznie podobna do braci, jeśli chcesz – stwierdził blondyn,
jakby czytając w moich myślach. – No cóż, z Uchihą się nie dyskutuje, więc…
Sakura to moja była dziewczyna, a teraz bardziej przyjaciółka – powiedział, jak
gdyby nigdy nic. Zmieniłam „blondwłosy” na blondyn, bo mnie kuło w oczy dużym
szpikulcem.
„- Serio? – z
letargu wyrwał mnie podekscytowany głos Tsuki – Chodziłaś z Dei-da-rą? Ja
dziękuję, dziewczyno! Dlaczego się dopiero teraz dowiaduję? – krzyknęła niemal
podskakując w miejscu”. – Serio? – Z letargu wyrwał mnie podekscytowany głos
Tsuki. – Chodziłaś z Dei-da-rą? Ja dziękuję, dziewczyno! Dlaczego dopiero teraz
się o tym dowiaduję? – krzyknęła, niemal podskakując w miejscu. Pozwoliłam
sobie na zmienienie szyku słów.
Zrozumiałaś
mniej więcej, na czym rzecz polega? To dobrze. Jak nie zrozumiałaś, to mogę to
nagrać na audiobook’a.
Inne cudeńka:
„I chodź nie
jestem lepsza (…)”. Choć. Chodzić może człowiek, choć to inna liga, niczym
Kliczko i Najman.
„Nienawiść do
jego osoby wzrosła, gdy zobaczyłam jak wstanie z kucków i rusza w kierunku bramy
wioski”. „Wstawał” i „ruszył”. Dodaj przecinek po „zobaczyłam”.
„Z jednej z szafek
w przysłowiowej kuchni wzięłam fioletową świeczkę i podpaliłam jej
knot Hōkakyō”. Ja nie wiem, po co to „w przysłowiowej”? Weź to zamieć na
szufelkę i wyrzuć, bo syf robi.
„ - Zależy co.
- odpowiedziała speszona i trochę zmieszana”. Speszony i zmieszany to jest to
samo. A, i tę kropkę pod pachę i do pudełka.
„- Trudno o nim
nie słyszeć. Nie jestem odizolowana od rzeczywistości - trochę obiło mi się o
uszy. - powiedziała trochę oskarżycielsko, po czym przybrała swoją standardową,
przyjazną minę”. A ja tak sobie myślę, że tutaj tych „trochę” jest trochę za
dużo. Weź jedno i daj jakiemuś przechodniowi, niech sobie przyczepi do kurtki,
a na jego miejsce daj, na przykład, „nieco”.
„(…) fioletowej
sukience z kawałkiem odsłonionych plecach”. Odkrytych pleców.
„(…) ale
zarazem – wprawiało w niepochamowaną radość”. Niepohamowaną.
„(…) błyszczał
dumną czerwienią mangekyou sharingan”. „Mangekyou sharingan” literą wielką, jak
Himalaje.
„(…) naelektryzowanej, niebieskiej poświty.
Chidor… Technika Kopiującego Ninja”. „Poświaty” i „Chidori”.
„- No,
półgodziny minęło. – powiedziała sama do siebie z chytrym uśmiechem”. Nie ma
czegoś takiego jak „półgodziny”. Jest „półgodzina”, ale tutaj ma być „pół
godziny”. I zatrudnij snajpera do tej kropki, co by ją sprzątnął.
„- Czy wielki
Pan Uchiha właśnie mnie skomplementował?”. Czy wielki Pan Uchiha właśnie
powiedział mi komplement?
„Zignorowała
ból stup (…)”. Stóp.
,,Śmierć na
1000 sposobów”. Zapisz liczbę słownie.
„Nie możliwe”. Niemożliwe.
„Kunaj”. Kunai
„Gdzie nie
gdzie”. Gdzieniegdzie.
„Zzezowała”. Zezowała.
„Kłuci”. Kłóci.
„Niezindyfikowanym”.
Niezidentyfikowanym .
„Weżniemy”.
Weźmiemy.
„Plącza”. Pnącza.
„Fejerwerek”. Fajerwerk.
Detal
Dodatki: 7/10
Tak sobie
chodzimy z wycieczką po Twoim blogu, kilka osób znalazło jakieś żarełko i już
sobie pobrudzili mankiety… Dzieci… Zaglądnęłam, co tam naskrobałaś o sobie,
Rina, i dowiedziałam się, że masz na imię Sabrina (porymujmy jeszcze więcej!).
W dodatku wcisnęłaś chyba cały Twój zakres co do zdolności artystycznych: po
prawej wisi sobie na ścianie gitara, pod oknem pyszni się perkusja, a gdzieś z
tyłu kłóci się Gust Muzyczny z Ulubionymi Mangami o to, co jest ważniejsze dla
Ciebie. Zostawię je, bo jeszcze dostanę „Phineasem i Ferbem” po ryjku.
Posiadasz ciekawą podstronę, która wygląda jak przerobiony „Wywiad z wampirem”,
gdyż podobnie jak Rice, odpowiedziałaś na czyjąś „nominację”. Na stronie
głównej kliknęłam sobie w takiego śmiesznego ludzika i wskoczyłam za nim w coś,
co wygląda jak statystyki na temat ludzi wchodzących na Twojego bloga. Stwierdziłam
jednak, że wrócę do wycieczki, kupię loda i pomyszkuję dalej po prawej
kolumnie, która jest bardziej zawalona niż ruski bunkier. Na Twoim miejscu
zostawiłabym tylko obserwatorów, statystykę umieściła na szarym końcu,
informacje jakoś skróciła, a tę cudowną ankietę wcisnęła w jakąś szufladkę i o
niej zapomniała. Reklamy innych blogów trochę ściągały mój wzrok z tekstu, więc
z nimi też coś bym spróbowała zrobić. Czcionka jest „miodzio”, nie zmieniałabym
jej, bo i kolorki fajne, i jej format.
Dodatkowe punkty:
2/5
Jeden dostajesz
za genialny pomysł wstawienia odsyłaczy do starszych i nowszych postów pod
skończonym. Szkoda tylko, że czasami trzeba zjechać po lawinie komentarzy, żeby
się tam dostać. Kolejny to za rysunki, które umieściłaś pod niektórymi rozdziałami.
Może cudem artystycznym nie są, ale tak przyjemnie się na niektóre patrzy, że
punkcior poleciał.
Podsumowanie: 40,5/60
Ocena: dobra z
plusem większym niż Rów Mariański
No i
dobrnęliśmy do końca, droga wycieczko. Kochana Rino, nie nudziłam się ani
chwilkę u Ciebie, niewątpliwie masz talent i sądzę, że powinnaś go dalej
rozwijać już z następnymi, bardziej dopracowanymi pomysłami. A może stworzysz
coś całkowicie Twojego, nie opierając się o inny świat i bohaterów? Sądzę, że
dałabyś radę. Popraw to, co zła i niedobra Phantom śmiała Ci wytknąć, a
poszybujesz jeszcze bardziej do góry.
Co do tłumaczenia adresu - skłaniałabym się raczej ku "Czarne oczy/oko księżyca" :) Tsuki - księżyc, me - oczy, kuro - czarny.
OdpowiedzUsuńZaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest belka. - Zdanie należące do tych, które niełatwo zrozumieć. Już w momencie jego rozszyfrowywania pomyślałam, że po "adresem" przydałby się przecinek, ale po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, iż ono w ogóle jakoś tak dziwnie brzmi.
OdpowiedzUsuńCała jest czarno biała. - "czarno-biała".
Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. - Przecinki przed "co" i "to".
O ile w pierwszej serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam przede wszystkim pod punktacje - "punktację".
Pomijając rozdziałów specjalnych, nie popełniałaś prawie żadnych błędów ortograficznych - "Pomijając rozdziały specjalne"(...).
Opieprz jest skarbnicą dobrych rad dla blogerów, ale wyjaśnianie budowy dialogów z podawaniem wielu przykładów wyprowadziło mnie z równowagi. Po raz pierwszy pominęłam w większości wątek "Poprawność". Wystarczyło podać dwa, trzy przykłady, dodatkowo link do rad, jak napisać poprawnie dialog i przejść do dalszej części oceniania. Spodobały mi się natomiast "inne cudeńka", które legalnie znalazły się w ocenie. Tam zatrzymałam wzrok nieco dłużej i nie żałuję.
Jak na pierwszą ocenę, to całkiem nieźle. Błędami się nie przejmuj. Jesteśmy ludźmi - wszyscy je popełniamy. Najprawdopodobniej z tego, co uznałam za błąd, racja zostanie mi przyznana maksymalnie do dwóch. Ale jak to mówią "Lepszy rydz, niż nic". ^^
Pozdrawiam serdecznie,
GeminiGirl...;)
Juliza - owszem, z tym tłumaczniem również skłaniam się do tego z oczami :). Japońskie tłumaczenia bez zapisania tego w znakach jest trudne, bo zapis fonetyczny może być podobny dla róznych słów.
OdpowiedzUsuńGeminiGirl - bardzo dziękuję za wskazanie błędów, opinii oraz swoich sugestii ;).
Kiedy w mojej magicznej skrzynce e-mail pojawiła się informacja o komentarzu, który dumnie głosił pojawienie się oceny na chwalebnym o-pieprzu, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Przed oczami stanęła mi wizja pośmiewiska, jakie z siebie uczyniłam, zgłaszając właśnie TEN blog do oceny.
OdpowiedzUsuńWedług mnie moja egzystencja na blogsferze się skończyła; zostałam dokładnie przeżuta i wypluta.
Więc z takimi oto myślami kliknęłam na link o-pieprzu i z ściśniętym ze strachu sercem, przewinęłam stronę na sam dół, spodziewając się ogromnej jedynki z minusem, ale... Jakie było moje zdziwienie, gdy natknęłam się na piękną, foremną czwóreczkę plus!
Proszę mi wybaczyć, ale nie będę się tutaj bardzo rozpisywać. Ze wszelkimi spostrzeżeniami się zgadzam, a co najlepsze, jestem świadoma ich egzystencji. Jednak jestem zbyt leniwa, by je poprawiać... Albo nie mam na tyle dobrej psychiki, by czytać swoje beznadziejne wypociny?
Co do określenia "czarnowłosy", "seledynowłosy" et cetera, to staram się ich już nie używać. Zauważyłam, że nie są uważane za zbyt kreatywne (nie ma co się dziwić xD), więc postanowiłam wziąć swoją mózgownicę w obroty.
Co do ostatniego rozdziału, który mógłby się równie dobrze nazywać Niemożliwym, Banalnym Starciem Tytanów - zdaję sobie sprawę z jego banalności, a jest on taki, ponieważ musiałam zakończyć jakoś tego nędznego bloga. Nie miałam siły na pisanie czegoś, co nawet nie ma fabuły (y). Proste. Dlatego stwierdziłam, że lepiej zakończyć go w byle-jaki sposób, niż zawiesić bez zakończenia, ot co :D
A czy już Ci dziękowałam? Chyba nie. A więc całuję po łapkach! Na Twoim miejscu odrzuciłabym coś takiego, więc wiszę Ci owe ciastko (niezielone i niespleśniałe xD), a nawet cały ich kilogram :3
Tak więc cieszę się z tej oceny (i ciągle w nią nie mogę uwierzyć :3) i obiecuję, że za jakiś czas pojawię się tu znowu, z lepszym stylem pisania oraz z swoją własną historią :D
PS Dziękuję bardzo za link ,,Interpunkcja w dialogach". Zawsze miałam z tym problem, a jak widać, nie umiem zbyt dobrze szukać, skoro do tej pory nie znalazłam takiej bajeranckiej strony :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :D
Dziękuję, że nie olałaś dawno sprawy i skomentowałaś moje wypociny na temat Twoich wypocin :). Jeżeli i tak TnKm idzie na stos zapomnienia, to weź te rady na barki i pisz kolejne opowiadanie. Życzę ogromnych pokładów weny, bo chyba już coś skrobiesz nowego.
UsuńKońca i tak Ci nie wybaczę, naprawdę ;). Poza tym, nie mogłabym Cię odrzucić, bo spełniasz wszystkie wymagania i nie zrezygnowałaś, więc byłaś bardziej skazana na tą ocenę niż Michael w "Skazany na śmierć". Z ciastkami to wystarczą dwa, bo potem tyłek rośnie i w ogóle...
Tak więc ja również dziękuję za komentarz i czekam na Ciebie z kolejnym tworem :).
Pozdrawiam!
Dobrze, więc będą te dwa ciastka :)
UsuńWłaściwie, to w sieci krążą od dłuższego czasu moje dwa kolejne blogi, ale... FF (y). Jednak te są bardziej moje, niż M. Kishimoto, więc myślę, że są o niebo lepsze :D
Za niedługi czas może je tu zgłoszę, jednak muszę je dokładnie poprawić, stosując się do nowych informacji :)
Witam wszystkich w ten cudowny dzionek!
OdpowiedzUsuńCzy u Was też tak pada? Coś pięknego do czasu, aż nie trzeba się ruszyć z domu.
GeminiGirl:
Zaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest belka. - Zdanie należące do tych, które niełatwo zrozumieć. Już w momencie jego rozszyfrowywania pomyślałam, że po "adresem" przydałby się przecinek, ale po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, iż ono w ogóle jakoś tak dziwnie brzmi.
Zachwyt w tym zdaniu jest rzeczownikiem, więc nie można umieścić przecinka. Według mnie zdanie całkiem normalne, ale co ludź to inne nastawienie. Niektórych drażni przykładowo moje wiecznie stawianie "się" przed czasownikiem, a dla mnie to całkiem normalne.
Cała jest czarno biała. - "czarno-biała".
Zgadza się.
Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. - Przecinki przed "co" i "to".
Wtrącenia w dużej mierze zależą od autora. Generalnie mogę powiedzieć:
Jedyne, co mnie zdegustowało, to powielenie adresu...
Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu...
Obydwie wersje są poprawne, chociaż ta pierwsza bardziej klarowna.
O ile w pierwszej serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam przede wszystkim pod punktacje - "punktację".
Drugi punkcior.
Pomijając rozdziałów specjalnych, nie popełniałaś prawie żadnych błędów ortograficznych - "Pomijając rozdziały specjalne"(...).
I trzeci punkcik dla Gem!
córka
Tak jak wspomniałam w komentarzu gdzieś powyżej... "Opieprz jest skarbnicą dobrych rad" i nie tylko. :D
UsuńUwielbiam tu zaglądać. Nie dość, że mam całkiem niezły ubaw, to jeszcze jestem stale wyprowadzana z błędów, które zapewne do tej pory stale popełniałam lub o czymś nie wiedziałam.
Nadal jednak nie potrafię pozbyć się z głowy faktu, iż język polski nie jest językiem angielskim i (prawie) każdy szyk zdania jest dobry (w granicach rozsądku oczywiście ^^).
No nic. Człowiek uczy się całe życie, nieprawdaż? C;
Też uważam, że Opieprz to świetne miejsce. Sama się tutaj duuużo rzeczy nauczyłam, głównie dzięki Asetej. Posługiwanie się poprawną polszczyzną jest - według mnie - bardzo ważne.
UsuńAno tak, tak, ja mam znowu problem w tę drugą stronę. Ciągle buduję zdania w języku angielskim, które przypominają te w języku polskim. Wkładam na przykład określenie czasu na początek, podczas gdy ma być przed czasownikiem i tego typu głupoty. Niektórych nawyków nie da się wykorzenić ^^
Każdy dzień z oceną na opieprzu to dobry dzień. Zwłaszcza gdy oceną jest tak udany debiut :) No i niestety córko, u mnie tez pada, ale od weekendu ma być już pięknie, oby tak było! I przepraszam za zmianę nicku, względy hmm... powiedzmy że zawodowe, a jako że jestem kompletnym pierwotniakiem informatycznym nie wiem jak ustawić coby się wyświetlało tylko na niektórych stronach tak a na innych inaczej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEster V
http://blogowa-izba-wytrzezwien.blogspot.com/2013/09/for-sie-pastwi-o-pieprz-opieprz-opieprz.html
OdpowiedzUsuńCo o tym myślisz, kochana Phantom?
Boziu, wreszcie dorwałam kompa!
OdpowiedzUsuńAleksandro, mam zmienić Twój nick z Ester V czy ostawić tak jak jest?
Wolałabym żeby został jak jest jeśli to możliwe :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj, Rauso.
OdpowiedzUsuńUsunęłaś swój komentarz, ale ja pamiętam mniej więcej jego treść, więc pozwól, że odpowiem.
Wszystkie uwagi przyjmujemy, weryfikujemy je i zgadzamy się lub nie, bo czytelnik zazwyczaj ma ale czasami nie ma tej racji. Jednak proszę o to samo, co sami tworzymy: krytykę konstruktywną. Błędy Phantom proszę (te w ocenie jak i te, które poprawiła, a błędami nie są) wskazać i uzasadnić swoje zdanie. Chciałabym też nadmienić, że wszyscy tutaj mamy swój styl pisania i nie przyjmuję nikogo na warsztat, by zmieniać go, tylko by doskonalić jego pióro. Każdy z nas jakoś zaczynał (czy ktoś pamięta moje początki xD?) i pozwólmy się Phantom wykazać, bo jak na razie za nami jedna ocena.
córka.