Witamy na Opieprzu!

Ogłoszenia z dnia 29.04.2016

Do zakładki "kolejka" oraz "regulamin dla zgłaszających się" został dodany nowy punkt. Prosimy się z nim zapoznać.

Zapraszamy do wzięcia udziału w rekrutacji!


niedziela, 15 września 2013

(818) tsuki-no-kuroi-me

Witam Państwa na pokładzie. Jest godzina pierwsza w nocy czasu lokalnego, zaczynamy podróż po świecie Riny Shadow, który nosi dźwięczną nazwę „Tsuki no Kuroi me”. Waszą przewodniczką jest świeża krew na Opieprzu – Phantom. A teraz proszę ułożyć się wygodnie, gdyż mogą występować nieprzyjemne turbulencje. Polecamy przekąski, bo podczas podróży powinni Państwo odczuć niewielki głodek.

Estetyka


Pierwsze wrażenie: 7/10
Na samym początku daję się ponieść dźwięczności Twojego adresu, droga Rino. Tsuki-no-kuroi-me jest tak przyjemne do wymówienia, a przynajmniej do wydeklamowania w myślach, że moja głowa sama chodzi jak wahadełko w zegarze do taktu tych słów. Nie wiem, jak reszcie pasażerom, ale mnie szybko wpadł do głowy i nie chce już z niej wyjść, chyba odnalazł tą zagubioną, bardzo wygodną sofę w kącie. Próbowałam dowiedzieć się z różnych źródeł, cóż może oznaczać ten adres i jedyne w miarę logiczne tłumaczenie to „czarne jak oko księżyca” albo „czarny deszcz z księżyca”. Nie jestem pewna co do żadnego, więc pozostaniemy w słodkiej niewiedzy.
Zaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest belka: „Moje marzenia nie leżą w przyszłości, to przeszłość… tylko o niej śnię”. Kropce musiało być niewygodnie, bo uciekła po cytacie i nie chce wrócić. Zwab ją jakimś smacznym kąskiem, a może przekona się i stanie zaraz za nim. Cytat jest dobry, bardzo nietuzinkowy i wymowny, jednak nie znalazłam żadnego przypisu, do kogo on należy. Na pewno zmówił się z tą kropką-niewdzięcznicą! Jednak złość szybko mi mija pod naporem widoku dziewczyny z nagłówka, która jest Twoim dziełem, jak przeczytałam w Zwoju informacji. Cała jest czarno-biała, jak reszta szablonu, ma długie włosy i jest posiadaczką najpiękniej narysowanych ust, jakie widziałam. A raczej ich obrysu. Jedyne, co mnie zdegustowało, to powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. Myślałam, że Internet aż kipi niczym niedzielny makaron na ogniu od wszelakich złotych myśli, cytatów, chińskich wróżb i innych takich. Ty zaś popędziłaś prostą drogą, i nie wysilając się, użyłaś magicznej sekwencji klawiszy „ctrl” i „v”. Nieładnie, moja droga, nieładnie.
Jak już wspomniałam, cały blog jest w kolorach, które, według nauczycielek plastyki, nie występują w naturze: czarny i biały, a ten bardziej im przychylny szary występuje w różnych tonacjach. Tło zewnętrzne wygląda jak ubabrana na czarno biała kartka papieru, a wewnętrzne tła mają kolor stalowy i ciemnografitowy. Czyli, dla niewtajemniczonych, jaśniejszy i ciemniejszy szary. Prawostronny układ przemawia do mnie mocniej niż zasmażane pierogi mojej babci, więc punkty lecą w górę. Punkty odejmuję za brak kropki w belce, pójście na łatwiznę w nagłówku oraz brak przypisu o autorze cytatu. 

Treść

Twoje opowiadanie jest podzielone na dwie serie – pierwsza liczy sobie dziewięć rozdziałów, prolog i epilog; druga to już tylko cztery rozdziały i prolog, na epilog musimy trochę poczekać. W dodatku dostajemy bonus od życia w postaci „notek specjalnych”, które zawierają dwa wpisy. Podoba mi się wklejanie zachęcających cytatów pod odnośnikami do rozdziałów. Plus dla Ciebie, Rino.

Seria pierwsza:

Prolog
Na pierwszy ogień spotykamy się z kunoichi (taki odpowiednik kobiety-ninja), która dociera do zasypiającej już Konohy i jest świadkiem schadzki dwóch osób, której opis jest kropka w kropkę podobny do opuszczenia wioski przez Sasuke. Nasza bohaterka o imieniu Kiyo, zwana również Seishin, ma chyba ciągotki do tarota, bo twierdzi, że „(…) gdy na horyzoncie ujrzałam chłopca i dziewczynę, zmierzających ku sobie - karty nie kłamały”. Potem akcja-reakcja: nawiązuje się między parą burzliwy dialog, Kiyo po cichu dopinguje dziewczynę. Później nie bez zdziwienia widzi, jak zostaje ona ogłuszona, a chłopak opuszcza wioskę. Ale że Kiyo łatwo nie odpuszcza, to przyczepiła do kunai’a (jedna z broni używana w „Naruto” ) kartkę z napisem „idiota”, i niczym rosyjski snajper, celnie rzuca nim przed jego stopy, nie pozbawiając go przy tym dużego palca. Do tego obgaduje chłopaka na prawo i lewo, brakuje mi tutaj tylko jakiejś jej przyjaciółki. Na mnie zaś, przy okazji czytania, rzuciło się niczym wilk po dwutygodniowej głodówce określenie „kruczowłosy”. Matko, jakby nie można było napisać brunet. Mężczyzna o czarnych jak krucze skrzydła włosy. Nie, lepiej użyć krótkiego „kruczowłosy” i każdy jest zadowolony. Każdy oprócz mnie.

Rozdział trzeci: ,,Informacje"
Po „ochach” i „achach”, po określeniach „granatowowłosa”, „seledynowłosy”, „czarnowłosy”, których było więcej niż grzybów po deszczu, Kiyo okazała się siostrą Sasuke i odnalazła kogoś, kto pomoże jej go odszukać. Gdy opowiadała historię swojego życia, ja natknęłam się na coś, co wysłało mój  mózg w tempie ekspresowym do Krainy Niezrozumienia Autora. „Byłam ja, lub mój brat. Zastanawiasz się pewnie dlaczego. Widzisz, razem z Sasuke jesteśmy bliźniakami. Sasuke jest starszy, więc może dlatego...”. To w końcu byli bliźniakami czy on był starszy? A jeśli, to o ile? W dodatku Tsuki powinna się zachowywać bardziej nieufnie, a ta opowiada prawie nieznanej jej osobie wszystko, co wie na swój temat. Dla mnie to nie jest zachowanie prawdziwej kunoichi. To samo Sakura – owszem, na początku była naiwna, ale po takich przeżyciach powinna być bardziej sceptyczna. A ta, widząc łzy, mięknie jak rozmrożony kawałek schabu i zgadza się na wszystko. Jednak w tym rozdziale jest coś, co wywołało moje kwiczenie, a ból głowy u osób koło mnie przebywających: „- Suigetsu! Jak na ciebie patrzę, to mi IQ spada! - odpyskowała Karin, tupiąc nogą i zaciskając ostrzegawczo pięść. - Mi też coś spada! Spodnie!”. Brawo, brawo! Wstawać wycieczka, ruszać łapami, bo odetnę, jak Wam niepotrzebne! Cud, miód i orzeszki, trafiłaś akurat w takim momencie z tym humorem, kiedy Sasuke zabił niewinnego człowieka tylko dlatego, bo Suigetsu założył się o to z Karin. Ci to mają ciekawe pomysły na urozmaicenie wszystkim życia, naprawdę…

Epilog
Po tych wszystkich rozdziałach dobił mnie fakt, że dałam się tak łatwo zmanipulować, ufając Twojemu numerowaniu postów. Domniemany rozdział dziewiąty (IX) był, tak naprawdę, rozdziałem ósmym (VIII). Źle go zapisałaś cyframi rzymskimi, które zrobiły mi sorbet z mózgu.
Droga, którą dziewczyny pokonały, aby dostać się do miasta, gdzie zmierzał Sasuke ze swoją drużyną, skończyła się walką rodzeństwa i dobiciem męskiego pierwiastka swoim ostatecznym jutsu przez Sakurę.
Widać bardzo duże postępy między prologiem a epilogiem. Po pierwsze piszesz staranniej, Twoje opisy są ciut bardziej rozbudowane, dokładniejsze i barwniejsze, a Tsuki z rozdziału na rozdział przestawała robić z siebie nieuświadomioną kunoichi. Spoważniała, chociaż do samego końca miała w sobie coś dziecinnego. Poprawiłaś się w odstępie pięciu miesięcy i dziesięciu rozdziałów, włączając w to prolog i epilog, co bardzo dobrze świadczy o Twoich umiejętnościach. Jednak tych „czarnowłosych” i „zielonookich” sobie nie odpuściłaś… Niestety. Jednak to nie koniec, gdyż przed nami…

Seria druga:

Od prologu do rozdziału czwartego.
Po walce bliźniaków, Sakury i jednego z członków drużyny Sasuke, poturbowane dziewczyny trafiają do lochów, gdzie przebywają na łasce Tak Bardzo Złego i Objętego Zemstą Uchihy. Jednak Tsuki stwierdziła, że znudziło jej się trzymanie wszystkiego w tajemnicy, i ówcześnie przesyłając przezwiska przez Hozukiego, prowokując tym samym swojego brata, aby do niej przyszedł, wypowiada magiczne słowa „jestem twoją bliźniaczką”. I nagle bach! Za sprawą tajemniczego jutsu, Sasuke z Tak Bardzo Złego i Objętego Zemstą stał się Opiekuńczym Bratem Objętym Zemstą Na Madarze. Diametralna zmiana poglądów co do ludzi, zwłaszcza jak na niego. Kiedy po wyznaniach miłości, odbudowywaniach więzi i całej reszcie dochodzimy do punktu, gdzie kwestia „Sasuke jest moim bliźniakiem, ale jest starszy” dalej nie jest wyjaśniona. „A jednak. Jestem twoją bliźniaczką. Ja… Mimo wszystko urodziłam się później. Dodatkowo byłam dziewczyną, więc Fugaku uważał mnie za najsłabszą…”. Tym muszę zadowolić swoją wiedzę. Niby najdłuższy poród trwał dwadzieścia dni (pozdrawiam wujka Google), ale i tak byłoby miło dowiedzieć się, o ile Sasuke był starszy. Dalej nastaje burzliwa (dosłownie) walka między legendarnym Madarą, a bliźniakami i Sakurą. Dla mnie opis ich walki po prostu ścisnął mi jelita w chińskie dziewięć. Patrząc z aktualnej perspektywy, co się dzieje teraz w Naruto Shippudden, to ta potyczka wyglądała jak smażenie kotletów. Za prosto. W anime nie dość, że padają tam jak muchy, to jeszcze aż kipi od tych wszystkich Technik Ogromnych Dłoni Wgniatających Shinobi Jak Robaki. Tysiące osób nie radzi sobie z Madarą, a tutaj zabija go jedna i to techniką podobną do tego, co użył Trzeci Hokage na Orochimaru. Przynajmniej mnie się tak skojarzyła. Kolejną rzeczą, która mnie denerwowała za każdym razem, to używanie japońskich nazw jutsu. Nie jestem laikiem, ale szybciej mi trybiki wskoczą, jak przeczytam od razu „Całkowita Kontrola” niż „Sōgō Seigyo”, a potem szukać i iść za gwiazdką jak Trzej Królowie. Nie mówię tutaj o takich prymitywach jak Rasengan czy Chidori, ale o bardziej złożonych nazwach.

Rozdział specjalny: „Wigilia Przyjaciół. Temperament Uchihów”.
Jak już nam przyjemnie tytuł zdradził, mamy do czynienia z Wigilią, której pomysłodawczynią jest Tsuki. Itachi po Super Tajnej Akcji Wskrzeszania stara się ogarnąć Sasuke, który, jak to ma w zwyczaju, uprzykrza życie wszystkim, łącznie z sobą. Gdy po rytualnej kłótni rodzinnej, którą chyba wszyscy przeżyli przez ten cały „świąteczny nastrój”, do drzwi zapukali przyjaciele rodziny i wszyscy jak jeden mąż zasiedli do suto zastawionego stołu. „A mogło być tak pięknie…” jak śpiewała Reni Jusis. Skoro jednak nie było, coś musiało spowodować ten cytat; mianowicie sytuacja między Sakurą a Sasuke. Można by rzec, że powietrze między nimi było gęstsze niż w Katowicach; nóż można wsadzić i będzie stał. Jednak Itachi oznajmił konspiracyjnym tonem, że choć w ten dzień mogliby być dla siebie milsi, aby „zrobić dobrze” Tsuki. Tak psychicznie chociażby. Wszystko ładnie, pięknie, wrogowie stali się przyjaciółmi, jednak ostatnie zdania zburzyły całą cudowność miłej sceny przytulania. Jakie one były – sami sobie sprawdźcie. Rina, uśmiałam się i to właśnie przemiły akcent, którym kończę.

Kreacja: 5/10
Największym problemem osób, które piszą fanficki, to właśnie kreacja. Patrząc na to w ten sposób, że czytają to tylko osoby „wtajemniczone”, to po co się rozwodzić nad wyglądem miasta i postaci, skoro one już to doskonale wiedzą. I to jest błąd. U Ciebie, Rino, nie natknęłam się na opis Konohy czy Shingetsu. O ile jeszcze Konohę mogę Ci wybaczyć, to drugą już nie daruję. Podobnie jest z wiekiem bohaterów. Teraz, w najnowszych odcinkach, Sakura i Sasuke mają po szesnaście lat – u Ciebie nie natknęłam się na tę wzmiankę w głównych seriach. W dodatku było to napisane, ale to wątłe źródło informacji, gdyż mogło to być kilka miesięcy przed lub po, albo w ogóle ujęte w innej przestrzeni. Jedynymi opisami, których nie brakuje w żadnej mierze, to wygląd postaci; ich kolor oczu i włosów, ubranie i numer buta. Raz za czasu okrasisz opowiadanie kilkoma zdaniami o miejscu, gdzie przebywają główni bohaterzy, ale jest dosłownie kilka zdań. Jeśli już jesteśmy przy bohaterach – jedyną nową postacią jest Tsuki. Jej osoba w pierwszej serii kulała pod względem spójności charakteru. Z jednej strony mamy świetną kunoichi o wręcz niesamowitych umiejętnościach i doświadczeniu w misjach, z drugiej zaś przy spotkaniu z Sakurą pokazała niemal wszystkie swoje atuty, narażając się tym samym na zdemaskowanie i problemy. Według mnie to najbardziej niedopracowana postać w całym opowiadaniu. Na szczęście w drugiej serii wydoroślała i stała się bardziej „jednolita”. Co do przestawienia reszty bohaterów nie mogę się przyczepić, bo odwzorowałaś bardzo dobrze ich charakter. Mimo to dalej są to postacie wymyślone przez Kishimoto i nie mogę Ci przyznać punktów za ich stworzenie, a jedynie poklaskać za dobre trzymanie się kanonu.  

Oryginalność: 4/5
Z początku chciałam Ci rzucić trójkę za oryginalność, ale przeliczając atuty, nie mogłam tego zrobić. Pierwszy raz osobiście natknęłam się na pomysł stworzenia bliźniaczki Sasuke, będąca niemal jego przeciwieństwem, jeśli chodzi o charakter. W dodatku Tsuki nie chciała go zabić, a odzyskać, poczuć więź z nim, mieć świadomość tego, że go ma. Ujęłaś to w tak świetnych ramach, że nie miałam serca dać Ci trójki za to. Tak samo nie spotkałam się wykorzystania kart jako nośnika chakry, za co poleciał kolejny plus. Tak więc pomimo tego, że „Naruto” to wręcz wyciśnięta do sucha gąbka, gdyż wszyscy czerpią z tego jak ze źródła, to skorzystałaś z niego inaczej i to uratowało Ci tyłek.

Dialogi: 3/5
Sasuke jest wredny i arogancki, Sakura trochę po nim przejęła, jednak w bardziej subtelnej formie i okraszonej mądrymi słowami. Tsuki skubnęła i od brata, i od przyjaciółki, a Taka wygłupia się, stanowiąc główną atrakcję wieczoru. Każda kwestia jest dobrym odzwierciedleniem charakteru danej postaci, więc bez mrugnięcia okiem mogę wystawić Ci tyle punktów. O ile w pierwszej serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam przede wszystkim pod punktację. Widać postępy i trzeba je nagrodzić. Dostaniesz ciastko. Jak będzie trochę zielone, to się nie przejmuj, mogło leżeć koło farby... a jak dziwnie pachnie, to pleśń. Wtedy tego nie jedz i daj komuś, kogo naprawdę nie lubisz.

Opisy: 2,5/5
Gdyby Twoje opowiadanie było zupą, to byłaby ona mdława, a ja odczułabym niedosyt smaku. Opisy to właśnie coś, co nadaje opowiadaniu smaczek; to jak arszenik w herbacie dla teściowej, a u Ciebie naprawdę tego brakowało. Tyle dobrze, że się nam przynajmniej podróżnicy nie potruli. Ale, ale - nawet to bym przeżyła, jednak nasze piękne „czarnowłose” i „zielonoocy” pokiełbasili nieco sprawę. W dodatku Twój pierwszy rozdział w serii pierwszej to istny Meksyk (co ja z tym jedzeniem dzisiaj mam…). Kolejnym minusem dla mnie było wykorzystywanie oryginalnych nazw jutsu, a potem od Annasza do Kajfasza – pójście za przypisem i wracanie z powrotem do rodzimego tekstu.
Ogólnie dzielisz wszystkie rozdziały na trzy perspektywy – Sakurę, Tsuki i Sasuke; rozdział pierwszy był jednak bardziej pogmatwany niż przepis na owy Meksyk. Tu dorzuciła nieco Sakura, a zaraz po niej wcisnęła się boczkiem Tsuki, pomachała mięchem i puściła znowu Haruno. Dzięki Bogu, że ogarnęłaś to w dalszych rozdziałach i nie musiałam się zastanawiać, do czego ręce przyłożyć, co by za dużo nie zjeść.

Fabuła: 4/5
Chwalmy Pana od pierogów ruskich, że wątek główny nie jest u Ciebie romansidłem rodem z Harlequina, a czymś całkiem innym. Bowiem rzadko kiedy stwarza się nową postać nie po to, żeby pobaraszkowała ze „starym” bohaterem, tylko aby mogła znów stworzyć rodzinę, którą jej zabrano. Dlatego właśnie dzięki dla Pana od pierogów; ileż można czytać o płonnej miłości Sakury z Sasuke, Naruto z Sakurą, albo co gorsza, Naruto z Sasuke. Czasem sypnie się mała retrospekcja, bardzo rzadko odmienny wątek niż ten główny; uczepiłaś się go i pędzisz… Na łeb na szyję. Jednakże uważam, że gdybyś ślimaczyła się z akcją, cały misterny plan, mówiąc ładnie, poszedłby z krowami na pastwisko. Nie nudziłam się ani chwilę i to ratuje Ci tyłeczek, po raz kolejny, pomimo braków w wątkach pobocznych czy epizodycznych. Nie odgrzewasz nam tego samego kotleta po kilkanaście razy i chwała Ci za to, bo nie wytrzymałabym, gdybym musiała znowu czytać, jak to Sasuke ma cudowne oczy, bezdenne niczym koryto świń i głębokie jak błoto w ich małym chlewiku. Przynajmniej nikt w nich u Ciebie nie utonął i to mi w zupełności starczy. Jednak po prostu do teraz nie mogę przeboleć tego, jak potraktowałaś Madarę podczas walki z „dzieciakami”. To było stanowczo za krótkie i za proste, pomimo że ponieśli ogromną stratę. Madara to Madara, a nie Shikamaru na testach na Jounina, powinnaś w stu procentach to rozbudować, zrobić z tego kolejny rozdział. I to właśnie zabrało Ci tego punkciora i uciekło gdzieś w siną dal.


Poprawność: 6/10
Miałam naprawdę ogromny dylemat, ile tych punktów Ci przyznać w tej kategorii. Pomijając rozdziały specjalne, nie popełniałaś prawie żadnych błędów ortograficznych; większym problemem była interpunkcja, zwłaszcza ta połączona z dialogami. Jeszcze większym zdziwieniem napawał mnie fakt, że Ty, w większości przypadków, nie dawałaś ZA MAŁO przecinków, tylko ZA DUŻO. Zazwyczaj problemem blogerów był ich brak niż nadmiar – Ty jesteś wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Interpunkcja:
„Kilka godzin temu, ostatni mieszkaniec wioski zgasił światło i poszedł spać”. Uzbrój się w ogromne pudełko o nazwie „niepotrzebne przecinki” i wsadź go tam.
„Ta spokojna, niepozorna noc, ułatwiała mi zadanie. Wdrapałam się na najwyższą gałąź drzewa, rosnącego przy owym wioskowym murze, i rozhuśtawszy się na gałęzi przeskoczyłam przez niego robiąc salto w powietrzu, i lądując cicho na jednym kolanie”. Ta spokojna, niepozorna noc ułatwiła mi zadanie. Wdrapałam się na najwyższą gałąź drzewa rosnącego przy owym wioskowym murze, i rozhuśtawszy się na gałęzi przeskoczyłam przez niego, robiąc salto w powietrzu i lądując cicho na jednym kolanie. Z tym kolanem to  też kłopot, bo jakby tak zrobiła, to raczej w całości by go nie miała. Rozumiem, co chciałaś przekazać, ale to się kupy trochę nie trzyma. Ona nie lata, żeby lądować, może co najwyżej zeskoczyć i już. 
„Pomimo mojego wygodnego położenia, cały czas czuwałam - oddziały, w każdej chwili mogą się zbudzić, lub jakiś mieszkaniec wpadnie na inteligentny pomysł nocnego spaceru”. Skasuj przecinki przed „cały” i po „oddziały” (kolejne rymy!).
„Trzymałam jej stronę, nie tylko dlatego, że wymagała tego tzw. 'damska solidarność' lecz dlatego, iż sama wolałam. by on został w swojej wiosce”. Tutaj poszłaś na łatwiznę totalnie. Nie można, w żadnym razie, używać skrótów w dłuższej formie pisanej! Powinno być:
Trzymałam jej stronę nie tylko dlatego, że wymagała tego, tak zwana, damska solidarność, lecz dlatego, iż sama wolałam, by on został w swojej wiosce.
„Bezduszny, dupek!”. No tutaj to jest on całkowicie niepotrzebny, skasować go.
„Do dziś, zastanawiam się kto rzucił mi ten kunai z wiadomością”. Do dziś zastanawiam się, kto rzucił mi ten kunai z wiadomością.
„Z drugiej strony mógł być to chłopak, lecz zwykle przedstawiciele płci męskiej, nie piszą z taką starannością”. Zabieraj ten przecinek po „męskiej” i wsadź go do tego pudełka.
„Na samą myśl o nim, i o jego zdolnościach, coś mnie ściska w środku”. Chyba założysz mafię od przecinków, będziesz je zbierała i zakopywała. Tym razem bierz ten po „nim”.
„Dlatego Narę, trzeba będzie sprzątnąć na początku, a później 'Wielmożną Tsunade'”. Dlatego Narę trzeba będzie sprzątnąć na początku, a później „wielmożną Tsunade”.
„- Pieprzona, Konoha...”. Zabieraj ten przecinek stąd, migiem!
„Gdybym to zrobił okazałbym się kompletnym debilem, oraz niegodnym nazwiska Uchiha”. Ten przecinek przesuń i daj zaraz po „zrobił”.
„(…) lecz zemsta, jest za bardzo poważna”. No tutaj to już w ogóle… pakujemy go do pudła.
„Rozśmieszyło mnie to, co okazałam uniesieniem kącika ust, ku górze”. Drugi przecinek niepotrzebny. W dodatku jest to pleonazm – nie możesz unieść czegoś  w dół, więc i „ku górze” możesz spokojnie stąd zabrać.
„Siedziałam na drewnianej podłodze, niczym słup soli, zastanawiając się nad moją obietnicą. Właśnie uświadamiałam sobie, jakie wiele brzemię na siebie ściągnęłam, w dniu, gdy postanowiłam zostać kunoichi”. Siedziałam na drewnianej podłodze jak skamieniała, zastanawiając się nad moją obietnicą. Właśnie uświadamiałam sobie, jak wielkie brzemię na siebie ściągnęłam w dniu, gdy postanowiłam zostać kunoichi.
„- Mentorka!? Chwila to Ty jesteś Haruno Sakura!?”. A tutaj Ci zabrakło, o! Przecinek po „chwila” i w opowiadaniach nie piszemy zwrotów grzecznościowych z wielkiej litery.
„- Właśnie, Tsuki. Kochałam - nie, kocham. Teraz już nic do niego nie czuję. - wyjaśniłam z grobowym wyrazem do twarzy”. Właśnie, Tsuki. Kochałam – nie kocham. Teraz już nic do niego nie czuję – wyjaśniłam z grobowym wyrazem twarzy.
„Twoim kolorem życia, jest fioletowy (sama to powiedziałaś)”. Weź przecinek po „życie”.
„- I jak, szefie? - zapytał białowłosy siadając na kancie biurka”. Daj przecinek po „białowłosy”. Pominę, że lepiej zamienić to określenie na „siwy”. Często zapominasz o przecinku przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym, które kończą się na –ąc. Przed nimi zawsze stawiamy przecinek.
„- Ni jak. - odpowiedziałem rzucając mu wściekłe, ostrzegawcze spojrzenia”. Tutaj to samo. Usuń kropkę po „jak”, daj przecinek po „odpowiedziałem” i „nijak” piszemy razem.
„Tonąc we własnych myślach poczułam jak Sakura nagle zwalnia swój sprint”. Przecinek po „poczułam”.
„- Dobrze wiesz jaki jest Naruto. Czasami jest lepiej, jak nie wie o pewnych sprawach. Po za tym, ma strasznie długi język. - wytłumaczył zmieszany Kiba”. Przecinek po „wiesz” i skasuj kropkę po „język”. I napisz „poza” nie „po za”.
„Musiała być niezależna, utalentowana i miała sobie radzić w życiu, bez niczyjej pomocy”. Weź przecinek po „życiu”.
„- Przepraszam! – krzyknęła błądząc wzrokiem po mojej twarzy, zapewne sprawdzając czy nic mi nie zrobiła”. Daj przecinek po „krzyknęła” i „czy”.

To generalnie wypomniane przecinki z trzech rozdziałów i prologu. Jest tego trochę, nie ma rozdziału, aby nie zdarzyły się ich opuszczenia czy wręcz przeciwnie – zbyt duża częstotliwość. Jednak to nie stanowi tak dużego problemu. Gorzej jest z zapisem graficznym dialogów, tam się gubisz jak Jaś i Małgosia w lesie, i nawet Ci okruszki nie pomogą. Kwintesencją tego jest ten cytat:
„- Nie mam ochoty odpocząć. – odpowiedziała i uśmiechnęła się – Wykorzystuję klony. One śpią i zbierają mi potrzebną energię. – wzruszyła ramionami – Odpocznę na miejscu, wątpię, żeby Sasuke dotarł szybciej niż my. Ile jeszcze nam zostało?”. Poprawnie powinien być zapisany tak:
- Nie mam ochoty odpocząć – odpowiedziała i uśmiechnęła się. – Wykorzystuję klony. One śpią i zbierają mi potrzebną energię. – Wzruszyła ramionami. – Odpocznę na miejscu; wątpię, żeby Sasuke dotarł szybciej niż my. Ile jeszcze nam zostało?
Teraz wytłumaczę po kolei.
Kropki nie stawiaj nigdy, jeśli didaskalia określają sposób odpowiedzi bohatera (odparła, westchnęła, syknął, mruknęli, wykrzyczały…). Kropkę stawiaj zawsze, jeśli didaskalia określają, co bohater w danym momencie zrobił (wzruszyła ramionami, odpalił papierosa, przeładowali broń, pogłaskała kota za uchem…). Sprawa się komplikuje, jeśli robisz zdania rozerwane, na przykład:
- Wczoraj – spojrzała z rozmarzeniem za okno – była taka piękna pogoda…
W tym momencie nie stawiasz kropki nigdzie – to ciągłe zdanie, którego nie możesz sobie „przerwać”. Radzę Ci, abyś zaglądnęła tutaj co do tematu dialogów.
„- Sądziłem, Haruno, że jesteś na tyle inteligentna, by domyślić się, iż ja nie przyjmuję rad. – oświadczyłem z cynicznym uśmiechem na twarzy – A może… Powinienem mówić ci Mizumi Chi Kathai? Cóż za imię, mrozi krew w żyłach. – zironizowałem”. – Sądziłem, Haruno, że jesteś na tyle inteligentna, by domyślić się, iż ja nie przyjmuję rad – oświadczyłem z cynicznym uśmiechem na twarzy. – A może… Powinienem mówić ci Mizumi Chi Kathai? Cóż za imię, mrozi krew w żyłach – zironizowałem.
Widzisz różnicę? To jeszcze parę przykładów.
„- Nie masz za co. Przecież nic się nie stało. – powiedziałam pocieszająco i uśmiechnęłam się szczerze – Czas się zbierać”. Nie masz za co. Przecież nic się nie stało – powiedziałam pocieszająco i uśmiechnęłam się szczerze. – Czas się zbierać.
„- Myślałam, że Hinata nigdy nie przestanie. – z letargu wyrwał mnie znużony głos Tsuki”. Tutaj powinnaś rozpocząć didaskalia z wielkiej litery.
„- No słuchaj. To tylko pięć lat różnicy, no ale masz rację, Hidan ma swoje… Dziwne zachowania. – skwitował drapiąc się po brodzie – Ale jedno nie daje mi spokoju. Skąd wy się znacie?”. No, słuchaj, to tylko pięć lat różnicy, no ale masz rację, Hidan ma swoje… dziwne zachowania – skwitował, drapiąc się po brodzie. Ale jedno nie daje mi spokoju. Skąd wy się znacie?
„- Jesteś strasznie podobna do braci, jeśli chcesz. – stwierdził blondwłosy, jakby czytając w moich myślach – No cóż, z Uchihą się nie dyskutuje, więc… Sakura to moja była dziewczyna, a teraz bardziej przyjaciółka. – powiedział jakby nigdy nic”. – Jesteś strasznie podobna do braci, jeśli chcesz – stwierdził blondyn, jakby czytając w moich myślach. – No cóż, z Uchihą się nie dyskutuje, więc… Sakura to moja była dziewczyna, a teraz bardziej przyjaciółka – powiedział, jak gdyby nigdy nic. Zmieniłam „blondwłosy” na blondyn, bo mnie kuło w oczy dużym szpikulcem.
„- Serio? – z letargu wyrwał mnie podekscytowany głos Tsuki – Chodziłaś z Dei-da-rą? Ja dziękuję, dziewczyno! Dlaczego się dopiero teraz dowiaduję? – krzyknęła niemal podskakując w miejscu”. – Serio? – Z letargu wyrwał mnie podekscytowany głos Tsuki. – Chodziłaś z Dei-da-rą? Ja dziękuję, dziewczyno! Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję? – krzyknęła, niemal podskakując w miejscu. Pozwoliłam sobie na zmienienie szyku słów.
Zrozumiałaś mniej więcej, na czym rzecz polega? To dobrze. Jak nie zrozumiałaś, to mogę to nagrać na audiobook’a.

Inne cudeńka:
„I chodź nie jestem lepsza (…)”. Choć. Chodzić może człowiek, choć to inna liga, niczym Kliczko i Najman.
„Nienawiść do jego osoby wzrosła, gdy zobaczyłam jak wstanie z kucków i rusza w kierunku bramy wioski”. „Wstawał” i „ruszył”. Dodaj przecinek po „zobaczyłam”.
„Z jednej z szafek w przysłowiowej kuchni wzięłam fioletową świeczkę i podpaliłam jej knot Hōkakyō”. Ja nie wiem, po co to „w przysłowiowej”? Weź to zamieć na szufelkę i wyrzuć, bo syf robi.
„ - Zależy co. - odpowiedziała speszona i trochę zmieszana”. Speszony i zmieszany to jest to samo. A, i tę kropkę pod pachę i do pudełka.
„- Trudno o nim nie słyszeć. Nie jestem odizolowana od rzeczywistości - trochę obiło mi się o uszy. - powiedziała trochę oskarżycielsko, po czym przybrała swoją standardową, przyjazną minę”. A ja tak sobie myślę, że tutaj tych „trochę” jest trochę za dużo. Weź jedno i daj jakiemuś przechodniowi, niech sobie przyczepi do kurtki, a na jego miejsce daj, na przykład, „nieco”.
„(…) fioletowej sukience z kawałkiem odsłonionych plecach”. Odkrytych pleców.
„(…) ale zarazem – wprawiało w niepochamowaną radość”. Niepohamowaną.
„(…) błyszczał dumną czerwienią mangekyou sharingan”. „Mangekyou sharingan” literą wielką, jak Himalaje.
 „(…) naelektryzowanej, niebieskiej poświty. Chidor… Technika Kopiującego Ninja”. „Poświaty” i „Chidori”.
„- No, półgodziny minęło. – powiedziała sama do siebie z chytrym uśmiechem”. Nie ma czegoś takiego jak „półgodziny”. Jest „półgodzina”, ale tutaj ma być „pół godziny”. I zatrudnij snajpera do tej kropki, co by ją sprzątnął.
„- Czy wielki Pan Uchiha właśnie mnie skomplementował?”. Czy wielki Pan Uchiha właśnie powiedział mi komplement?
„Zignorowała ból stup (…)”. Stóp.
,,Śmierć na 1000 sposobów”. Zapisz liczbę słownie.
„Nie możliwe”. Niemożliwe.           
„Kunaj”. Kunai
„Gdzie nie gdzie”. Gdzieniegdzie.
„Zzezowała”. Zezowała.
„Kłuci”. Kłóci.
„Niezindyfikowanym”. Niezidentyfikowanym .
„Weżniemy”. Weźmiemy.
„Plącza”. Pnącza.
„Fejerwerek”. Fajerwerk.

Detal


Dodatki: 7/10
Tak sobie chodzimy z wycieczką po Twoim blogu, kilka osób znalazło jakieś żarełko i już sobie pobrudzili mankiety… Dzieci… Zaglądnęłam, co tam naskrobałaś o sobie, Rina, i dowiedziałam się, że masz na imię Sabrina (porymujmy jeszcze więcej!). W dodatku wcisnęłaś chyba cały Twój zakres co do zdolności artystycznych: po prawej wisi sobie na ścianie gitara, pod oknem pyszni się perkusja, a gdzieś z tyłu kłóci się Gust Muzyczny z Ulubionymi Mangami o to, co jest ważniejsze dla Ciebie. Zostawię je, bo jeszcze dostanę „Phineasem i Ferbem” po ryjku. Posiadasz ciekawą podstronę, która wygląda jak przerobiony „Wywiad z wampirem”, gdyż podobnie jak Rice, odpowiedziałaś na czyjąś „nominację”. Na stronie głównej kliknęłam sobie w takiego śmiesznego ludzika i wskoczyłam za nim w coś, co wygląda jak statystyki na temat ludzi wchodzących na Twojego bloga. Stwierdziłam jednak, że wrócę do wycieczki, kupię loda i pomyszkuję dalej po prawej kolumnie, która jest bardziej zawalona niż ruski bunkier. Na Twoim miejscu zostawiłabym tylko obserwatorów, statystykę umieściła na szarym końcu, informacje jakoś skróciła, a tę cudowną ankietę wcisnęła w jakąś szufladkę i o niej zapomniała. Reklamy innych blogów trochę ściągały mój wzrok z tekstu, więc z nimi też coś bym spróbowała zrobić. Czcionka jest „miodzio”, nie zmieniałabym jej, bo i kolorki fajne, i jej format.

Dodatkowe punkty: 2/5
Jeden dostajesz za genialny pomysł wstawienia odsyłaczy do starszych i nowszych postów pod skończonym. Szkoda tylko, że czasami trzeba zjechać po lawinie komentarzy, żeby się tam dostać. Kolejny to za rysunki, które umieściłaś pod niektórymi rozdziałami. Może cudem artystycznym nie są, ale tak przyjemnie się na niektóre patrzy, że punkcior poleciał.

Podsumowanie: 40,5/60
Ocena: dobra z plusem większym niż Rów Mariański

No i dobrnęliśmy do końca, droga wycieczko. Kochana Rino, nie nudziłam się ani chwilkę u Ciebie, niewątpliwie masz talent i sądzę, że powinnaś go dalej rozwijać już z następnymi, bardziej dopracowanymi pomysłami. A może stworzysz coś całkowicie Twojego, nie opierając się o inny świat i bohaterów? Sądzę, że dałabyś radę. Popraw to, co zła i niedobra Phantom śmiała Ci wytknąć, a poszybujesz jeszcze bardziej do góry.

15 komentarzy:

  1. Co do tłumaczenia adresu - skłaniałabym się raczej ku "Czarne oczy/oko księżyca" :) Tsuki - księżyc, me - oczy, kuro - czarny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest belka. - Zdanie należące do tych, które niełatwo zrozumieć. Już w momencie jego rozszyfrowywania pomyślałam, że po "adresem" przydałby się przecinek, ale po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, iż ono w ogóle jakoś tak dziwnie brzmi.

    Cała jest czarno biała. - "czarno-biała".

    Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. - Przecinki przed "co" i "to".

    O ile w pierwszej serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam przede wszystkim pod punktacje - "punktację".

    Pomijając rozdziałów specjalnych, nie popełniałaś prawie żadnych błędów ortograficznych - "Pomijając rozdziały specjalne"(...).

    Opieprz jest skarbnicą dobrych rad dla blogerów, ale wyjaśnianie budowy dialogów z podawaniem wielu przykładów wyprowadziło mnie z równowagi. Po raz pierwszy pominęłam w większości wątek "Poprawność". Wystarczyło podać dwa, trzy przykłady, dodatkowo link do rad, jak napisać poprawnie dialog i przejść do dalszej części oceniania. Spodobały mi się natomiast "inne cudeńka", które legalnie znalazły się w ocenie. Tam zatrzymałam wzrok nieco dłużej i nie żałuję.

    Jak na pierwszą ocenę, to całkiem nieźle. Błędami się nie przejmuj. Jesteśmy ludźmi - wszyscy je popełniamy. Najprawdopodobniej z tego, co uznałam za błąd, racja zostanie mi przyznana maksymalnie do dwóch. Ale jak to mówią "Lepszy rydz, niż nic". ^^

    Pozdrawiam serdecznie,
    GeminiGirl...;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Juliza - owszem, z tym tłumaczniem również skłaniam się do tego z oczami :). Japońskie tłumaczenia bez zapisania tego w znakach jest trudne, bo zapis fonetyczny może być podobny dla róznych słów.
    GeminiGirl - bardzo dziękuję za wskazanie błędów, opinii oraz swoich sugestii ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy w mojej magicznej skrzynce e-mail pojawiła się informacja o komentarzu, który dumnie głosił pojawienie się oceny na chwalebnym o-pieprzu, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Przed oczami stanęła mi wizja pośmiewiska, jakie z siebie uczyniłam, zgłaszając właśnie TEN blog do oceny.
    Według mnie moja egzystencja na blogsferze się skończyła; zostałam dokładnie przeżuta i wypluta.
    Więc z takimi oto myślami kliknęłam na link o-pieprzu i z ściśniętym ze strachu sercem, przewinęłam stronę na sam dół, spodziewając się ogromnej jedynki z minusem, ale... Jakie było moje zdziwienie, gdy natknęłam się na piękną, foremną czwóreczkę plus!
    Proszę mi wybaczyć, ale nie będę się tutaj bardzo rozpisywać. Ze wszelkimi spostrzeżeniami się zgadzam, a co najlepsze, jestem świadoma ich egzystencji. Jednak jestem zbyt leniwa, by je poprawiać... Albo nie mam na tyle dobrej psychiki, by czytać swoje beznadziejne wypociny?
    Co do określenia "czarnowłosy", "seledynowłosy" et cetera, to staram się ich już nie używać. Zauważyłam, że nie są uważane za zbyt kreatywne (nie ma co się dziwić xD), więc postanowiłam wziąć swoją mózgownicę w obroty.
    Co do ostatniego rozdziału, który mógłby się równie dobrze nazywać Niemożliwym, Banalnym Starciem Tytanów - zdaję sobie sprawę z jego banalności, a jest on taki, ponieważ musiałam zakończyć jakoś tego nędznego bloga. Nie miałam siły na pisanie czegoś, co nawet nie ma fabuły (y). Proste. Dlatego stwierdziłam, że lepiej zakończyć go w byle-jaki sposób, niż zawiesić bez zakończenia, ot co :D
    A czy już Ci dziękowałam? Chyba nie. A więc całuję po łapkach! Na Twoim miejscu odrzuciłabym coś takiego, więc wiszę Ci owe ciastko (niezielone i niespleśniałe xD), a nawet cały ich kilogram :3
    Tak więc cieszę się z tej oceny (i ciągle w nią nie mogę uwierzyć :3) i obiecuję, że za jakiś czas pojawię się tu znowu, z lepszym stylem pisania oraz z swoją własną historią :D

    PS Dziękuję bardzo za link ,,Interpunkcja w dialogach". Zawsze miałam z tym problem, a jak widać, nie umiem zbyt dobrze szukać, skoro do tej pory nie znalazłam takiej bajeranckiej strony :)

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że nie olałaś dawno sprawy i skomentowałaś moje wypociny na temat Twoich wypocin :). Jeżeli i tak TnKm idzie na stos zapomnienia, to weź te rady na barki i pisz kolejne opowiadanie. Życzę ogromnych pokładów weny, bo chyba już coś skrobiesz nowego.
      Końca i tak Ci nie wybaczę, naprawdę ;). Poza tym, nie mogłabym Cię odrzucić, bo spełniasz wszystkie wymagania i nie zrezygnowałaś, więc byłaś bardziej skazana na tą ocenę niż Michael w "Skazany na śmierć". Z ciastkami to wystarczą dwa, bo potem tyłek rośnie i w ogóle...
      Tak więc ja również dziękuję za komentarz i czekam na Ciebie z kolejnym tworem :).
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dobrze, więc będą te dwa ciastka :)
      Właściwie, to w sieci krążą od dłuższego czasu moje dwa kolejne blogi, ale... FF (y). Jednak te są bardziej moje, niż M. Kishimoto, więc myślę, że są o niebo lepsze :D
      Za niedługi czas może je tu zgłoszę, jednak muszę je dokładnie poprawić, stosując się do nowych informacji :)

      Usuń
  5. Witam wszystkich w ten cudowny dzionek!
    Czy u Was też tak pada? Coś pięknego do czasu, aż nie trzeba się ruszyć z domu.

    GeminiGirl:
    Zaraz po zachwycie adresem kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest belka. - Zdanie należące do tych, które niełatwo zrozumieć. Już w momencie jego rozszyfrowywania pomyślałam, że po "adresem" przydałby się przecinek, ale po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, iż ono w ogóle jakoś tak dziwnie brzmi.

    Zachwyt w tym zdaniu jest rzeczownikiem, więc nie można umieścić przecinka. Według mnie zdanie całkiem normalne, ale co ludź to inne nastawienie. Niektórych drażni przykładowo moje wiecznie stawianie "się" przed czasownikiem, a dla mnie to całkiem normalne.

    Cała jest czarno biała. - "czarno-biała".
    Zgadza się.

    Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu koło dziewczyny i dodanie tylko „by Rina Shadow”. - Przecinki przed "co" i "to".
    Wtrącenia w dużej mierze zależą od autora. Generalnie mogę powiedzieć:
    Jedyne, co mnie zdegustowało, to powielenie adresu...
    Jedyne co mnie zdegustowało to powielenie adresu...
    Obydwie wersje są poprawne, chociaż ta pierwsza bardziej klarowna.

    O ile w pierwszej serii nie był to majstersztyk, to w drugiej wyszłaś na prostą i to ją wzięłam przede wszystkim pod punktacje - "punktację".
    Drugi punkcior.

    Pomijając rozdziałów specjalnych, nie popełniałaś prawie żadnych błędów ortograficznych - "Pomijając rozdziały specjalne"(...).
    I trzeci punkcik dla Gem!
    córka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wspomniałam w komentarzu gdzieś powyżej... "Opieprz jest skarbnicą dobrych rad" i nie tylko. :D

      Uwielbiam tu zaglądać. Nie dość, że mam całkiem niezły ubaw, to jeszcze jestem stale wyprowadzana z błędów, które zapewne do tej pory stale popełniałam lub o czymś nie wiedziałam.

      Nadal jednak nie potrafię pozbyć się z głowy faktu, iż język polski nie jest językiem angielskim i (prawie) każdy szyk zdania jest dobry (w granicach rozsądku oczywiście ^^).

      No nic. Człowiek uczy się całe życie, nieprawdaż? C;

      Usuń
    2. Też uważam, że Opieprz to świetne miejsce. Sama się tutaj duuużo rzeczy nauczyłam, głównie dzięki Asetej. Posługiwanie się poprawną polszczyzną jest - według mnie - bardzo ważne.
      Ano tak, tak, ja mam znowu problem w tę drugą stronę. Ciągle buduję zdania w języku angielskim, które przypominają te w języku polskim. Wkładam na przykład określenie czasu na początek, podczas gdy ma być przed czasownikiem i tego typu głupoty. Niektórych nawyków nie da się wykorzenić ^^

      Usuń
  6. Każdy dzień z oceną na opieprzu to dobry dzień. Zwłaszcza gdy oceną jest tak udany debiut :) No i niestety córko, u mnie tez pada, ale od weekendu ma być już pięknie, oby tak było! I przepraszam za zmianę nicku, względy hmm... powiedzmy że zawodowe, a jako że jestem kompletnym pierwotniakiem informatycznym nie wiem jak ustawić coby się wyświetlało tylko na niektórych stronach tak a na innych inaczej. Pozdrawiam!
    Ester V

    OdpowiedzUsuń
  7. http://blogowa-izba-wytrzezwien.blogspot.com/2013/09/for-sie-pastwi-o-pieprz-opieprz-opieprz.html
    Co o tym myślisz, kochana Phantom?

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu, wreszcie dorwałam kompa!
    Aleksandro, mam zmienić Twój nick z Ester V czy ostawić tak jak jest?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wolałabym żeby został jak jest jeśli to możliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, Rauso.
    Usunęłaś swój komentarz, ale ja pamiętam mniej więcej jego treść, więc pozwól, że odpowiem.
    Wszystkie uwagi przyjmujemy, weryfikujemy je i zgadzamy się lub nie, bo czytelnik zazwyczaj ma ale czasami nie ma tej racji. Jednak proszę o to samo, co sami tworzymy: krytykę konstruktywną. Błędy Phantom proszę (te w ocenie jak i te, które poprawiła, a błędami nie są) wskazać i uzasadnić swoje zdanie. Chciałabym też nadmienić, że wszyscy tutaj mamy swój styl pisania i nie przyjmuję nikogo na warsztat, by zmieniać go, tylko by doskonalić jego pióro. Każdy z nas jakoś zaczynał (czy ktoś pamięta moje początki xD?) i pozwólmy się Phantom wykazać, bo jak na razie za nami jedna ocena.
    córka.

    OdpowiedzUsuń